-Pójdę
otworzyć-wstałam od stołu i podeszłam do drzwi.
Otworzyłam
je i zamarłam.
-Laura!-dziewczynka
rzuciła mi się na szyję.
Zaraz za
nią stał jej brat. Oboje mieli spore plecaki i buzie zaczerwienione od zimna.
-Wchodźcie,
bo zimno-wciągnęłam ich do środka-Co wy tu robicie? I gdzie wasi rodzice?
-W
domu-Karolina spuściła wzrok-Nie cieszysz się, że przyjechaliśmy?
-Cieszę
się, ale…
-Kochanie,
kto tam?-w drzwiach stanął Misiek.
-Michał!-dziewczynka
rzuciła mu się na szyję.
-Karola?
Marcin?-jego zdziwienie było tak samo ogromne jak moje.
Zaprosiliśmy
dzieciaki do stołu, zrobiłam im gorącej herbaty, bo zmarzły. Wieczór upłynął
nam w bardzo przyjemnej atmosferze. Karolina zasnęła na kanapie, więc Michał
zaniósł ją do łóżka mojego ojca, który postanowił spać u sąsiadki. Rodzice
Michała dostali mój pokój, a my we dwójkę mieliśmy spać w salonie. W tym roku
postanowiliśmy darować sobie Pasterkę. Małgorzata i Barbara pomogły mi
posprzątać, a potem każdy poszedł do siebie. Tylko Marcin został przy kuchennym
stole.
-Misiu, idź
się połóż, ja niedługo przyjdę-szepnęłam do narzeczonego i ruszyłam w stronę
chłopca.
Zrobiłam
dwa kubki gorącej czekolady, postawiłam na stole i usiadłam naprzeciwko niego.
-Możemy
porozmawiać?-zapytałam.
-Chyba
musimy-westchnął-Jesteśmy ci winni wyjaśnienie.
Spojrzałam
na niego zdziwiona, ale czekałam, aż będzie kontynuował. Oplotłam dłońmi ciepły
kubek i wsłuchałam się w opowieść dziecka.
-Rodzice
nie wiedzą, gdzie jesteśmy. Ostatnio nic, tylko się kłócą. Karola boi się spać w
nocy przez ich ciągłe krzyki. Chyba chcą się rozwieść-spojrzał na mnie
smutno-Nie chcę, żeby na to patrzyła i się bała… Nawet na wigilię nie potrafili
się uspokoić. Od rana to samo, więc kazałem Karoli spakować trochę ciuchów i
miśka, wziąłem nasze oszczędności i gdy oni się kłócili, po prostu
wyszliśmy-upił łyk czekolady i kontynuował-Zabrałem ją na autobus i
przyjechaliśmy tu. Pomyślałem, że jesteś jedyną osobą, która może nam pomóc. Byliśmy
tu nie raz, więc udało nam się trafić. Przepraszam, że sprawiłem ci kłopot…
Nie
wiedziałam, co powiedzieć. Nie spodziewałam się, że dzieciak może być tak
bystry. I to, jak martwił się o młodszą siostrę…
-Kochanie,
nie sprawiacie mi kłopotu. Cieszę się, że mnie odwiedziliście i obiecuję, że
nie zostawię was z tym samych.
Chłopiec
podszedł i mocno mnie przytulił.
-Dzięki,
Laura-szepnął, a ja poczułam, że wilgotnieją mi oczy.
Przez
dłuższą chwilę trwaliśmy w tej pozycji, ale potem otarłam zagubioną łzę i
przerwałam ciszę.
-Powinieneś
się już położyć. Dużo się dziś wydarzyło…
Zaprowadziłam
go na górę, a potem wróciłam do Michała. Streściłam mu rozmowę z Marcinem.
-Będziemy
martwić się rano, a teraz już śpij-pocałował mnie w skroń i przytulił.
Obudziło
mnie ciągnięcie za rękaw. Spojrzałam zaspana na Karolinkę.
-Nie mogę
spać-powiedziała cichutko-Pójdziesz mnie przytulić?
-Pewnie-uśmiechnęłam
się i chwyciłam jej drobną dłoń.
Zaprowadziłam
ją do łóżka, położyłam się obok, a po drugiej stronie spał Marcin. Dziewczynka
jedną ręką objęła pluszowego misia, a drugą mnie.
-Kocham
cię, Laura-szepnęła.
Nagły błysk
zmusił moje powieki do otwarcia się.
-Kurde… Nie
wiedziałem, że lampa jest włączona…
Nad łóżkiem
stał Michał z aparatem i ogromnym uśmiechem. Podobno tak słodko wyglądaliśmy,
że musiał nam zrobić zdjęcie. Wstałam i zeszłam razem z nim do kuchni.
Wypominał mi, że sam musiał spać na niewygodnej kanapie. Obiecałam, że jakoś mu
się odwdzięczę i razem przygotowaliśmy stos kanapek dla dzieci.
Karola
zeszła pierwsza, uroczo przecierając oczy. Najpierw nas przytuliła, a dopiero
potem zabrała się za śniadanie. Marcin dołączył chwilę po niej. Misiek świetnie
się z nimi dogadywał.
Po
śniadaniu zarządziłam, że trzeba iść umyć zęby, co spotkało się ze sprzeciwem
ze strony małej.
-Jak to
nie?-oparłam ręce na biodrach-Michał, co radzisz zrobić z tym
łobuzem?-spojrzałam na narzeczonego.
Po chwili
oboje ją łaskotaliśmy. Wyrwała się i zaczęła uciekać po całej kuchni. Siatkarz
złapał ją, przerzucił sobie przez ramię i ruszył na górę. Marcin poszedł z
nimi, a ja skorzystałam z okazji i zadzwoniłam do ich rodziców, bo na pewno się
zamartwiali.
-Zajmę się
nimi przez kilka dni, a wy w tym czasie zdecydujcie, co z waszym życiem, bo
dzieci na tym najbardziej cierpią. Będziemy w kontakcie-rozłączyłam się.
To nie była
przyjemna rozmowa i cieszyłam się, że mam ją za sobą. Dołączyłam do tej
roześmianej trójki. Każdy zawzięcie szorował zęby, a potem porównywaliśmy,
czyje są najładniejsze.
-Moje!-zawołał
Misiek.
-A wcale że
nie!-zaczęła się z nim kłócić siedmiolatka.
Przedrzeźniali
się, a ja z Marcinem się z nich śmialiśmy. Michał upierał się, że ma najbardziej
olśniewający uśmiech, za co wepchnęliśmy go do wanny i po chwili był cały
mokry. Pociągnął dzieciaki za sobą, a gdy wyszedł, przytulił mnie.
-Chyba nie
myślałaś, że ci się upiecze…
Za naszymi
plecami rozległy się śmiechy. Nawet nie zauważyłam, kiedy zaczęli nas
obserwować moi przyszli teściowie.
-Nie
przeszkadzajcie sobie-uśmiechnęła się Barbara-Miło się na was patrzy.
Chyba
narobiliśmy strasznego hałasu, bo po chwili przybiegł do nas Koks, szczekając.
Michał wsadził go do wanny, w której nadal siedziała Karolina. Cała nasza
piątka była mokra, a państwo Kubiak mieli niezły ubaw.
-Koniec
tego! Przebierać się i suszyć włosy, bo się przeziębicie-zarządziłam.
O dziwo,
posłuchali mnie. Ogarnęliśmy się, potem Karola robiła mi jakieś wymyślne
fryzury, a chłopaki zaczęli grać w gry komputerowe. Czas minął nam zaskakująco
szybko. Pani Małgosia odgrzała bigos, więc mieliśmy dużo czasu na wygłupy.
Potem dzieciaki uparły się na spacer, bo dawno nie były w Łodzi. Wyszliśmy z
Koksem i Michał śmiał się, że jesteśmy jak czterej pancerni i pies. Trzymaliśmy
się za ręce, a Karola dodatkowo trzymała smycz. Humory nam dopisywały. Jak dla
mnie mogłoby tak być codziennie. Tak beztrosko i… szczęśliwie.
Do domu
ścigaliśmy się i wygrał Marcin, a zaraz za nim dobiegł Kubi z Karolinką na
barana. Ja byłam na końcu i za karę miałam im zrobić naleśniki na kolację.
Oczywiście mi pomogli. Gdy talerze w zastraszającym tempie opustoszały, dzieci
poszły się kąpać, a zaraz potem zasnęły.
-My też się
kładźmy, bo zaraz usnę-ziewnęłam przeciągle.
-Obiecałaś
mi, że wynagrodzisz mi tą kanapę…
-Michał,
twoi rodzice są!
-Już się
położyli…
Dałam się
namówić na wspólny prysznic, a potem zasnęłam wtulona w jego silne ramiona.
Obudzili
nas jego rodzice, oznajmiając, że muszą już jechać. Głupio mi było, że nie
mieliśmy za bardzo dla nich czasu, ale zapewniali nas, że nic nie szkodzi i
zapraszali w odwiedziny. Do nich przyjeżdżała babcia Krysia i brat Michała.
-Proszę
pozdrowić babcię-uśmiechnęłam się-Szkoda, że nie mogła być z nami na wigilii.
Starsza
pani spędziła ten czas w domu swojego syna, ale obiecała, że niedługo mnie
odwiedzi. Pożegnaliśmy rodziców siatkarza, a potem rozsiedliśmy się przed
telewizorem. Dzieciaki wstały dopiero koło południa, więc od razu zaserwowałam
obiad.
-To co dziś
robimy?-zapytałam.
-Możemy
odwiedzić Kubę?-zapytał z pełnymi ustami Marcin-Dawno się nie widzieliśmy…
-Nie wiem,
czy nie pojechali do rodziny, w końcu są święta. Misiu, zadzwoniłbyś do
Bartka-mrugnęłam do narzeczonego.
Okazało
się, że rodzina Kurków jest w domu. Bartek zgodził się na naszą wizytę, pod
warunkiem, że wezmę ze sobą szarlotkę, bo obiecałam, że będę mu piekła. Na
święta upieczone było kilka ciast, więc zostało jeszcze dużo tego. Zapakowałam
je, ubraliśmy się i pojechaliśmy do domu państwa Kurków.
Przyjmujący
bardzo ucieszył się na nasz widok, bo długo się nie widzieliśmy. Jeszcze
większą euforię widać było po małolatach. Nie dało się nie uśmiechać, patrząc
na ich roześmiane buzie. Dzieci i Koks poszły się bawić na górę, rodzice Bartka
pojechali do znajomych, a my usiedliśmy z nim i słuchaliśmy opowieści, jak to
się żyje we Włoszech.
-No, a co z
Sylwestrem?-wyszczerzył się-Widzimy się w Rzeszowie? Krzysiek podobno zaprosił
wszystkich…
-Zaprosił
nas, ale nie wiem, co z dziećmi…
-Zachowujesz
się, jak jakaś stara nudziara-szturchnął mnie Kuraś.
-Daj
spokój, Laura ma rację, musimy się nimi zająć-w mojej obronie stanął Michał.
-Wiem, co
zrobimy-odezwał się nagle Bartek-Zapytamy Ignaczaka, co robi ze swoimi
dzieciakami, ja wezmę Kubę, a wy tę dwójkę i podrzucimy ich do Sebastiana i
Dominiki.
-Jesteś
genialny-przyjmujący przybili piątkę i zeszli na tematy siatkówki.
_____________________________________________
W sumie, to jak pisałam ostatni rozdział, nie miałam pojęcia, kto zadzwonił do drzwi i oto, co wyszło...
Zaskoczeni? ;)
Przepraszam, że znowu o niereformowalnej godzinie, ale ostatnio czas strasznie mi ucieka przez palce...
I znów Sylwester z siatkarzami ^^
Ostatni był tragiczny w skutkach, więc trzeba coś zrobić, żeby Laura się przekonała do tej imprezy :]
Niedługo półfinały <3
Nie mogę się doczekać :]
Nie przedłużam...
Do następnego :)
Zaskoczeni? ;)
Przepraszam, że znowu o niereformowalnej godzinie, ale ostatnio czas strasznie mi ucieka przez palce...
I znów Sylwester z siatkarzami ^^
Ostatni był tragiczny w skutkach, więc trzeba coś zrobić, żeby Laura się przekonała do tej imprezy :]
Niedługo półfinały <3
Nie mogę się doczekać :]
Nie przedłużam...
Do następnego :)
Buziaki ;*