W końcu Michał
wstał i po rozmowie z Ignaczakiem szeroko się do mnie uśmiechnął.
-Pakuj się!
-Ale może byś mi
chociaż powiedział, o co chodzi?
-Jedziemy na
wakacje, ale wytłumaczę ci wszystko w aucie, bo obiecałem Krzyśkowi, że jutro
będziemy, a pewnie będziesz chciała jechać jeszcze do domu po parę rzeczy…
-Nie rozpędzaj się
tak… A dokąd dokładnie jedziemy? Kto tam będzie? Na jak długo?
-Malownicza
miejscowość na Mazurach, w zacisznym miejscu nad jeziorem. Igła zarezerwował
domki. Będzie on z Iwoną, Zibi i Ada, Piotrek i Zośka, prawdopodobnie udało się
wkręcić Kingę i Grześka i zmusimy ich, żeby się pogodzili… Nie wiem, czy ktoś
jeszcze będzie. I jedziemy tam na tak długo, jak chcemy, pod warunkiem, że
piątego będziemy z samego rana na treningu… Więc tak z tydzień-uśmiechnął się.
Igła i te jego
genialne pomysły… Od razu poszliśmy się pakować, a po południu u mnie w domu
przepakowywałam walizkę. Przecież do rodziców Michała nie pakowałam balsamu do
opalania, czy kostiumu kąpielowego. Narzeczony pozwolił mi wziąć Koksa na
wakacje, bo głupio mi było, żeby mój pies zostawał sam z tatą.
Igła dzwonił
jeszcze z pięć razy upewniając się, czy przyjedziemy i przypominając, co
powinniśmy mieć. W końcu powiedziałam mu, że jak jeszcze raz zadzwoni, to nie
przyjadę. Godzinę później zadzwoniła Iwona.
-No cześć, Laura.
Czyli dołączycie do nas jutro?
-Oczywiście, bagaże
spakowane, rano tylko wsiadamy do samochodu i jedziemy.
-To świetnie…
-Zapytaj, czy
Michał spakował…-usłyszałam w słuchawce głos jej męża.
-Igła!-obie
krzyknęłyśmy na libero.
-Przepraszam za
niego, zaraz z nim zwariuję-jęknęła do słuchawki.
-To wy też się
pakujecie?-zapytałam z ciekawości.
-My już na
Mazurach-zaśmiała się żona siatkarza-Krzysiek musiał sprawdzić, czy to miejsce
jest „godne przebywania takich osobistości”, więc dziś przyjechaliśmy. Wszystko
jest zgodnie z ofertą, więc powinnaś być zadowolona.
-Krzysiek nie mógł
wytrzymać w domu i znalazł wymówkę na wyjazd? A właśnie, co zrobiliście z
dzieciakami?
-Pojechały na
kolonie nad morze. Jak dzieci nie ma, to rodzice też mają prawo poszaleć…
-Dokładnie-teraz to
ja się zaśmiałam.
-Ja już ci nie
przeszkadzam. Sprawdź po raz enty, czy masz wszystko i wyśpij się, bo od jutra
zaczynamy wakacje!
-Do
zobaczenia-pożegnałam się i wcisnęłam czerwoną słuchawkę.
Rano wcześnie
wstaliśmy, zrobiłam nam kanapki na drogę i dla Michała termos kawy (mi
wystarczy sok) i mogliśmy ruszać. O tatę się nie martwiłam, bo przynajmniej
zapasy babci Krystyny się nie zmarnują, a ja nie musiałam specjalnie gotować. W
dobrych humorach jechaliśmy do wyznaczonego miejsca. Niestety postoje trzeba
było robić dosyć często, bo Koksik nie bardzo miał dziś chęć na podróże. Koło
południa zaczęłam się już strasznie niecierpliwić.
-Kiedy dojedziemy?
Daleko jeszcze?-zapytałam.
-GPS pokazuje 7
kilometrów, więc zaraz powinniśmy być.
