wtorek, 25 lutego 2014

Rozdział 92

W końcu Michał wstał i po rozmowie z Ignaczakiem szeroko się do mnie uśmiechnął.
-Pakuj się!
-Ale może byś mi chociaż powiedział, o co chodzi?
-Jedziemy na wakacje, ale wytłumaczę ci wszystko w aucie, bo obiecałem Krzyśkowi, że jutro będziemy, a pewnie będziesz chciała jechać jeszcze do domu po parę rzeczy…
-Nie rozpędzaj się tak… A dokąd dokładnie jedziemy? Kto tam będzie? Na jak długo?
-Malownicza miejscowość na Mazurach, w zacisznym miejscu nad jeziorem. Igła zarezerwował domki. Będzie on z Iwoną, Zibi i Ada, Piotrek i Zośka, prawdopodobnie udało się wkręcić Kingę i Grześka i zmusimy ich, żeby się pogodzili… Nie wiem, czy ktoś jeszcze będzie. I jedziemy tam na tak długo, jak chcemy, pod warunkiem, że piątego będziemy z samego rana na treningu… Więc tak z tydzień-uśmiechnął się.
Igła i te jego genialne pomysły… Od razu poszliśmy się pakować, a po południu u mnie w domu przepakowywałam walizkę. Przecież do rodziców Michała nie pakowałam balsamu do opalania, czy kostiumu kąpielowego. Narzeczony pozwolił mi wziąć Koksa na wakacje, bo głupio mi było, żeby mój pies zostawał sam z tatą.
Igła dzwonił jeszcze z pięć razy upewniając się, czy przyjedziemy i przypominając, co powinniśmy mieć. W końcu powiedziałam mu, że jak jeszcze raz zadzwoni, to nie przyjadę. Godzinę później zadzwoniła Iwona.
-No cześć, Laura. Czyli dołączycie do nas jutro?
-Oczywiście, bagaże spakowane, rano tylko wsiadamy do samochodu i jedziemy.
-To świetnie…
-Zapytaj, czy Michał spakował…-usłyszałam w słuchawce głos jej męża.
-Igła!-obie krzyknęłyśmy na libero.
-Przepraszam za niego, zaraz z nim zwariuję-jęknęła do słuchawki.
-To wy też się pakujecie?-zapytałam z ciekawości.
-My już na Mazurach-zaśmiała się żona siatkarza-Krzysiek musiał sprawdzić, czy to miejsce jest „godne przebywania takich osobistości”, więc dziś przyjechaliśmy. Wszystko jest zgodnie z ofertą, więc powinnaś być zadowolona.
-Krzysiek nie mógł wytrzymać w domu i znalazł wymówkę na wyjazd? A właśnie, co zrobiliście z dzieciakami?
-Pojechały na kolonie nad morze. Jak dzieci nie ma, to rodzice też mają prawo poszaleć…
-Dokładnie-teraz to ja się zaśmiałam.
-Ja już ci nie przeszkadzam. Sprawdź po raz enty, czy masz wszystko i wyśpij się, bo od jutra zaczynamy wakacje!
-Do zobaczenia-pożegnałam się i wcisnęłam czerwoną słuchawkę.

