czwartek, 31 października 2013

Rozdział 37

Bieganie, śniadanie, odwiedziny taty w szpitalu, obiad i pół dnia zleciało. Niestety potem nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Okropnie denerwowałam się meczem z Rosją. W końcu postanowiłam wyjść na spacer. Szłam przed siebie, nie zwracając większej uwagi dokąd idę. Zatrzymałam się przed moim starym liceum. Lekcji nie było, bo przecież są wakacje, ale światło na hali jeszcze się świeciło. Nie wiem, co mnie podkusiło, że weszłam do środka.
-Dobrze, dziewczyny! A teraz gramy!
Trafiłam na trening dziewczęcej drużyny siatkarskiej. Nie chciałam przeszkadzać i już miałam wychodzić, gdy ktoś zawołał moje imię.
-Laura? Nie wierzę, kiedy ja cię widziałem! Chyba na zakończeniu szkoły…
-Jarek?-chłopak tylko szerzej się uśmiechnął.
-Co ty tu robisz?
-Miałam zapytać o to samo. Ja wyszłam na spacer i tak jakoś tu trafiłam. Teraz twoja kolej.
-Ja jestem drugim trenerem drużyny, którą właśnie widzisz na boisku-wskazał ręką w kierunku dziewczyn.
-Ty? Trenerem?
-Drugim trenerem. Właściwie to go zastępuję, gdy zajdzie taka potrzeba, a zazwyczaj tylko się przyglądam jego pracy.
-Ale jak?
-Normalnie-zaśmiał się-Studiuję na AWF, zawsze lubiłem siatkówkę, wystarczyło dobrze zagadać, trochę się postarać, no i się udało.
-Jestem pod wrażeniem, ale czemu się nie chwaliłeś?
-Oj, nie ma czym-machnął ręką-A ty nie chwaliłaś się, że jeździsz z reprezentacją-trącił mnie łokciem.
-Skąd wiesz?
-Majka.
-Rozmawiała z tobą i mi nawet nie powiedziała? Ja jej dam…
-Czemu nie jesteś na igrzyskach?
-Tata miał wypadek, więc wróciłam wcześniej. Na szczęście wraca do zdrowia.
-To dziś ćwierćfinał…
-Z Rosją-skrzywiłam się.
-Też myślę, że będzie ciężko. Z Ruskimi zawsze jest ciężko-zamyślił się-Ty pewnie bardzo się stresujesz, w końcu to twoi znajomi.
-Okropnie, po meczu z Australią żałowałam, że mnie tam nie ma… Smutek Michała i myśl, że nie mogę go przytulić i pocieszyć…
-Zaraz, zaraz… Michała? Winiarski, czy Kubiak?
-Kubiak-zarumieniłam się.
-To widzę, że nieźle się ustawiłaś-zaśmiał się-Mam nadzieję, że nadarzy się okazja, żebym mógł go poznać.
-Możliwe-uśmiechnęłam się.
-To ja miałem nadzieję, że zaczęłaś interesować się siatkówką… A ty interesujesz się tylko pewnym siatkarzem…
-Ej! Siatkówką też się interesuję! Ale nie gram…
-Chodź-pociągnął mnie za rękę.
Poszłam za nim. Dał mi jakiś strój i kazał się przebrać.
-Chyba zwariowałeś! Ja nie umiem grać!
-Tylko poodbijamy-mrugnął i wyszedł, żebym mogła założyć na siebie strój.
No chwili niepewnie wyszłam.
-A kto to? Będzie z nami w drużynie?-zapytała jedna z dziewczyn.
No tak, miałam strój taki jak one…
-Nie, to moja znajoma. Przyszła się odstresować. Wracajcie do gry.
Jarek wziął Mikasę i podszedł do mnie.
-Nie wiem, czy to dobry pomysł… Będą się ze mnie śmiać-ułożyłam usta w podkówkę i liczyłam na to, że mi się upiecze.
-Daj spokój, będziemy tylko odbijać.
Stanął naprzeciwko mnie i odbił piłkę. Nawet udało mi się ją przyjąć, ale za drugim razem już niekoniecznie. Marnie mi szło, ale świetnie się bawiłam. Jarek tłumaczył mi, co robię źle, ale odbijaliśmy na luzie. Czasami mówił swojej drużynie, co mają robić, albo kazał się im skupić na ich piłce, gdy za bardzo się przyglądały. Nim się spostrzegłam, skończyły trening. Ja też poszłam się przebrać.
-Dzięki, Jarek. Nawet nie wiesz, jak mi to pomogło.
-Polecam się na przyszłość. Jak chcesz to odwiedzaj nas częściej. Jestem tu w poniedziałki, środy i piątki, chyba że gramy mecz.
-Na pewno skorzystam. Jak Michał będzie kiedyś w Łodzi, to zapraszam na kawę-uśmiechnęłam się.
-Zapamiętam-zaśmiał się.
Pożegnaliśmy się i wróciłam do domu. Zrobiłam sobie herbatę i kanapki. Zjadłam i wzięłam prysznic, a potem usiadłam przed telewizorem, czekając na rozpoczęcie meczu. Cały czas trzymałam kciuki i zdzierałam gardło, krzycząc do ekranu. Niestety Rosjanie byli świetni i robili z naszą drużyną, co chcieli. Błagałam, żeby się ocknęli, żeby wzięli się w garść, ale co ja mogłam? Byłam tylko dziewczyną oglądającą mecz siatkówki w telewizji. Przegraliśmy. 0:3. Nie wierzyłam w to, co widzę. Patrzyłam na chłopaków. Byli załamani, a mnie nie było tam z nimi. „Wygrywamy razem i przegrywamy razem”. Serce się krajało, gdy na nich patrzyłam. Koniec olimpiady. Przynajmniej dla nas. Nie wiem, co zawiodło, co się zepsuło. Na pewno nie był to poziom z Ligi Światowej. Oglądałam studio po meczu i wywody, co mogło być przyczyną tej klęski. Ja patrzyłam i cały czas nie mogłam uwierzyć. Zaczęła się powtórka jakiegoś meczu piłki nożnej, a ja dalej nie ruszałam się z miejsca. Po dłuższym czasie dopiero wyłączyłam telewizor, starłam łzy z policzków i z ciężkim sercem wróciłam do swojego pokoju. Michał nie odbierał, więc się położyłam.
Rano obudziłam się z okropnym bólem głowy, jakbym była na jakimś kacu. Trochę się ogarnęłam, zjadłam płatki i pojechałam do taty. Słyszał już o wyniku, ale już nie poruszał tego tematu. Widział, że jestem załamana. Miałam już wracać, ale weszłam jeszcze do Sali obok. Pan Stasiek i pan Zdzisiek ucieszyli się na mój widok. Nagle jeden z nich wyciągnął w moim kierunku czekoladę.
-To tak na osłodę. Pozdrów go od nas.
Uśmiechnęłam się i ich wyściskałam. Wychodziłam z Sali, gdy usłyszałam za plecami:
-Widzisz, Zdzisiu… Jak mieli wygrać, skoro ich szczęście jest tu?
Wróciłam do domu i znów próbowałam dodzwonić się do Michała. Napisał mi sms-a.