-Jesteś pewien, że
wiesz, gdzie jedziesz?-podniosłam pytająco brew-Wywiozłeś nas do jakiegoś lasu,
a jeziora nie widać…
-Hołowczyc nas
zaprowadzi, w końcu po to go mamy-powiedział pewny siebie.
Po kolejnej
godzinie dojechaliśmy do końca drogi. GPS oznajmił, że jesteśmy „u celu”. Wyszliśmy z samochodu i doszliśmy na brzeg
jeziora.
-A nie mówiłem, że
dojedziemy-powiedział dumny Michał.
-No tak, gdzieś
dojechaliśmy, ale powiedz mi kochanie, czy widzisz tu gdzieś Ignaczaków?
-No…-rozejrzał się,
ale wszędzie pustki.
-A jakieś domki?
Cokolwiek oprócz drzew i wody?
-Zobacz-wskazał
palcem-Wiewiórka!
Koks pobiegł za
rudym zwierzątkiem, a ja wybrałam numer do Krzyśka.
-Halo? Krzysiu?
Chyba się zgubiliśmy…
-Jak to? Gdzie
jesteście?
-Jakbym wiedziała,
to bym nie dzwoniła-warknęłam-Michał nas gdzieś wywiózł…
-Nie Michał, nie
Michał, a Hołowczyc-przerwał mi narzeczony.
-Nieważne!
Zgubiliśmy się w jakiejś dziczy!
-Spokojnie-odezwał
się Krzysiek-Co wpisaliście w GPS-ie? Macie dokładne współrzędne, czy coś?
Podałam mu nasze
położenie. Powiedział, że zaraz oddzwoni. Nie minęło pięć minut i znów
słyszałam jego głos.
-Chyba wiem, gdzie
jesteście. Dokładnie po drugiej stronie jeziora. Przynajmniej tak mi się
wydaje. Cofnijcie się trochę i tam powinna być droga, którą dojedziecie do nas.
My będziemy na was czekać.
Wypełniliśmy
polecenie Ignaczaka i jakieś pół godziny później zobaczyłam wysokie postacie. Wysiedliśmy
i rzuciłam się Igle na szyję. Po kilku minutach wszyscy byliśmy na miejscu.
Kilka domków, brak turystów, tylko kilku siatkarzy z partnerkami. Przywitaliśmy
się ze wszystkimi.
-Są nasze
zguby-uśmiechnęła się Iwona, ściskając nas na powitanie.
-Tylko my się
zgubiliśmy?-zdziwił się Michał.
-Jak na razie tylko
wy, ale brakuje jeszcze Ady i Zibiego…
Iwona zaprowadziła
nas do jednego z domków.
-Rozgośćcie się.
Mamy na tyle luksusowe warunki, że każda para ma własny domek.
-Przecież to
musiało kosztować kupę kasy…-zaczęłam, ale Michał mi przerwał.
-Ty się nie martw
finansami. Są wakacje-pocałował mnie.
-A co z Kingą i
Grześkiem?
-Nie ma wolnych
domków, więc muszą męczyć się razem-uśmiechnęła się szeroko-To oczywiście
pomysł Krzyśka… Dobra, rozpakujcie się i chodźcie, bo Piotrek rozpala ognisko.
Nasz „władca ognia”
nawet dał radę, mogliśmy spokojnie usiąść wkoło i piec kiełbaski. Kosok nawet
ziemniaki zorganizował, więc ognisko wyszło nam ekstra. Kończyliśmy już, gdy
zjawił się Bartman z dziewczyną.
-Zostało coś dla
nas?-zapytał z wielkim uśmiechem, zamiast przywitania.
-Coś się jeszcze
znajdzie-Igła zajął się nowoprzybyłymi.
Nie mogłam patrzeć
na tą całą Adriannę. Kto normalny jeździ w szpilkach i obcisłej kiecce nad jezioro?
Odmówiła zjedzenia kiełbaski, bo to zbyt tłuste i prymitywne, by jeść jedzenie
pieczone nad ogniskiem. Grzesiek z Piotrkiem patrzyli na nią jak na kosmitkę, a
ja z Zośką wymieniłyśmy zdumione spojrzenia.
-Co to za
szczur?!-wydarł się nagle rudzielec.
-Nie szczur, tylko
piesek-Bartman wziął Koksika na ręce.
-Piesek? Odstaw to!
Psy są obrzydliwe! Ślinią się i przenoszą różne choroby…
Teraz każdy
przyglądał jej się, jak nienormalnej. Zbyszek ze smutną miną odstawił yorka i
podszedł do niej.
-Kochanie, co cię ugryzło?
Chodź, może odpoczniemy po podróży?-chciał ją przytulić, ale się odsunęła.
-Najpierw umyj ręce
po tym zwierzęciu-oznajmiła i ruszyła do domku, a Zbyszek za nią.
-Czy ja dobrze
widziałem?-zapytał Misiek chwilę później.
-Albo coś było w
tych kiełbaskach i mamy omamy grupowe-Piotrek i jego pomysły…-Albo Ada nie lubi
psów, a Zbyszek stał się pantoflarzem…
-Iwona! Gdzieś ty
kupiła te kiełbaski? Były nieświeże-zaśmiał się Igła, a z nim cała reszta.
Chłopaki rozdali
każdemu po jakimś piwie i dopiero potem zaczęła się zabawa. Śpiewaliśmy tak
głośno, że chyba wszystkie zwierzęta z okolicy wypłoszyliśmy… To było lepsze
niż karaoke, ale przerażała mnie jedna rzecz, a mianowicie to, że Igła wszystko
nagrywał…
Rozeszliśmy się
grubo po północy.
Kolejny dzień
mieliśmy poświęcić na leżing, plażing, smażing, czyli opalanko. Siatkarze od
razu pobiegli do wody się wygłupiać, a ja z dziewczynami rozłożyłyśmy się na
ręcznikach. Nawet Koks biegał przy brzegu cały mokry.
-Michał! Chodź, to
cię posmaruję, bo się spalisz-wołałam narzeczonego.
-Potem-machnął
ręką-Wiem, co robię.
Oni odbijali piłkę,
słoneczko pięknie świeciło…
-Może zobaczymy,
czy woda jest ciepła?-zapytała z uśmiechem Zośka.
Po chwili grałyśmy
z chłopakami. Jak zabawa piłką nam się znudziła, zaczęliśmy się chlapać. Każdy
wie, że najlepiej człowiek opala się w ruchu, a w wodzie szczególnie.
Padnięci zrobiliśmy
sobie przerwę na posiłek. Z dziewczynami wróciłyśmy na ręczniki, a nasi
mężczyźni wbiegli do wody.
-Wiecie, że nie
powinniście się kąpać po jedzeniu?-zapytała Kinga.
-Przecież
odczekaliśmy chwilę-machnął ręką Zbyszek.
Zabawa trwała w
najlepsze, opalenizna ładnie złapała już moje ciało.
-Misiek! Chodź, bo
jeszcze cię nie posmarowałam.
-Mamy czas, cały
czas w wodzie jestem, więc mnie nie spali.
-Żebyś się nie
zdziwił…
Postanowiłam
przynieść sobie słuchawki, bo czytanie książki już mi się trochę znudziło.
Dosłownie pięć minut później wracałam do reszty i stanęłam jak wryta.
Zagotowało się we mnie. Ta ruda dziwka w różowym bikini z rozmarzonym wzrokiem
błądziła dłońmi po torsie mojego narzeczonego, trzepocząc przy tym rzęsami.
-Teraz posmaruję ci
plecy-podniosła się, prawie przejeżdżając Michałowi biustem po twarzy, a on nie
zareagował.
Nie wytrzymałam…
__________________________________________
Przepraszam, że o tej porze :/
Jak wczoraj dodałam o normalnej godzinie, to dziś znów północ mnie zastała -.-
No... Krzysiu wymyślił wspólne wakacje ;] Ale jak na razie z raczej marnym skutkiem :P
Rude jest wredne podobno... (nie to, żebym miała coś do rudych osób, ale tak się mówi :P )
I teraz pytanie, czy między dziewczynami panów ze zdjęcia niżej dojdzie do wojny?
Raz narzekałam, że komentarzy mało, no i proszę ;] Od razu jest ich więcej ^^
Dziękuję :*
Podobno Michałowi urodziła się córeczka :]
I to w jego urodziny <3
Jeśli to prawda i Mielewski na twitterze nie kłamał, to gratulacje dla szczęśliwego tatusia ^^
Nie męczę Was już...
Do następnego ;*
Jak wczoraj dodałam o normalnej godzinie, to dziś znów północ mnie zastała -.-
No... Krzysiu wymyślił wspólne wakacje ;] Ale jak na razie z raczej marnym skutkiem :P
Rude jest wredne podobno... (nie to, żebym miała coś do rudych osób, ale tak się mówi :P )
I teraz pytanie, czy między dziewczynami panów ze zdjęcia niżej dojdzie do wojny?
Raz narzekałam, że komentarzy mało, no i proszę ;] Od razu jest ich więcej ^^
Dziękuję :*
Podobno Michałowi urodziła się córeczka :]
I to w jego urodziny <3
Jeśli to prawda i Mielewski na twitterze nie kłamał, to gratulacje dla szczęśliwego tatusia ^^
Nie męczę Was już...
Do następnego ;*
No i wybuchnie... Nie dziwię się,rude od zawsze było i pozostanie wredne,a ta Ada skoda słów.Czekam na kolejny,zobaczymy co Laura powie.
OdpowiedzUsuńCałuję ;*
Świetny rozdział:)
OdpowiedzUsuńNie no ta laska mnie dobija jestem ciekawa co Laura na to:D
Szykuję się super kolejny rozdział;)
Pozdrawiam serdecznie:)
Ja cos wiem o rudych wyploszach i o dziwkach o imieniu Ada....
OdpowiedzUsuńLaura wybuchnie i mam nadzieje, ze Michal bedzie mial kwarantanne na sex i przytulanie. Kara to kara. Narzeczony smarowany przez obca dziewuche! A wiadomo czy nie dotykalo wczesniej zadnego psa i zarazkow nie roznosi ;) haha.
Ognicho mniami....
Pozdrawiam
Twój komentarz jest świetny :D Idealnie to ujęłaś xD
UsuńŚmieję się do komputera... :P
Wielbię Cię ^^
Coś mi się wydaję, że będzie niezła awantura :)
OdpowiedzUsuńojjj będzie afera :) ale fajnie bo się w końcu coś dzieje :P niech laura pokaże tej Adzie gdzie raki zimuja ;)
OdpowiedzUsuńJa mam coś do rudych... farbę :D
OdpowiedzUsuńOjjjjj wyczuwam grubszą kłótnie.. :D
Uuuuuu...będzie kłótnia. Albo Laura pójdzie i opieprzy Adriannę, albo z płaczem wróci do domku i zacznie się pakować mówiąc coś typu "Idź sobie do Adrianny, a nie się mną interesujesz". Dodawaj jak najszybciej następny, bo już nie mogę się doczekać. Zapraszam też do siebie http://volleyball-my-life.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że włosy się posypią... I Misiek za brak reakcji też będzie miał ciepło :P Wredna małpa z tej Ady...
OdpowiedzUsuńAle akcja na ognisku niezła :) Niemal widziałam jej minę na widok Koksika :P
Świetny ;-)
OdpowiedzUsuńno nie źle :) Misiek będzie miał wesoło :) Oby nic złego się nie stało :)
OdpowiedzUsuńPewnie będzie ciekawie! :D Niech Laura ''sprostuje '' Rudą!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie:
http://nigdy-cie-nie-zapomne.blogspot.com/
Czekam na następny :)