Rano wcześnie wstaliśmy, zrobiłam nam kanapki na drogę i dla Michała termos kawy (mi wystarczy sok) i mogliśmy ruszać. O tatę się nie martwiłam, bo przynajmniej zapasy babci Krystyny się nie zmarnują, a ja nie musiałam specjalnie gotować. W dobrych humorach jechaliśmy do wyznaczonego miejsca. Niestety postoje trzeba było robić dosyć często, bo Koksik nie bardzo miał dziś chęć na podróże. Koło południa zaczęłam się już strasznie niecierpliwić.
-Kiedy dojedziemy? Daleko jeszcze?-zapytałam.
-GPS pokazuje 7 kilometrów, więc zaraz powinniśmy być.
-Jesteś pewien, że wiesz, gdzie jedziesz?-podniosłam pytająco brew-Wywiozłeś nas do jakiegoś lasu, a jeziora nie widać…
-Hołowczyc nas zaprowadzi, w końcu po to go mamy-powiedział pewny siebie.
Po kolejnej godzinie dojechaliśmy do końca drogi. GPS oznajmił, że jesteśmy „u celu”.  Wyszliśmy z samochodu i doszliśmy na brzeg jeziora.
-A nie mówiłem, że dojedziemy-powiedział dumny Michał.
-No tak, gdzieś dojechaliśmy, ale powiedz mi kochanie, czy widzisz tu gdzieś Ignaczaków?
-No…-rozejrzał się, ale wszędzie pustki.
-A jakieś domki? Cokolwiek oprócz drzew i wody?
-Zobacz-wskazał palcem-Wiewiórka!
Koks pobiegł za rudym zwierzątkiem, a ja wybrałam numer do Krzyśka.
-Halo? Krzysiu? Chyba się zgubiliśmy…
-Jak to? Gdzie jesteście?
-Jakbym wiedziała, to bym nie dzwoniła-warknęłam-Michał nas gdzieś wywiózł…
-Nie Michał, nie Michał, a Hołowczyc-przerwał mi narzeczony.
-Nieważne! Zgubiliśmy się w jakiejś dziczy!
-Spokojnie-odezwał się Krzysiek-Co wpisaliście w GPS-ie? Macie dokładne współrzędne, czy coś?
Podałam mu nasze położenie. Powiedział, że zaraz oddzwoni. Nie minęło pięć minut i znów słyszałam jego głos.
-Chyba wiem, gdzie jesteście. Dokładnie po drugiej stronie jeziora. Przynajmniej tak mi się wydaje. Cofnijcie się trochę i tam powinna być droga, którą dojedziecie do nas. My będziemy na was czekać.
Wypełniliśmy polecenie Ignaczaka i jakieś pół godziny później zobaczyłam wysokie postacie. Wysiedliśmy i rzuciłam się Igle na szyję. Po kilku minutach wszyscy byliśmy na miejscu. Kilka domków, brak turystów, tylko kilku siatkarzy z partnerkami. Przywitaliśmy się ze wszystkimi.
-Są nasze zguby-uśmiechnęła się Iwona, ściskając nas na powitanie.
-Tylko my się zgubiliśmy?-zdziwił się Michał.
-Jak na razie tylko wy, ale brakuje jeszcze Ady i Zibiego…
Iwona zaprowadziła nas do jednego z domków.
-Rozgośćcie się. Mamy na tyle luksusowe warunki, że każda para ma własny domek.
-Przecież to musiało kosztować kupę kasy…-zaczęłam, ale Michał mi przerwał.
-Ty się nie martw finansami. Są wakacje-pocałował mnie.
-A co z Kingą i Grześkiem?
-Nie ma wolnych domków, więc muszą męczyć się razem-uśmiechnęła się szeroko-To oczywiście pomysł Krzyśka… Dobra, rozpakujcie się i chodźcie, bo Piotrek rozpala ognisko.
Nasz „władca ognia” nawet dał radę, mogliśmy spokojnie usiąść wkoło i piec kiełbaski. Kosok nawet ziemniaki zorganizował, więc ognisko wyszło nam ekstra. Kończyliśmy już, gdy zjawił się Bartman z dziewczyną.
-Zostało coś dla nas?-zapytał z wielkim uśmiechem, zamiast przywitania.
-Coś się jeszcze znajdzie-Igła zajął się nowoprzybyłymi.
Nie mogłam patrzeć na tą całą Adriannę. Kto normalny jeździ w szpilkach i obcisłej kiecce nad jezioro? Odmówiła zjedzenia kiełbaski, bo to zbyt tłuste i prymitywne, by jeść jedzenie pieczone nad ogniskiem. Grzesiek z Piotrkiem patrzyli na nią jak na kosmitkę, a ja z Zośką wymieniłyśmy zdumione spojrzenia.
-Co to za szczur?!-wydarł się nagle rudzielec.
-Nie szczur, tylko piesek-Bartman wziął Koksika na ręce.
-Piesek? Odstaw to! Psy są obrzydliwe! Ślinią się i przenoszą różne choroby…
Teraz każdy przyglądał jej się, jak nienormalnej. Zbyszek ze smutną miną odstawił yorka i podszedł do niej.
-Kochanie, co cię ugryzło? Chodź, może odpoczniemy po podróży?-chciał ją przytulić, ale się odsunęła.
-Najpierw umyj ręce po tym zwierzęciu-oznajmiła i ruszyła do domku, a Zbyszek za nią.
-Czy ja dobrze widziałem?-zapytał Misiek chwilę później.
-Albo coś było w tych kiełbaskach i mamy omamy grupowe-Piotrek i jego pomysły…-Albo Ada nie lubi psów, a Zbyszek stał się pantoflarzem…
-Iwona! Gdzieś ty kupiła te kiełbaski? Były nieświeże-zaśmiał się Igła, a z nim cała reszta.
Chłopaki rozdali każdemu po jakimś piwie i dopiero potem zaczęła się zabawa. Śpiewaliśmy tak głośno, że chyba wszystkie zwierzęta z okolicy wypłoszyliśmy… To było lepsze niż karaoke, ale przerażała mnie jedna rzecz, a mianowicie to, że Igła wszystko nagrywał…
Rozeszliśmy się grubo po północy.