„Skype”

Szybko odpaliłam komputer i już po chwili na ekranie widziałam jego. Nie był sam. Była tam chyba cała drużyna, ale nie mieścili się wszyscy w kadrze. Widziałam, że są smutni.
-Przepraszamy…-zaczął Igła.
-Ale za co?-zdziwiłam się.
-Zawiedliśmy…
-Nie! Dla mnie zawsze będziecie najlepszą drużyną! Gdybyście nie grali z Rosją, na pewno zaszlibyście dalej. Jesteście najlepsi…-po moim policzku spłynęła pojedyncza łza.
-Nie płacz-Michał najchętniej przytuliłby mnie przez kamerkę.
-To ja was przepraszam.
-Niby za co?
-Bo nie było mnie z wami-teraz rozpłakałam się już na dobre.
-Oglądałaś?-pokiwałam głową-Na pewno chciałaś naszej wygranej, byłaś z nami duchem.
-To nie to samo…
-Jutro wracamy-wtrącił Rucek.
-Przyjedziesz na lotnisko?-zapytał Zati.
-Pewnie-uśmiechnęłam się przez łzy-Stęskniłam się już za wami.
-Mieliśmy robić imprezę na zakończenie sezonu, ale to już nie aktualne…-dodał Kuraś.
-Teraz to co najwyżej stypę-westchnął Piotrek.
-Ej! Rozchmurzcie się!
-Powiedziała ta, co płacze…
Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, ale musieli gdzieś iść.
-Nie płacz-szepnął Michał, chwilę przed tym, jak się rozłączył.
Siedziałam i płakałam. Głupia ja. Przecież to im wcale nie pomaga, a wręcz przeciwnie. Na pewno byłam przekonująca mówiąc, że nic się nie stało i płacząc jednocześnie…
Nagle ktoś zapukał do drzwi. Przetarłam oczy i zeszłam, żeby otworzyć.
-Cześć-sztucznie uśmiechnęłam się do Andrzeja.
Zapomniałam o tych rowerach…
-Rozpaczasz po wczorajszym meczu?-pokiwałam głową-Nie ma sensu wylewać łez. Było, minęło. A teraz zbieraj się i jedziemy.
__________________________________________
Dziś taki smutny :(
Na samo wspomnienie Igrzysk humor się psuje, a jeszcze pisać o tym... ;(
No ale jest jeden plus... Chłopaki wracają! :]
I minus... Zaraz sezon ligowy i rozjadą się po Polsce i nie tylko...
A na razie spotkanie z kolegą z liceum i rowery z Andrzejem ;)

Dziękuję mojej kochanej siostrze, bo dzięki niej jest ten rozdział!
Wspomaga mnie, bo cierpię na brak weny :(
Pozdrawiam ;*
+Zibi, dla mojej muzy :D Jeden z jej ulubionych siatkarzy ;)

wtorek, 29 października 2013

Rozdział 36

W samolocie spałam, ale nie ma się, co dziwić, jak się nie śpi po nocach, to tak to jest. Na miejsce dotarłam z małym opóźnieniem i pojechałam prosto do szpitala. Pielęgniarka udzieliła mi informacji, gdzie leży mój tata, więc szybko się tam udałam.
-Laura?-zdziwił się widząc, jak wchodzę na salę z walizkami-Co tu robisz?
-Przyleciałam, bo słyszałam o twoim wypadku-cmoknęłam go w policzek i usiadłam na skraju łóżka-Jak się czujesz?
-Dobrze, gorzej, jak środki przeciwbólowe przestają działać.
-To co się dokładnie stało?
-Normalnie poszedłem na pierwszą zmianę. Mieliśmy do naprawy seata, jedno BMW i volkswagena. Zenek wziął betę i zajął kanał, a ja musiałem sobie jakoś poradzić. Niestety, chwila nieuwagi i ten nieszczęsny seat mnie przygniótł. Chłopaki szybko mnie wyciągnęli, ale i tak mam kość strzałkową i piszczel częściowo zmiażdżone. Po południu będą mnie operować, bo inaczej nie da się, z tym nic zrobić. A i jeszcze mam złamane trzy żebra, ale to nic-machnął ręką.
-Czemu nie zadzwoniłeś?
-Powinnaś być teraz w Londynie. Kochasz siatkówkę, więc powinnaś korzystać z tej szansy. Mną się nie przejmuj…
-Ciebie kocham bardziej niż siatkówkę! Są rzeczy ważne i ważniejsze… Niestety już nie wrócę na igrzyska. Zostanę z tobą. Nie możesz teraz chodzić i muszę ci pomóc.
Przytuliłam się do niego. Nie musieliśmy nic mówić, po prostu tak siedzieliśmy. Potem pojechałam do domu zostawić bagaże i wróciłam przed zabiegiem. Strasznie się denerwowałam, ale nie okazywałam tego, żeby nie stresować taty. Zabrali go na salę, a ja czekałam na korytarzu. Czas dłużył mi się niemiłosiernie. W końcu wyszedł lekarz.
-Pani jest córką pana Wójcika, tak?-zwrócił się do mnie.
-Tak, proszę powiedzieć, co z nim?
-Zabieg przebiegł pomyślnie, teraz trzeba czekać, aż wszystko się zagoi. A potem pani ojca czeka rehabilitacja. Miał bardzo dużo szczęścia, bo mógł stracić nogę. Niestety nie jestem w stanie przewidzieć, czy będzie mógł wrócić do pracy. Robiliśmy wszystko, co w naszej mocy, ale nie wiadomo, czy noga odzyska pełną sprawność.
-Dziękuję za informacje. Mogłabym do niego wejść?
-Ale tylko na chwilę.
-Dobrze.
Tata leżał na łóżku. I patrzył na swoją nogę, całą w opatrunkach. Na mój widok się uśmiechnął.
-Jak się czujesz?-co za głupie pytanie! Mógł stracić nogę, a ja pytam, jak się czuje… Idiotka!
-Nieźle. Jak wszystko dobrze się zagoi, zacznę rehabilitację. Na razie nawet nie czuję tej nogi, bo znieczulenie jeszcze działa. Ale jak dobrze pójdzie, to za kilka dni mnie wypiszą.
-Świetnie-uśmiechnęłam się.
Posiedziałam z nim chwilę, ale przyszła pielęgniarka i oznajmiła, że już wystarczy tych odwiedzin na dzisiaj. Obiecałam, że przyjadę jutro rano i wróciłam do domu.
Nie mogłam się na niczym skupić. Chodziłam po domu w tą i z powrotem, całkowicie bez celu. W końcu położyłam się i prawie natychmiast zasnęłam.
Wstałam przed 5 rano, bo nie mogłam spać. Wyszłam pobiegać, żeby się trochę odstresować. Byłam padnięta, bo ostatnimi czasy odpuściłam sobie bieganie. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i poszłam po zakupy do najbliższego spożywczaka, bo w domu nie było za wiele do jedzenia. Zjadłam śniadanie, spakowałam sok, herbatniki i jabłko dla taty i pojechałam do szpitala.
-Dzwoniła do ciebie babcia?-zapytał, chwilę po moim przyjeździe.
-Nie wiem, w ogóle nie miałam telefonu w rękach od wczoraj-zaczęłam przeszukiwać torebkę, ale go nie znalazłam… Pewnie zostawiłam w domu-A po co miała dzwonić?
-Była u mnie Agata i mówiła, że przyjedzie.
-Ciocia Aga? I nawet mnie nie odwiedziła?-siostra taty, była moją ulubioną (i jedyną ciotką).
Koło południa przyjechała moja babcia. Jak zawsze na wszystkim znała się najlepiej. Najpierw chciała zagadać na śmierć mojego tatę, a potem uczepiła się do mnie. Komentowała to, że nie mam jeszcze męża, że zamiast znaleźć porządną pracę, to nic nie robię…
-A jak ci twoi siatkarze?
-Na śmierć zapomniałam!-walnęłam się w czoło-Dzisiaj grają z Australią!
Wybiegłam na poszukiwanie najbliższej sali z telewizorem. Chwyciłam pilot i wbrew protestom dwóch starszych panów, odszukałam transmisję meczu. Chłopaki przegrywali 0:2. Ale w tym trzecim secie bardzo dobrze im szło.
-Panienko, my tu oglądaliśmy…
-Przepraszam, ale gra mój chłopak i chciałam zobaczyć jaki jest wynik.
-Siatkarz? Liga Światowa świetnie im poszła w tym roku, musi być panienka dumna.
-A który to?
-Michał Kubiak, ten z trzynastką.
-Aaa, to bardzo dobry zawodnik, szkoda, że nie wystawiają w podstawowej szóstce…
-To czemu nie kibicujesz mu w Londynie?
Opowiedziałam im o wypadku taty i decyzji o powrocie.
-Widzisz, Stasiu, taka dziewuszka to skarb…
-Anioł po prostu. Ten twój tata i ten siatkarz to szczęściarze. Kubiak niech cię pilnuje…
Oglądałam z nimi mecz już do końca. Niestety czwartego seta chłopaki przegrali. Nikt chyba nie spodziewał się przegranej z Australią. Pan Stasiek i pan Zdzisiek pocieszali mnie. Weszłam jeszcze do taty. Powiedziałam mu o meczu i wróciłam do domu. Wzięłam się za sprzątanie, bo na dzwonienie do Michała było za wcześnie, w końcu dopiero niedawno skończył się mecz. W międzyczasie odnalazłam telefon. Majka dzwoniła, więc oddzwoniłam. Umówiłyśmy się, że przyjdzie do mnie. Już pół godziny później ściskała mnie.
-Brakowało mi ciebie-uśmiechnęła się.
-Mi ciebie bardziej. Co słychać?
Jak zwykle opowiadała o Sebastianie, wtrąciła też coś o mamie i wypadku mojego taty. Ja mówiłam o wrażeniach z Londynu. Pochwaliłam się zdjęciami. Potem do późnej nocy oglądałyśmy filmy.
 Maja usnęła, a ja jak zwykle płakałam przy oglądaniu filmu „Mój przyjaciel Hachiko”. Nagle na ekranie laptopa wyświetliło się, że Michał do mnie dzwoni. Od razu odebrałam.
-Co się stało? Coś nie tak z twoim tatą?-zapytał, gdy włączył się obraz z kamerki.
-Nie, nic, tylko oglądałam film-powiedziałam pociągając nosem.
-Przegraliśmy…-spuścił wzrok.
-Nie przejmuj się, mieliście gorszy dzień po prostu. Będzie dobrze.
-No nie wiem… Pojutrze gramy z Rosją…
-Michaś, wiem, że sobie poradzicie.
-To dlatego, że ciebie tu nie było-zrobił smutną minę-Tęsknię okropnie.
-Ja też, ale za tydzień się widzimy-mrugnęłam.
Opowiedziałam mu o moim tacie i o tym, co mówił mi lekarz. Pokazałam mu Majkę śpiącą obok i oboje się z niej śmialiśmy. Dobrze, że ktoś wymyślił coś takiego jak skype. Tylko szkoda, że nie można przytulić przez niego drugiej osoby. Gdy mówił o dzisiejszym meczu, był strasznie zdołowany…
-Cześć, Laura!-do pokoju Michała wpadł Zbyszek.
Niestety tak nam przeszkadzał, że musieliśmy kończyć rozmowę. Oczywiście nie obyło się bez przesyłania sobie buziaków i wyznań miłosnych, co Bartman skomentował tekstem o rzyganiu tęczą…
Po skończonej rozmowie wykąpałam się i położyłam obok przyjaciółki. Bez problemu osunęłam się do krainy Morfeusza.
Gdy rano się obudziłam, Maja już nie spała. Robiła naleśniki. Po prostu kocham ją za to. Jak zwykle było pełno krzyków, wygłupów i śmiechu. My dwie w jednej kuchni… Niezbyt dobre połączenie. Na szczęście nic nie wybuchło. Przez pół dnia chodziłam w piżamie (ambitnie, nie ma co). Po południu ogarnęłam się i razem z przyjaciółką odwiedziłam szpital. Oprócz taty, zajrzałam jeszcze do miłych panów od meczu. Zapraszali mnie na oglądanie jutrzejszego starcia, ale musiałam odmówić, bo wieczorem nie można odwiedzać chorych.
Dzień zleciał mi bardzo szybko. Wieczorem przed snem zajrzałam na mój ulubiony portal społecznościowy. Andrzej zapytał mnie czemu nie byłam na meczu z Australią. Odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Okazało się, że on dziś wrócił do kraju. Tak od słowa do słowa umówiliśmy się na czwartek na przejażdżkę rowerową. Wylogowałam się i poszłam wziąć relaksującą kąpiel.
_________________________________________
Delikatnie mówiąc mam małe opóźnienie...
Taki trochę nudny rozdział, ale to dlatego, że siatkarzy i Laurę dzieli 1500 km...
Ale nie martwcie się, nie pozwolę Wam się zanudzić ;)

Liczę na szczere opinie i dziękuję za ogromną ilość komentarzy!!!
Jesteście świetni! <3
Macie ode mnie Krzysia dzisiaj, tak mnie jakoś naszło na to zdjęcie ;]
Całuję ;*

niedziela, 27 października 2013

Rozdział 35

-Mamy problem.
-Wiesz, Krzysiu, z problemami najlepiej udać się do specjalisty-uśmiechnęłam się.
-Laura, bądźmy poważni-Ignaczak poważny? Nie jest dobrze...-Musimy porozmawiać o Winiarskim.
Zamorduję Piotrka!
Z westchnieniem usiadłam koło Igły.
-Słyszałem, że go unikasz. To nie najlepszy sposób rozwiązywania problemów. Lepsza byłaby konfrontacja. Powinnaś mu powiedzieć, co o tym sądzisz, że nie ma u ciebie szans.
-Myślisz, że nie próbowałam!?
-Skoro tak... Zakładam, że nie podziałało?-spojrzałam na niego morderczym wzrokiem-Hm... To powiedz Kubiemu.
-Powiem, ale po igrzyskach.
-Uparciuch. Nic cię nie przekona?-szturchnął mnie.
-Wszyscy muszą skupić się na grze. Zresztą sezon reprezentacyjny niedługo się kończy i nie będę miała styczności z Winiarem.
Nie kłócił się ze mną, stwierdził tylko, że 'będzie miał mnie na oku'.
-Ale nie mogłaś przyjść z tym do mnie?
-A co ci Piotrek przeszkadza?
-No proszę cię! Kto jak kto, ale on chyba niezbyt się do tego nadaje...
-Oj zdziwiłbyś się-uśmiechnęłam się i opowiedziałam mu o bokserkach Nowakowskiego.
-Nie doceniałem go-śmialiśmy się z tego oboje, ale przerwał nam Cichy.
-O wilku mowa...-zauważyłam.
-Obgadujecie mnie?
-Pewnie-wyszczerzyłam się-A teraz powiedz mi, czego nie rozumiesz w słowie "tajemnica"?
-Krzysiek! Zabierz ją! Mówiłem, że mnie zamorduje!-histeryzował Piotrek, a ja nawet nie ruszyłam się z miejsca.
-Widzisz, powinnaś przyjść z tym od razu do mnie-Krzysiu poklepał mnie po ramieniu i po chwili obaj wyszli.

Czas szybko leciał, siatkarze ciężko trenowali, ja robiłam dużo zdjęć... Nadszedł kolejny mecz, tym razem z Argentyną. Wygraliśmy, nie dając zdobyć przeciwnikom nawet jednego seta. Misiek cały czas wymyślał coś z naszymi wspólnymi wakacjami. Chłopaki nie kłócili się. Winiar dał mi spokój. Możliwe, że zrozumiał, że to zły moment na to, co on odstawia (no dobrze, na to nie będzie nigdy dobrego momentu).
Znów treningi. Znów mecz. Wielka Brytania też nie sprawiła nam kłopotów. Szybkie 3:0 i mogliśmy wracać do hotelu.
-Laura!
Odwróciłam się.
-Co ty tu robisz?
-No jak to co? Przyleciałem wspierać rodaków-uśmiechnął się do mnie Andrzej-A jak u ciebie? Bardzo cię męczą?
-No co ty-machnęłam ręką-Dla mnie to sama przyjemność-mój wzrok od razu odnalazł Michała.
-Wy dalej razem?
-Przez tydzień nie mogło się za wiele zmienić...-Kubiak zauważył, że z kimś rozmawiam i ruszył w naszym kierunku-Andrzej poznaj Michała, Misiu, to jest Andrzej-przedstawiłam ich sobie.
-To kiedy wracasz do Polski?-zapytał kolega.
-No... Z tydzień jeszcze zejdzie. 12 jest finał-uśmiechnęłam się.
Nagle zaczął dzwonić mój telefon, ale odrzuciłam połączenie, bo to tylko Majka i mogę z nią pogadać później.
-A potem lecimy  na wakacje-Michał objął mnie ramieniem i jakoś dziwnie spojrzał na mojego rozmówcę.
-Szkoda... Nudno bez ciebie w nas u Łodzi...
Pogadaliśmy jeszcze chwilę i musieliśmy się zbierać.
-Co to za jeden?-zapytał Michał kilka minut później.
-No Andrzej, przecież was sobie przedstawiłam...
-Nie o to mi chodzi. To twój kolega, były, sąsiad, kuzyn, czy jeszcze ktoś inny?
-Mój kolega.
-Aha. A skąd się znacie?-dociekał mój chłopak.
-Misiu, czyżbyś był zazdrosny?
-Skądże. O niego?
-Czyli jesteś-uśmiechnęłam się.
Droczyłam się z nim jeszcze jakiś czas, ale w końcu postanowiłam oddzwonić do Mai, bo cały czas się do mnie dobijała. Po pierwszym sygnale odebrała.
-Mów, o co chodzi, bo jakbyś nie wiedziała, to obie strony płacą za połączenia międzynarodowe-powiedziałam zamiast powitania, w końcu i tak często piszę z nią na facebook'u.
-Laura?
-No przecież, że tak. Coś się stało?
-Twój tata... On miał wypadek...
-Co!? Ale jak to się mogło stać? Kiedy?
-Dzisiaj rano, w pracy. Podobno przygniótł go samochód, czy coś. Mama dzwoniła, jak go przywieźli i obiecałam, że cię poinformuję.
-Wracam do domu-oznajmiłam bez zastanowienia.
-Ale co z praktykami?
-Muszę się nim zająć.
Jego stan był stabilny, ale i tak się martwiłam. Postanowiłam wrócić pierwszym samolotem do Polski, na który uda mi się kupić bilet. Poszłam do Anastasiego i wyjaśniłam sytuację. Na szczęście bez problemu się zgodził.
-Gdzie tak biegniesz?-Michał złapał mnie w drodze do pokoju-Co się dzieje?-najwidoczniej widział, że coś jest nie tak.
-Wracam do domu.
-Co!? Czemu!?-zdziwił się.
-Mój tata miał wypadek i jest w szpitalu. Zarezerwowałam bilet na jutro rano. Andrea się zgodził. Muszę się tylko spakować...
-Jutro? Ale... To coś poważnego?
-Teraz chyba jest już w porządku, ale ktoś musi się nim zająć. Przepraszam, Michał, ale to na prawdę ważne.
-Rozumiem, rodzina jest najważniejsza. Też bym tak zrobił, gdyby chodziło o kogoś, kogo kocham-przytulił mnie-I nie martw się, wszystko będzie w porządku.
-Wiem. I dziękuję-pocałowałam go.
Poprosiłam go, żeby na razie nic nie mówił chłopakom i wróciłam do pokoju. Spakowałam się. Z pięć razy sprawdzałam, czy aby na pewno mam wszystko. Co chwila sprawdzałam facebook'a, czy Maja nic nie napisała. Obiecała, że będzie mnie informować na bieżąco. Jednak dobrze, że jej mama pracuje w szpitalu.
Ta noc okropnie mi się dłużyła. Pewnie dlatego, że długo nie mogłam zasnąć, a gdy już mi się to udało, wystarczył najmniejszy szmer, żebym się obudziła.
Przy śniadaniu oznajmiłam chłopakom, że wyjeżdżam. Wytłumaczyłam im dlaczego, ale i tak strasznie lamentowali. Mi samej łzy napłynęły do oczu, bo właśnie kończę z nimi swoją współpracę. Nie wiadomo, czy spotkam ich jeszcze w takim składzie.
-Ale jutro mecz... Kto będzie nam kibicował?-wyjęczał Zatorski.
-Zati, od tego macie całą halę kibiców.
-A kto będzie nas motywował?-dorzucił Łukasz.
-Andrea do tej pory dawał sobie radę, więc nie widzę powodu, żeby było inaczej.
-A kto będzie nas masował?-Zibi charakterystycznie poruszył brwiami.
-Bartman! Idź do dziewczyny niech cię masuje. Zresztą od czego jest Bielecki...
-Ale obiecaj, że będziemy w kontakcie-spojrzał na mnie Piotrek.
-No pewnie, że będziemy. I będę oglądać was w telewizji, więc nie zawiedźcie mnie-uśmiechnęłam się.
Kiedy już wyprzytulałam wszystkich, po raz setny powiedziałam, że będę tęsknić, wyszłam przed budynek. Michał pomógł mi zapakować walizką do taksówki, a potem wpił się zachłannie w moje usta.
-Będę dzwonił i odwiedzę cię zaraz po powrocie do kraju.
-Dobrze, trzymam za was kciuki. Będę okropnie tęsknić.
-To tylko tydzień... Już niedługo znów się zobaczymy.
Niestety nasze pożegnanie przerwał taksówkarz. Wsiadłam do pojazdu. Michał nie mógł mnie odprowadzić, bo za chwilę zaczyna trening. Oglądałam się za siebie i machałam mu, aż zniknął za zakrętem, a po moich policzkach spływały łzy. Koniec z praktykami...
___________________________________________
Dziś już przeszłam samą siebie... Później to już się chyba nie dało...
Przepraszam...
Pisałam, że mam chrzciny i tak wyszło, że wczoraj cały dzień pomagałam przy gotowaniu, zmywaniu, itp., a dziś impreza, a potem sprzatanie... Wyszło, jak wyszło. Nic na to nie poradzę :(

No i przygoda Laury z Londynem kończy się wcześniej...
Takie życie niestety...

We wtorek rozdział pojawi się między 20 a 21 ;)
Teraz już lecę spać, bo rano na autobus...
U Was wszystko nadrobię jutro, bo na prawdę w ten weekend już nie wyrabiałam...
Buziaki i jeszcze raz przepraszam ;*

piątek, 25 października 2013

Rozdział 34

-Kto zgasił światło!? I kto krzyczał!?-usłyszałem obok głos Zibiego.
-Laura…-szepnąłem.
Próbowałem zaświecić światło, ale nie działało. Odszukałem więc w ciemności telefon, żeby chociaż trochę oświetlić drogę. Wyszedłem na korytarz. Wszędzie było ciemno, ze wszystkich stron otwierały się drzwi… Skierowałem swe kroki w kierunku pokoju Laury. Na szczęście nie zamknęła ich na klucz. Kilku chłopaków weszło tam razem ze mną.
-Laura?
Nikt się nie odezwał. Przeszedłem przez ciemny pokój, raz po raz oświetlany błyskawicami. Nigdzie jej nie widziałem.
-Jest!-krzyknął Igła.
-Gdzie?-rzuciłem w ciemność pytanie.
-Łazienka.
Ruszyłem w kierunku pomieszczenia, po drodze na kogoś wpadając.
-Ała!
-Kurwa, Piotrek, odejdź!
Przecisnąłem się między chłopakami. Każdy z nich oświetlał łazienkę telefonem mniej lub bardziej efektywnie, a ona? Ona siedziała w kącie, chowając twarz w dłoniach.
-Laura! Co się stało?-rzuciłem się w jej kierunku.
Nic nie odpowiedziała. Klęknąłem przy niej i ją przytuliłem.
-Ciii… Co się stało?
Zaczęła płakać jeszcze bardziej.
-Boli cię coś? Ktoś ci coś zrobił?
Nie odzywała się. Popatrzyłem na chłopaków pytającym wzrokiem, ale tylko wzruszali ramionami. Zaczęli się rozchodzić. Został tylko Krzysiek i Winiar. Po kilku minutach przyszedł Możdżonek i oznajmił nam, że piorun uderzył w jakieś drzewo przed hotelem, które upadając zerwało linki. Wyszedł, by poinformować innych.
-Chodź, usiądziemy na łóżku, bo się przeziębisz…-nic, zero reakcji.
Podniosłem ją i zaniosłem do łóżka. Cały czas strasznie płakała, nie mogła się uspokoić, a ja nie wiedziałem, co się stało… Tak się o nią bałem…
-Laura, porozmawiaj ze mną-gładziłem ją po plecach, mocno przytulając-Kochanie…
-Może coś na uspokojenie by pomogło?-zasugerował Ignaczak.
-Laura, ja pójdę po jakieś picie, a Krzysiek załatwi jakieś tabletki… Zostaniesz z nią?-zwróciłem się do Winiarskiego.
-Nie…-wyszeptała.
-Nie chcesz tabletek?-przytuliła się mocniej do mnie.
Nagle przyszedł Cichy i poprosił Krzyśka na stronę. Po chwili zawołali też Michała. Ja dalej siedziałem z Laurą, a ona nadal nie chciała powiedzieć, o co chodzi…

Minister obrony narodowej :]

Laura cały czas płakała. Nie powiedziała, co się stało, nie chciała nic na uspokojenie… Piotrek mnie zawołał, więc wyszedłem z nim na korytarz.
-No, o co chodzi?-zapytałem.
-Yyy… Bo ja nie powinienem mówić… Ale to może być ważne…-zaciął się.
-Jak ważne, to powiedz!
-Bo… bo Michał yyy… napastuje Laurę…
-Zgłupiałeś!? Przecież oni są razem-zdziwiłem się.
-Nie Dzik, Winiarski-wytrzeszczyłem oczy-On ją pocałował…
-Myślisz, że mógł jej coś zrobić?
-Nie wiem…
Zajrzałem do pokoju.
-Winiar, chodź na chwilę!
-Co tam?-zapytał już na korytarzu.
-Skrzywdziłeś ją!?-walnąłem prosto z mostu.
-Co? Kogo?
-Laurę. Jeżeli zrobiłeś jej krzywdę, to…
-Jaką krzywdę, człowieku!-przerwał mi wpół zdania-Pogięło cię?
-Przystawiałeś się do niej, a teraz ona płacze!
-Nic jej nie zrobiłem! Byłem cały czas w pokoju!
-Okaże się… I dobrze ci radzę, daj jej spokój…
Nic nie powiedział, tylko odszedł.
-Myślisz, że kłamał?-zapytał Piotrek.
-Nie wiem… Chodź, załatwimy jakąś melisę dla Laury. I Piotrek… Dzięki, że mi powiedziałeś.
-Musiałem, teraz Laura mnie zabije, ale martwiłem się o nią.

Ulubiony przyjmujący pani praktykantki ;)

Po jakimś czasie wrócił Krzysiek w towarzystwie Nowakowskiego.
-Przynieśliśmy melisę na uspokojenie-mruknął Piotrek-No to dobranoc.
Wycofali się, a ja zostałem z Laurą. Wypiła trochę napoju i po niedługim czasie zasnęła. Sam nie wiem kiedy, też położyłem głowę na poduszce…
Nie spałem długo, bo dziś mecz mamy o 12:30. Nie chciałem jeszcze budzić Laury, więc ostrożnie wstałem, wziąłem zimny prysznic na rozbudzenie i zszedłem na dół, załatwić jakieś śniadanie. Gdy wróciłem, ona stała przy oknie.
-Cześć, skarbie-odstawiłem jedzenie na stolik i ją przytuliłem-O czym myślisz?
Pocałowała mnie w policzek i dalej wpatrywała się w jakiś punkt za oknem. Powędrowałem za jej wzrokiem. Patrzyła w miejsce, gdzie prawdopodobnie jeszcze wczoraj rosło drzewo, które pozbawiło nas elektryczności.
-Co jest?-odwróciłem ją w swoim kierunku-Przestraszyłaś się, gdy zabrakło prądu?
-Nie o to chodzi…
-To powiedz, o co. Przecież się nie domyślę.
-Widziałam, jak piorun uderzył w to drzewo, te iskry, gdy linki wysokiego napięcia pękły. I mi się przypomniało, jak…-nie dokończyła, jej oczy znów wypełniły się łzami…
-Spokojnie, bałem się, że coś ci się stało. Jeżeli nie chcesz, o tym mówić, to nie musisz…
Wtuliła się we mnie. Staliśmy tak przez chwilę, a potem zagoniłem ją do śniadania, a sam musiałem się pospieszyć, bo zaraz mamy omawiać pracę statystyków…

Laura…

Jak się obudziłam na dworze szalała burza. Akurat w momencie, gdy stanęłam przy oknie piorun uderzył w drzewo. Momentalnie wszystkie wspomnienia wróciły. Nic nie poradzę na to, że sobie z tym nie radzę. Nie chciałam martwić chłopaków, ale nie potrafiłam opowiedzieć, co się stało... Michał cały czas był przy mnie. Powiem mu, ale jeszcze nie teraz. I tak będzie musiał się dowiedzieć.
Szybko nadszedł czas meczu. Chłopaki dziwnie się mi przyglądali w czasie rozgrzewki, ale nie zwracałam na to uwagi. Nie było dziś mowy motywacyjnej, bo po prostu nie miałam na to siły. Drugi mecz igrzysk, starcie z Bułgarią.
Niestety pierwszy set padł łupem przeciwników. Andrea zachował spokój, dał im kilka rad i wrócili na boisko. Końcówka drugiego seta była bardzo nerwowa. Gralismy na przewagi, ale pechowo dla nas przy stanie 28:27 dla Bułgarów, nie udało nam się zatrzymać ich kontry...
-Co się z wami dzieje! Nowakowski! Winiarski! Do roboty!-Anastasi próbował ich zmusić do walki, a ja patrzyłam to na jednego, to na drugiego z wymienionych chłopaków-Laura? Może ty im coś powiesz?
-Macie tam wejść i pokazać im, że z Polską się nie zadziera! Zostawcie sprawy prywatne poza boiskiem i idźcie to wygrać!
Podziałało, ale tylko na jednego seta. Rozwaliliśmy pastuchów, jakby to powiedział Zibi, do 13. W czwartej części spotkania na początku nie było za fajnie, na szczęście wyrównaliśmy. Do końca graliśmy łeb w łeb, ale przy piłce meczowej dla Bułgarów ich trener wziął czas. Skutecznie zdekoncentrował tym Winiarskiego, no i niestety...
Nie tego spodziewaliśmy się po tym meczu, w ciszy wróciliśmy do hotelu. Pomogłam Bieleckiemu w zabiegach fizjoterapeutycznych, a później rozeszliśmy się do pokoi.
Po jakimś czasie usłyszałam pukanie do drzwi.
-No cześć, Krzysiu-uśmiechnęłam się do libero.
-Musimy porozmawiać-bezceremonialnie wparował do mojego pokoju...
_________________________________________
Przepraszam, że tak późno, ale nie dałam rady wcześniej :(
Dziś miałam masakryczny dzień, ale chyba jestem dzieckiem szczęścia. Najpierw kolokwium z matmy. Potem spacerkiem na autobus do domu, ale zgubiłam się na dworcu (w Krakowie dworzec autobusowy, kolejowy i Galeria Krakowska są koło siebie). Przez pół godz. szukałam autobusu (odzywa się natura, w końcu jestem blondynką). W ostatniej chwili zdążyłam i zajęłam ostatnie wolne miejsce w pojeździe. To się nazywa mieć farta ;)

Dużo hejtów ostatnio poleciało na Winiara... On też ma uczucia... :P
To jednak nie on ;)

Następny rozdział ma być w niedzielę. Od razu informuję, że wybieram się na chrzciny. I nie wiem, jak to z tym będzie...

Jeszcze raz przepraszam za opóźnienia, utrudnienia i w ogóle...
Miłego weekendu  ;*

środa, 23 października 2013

Rozdział 33


-Ładnie to tak?
Otworzyłam oczy i spojrzałam na Michała.
-Misiu…-uśmiechnęłam się i chciałam wstać, ale powstrzymały mnie ręce Bartka.
-A ty gdzie?-zapytał siatkarz.
-Do swojego przystojnego chłopaka-wystawiłam mu język-Jak się dziś czujesz?
-Po takiej nocy? Fantastycznie-zaśmiał się.
Michał nie był zachwycony. Obraził się, ale tylko na jakieś dwie minuty.
Obudziliśmy jeszcze Piotrka, żeby nie leniuchował. Wróciłam do swojego pokoju, bo trzeba się ogarnąć, żeby nie straszyć ludzi na śniadaniu. Chłopaki wzięli się ostro za trenowanie, bo jutro pierwszy mecz. Kurek czuł się już dobrze, więc i jego to nie ominęło. A ja tylko się przyglądałam. Nie powiem, żebym się nudziła, bo wzięłam aparat. I tak po obu treningach miałam całą masę zdjęć.
-Robisz mi konkurencję!-przyczepił się Igła przy kolacji.
-Co?
-Z tym aparatem. Chociaż on i tak nie umywa się do mojej kamery…
-A, o to ci chodzi… Nie robię konkurencji, tylko zatrzymuję chwile.
Krzysiek zaczął coś szeptać z chłopakami, a po chwili oznajmili mi, że mam zrobić sobie z każdym zdjęcie. Po kolacji przebrałam się i zaczęliśmy robi zdjęcia. Śmiechu oczywiście było co nie miara. Najlepszy był moment, gdy siatkarzom zachciało się pozować, jak modelkom… Oni są po prostu najlepsi. Niestety naszą zabawę przerwał Anastasi. Wszedł akurat, gdy Bartek przybrał „seksowną” pozę… Zapytał, czy coś piliśmy, a potem kazał nam iść spać, bo jutro mecz. No cóż, uroki posiadania pokoju przez ścianę z trenerem.
-Dobranoc-zamknęłam za nimi drzwi.
Nagle poczułam czyjeś dłonie na biodrach. Odwróciłam się i spojrzałam na Winiara.
-Powinieneś już iść, trener kazał…-nie dał mi dokończyć… Pocałował mnie…
Nie miałam, jak się odsunąć, bo za plecami czułam ścianę. Odepchnąć go nie mogłam, bo był zbyt silny. Nagle ktoś otworzył drzwi.
-Zapomniałem…-nie dowiedziałam się, czego „zapomniał” Piotrek, bo stanął jak wryty i się gapił to na mnie to na Michała.
Winiarski wyminął go i po prostu wyszedł. Zamknęłam drzwi i usiadłam na łóżku. Czułam na sobie spojrzenie Nowakowskiego. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy... Usiadł obok i objął mnie ramieniem. Przez dobrych kilka minut się nie odzywał, a ja płakałam.
-Dlatego, nie chcesz z nim sama zostawać-nie pytał, stwierdził fakt, ale i tak potwierdziłam-Mówiłaś Dzikowi?
Pokręciłam przecząco głową.
-Wiesz, że musisz mu to powiedzieć?-znów udzieliłam niewerbalnej odpowiedzi-To czemu tego nie zrobiłaś?
-Bo nie chcę psuć atmosfery w drużynie-rozpłakałam się jeszcze bardziej.
Piotrek podał mi chusteczki i czekał aż mi przejdzie.
-Widziałem, że nie wyszedł, więc się wróciłem. Spodziewałbym się wszystkiego, ale nie tego…
Posiedział jeszcze chwilę, a później poszedł do siebie. Ja położyłam się w ubraniu na łóżku i od razu zasnęłam.
Trochę zaspałam, ale chłopaki i tak mieli omawiać statystki, więc nic nie straciłam. Poszłam do łazienki. Wyglądałam tragicznie, ale prysznic trochę mi pomógł. Owinęłam się ręcznikiem i wyszłam po ciuchy.
-Ooo-w moim pokoju był cały tłum siatkarzy.
-Sexi!-wyszczerzył się Kuraś.
-Zawsze mówiłem, że masz ładne nogi!-stwierdził Zbyszek.
-Czemu nie chwaliłaś się, że tak ładnie śpiewasz?-zapytał Ignaczak wszystko dokładnie nagrywając.
-Ej!-Michał rzucił się, żeby mnie zasłonić-Wypad stąd wszyscy! A ty do łazienki!
-Ale muszę wziąć ubrania…
-Przyniosę ci.
Wróciłam do łazienki, a Michał wygonił chłopaków i po chwili przyniósł mi ubrania.
Gdy wyszłam, nikogo nie było, ale po kilku minutach znów zaczęli się schodzić.
-Mogę wiedzieć, co wy wszyscy ode mnie chcecie?
-No jak to co? Mowę motywacyjną-mrugnął Kosok.
-Ale mecz jest dopiero wieczorem…
-To wtedy wygłosisz drugą.
Zaczęłam mówić, że dadzą radę, że są świetni. Dużo trenowali i na pewno to się opłaci. Dla mnie zawsze będą najlepsi. Igła mnie nagrywał, od czasu do czasu wodząc kamerą po drużynie.
-Spróbujcie nie wygrać po tych moich przemowach, to ja wam pokażę-zaśmiałam się na koniec.
-Spokojna głowa i tak to wygramy, a ty zostaniesz gwiazdą internetu-uśmiechnął się Krzysiek.
-Szykuje się nowy odcinek „Igłą Szyte”?-zapytał Łukasz.
-Mhm, dziś nagrałem tyle fajnych rzeczy, że aż się prosi o publikację.
-Jeżeli masz na myśli poranny występ Laury, to chętnie obejrzę-zawołał Kosa.
-Ani mi się waż-zagroziłam naszemu libero.
-W ręczniku wyglądasz lepiej niż teraz-zaśmiał się Winiarski.
-Igła, a co na to Iwona? Chyba ogląda twoje filmiki?-wtrącił Kubiak.
-I tak bym tego nie wrzucił… Przecież miałem na myśli przemowę Laury…
-Ta jasne-mruknął Misiek-Ale i tak dziś wygramy!
Wyszli w bojowych nastrojach, a ja razem z nimi zeszłam na obiad. Dzięki nim, nie zjadłam śniadania…
Po południu mieli trening, a wieczorem rozgrzewkę przed meczem. Włosi też się szykowali. Po raz drugi dzisiejszego dnia wygłosiłam kilka zdań „ku pokrzepieniu serc”.
Niestety pierwszy set nie poszedł po naszej myśli i przegraliśmy.
-Skupcie się i grajcie tak, jak na lidze, a wszystko będzie w porządku-uśmiechnęłam się.
Wrócili na boisko i w pięknym stylu wygrali trzy kolejne sety, nie dopuszczając do tie-break’a. Hala oszalała. Już podczas meczu atmosfera była świetna, bo w Anglii jest wielu Polaków. Mieliśmy piłkę meczową przy stanie 24:14. Kibice szaleli z radości. Gdy zdobyliśmy ten ostatni punkt, zrobiło się jeszcze głośniej. Radość moja, chłopaków i kibiców była nie do opisania.
Siatkarze udzielili wywiadów, rozdali autografy, pozowali do zdjęć, rozciągnęli się i wreszcie wróciliśmy do hotelu. Musiałam pomóc Bieleckiemu, bo było już bardzo późno i wszyscy chcieli odpocząć. Szybko się uwinęliśmy i w dobrych nastrojach rozeszliśmy się do pokoi. Nie świętowaliśmy, bo Andrea zabronił…
Rano strasznie nie chciało mi się wstawać, bo poszłam późno spać. Jakby tego było mało słychać było krople uderzające w szybę. Deszcz… I jak tu nie kochać Londynu?
Zeszłam na śniadanie trochę nieprzytomna. Chłopaki, też byli ciut zamuleni i mało rozmowni. Do południa chodziłam jak zombie. Oni się rozbudzili na treningu, a ja siedziałam w kącie ze słuchawkami w uszach.
W porze obiadu zrobiło się dla odmiany gorąco i okropnie duszno. Jedyny plus to brak deszczu. Miałam już dość dzisiejszego dnia. Jakoś źle wpływała na mnie ta pogoda, co zaowocowało bólem głowy.
Popołudnie spędziłam w pokoju. Michał po treningu obejrzał ze mną film, a potem zasnęłam.

