niedziela, 29 września 2013

Rozdział 21


Obudziło mnie trzaśnięcie drzwiami. Wyjrzałam z pokoju i moim oczom ukazał się przekomiczny widok. Siatkarze, niektórzy ubrani, inni nie do końca, biegali od pokoju do pokoju z częściami garderoby w rękach. Kiedy Winiarski wybiegł ze skarpetką w jednej ręce i bokserkami w drugiej, po prostu nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać.
-A ty co? Spakowana?-zapytał Zator.
-Ja? Oczywiście. Tylko się przebiorę i zaraz mogę jechać.
-Szczęściara-mruknął Igła.
-Ejj! To moje!-Bartek wyrwał Winiarowi bokserki.
-Właśnie szukałem właściciela…-bąknął Michał.
-Co jego… A zresztą nieważne…-wróciłam do siebie.
Chyba lepiej nie wiedzieć, co oni wyprawiają. Do pokoju wpadł Piotrek.
-Nie widziałaś mojej skarpetki?-zapytał zasapany.
-Po pierwsze: cześć. A po drugie: idź spytaj Winiara, on z jakąś po korytarzu biega.
-Dzięki-i wybiegł.
Całe życie z wariatami…
Cudem zdążyliśmy na samolot. W samolocie znowu siedziałam koło Bartka. Przed startem włączyłam mp3 i ze słuchawkami w uszach, z zamkniętymi oczami, kurczowo trzymałam się siedzenia.
-Laura, już możesz otworzyć oczy-szturchnął mnie Kuraś.
Facet po mojej prawej dziwnie nam się przyglądał. Ale co tam. Najważniejsze, że wystartowaliśmy. Teraz lot w towarzystwie Bartka. A unikałam przebywania z nim sam na sam od pierwszego dnia w Sofii… Po tym, jak mnie odprowadził…
-Słuchaj… Chciałem cię przeprosić…-zaczął przyjmujący.
-Bartek, daj spokój…-no pięknie, widać nie uniknę tej rozmowy…
-Po tym spacerze nie powinienem… Nie chciałem, żebyś… Mogłem…-nie potrafił powiedzieć tego, co chciał-Po prostu przepraszam. Zachowałem się niestosownie. Nie chciałem cię przestraszyć.
-Bartek, proszę… Nic się nie stało. I to ja powinnam przeprosić ciebie, bo praktycznie zatrzasnęłam ci drzwi przed nosem…
-Nie dziwię ci się-mruknął-Ale aż tak tragicznie było?
-Nie! Było świetnie, ale po prostu…-zmieszałam się-Jesteś dla mnie ważny, ale nie w taki sposób…
-Dobra, nie musisz tłumaczyć-mrugnął do mnie-Czyli co, przyjaciele?
-Przyjaciele-uścisnęliśmy sobie dłonie.
Powróciłam do słuchania muzyki z lepszym nastawieniem. Dobrze, że tą rozmowę mam już za sobą. Kurek jest naprawdę świetny. Ale Bartek, to Bartek… Wpatrywałam się w jeden punkt, żeby nie widzieć, co jest za oknem…
-Laura… Laura… Lądujemy-potrząsał mną przyjmujący.
No pięknie, zasnęłam. Nie ma co się dziwić, w nocy nie za wiele spałam… Przetarłam zaspane oczy.
-Rany! Wyglądasz jak panda!-Bartek zaczął się śmiać.
Kurde, zapomniałam o makijażu. Na szczęście chłopak wyciągnął w moim kierunku chusteczki. Ogarnęłam się, by po chwili razem z siatkarzami opuścić samolot. Ich zajęli dziennikarze i kibice, a ja ominęłam tłum szukając wzrokiem znajomych twarzy.
-Tata! Majka!-pobiegłam w ich kierunku.
Oboje mnie wyściskali.
-Tęskniłam-powiedziałam przytulając przyjaciółkę.
-Daj spokój, to był tylko tydzień. Chociaż sporo cię ominęło-mrugnęła.
-Musisz mi wszystko opowiedzieć-uśmiechnęłam się.
-Ciebie też to nie ominie. Dobra, ja lecę. Wpadnę do ciebie wieczorem. Buźka-odwróciła się i odeszła w kierunku tłumu otaczającego siatkarzy.
-Jak było skarbie?-zapytał tata w drodze do domu-Świetnie im poszło na tych zawodach…
Zaczęłam opowiadać o siatkarzach, Sofii, treningach chłopaków, emocjach towarzyszących meczom, bułgarskich kibicach… Po prostu o wszystkim. Pomijając głupie pomysły naszych orzełków, spacery, wielbicieli i tego typu sprawy… W domu nic się nie zmieniło. Wtaszczyłam walizkę do pokoju i zaczęłam wypakowywać zawartość. Liściki od Michała schowałam w albumie za zdjęciem mojej mamy. Z resztą było mniej problemów. Sięgnęłam po telefon, by sprawdzić godzinę. Dwie nieprzeczytane wiadomości. Pierwsza od Bartka:

„Zgubiłem Cię gdzieś w tłumie… Zapraszam na imprezkę-dziś, 20.00. Trzeba porządnie uczcić zwycięstwo ;) Moich rodziców nie ma, więc mam nadzieję, że będziesz ;*”

A druga od Igły:

„Ładnie to tak, odchodzić bez pożegnania? Masz szczęście, że dziś jeszcze się zobaczymy :P Do wieczora ;) K.I.”

Odpisałam, że mnie niestety nie będzie, bo jestem umówiona. W końcu wieczorem ma wpaść Majka… Popołudnie spędziłam z tatą w ogrodzie.
-Zapomniałbym, Sabina Czajkowska dzwoniła i jutro będzie coś załatwiać na mieście. Jak chcesz, to może przyjechać z dzieciakami. Tylko musisz zadzwonić-oznajmił.
-Super! Od wieków ich nie widziałam!
Umówiłam się z nimi w parku o 14.
Majka przyszła do nas już chwilę po 18. Była strasznie podekscytowana. Przez dłuższy czas nadawała o swoim chłopaku-Sebastianie, jaki jest cudowny, romantyczny, męski, przystojny… Długo by wymieniać. W końcu dała mi dojść do słowa. Opowiedziałam jej dokładnie wszystko. Chciała mnie zamordować za to, że nie chcę dać Michałowi szansy.
-Dziewczyno, ty połowie reprezentacji zawróciłaś w głowie! A jeden z siatkarzy cię pocałował! I do tego romantyk…-westchnęła-Ja wiedziałam, że ta koszulka znaczy coś więcej-zaśmiała się.
-Nie… To nie ma sensu…-zaczęłam się bronić.
-Rób, jak uważasz, ale jeżeli to miłość, to i tak będziecie razem-zakończyła dyskusję moja przyjaciółka.
Potem dostało mi się, że nie poszłam na dzisiejszą imprezę („Przecież Michał na pewno tam jest”). Majka opowiadała mi o dzisiejszym spotkaniu na lotnisku. Była przeszczęśliwa, bo siatkarze ją poznali.
-Naprawdę jesteś szczęściarą, przebywać z tyloma ciachami…-rozmarzyła się.
-A kiedy poznam Sebastiana?-sprowadziłam ją na ziemię.
-Skoro jutro jesteś zajęta… Może w środę?
-Dobra.
Po 23 dziewczyna postanowiła się zbierać, bo zasypiałam na siedząco. Ale co się dziwić, w końcu wczoraj świętowaliśmy, a rano była pobudka… Kąpiel, piżamka i ciepła pierzynka to wszystko, czego teraz potrzebowałam do szczęścia.
Obudziłam się rano (albo raczej przed południem) bardzo wyspana. Ubrałam się, zjadłam płatki i sprzątnęłam trochę w domu. Nim się obejrzałam, trzeba było już wychodzić. Punktualnie stawiłam się w umówionym miejscu. Już z daleka usłyszałam Karolinkę, która z krzykiem popędziła w moim kierunku. Do tej pory nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo mi ich brakowało. Pani Sabina obiecała wrócić po nich o 17 w to samo miejsce. Pierwsze co, to zabrałam dzieciaki na lody. Karolina nie przestawała mówić nawet na chwilę.
-…i widzieliśmy cię w telewizji! Te mecze były super!-trajkotała dziewczynka.
Jej brat był o wiele spokojniejszy. Po kilku minutach standardowo doszliśmy do placu zabaw. Chłopiec pobiegł do rówieśników, a ja i pięciolatka usiadłyśmy jak zwykle na huśtawkach. Jej opowiadanie o nowym domu przerwał dźwięk przychodzącej wiadomości tekstowej.