Kolejny dzień mieliśmy poświęcić na leżing, plażing, smażing, czyli opalanko. Siatkarze od razu pobiegli do wody się wygłupiać, a ja z dziewczynami rozłożyłyśmy się na ręcznikach. Nawet Koks biegał przy brzegu cały mokry.
-Michał! Chodź, to cię posmaruję, bo się spalisz-wołałam narzeczonego.
-Potem-machnął ręką-Wiem, co robię.
Oni odbijali piłkę, słoneczko pięknie świeciło…
-Może zobaczymy, czy woda jest ciepła?-zapytała z uśmiechem Zośka.
Po chwili grałyśmy z chłopakami. Jak zabawa piłką nam się znudziła, zaczęliśmy się chlapać. Każdy wie, że najlepiej człowiek opala się w ruchu, a w wodzie szczególnie.
Padnięci zrobiliśmy sobie przerwę na posiłek. Z dziewczynami wróciłyśmy na ręczniki, a nasi mężczyźni wbiegli do wody.
-Wiecie, że nie powinniście się kąpać po jedzeniu?-zapytała Kinga.
-Przecież odczekaliśmy chwilę-machnął ręką Zbyszek.
Zabawa trwała w najlepsze, opalenizna ładnie złapała już moje ciało.
-Misiek! Chodź, bo jeszcze cię nie posmarowałam.
-Mamy czas, cały czas w wodzie jestem, więc mnie nie spali.
-Żebyś się nie zdziwił…
Postanowiłam przynieść sobie słuchawki, bo czytanie książki już mi się trochę znudziło. Dosłownie pięć minut później wracałam do reszty i stanęłam jak wryta. Zagotowało się we mnie. Ta ruda dziwka w różowym bikini z rozmarzonym wzrokiem błądziła dłońmi po torsie mojego narzeczonego, trzepocząc przy tym rzęsami.
-Teraz posmaruję ci plecy-podniosła się, prawie przejeżdżając Michałowi biustem po twarzy, a on nie zareagował.
Nie wytrzymałam…
__________________________________________
Przepraszam, że o tej porze :/
Jak wczoraj dodałam o normalnej godzinie, to dziś znów północ mnie zastała -.-

No... Krzysiu wymyślił wspólne wakacje ;] Ale jak na razie z raczej marnym skutkiem :P
Rude jest wredne podobno... (nie to, żebym miała coś do rudych osób, ale tak się mówi :P )
I teraz pytanie, czy między dziewczynami panów ze zdjęcia niżej dojdzie do wojny?

Raz narzekałam, że komentarzy mało, no i proszę ;] Od razu jest ich więcej ^^
Dziękuję :*

Podobno Michałowi urodziła się córeczka :]
I to w jego urodziny <3
Jeśli to prawda i Mielewski na twitterze nie kłamał, to gratulacje dla szczęśliwego tatusia ^^

Nie męczę Was już...
Do następnego ;*

12 komentarzy:

  1. No i wybuchnie... Nie dziwię się,rude od zawsze było i pozostanie wredne,a ta Ada skoda słów.Czekam na kolejny,zobaczymy co Laura powie.
    Całuję ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział:)
    Nie no ta laska mnie dobija jestem ciekawa co Laura na to:D
    Szykuję się super kolejny rozdział;)
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja cos wiem o rudych wyploszach i o dziwkach o imieniu Ada....
    Laura wybuchnie i mam nadzieje, ze Michal bedzie mial kwarantanne na sex i przytulanie. Kara to kara. Narzeczony smarowany przez obca dziewuche! A wiadomo czy nie dotykalo wczesniej zadnego psa i zarazkow nie roznosi ;) haha.
    Ognicho mniami....
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twój komentarz jest świetny :D Idealnie to ujęłaś xD
      Śmieję się do komputera... :P
      Wielbię Cię ^^

      Usuń
  4. Coś mi się wydaję, że będzie niezła awantura :)

    OdpowiedzUsuń
  5. ojjj będzie afera :) ale fajnie bo się w końcu coś dzieje :P niech laura pokaże tej Adzie gdzie raki zimuja ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja mam coś do rudych... farbę :D
    Ojjjjj wyczuwam grubszą kłótnie.. :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Uuuuuu...będzie kłótnia. Albo Laura pójdzie i opieprzy Adriannę, albo z płaczem wróci do domku i zacznie się pakować mówiąc coś typu "Idź sobie do Adrianny, a nie się mną interesujesz". Dodawaj jak najszybciej następny, bo już nie mogę się doczekać. Zapraszam też do siebie http://volleyball-my-life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Coś czuję, że włosy się posypią... I Misiek za brak reakcji też będzie miał ciepło :P Wredna małpa z tej Ady...
    Ale akcja na ognisku niezła :) Niemal widziałam jej minę na widok Koksika :P

    OdpowiedzUsuń
  9. no nie źle :) Misiek będzie miał wesoło :) Oby nic złego się nie stało :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Pewnie będzie ciekawie! :D Niech Laura ''sprostuje '' Rudą!
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie:
    http://nigdy-cie-nie-zapomne.blogspot.com/
    Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń