niedziela, 20 kwietnia 2014

Rozdział 111

Było trochę wujków i ciotek, których nie widziałam od lat, przyjechała ciocia Agata i wujek Hubert z synami Bartkiem i malutkim Antosiem, był pan Darek z Karolą i Marcinem, dziadek Jan z babcią Różą… Do tego rodzina Małgorzaty. Pełno ludzi, a każdemu wypadało poświęcić chociaż chwilę.
Tata wniósł swoją żonę przez próg, wszyscy zaśpiewali „Sto lat”, a potem wznieśliśmy za nich toast. Kucharka podała obiad. Para młoda zatańczyła pierwszy taniec. Potem polała się wódka i goście zrobili się bardziej chętni do zabawy i salon wypełniły wirujące pary. Po wyniesieniu mebli, zrobiło się nawet sporo miejsca, ale gdy pojawili się weselnicy, bałam się, że będzie za ciasno. Kilka osób po obiedzie jechało od razu do domu, starsze osoby raczej nie pchały się, żeby wyginać się w rytm muzyki, więc moje obawy się nie sprawdziły. Ja przetańczyłam z Michałem jedną piosenkę, a potem co chwila ktoś porywał mnie lub jego. Zostałam zasypana masą pytań przez wujków. Mojego narzeczonego dręczyła żeńska część rodziny, ale nie tylko, bo jak poznali w nim siatkarza, to nie miał już w ogóle spokoju. A mi gratulowali, że trafił mi się taki facet. Tylko babcia Róża go nie wychwalała, bo mimo zaproszenia na nasz ślub, dalej nie pałała do niego zbytnią sympatią…
Dawid z zespołem świetnie się spisywali, jedzenie smakowało, alkohol lał się strumieniami, więc nawet humory mojej babci nie mogły zepsuć mojego świetnego nastroju.
-Dziękuję-tata uśmiechnął się do mnie ciepło, gdy tańczyliśmy.
-Za co?-zdziwiłam się.
-Za wszystko. Za to, że zorganizowałaś to przyjęcie, że zawsze mnie wspierałaś, nawet gdy było nam bardzo ciężko, że zaakceptowałaś Gosię…
-Tato…-przytuliłam go mocno-Nie masz za co dziękować... Chcę, żebyś był szczęśliwy. Ty chcesz tego samego dla mnie, więc…-gula rosnąca w moim gardle i wzruszenie nie pozwoliły mi kontynuować-Tak strasznie cię kocham-szepnęłam.
-Ja ciebie też, skarbie. Teraz leć do niego, bo przecież oszaleje…-zaśmiał się.
Spojrzałam w tym samym kierunku co on. Michał otoczony przez wianuszek starszych pań, które chciały go zagadać na śmierć, spoglądał błagalnie w naszym kierunku. Pokręciłam głową z uśmiechem, ale zaraz do nich podeszłam.
-Kochanie, mogłabym cię prosić?-zapytałam słodko.
-Wybaczą panie? Kobieta wzywa…
Odeszliśmy kawałek i chłopak odnalazł moje usta.
-Dziękuję. Uratowałaś mi życie…
-Nie przesadzaj-szturchnęłam go w ramię i zostałam uciszona kolejnym pocałunkiem.
-Narzeczeństwo to nie to samo co ślub! A takie sceny nie powinny się odbywać przy ludziach… Tu są dzieci!-przerwał nam nie kto inny, jak babcia Róża.
-Nie przesadzaj, to przecież nic takiego…-wtrąciła się jej córka.
-Czy już nie ma dla was żadnych świętości? Najpierw ślub, potem dzieci…
-Ale od całowania nikt jeszcze w ciążę nie zaszedł-przerwał jej mój ojciec.
-Ja was pod sercem nosiłam, a wy mi wnuczkę do grzechu namawiacie?-starsza pani była oburzona-Może i jestem niedzisiejsza, ale niektóre zachowania przekraczają granice moralności, już nie mówiąc o kulturze…
-Bardzo kulturalne jest robienie scen na weselu własnego syna-wypaliłam.
-Młoda damo! Czy ty…-nie dowiedziałam się, co ja, bo przerwała jej Karolinka.
-Pani jest stara. Powinna pani iść do muzeum, bo tu pani psuje humor wszystkim. A Laura i Michał to zakochana para, więc muszą się całować!
Wśród zgromadzonych rozległy się chichoty, a babcia wyglądała, jakby miała za chwilę eksplodować.
-Co? Widzicie, co narobiliście? Dziecku się w głowie pomieszało od patrzenia na was…
-Powinna pani zjeść snickersa, bo strasznie pani gwiazdorzy…-siedmiolatka po raz kolejny wywołała radość ogółu i konsternację mojej babki.
-Janek! Wychodzimy!
Dziadek nie miał najmniejszego zamiaru ruszać się z miejsca, ale na szczęście Różę udało się przekonać, żeby poczekała chociaż do podania tortu. Siedziała naburmuszona w kącie i narzekała do każdego, kto przechodził, ale nikt się nią nie przejmował.
-Karolino, czy mógłbym prosić?-Michał ukłonił się przed dziewczynką.
-Z przyjemnością-uśmiechnęła się i już po chwili wariowali w rytm muzyki.
Mnie porwał mój szesnastoletni brat cioteczny. Rzadko się widujemy, więc musiałam dowiedzieć się, jak przed egzaminem gimnazjalnym, co robił w ferie, czy ma dziewczynę… Przy ostatnim trochę się speszył, ale zaczął opowiadać o jakiejś Dominice, która jest jego wielką miłością.
Potem ucięłam sobie pogawędkę z panem Darkiem. Jego żona zgodziła się na rozwód i odpuściła sobie walkę o prawa do opieki nad dziećmi, a teraz siedziała na jakiejś tropikalnej wyspie z kochankiem. Ciężko się tego słuchało, bo pani Sabina zawsze wydawała się w porządku.
-Uśmiechnij się i nie martw się o moje małżeństwo-z rozmyślań wyrwał mnie pan Czajkowski-Mam dwójkę cudownych dzieci, a za nią nie mam zamiaru płakać-uśmiechnął się-Więc ty się nie przejmuj za mnie.
Jego pozytywne nastawienie było cudowne. Potem patrzyłam, jak tańczy z córką, rozmawia z synem i zastanawiałam się, czemu takiemu fajnemu facetowi trafiła się taka żona.
Z wybiciem północy wniesiono tort, znów „po raz pierwszy” odśpiewaliśmy „Sto lat” młodej parze. Pokroili wypiek i rozdali gościom. Nie chcieli żadnych zabaw, ale Michał z Dawidem się zmówili i nasz muzykant odczytał opowiadanie o karecie.  Śmiechu było co nie miara, ale bynajmniej nie mi, bo miałam najgorsze miejsce i cały czas musiałam biegać w kółko. Wszystko zostało uwiecznione, nawet to, jak wujek Hubert zbierał się z podłogi po zbyt ostrym zakręcie.
Nikt nie narzekał, wszyscy zachwalali organizację, jedzenie, muzykę, ale i tak wszystko przebiła ciocia Agata, zapraszając nas na chrzest małego Antosia.
Ostatnie osoby pożegnaliśmy koło 4 nad ranem.
-Tyle przygotowań, a po kilku godzinach zostaje tylko masa sprzątania…
-I cudowne wspomnienia-Michał włączył jakąś wolną piosenkę i zbliżył się do mnie-Pozwolisz?
Zarzuciłam mu ręce na szyję o zaczęliśmy się delikatnie poruszać w rytm muzyki.
-Skoro twój tata jest w domu małżonki i świętują noc poślubną…-poruszył zabawnie brwiami.
-Facetom to tylko jedno w głowie-przewróciłam oczami.
-Ja cię do niczego nie zmuszam-wzruszył ramionami.
-Czy ja mówię, że zmuszasz?-uniemożliwiłam mu odpowiedź, wpijając swoje wargi w jego.
Wylądowaliśmy w sypialni… Po wszystkim Michał pytał, czy już wiadomo, co z ostatnim wypadkiem, ale nadal nie wiedziałam. Umówiliśmy się, że sprawdzę, jak będę za tydzień u niego na półfinale z Halbankiem. Słońce już dawno rozpoczęło swoją wędrówkę po niebie, a my dopiero zasnęliśmy…