„Laura, moglibyśmy się spotkać i porozmawiać? Najlepiej dzisiaj. Michał K.”
-Co się stało?-coś w mojej minie musiało zwrócić uwagę dziecka.
-Nic-mruknęłam.
-Jak przeczytałaś sms-a zrobiłaś się smutna-od kiedy ona jest taka bystra?
-Wydaje ci się.
-Wcale, że nie! Chłopak do ciebie napisał?-wiedziałam, że nie da spokoju...
-Można tak powiedzieć, ale to nie jest mój chłopak.
-Ale ci się podoba-stwierdziła-To siatkarz?
-Mhm-przytaknęłam-Michał Kubiak.
-Ooo, fajny jest! Lubię go!-dziewczynka się ożywiła-A ty mu się podobasz?
-Tak-ale co to ma do rzeczy? Chciałam dodać. I tak nie powinnam z nim być…
-To powinien być twoim chłopakiem. Lubię go. Ładny jest. I dobrze gra.
-Oj, Karola, ty nie rozumiesz…
-Ty mu się podobasz, a on tobie, więc jesteście zakochaną parą! A co chciał?
-Spotkać się dzisiaj…
-Super! Chcę go poznać!
-Ale to chyba nie najlepszy pomysł…
-Proszę-zrobiła błagalną minę.
-Dobra i tak muszę z nim porozmawiać, a im szybciej tym lepiej.

„Do 17 będę w parku. Czekam.”

Kliknęłam wyślij.
-Hura! Laura się zakochała!-dziewczynka pobiegła w kierunku brata.
-No pięknie. I co ja głupia zrobiłam?-mruknęłam sama do siebie.
Czas mijał, a ja nie otrzymałam odpowiedzi. Jeszcze 37 minut i trzeba się zbierać. Nie do końca świadomie, co chwila sprawdzałam godzinę.
-Bałem się, że nie zdążę…-odezwał się za mną męski głos.
Odwróciłam się i spojrzałam w te oczy…
_______________________________________
Witam ;)
Rozdział taki nudnawy i nijaki, wybaczcie, ale miałam dużo na głowie i wyszło, co wyszło... Oceńcie sami ;P
Mój pierwszy post z miasta królów-Krakowa :]
Spakować dotychczasowe życie do walizki i wywieźć w nieznane... Ciężko... Ale mam internet, więc rozdziały powinny się pojawiać normalnie ;)
Bułgaria poza podium! Gratulacje dla Serbów za zajęcie trzeciego miejsca :) Niestety meczu nie mogłam oglądać :/
Teraz finał :) Rosja czy Włochy?
Buziaki ;*

piątek, 27 września 2013

Rozdział 20

Rano obudziło mnie pukanie do drzwi. A właśnie śniły mi się te piękne lazurowe oczy… Spojrzałam na telefon. 7:54. No pięknie, nawet się wyspać nie dadzą. Przed drzwiami czekał Krzysiek.
-Jeszcze spałaś?-zapytał zdziwiony.
-Czy to aż takie dziwne? Nawet ósmej nie ma…-ziewnęłam.
-Andrea kazał ci powiedzieć, żebyś nie chodziła sama po mieście-poinformował mnie siatkarz.
-Super, czyli cały dzień przesiedzę sama w pokoju. Po prostu cudownie…-mruknęłam zrezygnowana.
-Możesz iść z nami, ale gadanie o taktyce i rozpracowywanie przeciwników jest raczej nudnym zajęciem…
-Dzięki-uśmiechnęłam się.
-To schodź zaraz na śniadanie.
-Jak Michał?-zapytałam o przyjmującego.
-Chyba niewiele spał po taj kłótni, ale udaje, że wszystko w porządku. Lecę. O, coś ci upadło-libero schylił się, by po chwili wyprostować się przede mną z kartką w ręku.
Podał mi ją i odszedł.
-Ale to nie moje…-mruknęłam.
Rozłożyłam kartkę i spojrzałam na znajomy mi charakter pisma. Chociaż nie do końca, przecież nie wiem, kto tak pisze…

„Widzisz Laura, dzięki Tobie zaszliśmy tak daleko :)
Przynosisz nam szczęście, a jak jeszcze dzisiaj wygramy, to mam coś dla Ciebie.
Ale nie powiem co… To niech pozostanie niespodzianką ;]
Przepraszam za akcję w szatni… To było bardzo niedojrzałe. Zazwyczaj nie jesteśmy tacy.
Mam nadzieję, że się nie gniewasz.
Trzymaj kciuki na finale ;*
                                                                         Twój Wielbiciel”

Głupia! Uśmiecham się do kartki… Ale czy można się nie uśmiechnąć, czytając coś takiego? Usiadłam na łóżku, cały czas wpatrując się w skrawek papieru. Nagle drzwi gwałtownie się otworzyły. Do pokoju wpadł Winiar, przerywając mi rozmyślania, kto może być autorem wiadomości. Potencjalnych kandydatów było kilku, a ja nie potrafiłam nikogo wykluczyć.
-Idziesz?-spojrzał na mnie. Mimowolnie przycisnęłam kartkę do piersi-Jeszcze nie gotowa? Ubieraj się i to już!
-To może byś łaskawie wyszedł?-zapytałam zirytowana.
-Idę, ale zbieraj się.
-A tak w ogóle to puka się!-krzyknęłam za oddalającym się siatkarzem.
Odłożyłam liścik na stół i ruszyłam do łazienki, po drodze zgarniając jakieś ciuchy. Orzeźwiający prysznic był tym, o czym marzyłam. Ubrałam się i opuściłam łazienkę. Spojrzałam na osobnika stojącego w moim pokoju.
-Co ty tu robisz?-zapytałam.
-Masz wielbiciela?-zdziwił się.
Spojrzałam szeroko otwartymi oczyma na chłopaka, który jak dopiero zauważyłam, w ręku trzymał liścik od Niego.
-Nie mów nic nikomu…
-Chłopaki mieliby radochę, gdybym im sprzedał takiego newsa.
-Piotruś, proszę…-spojrzałam błagalnie na środkowego.
-Niech ci będzie…-powiedział zrezygnowany-Ale stawiasz szarlotkę!-Oczy mu się radośnie zaświeciły.
-Okej. Coś chciałeś?
-Przyszedłem po ciebie, bo wszyscy zeszli już na dół.
Chwyciłam szczotkę i szybko rozczesałam jeszcze wilgotne włosy.
-Możemy iść.
Przy śniadaniu Cichy siedział cicho. No, przynajmniej w mojej sprawie. Razem z Igłą i Winiarem opowiadali kawały. Wszyscy mieliśmy niezły ubaw. Oczywiście nie obeszło się bez kawałów o blondynkach, ale mnie to nie ruszało. Chłopaki byli w dobrych nastrojach. Oprócz Zbyszka. Jego w ogóle nie było na śniadaniu. A Michał był trochę przygaszony. Po jedzeniu nadszedł czas na omówienia taktyczne. Krzysiek miał rację. Nuuuda. Na treningu nie siedziałam bezczynnie, tylko pomagałam Sokalowi. Przedpołudnie szybko zleciało i nadszedł czas obiadu. Zibi znowu gdzieś się rozpłynął.
-Wygramy czy nie, ale jutro powrót do Polski-stwierdził Jarosz.
-Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej-dorzucił Łukasz.
Westchnęłam.
-A ty co?-szturchnął mnie Igła.
-Nic… Po prostu już tydzień z wami jestem i będę tęsknić, jak już skończą się igrzyska…
-Nie smutaj-Bartek objął mnie ramieniem-Będziemy w kontakcie.
-I będziemy cię odwiedzać-obiecał Grzesiek.
-Zresztą przed nami jeszcze Londyn-dodał Ruciak.
-Wymienimy się numerami i będziemy do ciebie dzwonić-oznajmił Winiarski.
-I masz jeździć na mecze-wtrącił Kubiak.
-Jeszcze ci się znudzimy-mrugnął do mnie Krzysiek.
-Jesteście cudowni-objęłam Ignaczaka i Kurasia, bo siedzieli najbliżej.
-Ej, a my?-dopominał się Piotruś.
-Grupowy uścisk zrobimy po wyjściu ze stołówki-obiecałam z uśmiechem.
Wymieniliśmy się numerami. Po posiłku musiałam zostać zgnieciona w grupowym miśku. Wielbię ich po prostu. To cudowni ludzie i nie wyobrażam sobie, zerwania kontaktów z nimi.
-Ała! Już puśćcie mnie, bo mi żebra któryś łamie-zawołałam.
Odskoczyli, jak oparzeni i rozległo się chóralne:
-To nie ja!
-Jak dzieci-mruknęłam pod nosem, rozmasowując obolałe kości.
Wróciliśmy do pokoi. Najwyższa pora zabrać się za pakowanie, bo po meczu nie będzie czasu, a jutro rano wracamy do Polski. Samolotem… Nie stresuj się Laura, nie będzie tak źle…
O odpowiedniej porze zeszłam na dół. Większość już czekała. Reszta dotarła po chwili. W autobusie każdy siedział ze słuchawkami w uszach i nie zwracał uwagi na innych. Na hali szybko się rozgrzali i zebrali się przed Andreą.
-Zaszliście już tak daleko… Jeśli będziecie grać tak, jak do tej pory, to wygracie to-powiedział trener.
Później zaczął udzielać szczegółowych rad poszczególnym siatkarzom.
-Wierzę, że to wygracie. Chociaż jeśli się coś nie uda, to pamiętajcie, że dla mnie i tak jesteście najlepsi-oznajmiłam siatkarzom chwilę przed wyjściem na boisko.
Emocje były nie do opisania. Zbyszek wyładowywał złość na piłce i dzięki jego zagrywkom wyszliśmy na prowadzenie. Niestety Amerykanie zremisowali. Marcin Możdżonek skręcił nogę, na szczęście Kosa dobrze go zastąpił. Wyszliśmy na prowadzenie. Seta zakończył Bartman świetnym atakiem. Drugi był bardzo wyrównany. Niestety na drugiej przerwie technicznej prowadzili przeciwnicy. Nie szło najlepiej. Anastasi poprosił o czas. Mówił, jak mają grać.
-Laura, chcesz coś dodać?-ku mojemu zdziwieniu, zwrócił się do mnie.
-Dacie radę. Trzymam kciuki. Zróbcie to dla mnie, dla milionów kibiców, dla orzełka, ale przede wszystkim dla siebie!
Wrócili na boisko. Szybko dogonili rywali. Dzięki zagrywkom Rucka i świetnym blokom, wyszliśmy na prowadzenie. Piłka setowa dla nas. 24:22. Amerykanie znowu zremisowali… Dwie akcje i polscy kibice na trybunach oszaleli z radości. W całym meczu prowadziliśmy już 2:0. Jeszcze jeden! W trzeciej partii byli świetni. Na drugiej przerwie technicznej prowadziliśmy sześcioma punktami. Meczowa dla nas. Punkt dla rywali. Kolejna zagrywka Claytona Stanleya i… aut! Przestrzelił! Niepochamowana radość wybuchła po naszej stronie siatki i wśród polskich kibiców. Wygraliśmy Ligę Światową! Wbiegłam między siatkarzy. Widziałam Michała w objęciach Zbyszka. Uśmiechnęłam się. Ściskałam każdego po kolei. Igła już wyciągnął kamerę. Mocno go przytuliłam
-Udało wam się!-w odpowiedzi szeroko się uśmiechnął.
-Poczekaj sekundkę… Miałem ci to przekazać.-wcisnął mi do ręki pudełeczko.
Otworzyłam, a moim oczom ukazał się śliczny naszyjnik.
-Igła, ale… Kto…-zaczęłam zdezorientowana.
-Obiecałem, że nie powiem. Wygraliśmy!-i pobiegł dalej ze swoją nieodłączną kamerą.
Dalej gratulowałam siatkarzom. Bartek nawet złapał mnie w pasie i zakręcił się ze mną. Podeszłam do Michała.
-Wygraliśmy! Wygraliście! Wygraliśmy!-skakałam z radości.
-Przyniosłaś nam szczęście-uśmiechnął się-Mam nadzieję, że wisiorek będzie je przynosił tobie.
Spojrzałam na niego szeroko otwartymi oczami.
-Ty…-zaczęłam, ale przerwał mi pocałunkiem.
Jego miękkie wargi złączyły się z moimi, a ręka przytrzymała podbródek. Odsunął się. Otworzyłam oczy.
-Ja.
Chłopak się uśmiechnął i przyłączył do siatkarzy skaczących z radości. Podniosłam drżącą rękę i z niedowierzaniem przesunęłam opuszkami palców po dolnej wardze. Wszystko zdawało się odbywać w zwolnionym tempie. Nie docierały do mnie krzyki chłopaków. Chciałam jeszcze raz poczuć smak jego ust. Nie! Przecież sobie obiecałam, że nie zwiążę się z siatkarzem… Wróciłam do rzeczywistości. Zaraz odbędzie się dekoracja. Radość chłopaków była nie do opisania. Chociaż mój wzrok cały czas uciekał tylko do jednego…
Najpierw wyczytano nagrody indywidualne. Zbyszek został najlepszym atakującym. Blokujący-Możdżonek. Kapitan kulejąc odebrał nagrodę. Zagrywający-Stanley-bohater naszego meczu, przecież to on podarował nam ostatni punkt. Przyjmujący to Bułgar-Todor Aleksijew, ale za to najlepszym libero został nasz Krzysiek. Pobiegł po nagrodę z nieodłączną kamerą. Rozgrywający Bratojew. Najlepiej punktującym został wcześniej wyczytany Aleksijew. Najlepszym zawodnikiem Ligi został Bartek. Aż cztery wyróżnienia. Radość przeogromna. Teraz dekoracja drużyn. Brąz otrzymali Kubańczycy. Srebro powędrowało do Amerykanów. Na końcu my. Chłopaki z radością wskoczyli na podium. Na szyi każdego zawisł złoty medal. Gdy odegrano nasz hymn nie wytrzymałam i po prostu się poryczałam… Zdjęcia, oblewanie się szampanem i świętowanie w hotelu. To zdecydowanie najpiękniejsze chwile, w jakich mogłam uczestniczyć. Śpiewy, śmiechy, uściski i duuużo szampana. Impreza skończyła się nad ranem. Padliśmy na łóżka, by choć trochę odpocząć przed podróżą.
________________________________________
I jak? ;)
Kilka osób na początku podejrzewało Michała ;P I mieliście rację ^^
Powracają takie miłe wspomnienia przy pisaniu tego rozdziału :]

Chciałabym serdecznie podziękować stronie Siatkówka jest bowiem, zacnym sportem Milordzie. *.*, która udostępnia moje rozdziały :*
Dziękuję wszystkim za wejścia i komentarze <3
Dziś wstawiam Wam naszych zwycięzców :) Zawsze i mimo wszystko najlepsi ;]
Buziaki ;*

środa, 25 września 2013

Rozdział 19

Odśpiewano hymny, zawodnicy weszli na boisko, a mnie zżerały nerwy. Na szczęście dla nas był to krótki mecz. Na początku gra była wyrównana, ale daliśmy radę i wygraliśmy pewnym 3:0. Wszyscy ogromnie się cieszyliśmy. Ten mecz nie miał jakiegoś ogromnego znaczenia, bo i tak wyszlibyśmy z grupy. Mimo to, dał chłopakom energię na kolejne spotkanie. A dzięki wygranej w trzech setach, zachowali więcej sił na jutrzejszy mecz półfinałowy. Teraz musimy czekać, by poznać przeciwników. Albo USA, albo Bułgaria.
Znów autobusem do hotelu i rozmasowywanie chłopakom mięśni. Szczerze to mogłabym się przyzwyczaić do takiej pracy. Chociaż nic nie jest idealne.
-Laura, może dokończymy ten masaż u mnie w pokoju?-Zbyszek charakterystycznie poruszył brwiami.
-Po moim trupie…-warknęłam.
-Nie daj się prosić. Obiecuję, że będzie ci dobrze.
-Zbyszek!
-Będziesz mogła krzyczeć moje imię przez całą noc-kontynuował uwodzicielskim głosem.
Chłopaki czekający na swoją kolej zaśmiewali się z nas w najlepsze.
-Na tylu facetów, na pewno nie wybrałabym tego z przerostem ego. Nadrabiasz braki w innych sferach? Swoją drogą ciekawa jestem kiedy poznam twoją dziewczynę… Magdę, tak?
Pochyliłam się nad Bartmanem tak, że moje usta musnęły płatek jego ucha i wyszeptałam:
-I jeszcze jedno, jeśli będziesz dalej się tak zachowywał, to pamiętaj, że nie jestem bezbronna-trochę mocniej niż było trzeba wygięłam jego rękę-Też umiem zadać ból.
Puściłam go i się odsunęłam. Na jego nadgarstku widniały ślady moich paznokci. Ze wściekłą miną wstał i ruszył do pokoju. Dziku z zaniepokojoną miną spojrzał na mnie, by po chwili ruszyć za przyjacielem.
-Świetnie-mruknęłam pod nosem-To kto następny?-dodałam głośniej.
Reszta nie drażniła się już ze mną, bo widzieli, że mogę być nieprzyjemna. Gdy skończyłam, podszedł do mnie Igła.
-Chodź ze mną-pociągnął mnie za rękę.
-Zostaw mnie-burknęłam.
-No chodź… Zaufaj mi.
-Ale gdzie?-nawet nie ruszyłam się z miejsca.
-Zobaczysz.
Zaciągnął mnie pod drzwi mojego pokoju.
-Ogarnij się trochę i ruszamy na miasto-rzucił Ignaczak.
-Że co proszę?
-Słyszałaś. Przyjdę po ciebie za 15 minut i masz być gotowa.
Szybko się wyszykowałam. Krzysiek wpadł do mojego pokoju akurat w chwili, gdy pakowałam telefon do torebki.
-Puka się-mruknęłam.
-Gotowa? To idziemy, bo nam wszystkie sklepy pozamykają-pociągnął mnie do drzwi.
-Jakie sklepy? I mógłbyś przestać mnie tak ciągać za sobą!?
-Bo chciałem, żebyś pomogła mi wybrać coś dla dzieciaków…-powiedział robiąc jednocześnie oczy kota ze Shreka-Bo ty znasz się na dzieciach i jak nie ty, to kto mi pomoże?
-Trzeba było tak od razu-zamknęłam drzwi na klucz-Idziesz, czy będziesz tak stać?
-Pomożesz mi?-rozpromienił się libero-Ja wiedziałem, że na ciebie zawsze możne liczyć w potrzebie…
Po drodze Krzysiek opowiadał mi o swoich dzieciakach. Większość sklepów zamykają dopiero o 22, więc mieliśmy trochę czasu na zakupy. Zajrzeliśmy do wszystkich sklepów z zabawkami i grami w okolicy. Obładowani wróciliśmy do hotelu.
-Dzięki, Laura. Jakbyś potrzebowała pomocy, to wiesz gdzie mnie szukać.
-Jasne, zapamiętam na przyszłość. Dziwi mnie tylko, czemu żonie nic nie kupiłeś…
-O kurde-Igła walnął się w czoło-Całkiem zapomniałem… Czemu mi wcześniej tego nie powiedziałaś?
-Myślałam, że już masz jakiś pomysł. Dziś już raczej nic nie kupisz, bo jest późno, ale jutro gracie później mecz, więc rano pójdę z tobą i na pewno coś znajdziemy-poklepałam go po ramieniu.
-Dzięki. Winiar miał rację, jesteś aniołem.
-Co?-nie powiem, trochę się zdziwiłam.
-Nie, nic. Dobranoc-uściskał mnie i z zakupami powlekł się do pokoju.
-Chyba nigdy ich nie zrozumiem-wzruszyłam ramionami.

Dziś półfinał. Chłopaki będą grali z gospodarzami, bo Stany Zjednoczone wygrały wczorajsze spotkanie. Rano z Krzyśkiem wyszliśmy poszukać czegoś dla Iwony. Zdecydowaliśmy się na śliczny komplet biżuterii. Igła był zachwycony, a ja byłam przekonana, że jego małżonce również się spodoba. Siatkarz wrócił do obowiązków, a ja ruszyłam dalej w miasto, żeby nie siedzieć bezczynnie w pokoju. Narzekam nie raz na siatkarzy, ale bez nich straszne nudy są. Wróciłam wcześnie i spokojnie przygotowałam się na mecz. Wyjeżdżaliśmy później, więc miałam chwilę, by popisać z Majką. Poinformowała mnie, że ma chłopaka. Pogratulowałam jej i oznajmiłam, że chcę go poznać. Cieszyłam się jej szczęściem, ale też trochę zazdrościłam. Bycie singlem ma swoje plusy, ale fajnie jest czasami się do kogoś przytulić, wiedzieć, że komuś na tobie zależy.
W końcu nadeszła pora wyjazdu. Jeśli dziś wygramy, to jutro zagramy z USA w finale. Chłopaki w bojowych nastrojach ruszyli na rozruch. Ja trochę się martwiłam. Chociaż obserwując resztę sztabu, zauważyłam, że inni też się denerwują. Wiem, że nasi chłopcy mogą to wygrać, ale myśl, że tak niewiele dzieli ich od finału podsycała we mnie zdenerwowanie. Na szczęście bezpodstawnie. Już w pierwszym secie nasza drużyna wyraźnie dominowała. W końcówce zrobiło się trochę nerwowo, ale wygraliśmy do 23. Druga partia skończyła się jeszcze szybciej, bo skończyliśmy go z pięciopunktową przewagą. Trzeci set był ostatnim dla Bułgarów w walce o finał. Nasza drużyna bez większych problemów rozgromiła gospodarzy, wygrywając do 18. W całym spotkaniu nie podobała mi się praca sędziów, którzy popełnili masę błędów i zachowanie bułgarskich kibiców. Nigdy nie spotkałam się z takim brakiem szacunku dla drużyny przeciwnej. Siatkarze musieli szybko schować się do szatni, bo zaczęto obrzucać ich butelkami i zapalniczkami. Zabrali mnie ze sobą, a reszta sztabu też się ukryła przed rozzłoszczonymi kibolami. Radość siatkarzy nie była taka, jak po ostatnich meczach. Wszystko przez atmosferę na hali. Byli zbulwersowani, tak samo jak ja.
-Co za ludzie! Jakby mogli, to pobili by nas za to, że ich drużyna przegrała-powiedział Bartek, chodząc w tą i z powrotem po szatni.
-Normalni kibice wspierają swoją drużynę, a nie wygwizdują i obrażają drużynę przeciwną-dodał Igła.
-No właśnie, normalni, a nie tacy…-zaczął Zibi, ale przerwał mu Możdżon.
-Dajcie spokój, to było skandaliczne, ale teraz się przebierzmy i wracajmy do hotelu. Jutro finał, więc nie zawracajmy sobie niepotrzebnie głowy.
Chłopaki zaczęli ściągać z siebie koszulki, a ja momentalnie się odwróciłam. Czułam, że policzki mi płoną.
-Przepraszam, ja chyba lepiej wyjdę…-głupio się czułam w jednym pomieszczeniu z bandą półnagich facetów.
-Dziewczyna nam się zawstydziła-zaśmiał się Kosa, a reszta mu zawtórowała.
-Wydawało mi się, że smerfy są niebieskie, a Laura zrobiła się strasznie czerwona-dodał Igła.
-Wstydzę się-mruknął Zator.
-A ja czuję się molestowany-dorzucił Pit.
-Mam dziewczynę-zawołał Zbyszek.
Ruszyłam do drzwi.
-Dajcie jej spokój!
Poczułam, jak ktoś łapie mnie za nadgarstek. Odwróciłam się, patrzyłam na czyjąś klatę, powędrowałam wzrokiem wyżej i zatrzymałam się na zaniepokojonym spojrzeniu Michała Kubiaka.
-Zostań tutaj. Bułgarzy mogą się tam kręcić, a jak dowiedzą się, że jesteś od nas, mogą coś ci zrobić.
Skinęłam tylko głową. Odwróciłam się. Po chwili chłopak puścił moją rękę, by dołączyć do reszty. Już się mnie nie czepiali. Rozmawiali o jutrzejszym meczu. Po jakimś czasie przyszedł do nas Andrea i poinformował, że musimy poczekać na eskortę policji, bo przed halą zebrali się Bułgarzy.
W końcu wróciliśmy do hotelu. Wszyscy mieliśmy dość wrażeń, jak na jeden dzień, więc rozeszliśmy się do swoich pokoi. Już zasypiałam, gdy w hotelu rozległy się krzyki. Niechętnie wyszłam z ciepłego łóżka i uchyliłam drzwi. Na korytarzu kłócili się Michał i Zbyszek.
-…całkiem ci odwaliło!? Zawsze musisz być takim chamem!?-krzyczał na przyjaciela Kubiak.
-Znalazł się ten, co niby wiecznie jest miły i grzeczny!-z ironią odpowiedział Zibi.
Coraz więcej drzwi się otwierało i na korytarz zaczęli wychodzić inni siatkarze.
-Jedna ci nie wystarczy? Nie, bo ty i to twoje zasrane ego musicie się wszędzie wpieprzyć!-wyrzucał z siebie Dziku.
-Przecież mnie znasz… Zresztą jesteśmy do siebie podobni! I nie zrobiłem nic złego!
-Traktowałem cię jak brata! Najlepszy kumpel nie odstawia czegoś takiego!
-Dla mnie nasza przyjaźń zawsze była bardzo ważna! Nie moje wina, że ty miałeś to w dupie!-warknął Zbyszek i popchnął przyjaciela.
Michał nie wytrzymał i rzucił się na niego. Na szczęście reszta w porę zareagowała. Krzysiek z Kosą trzymali Zbyszka, a Jarosz i Ziomek odciągnęli Dzika.
-Co z wami? Co wy wyprawiacie? Jutro mecz, a wy się chcecie bić?-zrugał chłopaków El Capitano.
Zbyszek wyszarpnął się i ruszył w kierunku pokoju.
-Odwalcie się wszyscy-warknął ze złością i zatrzasnął za sobą drzwi.
-Dobra, teraz wszyscy spać. Nie wygramy ze Stanami zasypiając na boisku-Możdżon zaczął rozganiać chłopaków-Dobranoc!
-Chodź Misiek, my z Łukaszem cię przenocujemy-Igła pociągnął kolegę z drużyny.
Gdy przechodzili koło mnie spojrzałam na Michała. Zachowywał kamienną twarz, ale w jego oczach można było zauważyć ból…
____________________________________
Przepraszam, że tak późno, ale miałam problemy z prądem :(
Przepraszam za ten rozdział, bo jest taki sobie :(
Mam nadzieję, że posiadacie odrobinkę cierpliwości, która wystarczy Wam do następnego rozdziału ;)
Dziękuję za komentarze, jesteście kochani <3

Odpadliśmy z ME ;( Nie będę rozpisywać się na ten temat, bo zajęłoby to więcej miejsca niż rozdział. Zresztą każdy ma swoje zdanie w tej sprawie...
Z jednym wszyscy się zgodzą... Tak cholernie szkoda tych mistrzostw... Po ostatniej akcji nie byłam w stanie powstrzymać łez napływających do oczu ;(

Może coś weselszego na koniec.
Oglądaliście mecz towarzyski Złotek i Reprezentacji? Nasze mistrzynie grały świetnie :)
A Liliana jaka już duża. Jej wejście na boisko było pięknym gestem w stronę jej matki. Fantastyczny mecz i świetna atmosfera. A autograf Liliany... boski :]
To tyle ode mnie na dzisiaj... Trzymajcie się ;*