Wstaliśmy w porze obiadowej, ale tylko dlatego że Koksik skamlał pod drzwiami.
-Ja z nim wyjdę-Misiek wstał, założył na siebie koszulkę i spodenki-Hej, futrzaku, sorry, że zajęliśmy ci łóżko, ale wiesz… Prawa natury…
-Głupku, miałeś z nim wyjść, a nie uświadamiać-rzuciłam w niego poduszką.
-Ale ta twoja pani jest nerwowa…
Siatkarz wziął yorka na dwór, a ja zwlekłam się z łóżka, żeby odgrzać coś na obiad. Schabowe z pieczarkami, a do tego ryż, bo nie chciało mi się ziemniaków gotować, ale to wystarczyło, żeby Michał od razu wkroczył do kuchni.
-Jak zimno na tym dworze… A niby słońce świeci… Co tak ładnie pachnie? To dla mnie? Jesteś aniołem-gadał jak najęty.
-Jak na połowę marca, to jest bardzo ciepło. Smacznego-pocałowałam go w policzek i podałam talerz.
Wsypałam trochę karmy zwierzakowi i zajęłam miejsce naprzeciwko narzeczonego. Michał zjadł w mgnieniu oka.
-Ten twój kotlet to jakiś większy był od mojego…-zaczął podjadać moją porcję.
-Chcesz to mogę ci odgrzać jeszcze jednego…
-No co ty! Muszę dbać o linię-wystawił mi język-Z resztą i tak nie jestem głodny…
-To co robi twój widelec w moim talerzu?
-No nie wiem właśnie… Może zabłądził?
Nie było mu do śmiechu, kiedy zarządziłam, że trzeba zacząć sprzątać po imprezie. Masa naczyń do umycia, stoły i krzesła do wyniesienia, obrusy do prania, worki śmieci… Tata z Małgosią dołączyli do nas i powoli nasz dom wracał do stanu używalności.
Wieczorem Michał musiał wracać do Żor, bo jutro rano miał trening. Jak zwykle nie mogliśmy się rozstać, ale jak mus, to mus. Byle do soboty i do meczu.

Najbliższe dni minęły bardzo szybko, bo cały czas znajdywało się coś, co trzeba było jeszcze odłożyć na miejsce, wyrzucić, oddać, schować… Do tego kolokwium, więc pouczyć się też musiałam.
-Tato, a ty nie w pracy?-zdziwiłam się, wchodząc do kuchni.
-Kochanie, jest sobota.
Wzięłam z blatu telefon i sprawdziłam. Gdzieś mi zginął jeden dzień, bo byłam przekonana, że dopiero piątek, a zanim się obejrzałam, nastał sobotni poranek.
-Małgosia jeszcze śpi?
-Już nie-od strony drzwi dobiegł mnie kobiecy głos-To dziś jedziesz do Michała?
-Tak, lecę się pakować i się zbieram-cmoknęłam ojca w policzek, przytuliłam macochę i pobiegłam do siebie.
Szybko się spakowałam, pożegnałam się, wzięłam Koksika i pędziłam do Żor.

Otworzyłam drzwi do mieszkania przyjmującego, bo były zamknięte na klucz, a na pukanie nie reagował.
-Nie ma go, czy jak?-zadałam pytanie retoryczne psu.
W salonie pusto, w kuchni nic, cisza wszędzie. No, prawie… Z sypialni rozlegało się ciche pochrapywanie. Najciszej jak umiałam, weszłam na brzeg łóżka i położyłam się obok niego.
-Ileż można spać?-zapytałam, a on od razu otworzył oczy.
-Laura? Co ty tu robisz?-przetarł zaspane oczy.
-Idę spać?
-Zwariowałaś? Wstawaj, ile można spać?
Zaśmiałam się tylko i skierowałam swe kroki do kuchni, by zrobić mu jakieś śniadanko. Odświeżony i ubrany wszedł akurat, gdy stawiałam tosty i jajecznicę na talerzu.
-Moja kochana…
-Z tobą jest jak ze studentem, wystarczy dać ci trochę jedzenia, a ty jesteś zachwycony-pocałowałam go i patrzyłam jak wcina.
Testy ciążowe postanowiliśmy zrobić po meczu, a przed nim mieliśmy jeszcze trochę czasu, więc leniuchowaliśmy przed telewizorem. Potem trzeba było się zbierać na halę.
O 17 rozpoczął się mecz. Niestety gospodarze nie dali rady tureckiej drużynie. Przegraliśmy w trzech setach. Cała drużyna z Jastrzębia i hala pełna ubranych na pomarańczowo kibiców była niepocieszona, ale niestety taki jest sport.
Michał miał kiepski nastrój, ale gdy wróciliśmy do domu i wyciągnęłam z torby trzy testy, od razu się ożywił. Wykonałam je i w ramionach narzeczonego w napięciu czekałam te kilka minut dłużących się w nieskończoność…
________________________________________________
Nie zapomniałam o Was!
Kompletny brak czasu na początku tygodnia, a potem świąteczne zamieszanie...
Chyba każdy wie, jak to jest ze świętami. Masa rzeczy do zrobienia, żeby przez dwa dni siedzieć w wysprzątanym na błysk domu i jeść potrawy, na które zazwyczaj nie ma czasu...
Dziś (no w sumie to już wczoraj) wszystko było ugotowane, upieczone, sprzątnięte (Tak, wiem, Mamo, że mogłoby być lepiej...), więc miałam czas, żeby włączyć laptopa, otworzyć Worda i usiąść przed pustą stroną z migającym kursorem. Chyba wyszłam z wprawy jeśli chodzi o pisanie, bo już dawno nie poświęciłam tylu godzin na napisanie rozdziału, a powstało takie coś :/
No, ale nic...
Jestem wredna i dalej będę Was trzymać w niepewności :P
Czy Andrea będzie bawił małe Kubiątka? :P
Dobra, to by było na tyle... Postaram się poprawić, bo w końcu sama zapomnę, o czym jest to opowiadanie... A do Was zajrzę na pewno i wszyściutko nadrobię ;]
A tymczasem...
W te piękne Święta, gdy Pan Zmartwychwstanie, życzę smacznych jajek na śniadanie, żółtego kurczaczka, białego zająca i oby te święta trwały bez końca, tęczowych pisanek, na stole pyszności, mokrego Dyngusa i wspaniałych gości, niech to będzie czas uroczy, życzę miłej Wielkiej Nocy!!!
Wesołych Świąt! :*

Ps. Zapomniałabym!
Resovia w finale!!! Łiiiiiiiiiii!!! <3

niedziela, 13 kwietnia 2014

Nominacje :]

Serdecznie dziękuję za liczne nominacje :]
Przepraszam, że tak długo na nie nie odpowiedziałam, ale nie miałam kiedy...
Cieszę się, że podoba Wam się moje opowiadanie, chociaż sama jestem zdania, że nie zasłużyłam na tyle wyróżnień z Waszej strony ;)

I. Nominacja od sandersikowej
  1. Od kiedy siatkówka?
    Już jak byłam mała to razem z siostrą i mamą oglądałyśmy mecze naszych Złotek, ale tak na poważnie zaczął interesować mnie ten sport dopiero jakiś rok temu...
  2. Ile masz lat ?
    Stara dupa ze mnie... Do lipca jeszcze naście :P
  3. Co sprawiło, że siatkówka?
    To ciekawa gra, nie nudzi jak piłka kopana (bez urazy dla fanów tego sportu, też czasami oglądam mecze w nogę :P ) i może wiele nauczyć ;]
  4. Na czyj mecz byś pojechała ?
    Naszej reprezentacji z Brazylią, a jak klubowy to... Resovia-Skra, albo Resovia-JW <3
  5. Gdybyś miała możliwość być z którymś z siatkarzy, kto by to był?
    Hm... Trudne pytanie :D
    Myślę, że Michał Kubiak... albo Grzesiu Kosok ^^
  6. Ulubiona siatkarka?
    Małgorzata Glinka-Mogentale
  7. Grasz w jakiejś drużynie siatkarskiej?
    Nie gram... Nie mam warunków fizycznych i za późno zafascynował mnie ten sport :/
  8.  Dlaczego założyłaś bloga?
    Czytałam dużo opowiadań, nudziło mi się w wakacje, a że były pomysły.. :D
  9. Jakieś nowe pomysły na nowego bloga?
    Nawet na dwa :D Tylko brak czasu na realizację :(
    Nie mam kiedy pisać jednego, więc następne są w kolejce...
  10. Ulubiona drużyna?
    Asseco Resovia Rzeszów <3
  11. Gdybyś wygrała w jakimś konkursie spędzenie całego dnia z jakimś siatkarzem, kto by to był i co byś z nim robiła? Przedstaw swoje plany.
    Czemu takie trudne pytania zadajesz? :P
    Chciałabym go spędzić z Karolem Kłosem ;] Ten środkowy ma tyle szalonych pomysłów... Nie przestaje mnie zaskakiwać :D Na pewno byśmy się nie nudzili ;) I oczywiście masa zdjęć z tego cudownego dnia :P
II. Nominacja od Panny A
  1.  Jak zaczęła się twoja przygoda z siatkówką?
    Już dawno razem z mamą oglądałam mecze kobiecej reprezentacji, a potem dzięki siostrze zainteresowałam się Skrą Bełchatów, co pociągnęło za sobą PlusLigę, reprezentację...
  2. Co skłoniło cię do napisania opowiadania?
    Przeczytałam wiele opowiadań, zaczęłam mieć własne pomysły... Miałam sporo czasu, więc zaczęłam je opisywać ;)
  3. Ulubiony zawodnik?
    Michał Kubiak i Krzysztof Ignaczak
  4. Ulubiony klub?
    Asseco Resovia Rzeszów :]
  5. Wybierasz się na jakiś mecz siatkówki w tym roku?
    Niestety na mecze reprezentacji nie ;(
    Ale jest jeszcze PlusLiga <3
  6. Wybierasz się w sierpniu na premierę filmu "Drużyna"?
    Pewnie! :]
  7. Dlaczego bohaterem twojego opowiadania jest akurat ten siatkarz, a nie inny?
    Ponieważ jest on jednym z moich ulubionych zawodników i tak mi jakoś pasował do tej historii :D
  8. Twoje motto?
    "Kto nie marzy ten nie żyje"-Łukasz Kadziewicz
  9. Masz inne zainteresowania?
    Hm... Lubię czytać książki, jeździć na rowerze, chodzić na spacery, bawić się z psem, obejrzeć skoki, zagrać w LoL'a od czasu do czasu... Ale raczej żadnej z tych rzeczy nie da się nazwać zainteresowaniem... To bardziej formy spędzania wolnego czasu...
  10. Planujesz przyszłość z siatkówką?
    Niestety nie, to jest taka pasja, którą chętnie zajmuję wolny czas...
  11. Grasz w jakimś klubie siatkarskim?
    Nie gram, lepiej mi wychodzi obserwowanie, kibicowanie... Z grą jest trochę gorzej :P

III. Nominacja od Incredible 
  1. Skąd miłość do siatkówki?
    Szczerze to nie wiem, co sprawiło, że ten sport tak bardzo wtargnął do mojego życia...
  2. Czy główna bohaterka jest do ciebie podobna?
    Pod pewnymi względami tak ;)
    Też kocha dzieci, studiuje, jest fanką siatkówki... Ma yorka :D (No dobra, Bella należy do mojej siostry :P )
  3. Siatkówka męska czy damska?
    Zdecydowanie męska :]
  4. Ulubiona zawodniczka?
    Małgorzata Glinka-Mogentale
  5. Ulubiony trener?
    Andrea Anastasi ^^
  6. Jakie inne sporty cię interesują?
    Skoki narciarskie (też dzięki młodszej siostrze) :D Zdarza mi się oglądać jeszcze mecze piłkarzy ;)
  7. Czy byłaś na meczu reprezentacji?
    Niestety to nadal pozostaje w sferze marzeń :(
  8. Ulubiony program rozrywkowy?
    Raczej nie oglądam telewizji...
    Ale czasami zdarza mi się oglądać występy z zagranicznego "Mam Talent", więc można to podciągnąć pod tą kategorię ;)
  9. Ulubiony aktor?
    Hm... Channing Tatum, Brad Pitt
  10. Dlaczego siatkówka?
    Bo to świetny sport drużynowy, pokazuje jak ważna jest praca w grupie, jak różne charaktery dopełniają się na boisku, uczy pokory, walki, jest dynamiczna i nieprzewidywalna... :D Długo można wymieniać, ogólnie to bardzo ekscytujący sport ;)
  11. Na jakiej pozycji widzisz siebie?
    Kibica/obserwatora/komentatora :D
    Może libero? :P
IV. Nominacja od Jullii (nie wiem, jak to odmienić, mam nadzieję, że nie będziesz zła ^^ )
      Nominowała mnie Jullaa :]
  1. Ile masz lat?
    Kobiet się o wiek nie pyta :P
    Rocznikowo 20...
  2. Co lubisz robić w wolnym czasie?
    Czytać książki i siatkarskie opowiadania, spotykać się ze znajomymi, chodzić na spacery, słuchać muzyki, rozmawiać z siostrą, bawić się z psem, noob'ić w LoL'a...
  3. Co najbardziej denerwuje Cię w siatkówce?
    Sędziowie (No dobra, nie wszystko da się zauważyć, a niektóre akcje są wyjątkowo dynamiczne i ciężko stwierdzić, co dokładnie się stało... Ale czasami przesadzają :P ), brak wideoweryfikacji na ważnych meczach, mimo że mogłaby być, ceny biletów na mecze reprezentacji :P Nie przychodzi mi nic mądrego do głowy... Chyba dlatego, że już późno :D
  4. Skąd myśl na prowadzenie bloga?
    Czytałam inne opowiadania, a jak wyobraźnia zadziałała, to postanowiłam spróbować własnych sił :)
  5. Byłaś kiedyś na jakimś meczu?
    Marzę, żeby pojechać na mecz reprezentacji, odśpiewać hymn z tysiącami innych kibiców, poczuć te emocje panujące na hali... Ale niestety w tym roku to się nie uda :(
  6. Kto jest Twoim siatkarskim autorytetem?
    Myślę, że śmiało mogę wskazać Krzysztofa Ignaczaka :]
  7. Jakiemu klubowi kibicujesz w Orlen Lidze i Plus Lidze?
    Atom Trefl Sopot i Asseco Resovia Rzeszów ^^
  8. Jakiego siatkarza sobie najbardziej cenisz?
    Krzysztofa Ignaczaka
  9. Co sądzisz o zmarłym tragicznie Arkadiuszu Gołasiu?
    Gdy zdarzył się ten nieszczęśliwy wypadek, mnie jeszcze nie interesowała siatkówka. Dopiero potem czytałam i oglądałam filmiki o Ś.P. Arkadiuszu Gołasiu. Był bardzo obiecującym siatkarzem, dobrym i mądrym człowiekiem. Teraz między innymi jego wypowiedzi mam powieszone w pokoju ;)
  10. Masz rodzeństwo?
    Mam młodszą o 4 lata siostrę Kingę ;]
  11. Ulubiona siatkarka?
    Małgorzata Glinka-Mogentale
V. Nominacja od Agaty Werner
  1. Ile masz lat?
    Znów to pytanie... :/
    Jeszcze jestem sexy nastką :D
    Do lipca... :P
  2. Od kiedy zaczęłaś interesować się siatkówką?
    Tak poważnie poważnie? To jakiś rok temu, może trochę wcześniej... Siatkówka klubowa, dzięki młodszej siostrze ^^
  3. Ulubiony zawodnik?
    Michał Kubiak i Krzysztof Ignaczak ;)
  4. Ulubiony klub?
    Asseco Resovia Rzeszów <3
  5. Skąd pomysł na  założenie bloga?
    Czytając różne opowiadania, pomysły same zaczęły się pojawiać ;)
  6. Kto wszczepił ci miłość do siatkówki?
    Z mamą zdarzało się oglądać mecze, ale pokochałam siatkówkę dzięki siostrze... Chociaż nie wiem, czy to można nazwać wszczepieniem miłości przez nią :P
  7. Ulubiona książka?
    Hm... Nie ma jednej ;]
    Lubię różne książki, od romansideł, przez kryminały, po moje ulubione fantasy <3
    Zawsze lubiłam sagę o Harrym Potterze. Potem zawładnęłam mną książka "I wciąż ją kocham", następna była seria "Akademia Wampirów"...
    Nie potrafię wybrać jednej książki :P
  8. Ulubiony film?
    "Mój przyjaciel Hachiko", czyli jak ryczeć przez godzinę na filmie o psie... ;(
    "Trzy metry nad niebem" też bardzo mi się podoba...
    Ogólnie jak dla mnie najlepsze filmy to te, które kończą się płaczem :P
    Albo niepohamowanym śmiechem :D
  9. Ile miałaś lat kiedy byłaś na pierwszym meczu siatkówki?
    Jak już wcześniej napomknęłam jestem stara, a na poważnie siatkówką interesuję się od niedawna, więc nie mogę pochwalić się, że jako małe dziecko jeździłam z rodzicami na mecze...
  10. Inne zainteresowania?
    Oprócz siatkówki... Książki, dobre filmy, zwierzęta, dzieci, świeże powietrze, muzyka, spokojna okolica, znajomi, siostra i nic do szczęścia nie potrzeba :P
  11. Czy twoje życiowe plany będą związane z siatkówką?
    Obawiam się, że nie :/
    Na pewno chętnie będę chodzić w wolnym czasie na mecze, ale siatkówka nie będzie raczej moim źródłem dochodów...
VI. Nominacja od no_princess
  1. Lądujesz na bezludnej wyspie. Przy sobie masz tylko walizkę. Co w niej jest?
    To zależy jak duża jest ta walizka :D
    Ile miejsca zajmuje transformator prądu? Bo nie wiem, czy opłaca mi się pakować laptopa... :D
    Wzięłabym coś do czytania, jakieś krzyżówki, długopis, album ze zdjęciami, koszulkę Kubiaka, mp3, słuchawki i zapas baterii, jakby się dało to coś, żebym miała kontakt ze światem ;] Nie wiem... Chyba tyle, ale to trudne pytanie, żeby tak od razu podać odpowiedź :P
  2. Książka, która najbardziej utkwiła Ci w pamięci to…
    "I wciąż ją kocham"
  3. Rzecz, której boisz się najbardziej to...
    Bardzo boję się szczepień itp. :/ A dziś byłam na badaniu krwi i pielęgniarka mnie kłuła ;(
    Ale najbardziej... Że stracę osoby, które kocham...
  4. Jako dziecko marzyło Ci się zostać...
    Często się to zmieniało, ale chciałam być m.in. archeologiem, astronomem, piosenkarką
  5. Interesujesz się też innymi sportami niż siatkówka? Jeśli tak, to jakimi? Jakim klubom kibicujesz?
    Nie pogardzę skokami narciarskimi ;]
    Zdarza mi się obejrzeć mecz piłki nożnej (BvB, ale nie przepadam za Lewandowskim jak wszyscy)
  6. Kolacja z Harrym Potterem, czy impreza z Son Goku?
    Harry Potter! Ileż razy przeczytałam już tą sagę... :D
  7. Słodki, czy gorzki?
    Słodki :]
  8. Czarny, czy biały?
    Czarny...
  9. Ile masz lat?
    Kończę w tym roku 20...
  10. Ulubiony klub siatkarski to...
    Asseco Resovia Rzeszów <3
  11. Jak oceniasz mojego bloga?
    A jak powiem, że go nie czytam, to mi się dostanie? :/
    Zacznę w wolnej chwili... ;]


Jakby ktoś jeszcze miał jakieś pytania, to możecie je zadawać w komentarzach, a postaram się na nie odpowiedzieć ;)

Będziecie złe, jak nie nominuję nikogo?
Czytam same dobre blogi, więc ciężko byłoby wybrać, a dodatkowo wymyślanie pytań, to nie moja bajka... :/
Dziękuję za wszystkie nominację i postaram się prowadzić bloga tak, żeby chociaż trochę zasłużone one były :]
Całuję ;*
Kto pamięta, co powiedział Bartek? :D

sobota, 12 kwietnia 2014

Rozdział 110

Wstaliśmy wszyscy dopiero koło południa. Ciężko nam się było zebrać, ale po śniadaniu, które było również naszym obiadem i sprawdzeniu, czy oby mali Czajkowscy oby na pewno wszystko spakowali,  wyjechaliśmy do Warszawy. Widziałam, że Karolinka od razu przycichła i patrzyła ze smutną miną przez szybę.
Zatrzymaliśmy się na stacji paliw, żeby zatankować. Przy okazji kupiliśmy jakieś ciastka, żeby chrupać po drodze.
-My zaraz wrócimy!-Misiek chwycił drobną dłoń dziewczynki i poszli gdzieś.
Wymieniłam z Marcinem zdziwione spojrzenia. Czekaliśmy na nich koło auta. Nie było ich przez jakieś 10 minut, a gdy wrócili, oboje byli uśmiechnięci i bez żadnych wyjaśnień wsiedli do samochodu.
-Jedziecie, czy mamy ruszać bez was?-Michał spojrzał na mnie z miejsca kierowcy.
Po chwili już jechaliśmy dalej. Siatkarz zaczął podśpiewywać jedną z lecących w radiu piosenek, co skończyło się grupowym zdzieraniem gardeł. Nastroje znacznie się poprawiły, śmiejąc się i wygłupiając, zajechaliśmy pod dom państwa Czajkowskich. Pani Sabina wyszła nas powitać oraz zaprosiła do środka.
Skarciła dzieci za ucieczkę, nie zwracając uwagi na to, że ja i Michał ich bronimy. Pytała, co się stało jej córce w rękę. Potem patrzyła na mnie oskarżycielskim wzrokiem, jakbym to ja coś zrobiła Karoli, ale przecież to nie moja wina… Musiałam przyznać, że moja była pracodawczyni bardzo zmieniła się od naszego ostatniego spotkania. Niegdyś miła, uśmiechnięta, teraz oschła i spięta. Pytała, co u nas, zaproponowała coś do picia, starała się być dobrą panią domu, ale średnio jej to wychodziło. Jej mąż dołączył do nas po jakiejś godzinie. Dzieci od razu rzuciły mu się na szyję. To od razu rozładowało dość napiętą atmosferę. Karolina nie odstępowała ojca na krok, cały czas opowiadając, jak fajnie było u mnie.
-Będę mogła jeszcze jechać do Laury?-zrobiła słodkie oczka.
-Kochanie, Laura ma masę własnych zajęć…-zaczął tłumaczyć.
-Dla Karolinki zawsze znajdę czas-mrugnęłam do dziecka.
-W takim razie nie pozostaje mi nic innego, jak się zgodzić-uśmiechnął się.
-Ja chyba też mam w tej kwestii coś do powiedzenia-wtrąciła się matka dziewczynki.
I się zaczęło. Zaczęli się kłócić o taką drobnostkę… Wzięłam Karolę na górę, żeby pokazała mi swój pokój. Michał to samo zrobił z Marcinem.
-Mama i tata znowu się kłócą…-dziewczynka położyła się na różowej pościeli i zakryła głowę poduszką.
-Zaraz na pewno się pogodzą-usiadłam obok.
-Mama cały czas krzyczy. Codziennie… Już lepiej by było jakby poszła do tego pana…
-Jakiego pana?
-Tego, z którym idzie, jak taty nie ma-spojrzała na mnie dużymi oczami, mokrymi od łez.
No pięknie, na dodatek ich matka go zdradza… Wątpiłam, by cokolwiek uratowało ten związek.
-A mówiłaś tacie?
-Tak i potem tata płakał przez mamę. Ja nie chcę, żeby on płakał…
Dziewczynka wtuliła się we mnie. Dopiero po dłuższej chwili zorientowałam się, że w progu stoi pan Dariusz i się nam przygląda. Widząc moje spojrzenie, podszedł do nas i wziął córkę na kolana.
-Moja księżniczka-pocałował ją w czubek głowy.
-Chyba będziemy się zbierać-ten słodki obrazek zakłócił Michał.
Przyznałam mu rację i po pożegnaniu z dzieciakami, zeszliśmy na dół. Pani Sabiny nigdzie nie było.
-Pojechała do kochanka-oznajmił pan Darek, widząc, że się rozglądam-Przepraszam, że musieliście by świadkami tego… Już od jakiegoś czasu mnie zdradza, a od przeprowadzki nie układa się tak, jak dawniej. Rozwód był tylko kwestią czasu.
-A co z dziećmi?-zadałam nurtujące mnie pytanie.
-Mam nadzieję, że zostaną ze mną-westchnął i przetarł zmęczoną twarz-Sabina nie raz już zostawiła je same i jak gdyby nigdy nic zniknęła na cały dzień. Nie jest dobrą matką. Z resztą nigdy nie była. Już ty im bardziej matkowałaś-posłał mi uśmiech.
-Chętnie ich wezmę do siebie na jakiś weekend, czy ferie…
-Weźmiemy-poprawił mnie narzeczony.
Wymieniliśmy jeszcze uprzejmości i trzeba było jechać, bo Michał miał być rano w Jastrzębiu na treningu. Podrzucił mnie do domu, wziął swoje rzeczy i musiał jechać. A ja zostałam sama z moją biedną psinką. Tata siedział u sąsiadki, a ja z moim wiernym towarzyszem rozsiadłam się przed telewizorem.

Znów w moje dni wkradła się monotonia. Starałam się jeździć na mecze, ale nie zawsze było to możliwe. Na mecz z Resovią nie pojechałam, bo był w środę, a ja miałam spotkanie z promotorem. Na Zaksę udało mi się pojechać, ale to  był już drugi w tym roku mecz przegrany w tie-break ’u. Dzień po meczu z zawodnikami z Kędzierzyna, razem z Michałem wybieraliśmy zaproszenia, które postanowiliśmy wreszcie zamówić. Zaczęliśmy myśleć nad menu na nasze wesele. Niby jeszcze dużo czasu zostało, ale nie chcieliśmy zostawiać wszystkiego na ostatnią chwilę, bo obowiązki w sezonie reprezentacyjnym mogłyby nam znacznie utrudnić planowanie tego ważnego dnia.

Dni mijały, ja powoli kończyłam pracę magisterską, a Michał szalał na boisku. Nie było chyba takiej osoby, która nie pochwaliła znakomitej formy mojego narzeczonego.
-Mogę się założyć, że to Laury wina-stwierdził Zati, po przegranym dla Skry meczu z drużyną Michała.
-Czy masz na myśli, to co ja myślę, że ty masz na myśli?-zapytał Włodi, wywołując nasz śmiech.
-To zależy o czym myślisz…
-Michał! Jak nie wygrasz, śpisz na kanapie!-Wojtek z powodzeniem udawał mój głos.
-Wielkie umysły myślą tak samo-zaśmiał się Zatorski.
-Albo „ślubu nie będzie!”-dorzucił swoje trzy grosze Kłos.
-Chodź, kochanie-Misiek mnie pociągnął, co wywołało falę śmiechu ze strony Skrzatów-Ja nie wiem, co oni im w tej Skrze dają…
-Boisz się, że nauczymy ją, żeby cię krótko trzymała? Laura nie jest taka…
Pożartowaliśmy trochę, ale gdy tylko zostaliśmy sami, Michał zajął się za udowadnianie mi, że to dla mnie wygrywa. Było nam cudownie razem. Jego rozpalone ciało, silne ramiona, gorące usta… Zatraciłam się w nim, aż do momentu, gdy zdarzył się nieoczekiwany wypadek.
-O cholera…-Misiek patrzył raz na mnie, a raz na powód przerwania naszych miłosnych uniesień.
-Nic się nie stało…-wzięłam głęboki wdech-Poczekamy trochę i zobaczymy, co z tego wyjdzie. Nie jednej parze się to zdarzyło, a nic się nie stało-próbowałam to sobie wmówić.
-Ale wiesz, że nie będę miał nic przeciwko?-uśmiechnął się.
-Wiem-pocałowałam go.
-Chyba, że twoja babcia będzie chciała mnie zamordować za tą plamę na honorze…-roześmiał się, pokazując tym, że cieszy się z tego, co się stało.
Siatkarz poszedł wyrzucić pękniętą prezerwatywę, a ja wskoczyłam pod prysznic z natłokiem myśli w głowie. Do ślubu pozostało pięć miesięcy, więc nawet gdybyśmy teraz wpadli, świat by się nie zawalił. Oboje kochamy dzieci i byłam pewna, że jakoś byśmy sobie poradzili.
Poczułam dłonie narzeczonego na mojej talii. Zaczął całować mnie po ramionach, szyi.
-Nie jesteś zła?-zapytał, gdy wpiłam się w jego usta.
-Jeżeli mam mieć dziecko, to tylko z tobą… A teraz… Czy umyjesz mi plecki?-zapytałam z niewinnym uśmiechem, wywołując jego donośny śmiech.
Jak byłam z Michałem, czas okrutnie przyspieszał, za to samotne wieczory przy pianinie z Koksem u boku, dłużyły się niemiłosiernie.

Ferii nie udało mi się niestety spędzić z Karoliną i Marcinem, bo ich mama uparła się, że pojadą razem do Zakopanego na narty. Ona i jej kochaś zabrali dzieciaki na całe dwa tygodnie. Pan Darek uważał, że zrobiła to specjalnie, jemu na złość, ja i tak nie mogłam się wypowiadać, bo nie łączyło mnie z nimi żadne pokrewieństwo…
W lutym moja ulubiona drużyna nie przegrała żadnego meczu. Michał dawał z siebie wszystko. Dwa wygrane mecze z Resovią w Lidze Mistrzów oraz świetna seria w końcówce fazy zasadniczej PlusLigi. Byłam dumna z tego mojego wielkoluda.
Sezon się rozkręcał, na uczelni nie odpuszczali, a ja pomagałam w organizacji przyjęcia z okazji ślubu mojego taty, który zbliżał się wielkimi krokami. To miało być kameralne przyjęcie dla najbliższej rodziny, ale tata zgodził się na zaproszenie pana Darka z dziećmi, z którym kiedyś często się widywał i można powiedzieć przyjaźnił. Ja i Michał zostaliśmy poproszeni o bycie ich świadkami. Od naszego wypadku w jego sypialni w Żorach często zastanawiałam się, czy w tym roku będzie jeszcze jedna uroczystość, a mianowicie chrzciny. Było za wcześnie, żeby sprawdzić.
Połowa marca zbliżała się nieubłaganie, a ja starałam się pamiętać o wszystkim. Garniturze dla taty i Michała, wystroju naszego domu, w którym miał odbyć się uroczysty obiad, muzykę, którą zgodził się zapewnić Dawid, mój sąsiad, grający w zespole. Do tego kwiaty, kokardy, stoły, krzesła, talerze… Starając się wszystko ogarnąć, cieszyłam się, że ślub mój i Michała odbędzie się w lokalu, bo będziemy chociaż po części zwolnieni z przygotowań. Znajoma pani Małgosi zajęła się gotowaniem. Wszystko wydawało się być dopięte na ostatni guzik.
I nadszedł 15 marca. Wstałam wcześnie rano i chodziłam po całym domu sprawdzając, czy oby niczego nie zapomniałam.
-Już się boję tego, jak będziesz się zachowywać przed naszym ślubem-przyjmujący mnie objął.
-Chcę po prostu, żeby wszystko się udało…
-Spokojnie-pocałował mnie-Strasznie mnie kręci twoje planowanie ślubów…
Poprawiłam kwiaty rozstawione w domu i postanowiłam się odświeżyć, bo trzeba będzie zacząć się szykować. Paznokcie dzień wcześniej zrobiła mi Zosia, więc to miałam z głowy. Właśnie się malowałam, gdy przyszła, żeby ogarnąć moje włosy. Potem się ubrałam i gotowa zeszłam na dół.
-Kochanie…-Michałowi głos uwiązł w gardle-Obawiam się, że ślub się nie uda…
-Co się stało?-przestraszyłam się, że o czymś istotnym zapomnieliśmy.
-Przyćmisz młodą parę… Jesteś najpiękniejszą kobietą na ziemi… Jesteś nieziemska…
-Nie przesadzaj-zaśmiałam się perliście.
Pomogłam mu z krawatem. Potem Koksikowi zawiązałam białą kokardę przy obroży. Potem zapukałam do pokoju taty.
-Mogę?-zapytałam, delikatnie uchylając drzwi.
-Wchodź.
-Ale mam przystojnego tatę-uśmiechnęłam się do niego.
-To ja mam śliczną córkę-przytulił mnie-Tylko nie mogę sobie poradzić z tym…-podniósł do góry rękę, w której trzymał muszkę.
Pomogłam mu, a następnie cofnęłam się o krok, żeby obejrzeć go od góry do dołu. Nie stawał się coraz młodszy, ale nadal był bardzo przystojnym facetem. I ten błysk w oku, który pojawił się wraz z Małgorzatą…
-Jestem szczęśliwa, że wreszcie wszystko się układa…
-Ja też, nawet nie wiesz jak bardzo.
-Chyba już czas-przerwałam naszą chwilę zadumy.
Tata wziął mnie pod rękę i zeszliśmy na dół. Wszystko było na swoim miejscu, więc we trójkę wyszliśmy przed dom. Przed posesją sąsiadki już stał samochód z kierowcą. Mój ojciec poszedł po nią i ruszyliśmy do kościoła, przed którym zebrali się wszyscy zaproszeni goście. Wojciech z Małgorzatą wkroczyli do budynku, a ja z Michałem za nimi.
-I pomyśleć, że niedługo to my będziemy w pierwszej parze-szepnął, a ja tylko się uśmiechnęłam, bo ksiądz już zaczynał ceremonię.
Nie potrafiłam powstrzymać wzruszenia, patrząc na mojego szczęśliwego tatę. Wiedziałam, że Małgorzata nie zastąpi mi mamy, ani jemu żony, ale przy niej on wyglądał na młodszego, mniej zmęczonego życiem…  Ślubowali przed Bogiem, założyli obrączki… Ryż, życzenia, prezenty…
Po mszy pojechali na cmentarz, by uczcić pamięć zmarłych współmałżonków. Stojąc przy grobie mamy, całkiem się rozkleiłam. Nawet Michał nie powstrzymał jednej, zagubionej łzy. Niestety życie toczy się dalej, a my nie możemy stać w miejscu.
Pojechaliśmy do domu, by w rodzinnym gronie celebrować ten radosny dzień.
_____________________________________________
Nie wiem, co mogę napisać...
Przepraszam za moją długą nieobecność...
Niby banalne, ale nic lepszego nie przychodzi do głowy :/
Wszystko przez ten czwarty wymiar... CZAS
Ehh... Niby pojęcie względne, ale jego brak ma ogromny wpływ na wszystko, co robimy...

Mam nadzieję, że się nie obraziliście i nadal będziecie czytać...
Dziś rozdział starałam się trochę dłuższy napisać, żeby w minimalnym stopniu wynagrodzić Wam moją nieobecność...

Był Sylwester, a tu już połowa marca. Ten ciekawszy ślub zbliża się wielkimi krokami :]
Mam nadzieję, że ten rozdział Was nie zanudzi za bardzo ;)

Taka ślubna atmosfera, a ja dziś się przypadkiem natknęłam na wyjątkowy występ księdza na ślubie ;)
Pięknie śpiewa, posłuchajcie <3


Oglądacie półfinały?
Resovia dogoniła Zaksę w drodze do finału <3 Brawo Asseco! :]

Jutro Skra-Jastrzębski... Nie mam swojego faworyta... Oba te kluby bardzo lubię, więc niech wygra lepszy ^^

Poza tym... Co tu się jeszcze ostatnio działo...
Jesteście zadowoleni z powołanej kadry?
Kogo Wam brakuje? A kto Waszym zdaniem nie powinien reprezentować kraju?

Następny rozdział jakoś po weekendzie... Pewnie poniedziałek/wtorek, bo w środę jadę do domu i nie będę miała kiedy tu zajrzeć...
Jeszcze moje projekty z grafiki inżynierskiej na mnie czekają ;(

Nie przedłużam, bo i nie ma po co...
Przepraszam za wszystko...
Pozdrawiam ;*


Bartek :D
Powinien dostać Oskara za najlepszą rolę drugoplanową :P
Krzysiek mistrz! :D

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Rozdział 109

-Kim pani jest?-wydusiłam z siebie.
-Powinnam zadać to samo pytanie… Nie brzmisz jak Krzysiek-naskoczyła na mnie.
-Jestem przyjaciółką Bartka i chciałabym wiedzieć, gdzie on teraz jest, więc albo mi łaskawie powiesz, albo daj go do telefonu-warknęłam.
-Nie za bardzo jest w stanie rozmawiać… Jakbyś mogła go odebrać i to najlepiej niedługo, bo jestem umówiona z koleżanką…
Podniosła mi ciśnienie porządnie, ale podała adres, pod który miałam się zgłosić, żeby odebrać przyjmującego. Obudziłam Iwonkę, bo wczoraj prawie nie piła, więc była w stanie prowadzić, wzięłyśmy auto Michała i pojechałyśmy po zgubę.
Zajechałyśmy pod ładny, jednopiętrowy dom. Na powitanie wyszła jakaś dziewczyna, a zaraz za nią człapał Kuraś.
-Weronika-brunetka wyciągnęła drobną dłoń w moją stronę, a potem w kierunku Iwony.
- Miło mi, jestem Laura-uśmiechnęłam się-To z tobą rozmawiałam przez telefon?-musiałam się upewnić, bo teraz wydawała się bardzo sympatyczną osobą.
-Tak, wybrałam numer do jakiegoś Krzyśka, bo z nim ostatnim rozmawiał…
- Jesteś znajomą Bartka?
-Yyy… Można powiedzieć, że teraz już tak-zarumieniła się-Wpadliśmy na siebie i… Pewnie się o niego martwiliście…
-No tak, niby to duży facet, ale pod wpływem różnie bywa-wtrąciła się Ignaczakowa-Pilnowałyśmy swoich facetów i nam się kolega zapodział…
Bartek zasypiał na huśtawce, a my porozmawiałyśmy jeszcze chwilę. Złapałyśmy z Weroniką świetny kontakt. Dopiero gdy reszta naszej paczki zaczęła się do nas dobijać, postanowiłyśmy się zbierać.
-Bartek! Jedziemy…-potrząsnęłam siatkarzem.
-Ale czemu?-jęknął, nie otwierając oczu-Ja chcę tu zostać…
-Bartek-Weronika uniosła jego podbródek.
-Moja śliczna…-wpił się w jej usta.
Ja i Iwona byłyśmy trochę zdziwione ich zachowaniem, ale tylko wymieniłyśmy szybkie spojrzenia. Pozostała dwójka wymieniła kilka czułych słów i Bartek niechętnie ruszył w kierunku samochodu. Podziękowałyśmy Weronice i wróciłyśmy do auta.
-Przespałeś się z nieznajomą?-Iwona palnęła prosto z mostu.
-Ciszej… Głowa mnie boli-jęknął siatkarz-I nie czepiajcie się mnie, bo nic się nie stało…-wzruszył ramionami i nic więcej nie chciał powiedzieć.
Wróciliśmy do domu Ignaczaków, w którym panowała niepokojąca cisza. Przeszłyśmy cicho korytarzem i zobaczyłyśmy chłopaków. Ledwo powstrzymałam wybuch śmiechu. Siedzieli przy kuchennym stole, każdy zasypiał, a Kinga szykowała jajecznicę. Nagle od strony wejścia rozległ się huk, a za nim kolejny, tym razem z kuchni. Bartek wyrżnął orła na progu, a Michał spadł z kuchennego krzesła, bo przysnął i obudził go ten nagły hałas.
-Chyba muszę rozmontować progi-westchnęła Iwona, patrząc na Kurka, zajmującego całą wolną przestrzeń w korytarzu.
Takie długie kończyny, do tego każda w innym kierunku, więc fala śmiechu z naszej strony była nieunikniona.
-Ciszej… Błagam…-jęknął Piotrek.
Uspokoiłyśmy się i podeszłam do narzeczonego, który dalej leżał na podłodze.
-Misiu, nic ci nie jest?-pochyliłam się nad nim-Nie uwierzycie! Śpi dalej!
Nie wiem, co było we wczorajszym szampanie, ale chyba nadal nas to trzymało, bo co chwila ktoś wybuchał śmiechem, tworząc reakcję lawinową. Pomogłam Kindze przy śniadaniu, w końcu usmażyć jajecznicę na tyle osób, to nie lada wyczyn. Musiałyśmy robić to partiami. Część już jadła, a reszta jeszcze czekała na swoją kolej.
-Misiu, wstawaj, bo nie dostaniesz śniadania-ruszyłam Michała.
Krzysiek był mniej delikatny i zaczął szturchać go czubkiem buta, a potem zaśpiewał piosenkę dla dzieci.
-Stary niedźwiedź mocno śpi. Stary niedźwiedź…-przerwały mu nasze śmiechy.
-A co tu tak wesoło?-do kuchni weszła Zośka, a zaraz za nią wpadły dzieciaki i Agnieszka.
Wyszłam do salonu, bo miałam jakieś klaustrofobiczne uczucie… Ignaczakowie mają dużą kuchnię, ale tyle ludzi na takim metrażu to zdecydowanie przesada. Usiadłam na kanapie i przysłuchiwałam się odgłosom dochodzącym z pomieszczenia obok. Po kilku minutach w progu pojawiła się Karolinka, dźwigając ogromny talerz kanapek. Postawiła go na stole i razem z Marcinem, Kubą, Sebastianem i Dominiką zaczęli się zajadać.
-Częstuj się, najwyżej jeszcze dorobię-Agnieszka weszła z dzbankiem herbaty.
-Nie, dzięki, ja na razie nie będę jadła, bo nie wiem, jak to mój żołądek przyjmie…-skrzywiłam się na samą myśl-Ale kubkiem gorącej herbaty nie pogardzę.
Po śniadaniu, które było w porze obiadu, wszyscy usiedliśmy w salonie, na kanapie, dywanie, gdzie kto mógł i razem oglądaliśmy „Shreka”. Niestety potem trzeba było się rozjechać do domów, bo chłopaki jutro wracali do treningów. Szkoda mi było dzieciaków, bo bardzo się polubiły i nie chciały się rozstawać.
-Nie martwcie się, jeszcze się spotkacie-pocieszałam ich-Są ferie, wakacje…
W końcu ruszyliśmy w drogę powrotną. Kuba Kurek jechał z nami w aucie, bo też wracał do Łodzi, a z Marcinem jeszcze się nie nagadali, więc poszliśmy im na rękę. Bartek jechał z Zośką, bo za kierownicą mógłby stanowić poważne zagrożenie na drodze…
Wieczorem byliśmy pod moim domem. Michał musiał się zbierać, bo czekała go jeszcze podróż do Żor. Odstawiliśmy Kubę do domu, a potem kolacja, kąpiel i spanie, bo musieliśmy odespać Sylwestra.

Od samego rana Karola opowiadała mi, w co bawili się z panią Stefanią. Na szczęście te dwa dni miałam wolne, więc nie musiałam się martwić jak pogodzić opiekę nad Marcinem i Karoliną z zajęciami na uczelni. Michał obiecał, że przyjedzie jutro wieczorem.
Po południu zadzwoniła do mnie pani Sabina Czajkowska. Pytała jak dzieci i czy moglibyśmy je do niej odwieźć, czy to nie byłby dla nas problem. Zgodziłam się i ustaliłyśmy, że przyjedziemy w niedzielę po południu. Oznajmiła mi też, że razem z mężem postanowili się rozwieźć, bo „tak będzie lepiej”. Ciekawe dla kogo… Na pewno nie dla ich dzieci…
W sobotę Michał wpadł na genialny pomysł, żeby wybrać się do Aqua Parku. Kupiliśmy naszym podopiecznym stroje i w wyśmienitych nastrojach pluskaliśmy się w ciepłej wodzie, moczyliśmy w jacuzzi i zjeżdżaliśmy z każdej możliwej zjeżdżalni. Gdy skóra na palcach nam już strasznie odmokła i dzieci padały ze zmęczenia wyszliśmy i pojechaliśmy na obiad do McDonalda. Raz na jakiś czas można zaszaleć i zjeść coś niezdrowego, ważne, że mali Czajkowscy byli zadowoleni.
-No to co teraz?-zapytał Michał.
-Spaaać-jęknęłam, bo już byłam padnięta.
-Zwariowałaś?-Karola spojrzała na mnie oburzona-Jeszcze nie ma piętnastej… Co proponujesz?-zwróciła się do siatkarza.
-Widzisz? Ucz się od niej, a nie narzekasz-wystawił mi język-Może lodowisko?
-Ekstra!-krzyknęli jednocześnie.
Zostałam przegłosowana, więc nie miałam wyboru, tylko poszłam z nimi. Zabrałam aparat i kiedy reszta ścigała się na lodzie, ja stałam i robiłam zdjęcia.
-Dobry pretekst, żeby się nie ruszać-zaśmiał się Misiek-A teraz schowaj to i jedziemy-pociągnął mnie za rękę.
-Ale ja nieee…-walnęłam na lód-umiem-dokończyłam.
-Weź nie żartuj-pomógł mi wstać-Serio?-pokiwałam głową-To cię nauczymy-uśmiechnął się.
Marcin wziął aparat, a mój narzeczony z Karolinką uczyli mnie jeździć. Na szczęście ramiona siatkarza ratowały mnie w ostatnim momencie przed zetknięciem z zimną taflą lodu, ale nie za każdym razem. Kilka razy się wywaliłam i tylko błysk flesza uświadamiał mi, jak beznadziejnie mi idzie.
-Jest dobrze, nie poddawaj się-dopingowała mnie siedmiolatka.
Jak zaczęło mi wreszcie wychodzić, to każdy był już zmęczony i trzeba było się zbierać. W domu dopilnowałam, żeby każdy zjadł kolację, wykąpał się i umył zęby. Michał przeczytał Karolince bajkę na dobranoc, bo takie miała życzenie przed snem. Chwilę po niej położył się Marcin, a ja wzięłam gorącą kąpiel.
-Nie wstanę jutro z łóżka-szepnęłam, wtulając się w narzeczonego.
-Czemu?
-Wszystkie mięśnie mnie bolą po tych łyżwach… Nogi to mi chyba odpadną…
Jeszcze zanim skończyłam, Misiek zanurkował pod kołdrą i zaczął masować moje nogi.
-Dzieci śpią, więc…-zamiast dokończyć myśl, poruszył charakterystycznie brwiami-Chyba, że nie masz na to siły…
Już moja piżama leżała w kącie, a ręce chłopaka przyciągnęły zaborczo moje ciało, gdy na korytarzu rozległ się huk. Z prędkością światła wyskoczyłam z łóżka, założyłam na siebie koszulkę siatkarza i wybiegłam z pokoju. Zaświeciłam światło i zobaczyłam Karolę siedzącą ze spuszczoną głową na środku podłogi. Płakała.
-Co się stało, kochanie?-od razu znalazłam się przy niej, a za mną kroczył Michał.
-Bo ja się obudziłam i… I chciałam do ciebie iść…-szlochała-Ale Koksik wyszedł, a było ciemno i się przewróciłam o niego.
-Nic ci nie jest?-zapytał Michał.
-Boli mnie ręka…-odwróciła się w naszym kierunku i zobaczyłam krew, płynącą z jej noska.
Krew otarliśmy, a z ręką pojechaliśmy do szpitala. Na szczęście była tylko skręcona. Gorzej było z Koksem, bo Karola przez przypadek złamała mu przednią łapkę. Kulał, więc w środku nocy Michał jeździł z nim po weterynarzach i wrócili z gipsem.
Po takiej dawce wrażeń ciężko nam było usnąć. Położyłam się z Karoliną i czekając, aż zaśnie, sama odpłynęłam do krainy Morfeusza.
____________________________________________
Doba jest zdecydowanie za krótka... :/

Oglądaliście dotychczasowe mecze półfinałowe?
Jak podobają się wyniki?
Resovia... ;(
I jeszcze ta kontuzja Alka :(

Chcę, żeby ten tydzień się już skończył... Chcę mieć to już za sobą...

Do piątku powinno się coś pojawić, chociaż ciężko będzie z czasem na pisanie.
Ale jakoś damy radę... "Bo jak nie my to kto?" ;]

U Was też mam masę zaległości... Nadrobię, wszystko nadrobię...
Życzę wszystkim udanego tygodnia, oby był lepszy od tego, jak się mój zapowiada :P
Buziaki ;*
Winiarrr <3
Poświęcenie i walka do końca...