Oczami Michała K. ;]

Dzisiejszy dzień był ciężki dla nas wszystkich. Laura cały dzień była markotna. Po treningu byłem z nią i oglądaliśmy jakąś komedię, ale nie mogłem się skupić na filmie. Bawiłem się jej bransoletką. Nie przeszkadzało jej to. Chyba poczuła się lepiej, bo rozluźniła się trochę i zasnęła. Nie chciałem jej budzić, więc przyniosłem jej kanapki z kolacji, żeby nie była głodna. Jest taka słodka i bezbronna jak śpi. Przyglądałem jej się jeszcze przez chwilę, ale zawołał mnie Bartek.
Siedzieliśmy u niego w pokoju i graliśmy w karty. Deszcz znów dał o sobie znać. Chłopaki powoli rozchodzili się do swoich pokoi. Jutro mecz z Bułgarią, więc trzeba odpocząć. Sam miałem się już kłaść, bo wreszcie wszyscy poszli do siebie, gdy usłyszałem krzyk, a chwilę później zgasło światło. Krzyk… Krzyk Laury…
___________________________________________
Mam nadzieję, że się podoba ;)
Szczerze to bardzo ciężko szło mi pisanie tego rozdziału, sama nie wiem czemu...
Pisałam, pisałam, a tu nic nie przybywało :P

Jest Winiar, Pituś, zwycięstwo z Włochami i wieczorne krzyki...
Zachęcam do pozostawiania po sobie komentarzy ;)
Po raz kolejny (dawno tego nie robiłam) dziękuję stronie Siatkówka jest bowiem, zacnym sportem Milordzie. *.* za udostępnianie moich rozdziałów ;) Buziaki dla adminki Moniś ;*

A i jeszcze jedno...
Co sądzicie o nowym trenerze reprezentacji, jakim został Stephane Antiga?

Do następnego ;]
Całuję ;*

poniedziałek, 21 października 2013

Rozdział 32


Rano przywitałam się z tatą, zjadłam szybkie śniadanie i wybrałam się do fotografa w celu wywołania zdjęć. Odebrać miałam je po południu. Wracając do domu kupiłam album i zrobiłam małe zakupy. Na obiad przyrządziłam krokiety. Jak szaleć to szaleć, w końcu nie będzie mnie półtora tygodnia… Później musiałam się spakować. Zauważyłam, że mój pobyt w domu ostatnimi czasy polega głównie na pakowaniu się i praniu…
Po południu odebrałam zdjęcia i włożyłam je do albumu. Chciałam go wziąć ze sobą, żeby pochwalić się chłopakom, ale nie dałam rady go wcisnąć do walizki…
Korzystając z wolnego czasu upiekłam ciasto z jagodami i nadrabiałam odcinki ulubionego serialu. Trzeci odcinek pod rząd przerwał mi dzwonek do drzwi.
-Cześć.
-No hej-zdziwiona uśmiechnęłam się do Andrzeja-Co ty tu robisz?
-Przyszedłem cię odwiedzić, zanim cię wywiozą-zaśmiał się.
-Wchodź-zaprosiłam gościa do salonu-Coś do picia?
-Sok, jeśli można. To opowiadaj, co u ciebie? Jak Spała i siatkarze?
Przyniosłam album, żeby się pochwalić i przy jeszcze ciepłym cieście, opowiadałam mu o pomysłach tych wariatów ze zdjęć.
-To z tym Kubiakiem tak na poważnie?-zapytał, gdy powiedziałam mu o pomyśle Michała z wyjazdem.
- Głupio pytasz… Oczywiście, że na poważnie.
Nie poruszył więcej tego tematu. Opowiadał o jakimś filmie, który koniecznie musimy zobaczyć.
Tak dobrze nam się rozmawiało, że nie zauważyłam nawet, gdy za oknem zrobiło się ciemno.
-Trochę się zasiedziałem… Lepiej już pójdę, zanim twój ojciec wróci-wstał i skierował się do wyjścia-Teraz twoja kolej, żeby mnie odwiedzić.
-Jak już wszystko się uspokoi, to chętnie wpadnę na ten film-mrugnęłam.
-Trzymam cię za słowo. Mogę?-wyciągnął ręce, żeby mnie przytulić, więc go uściskałam-Tylko nie szalej tam za bardzo.
-Ja? No co ty-zaśmiałam się.
Pożegnaliśmy się. Po pół godzinie leżałam już w ciepłej pościeli, myśląc o czekającej mnie podróży.
Dobrze, że tata mnie obudził, bo zapomniałam nastawić budzika… Ubrałam się, zjadłam śniadanie i po raz setny sprawdziłam, czy na pewno wszystko mam. Na lotnisku byłam przed czasem. Tatuś pomógł mi z bagażami i razem ze mną czekał, aż zjawi się reszta. Gdy chłopaki zaczęli się zbierać, delikatnie zasugerowałam mu, że może już jechać. Na szczęście zrozumiał aluzję. Tradycyjnie już musiałam obiecać, że będę na siebie uważać. Gdy odszedł, siatkarze zaczęli się ze mną witać i wypytywać mnie, kto to był.
-Przecież widać było, że to jej ojciec, bo niby kto?-stwierdził Krzysiek.
-Jej ojcem to mógłbyś być nawet ty-palnął Bartek, na co reszta zareagowała śmiechem.
-Ej, uważaj sobie! Aż taki stary to ja nie jestem-burknął Igła.
-Dlatego wam go nie przedstawiłam-mruknęłam-Wy nigdy nie jesteście poważni?
-Naiwna, myśli, że jesteśmy jakimiś sztywniakami…
-Nie będę kontynuować tej bezowocnej konwersacji… Widzieliście gdzieś Michała?
-A co, ja jestem jego dziewczyną, żeby takie rzeczy wiedzieć?-zgasił mnie Kosok.
-Grzesiek! Ty z Dzikiem!-Łukasz zrobił przerażoną minę.
Nie pozostało mi nic innego, jak zadzwonić do Kubiaka. Niewiele zrozumiałam z tej rozmowy, bo chłopaki cały czas się przekrzykiwali, ale dotarło do mnie, że Misiek zaraz tu będzie.
-Nie umiecie uszanować tego, że rozmawiam przez telefon!?-warknęłam na nich.
-Nie rozumiem, o co ci chodzi, przecież rozmawiałaś tylko z Kubiakiem, więc o co tyle krzyku?-zdziwił się Jarosz.
-O to, że jak gdzieś dzwonię, żeby się czegoś dowiedzieć, to chciałabym coś usłyszeć!
-Pewnie jest przed okresem-konspiracyjnym szeptem podsumował Krzysiek.
Nie wytrzymałam. Wzięłam swoją walizkę, odciągnęłam ją na znaczną odległość i na niej usiadłam.
-Gdzie Laura?-usłyszałam po jakichś 10 minutach głos Michała.
-Tam siedzi ta obrażona księżniczka…
-Lepiej jej nie drażnij…
-Co wy jej zrobiliście?
-My? Nic. To ona jest jakaś nerwowa…
Po chwili poczułam znajome perfumy i silne ramiona otoczyły moje ciało.
-No cześć, ślicznotko-cmoknął mnie w policzek.
-Ciekawe, jak długo przeżyje…-usłyszałam ze plecami głos Kosoka.
-Cześć Misiu-odwróciłam się do chłopaka i wpiłam w jego usta.
-To niesprawiedliwe, on ma układy-mruknął Kuba.
-Co tak sama siedzisz?
-Czekałam na ciebie.
Kilka minut później była odprawa.
-Mam jakieś złe przeczucia… Chyba czegoś zapomniałam…
-Nie martw się, wszystko będzie dobrze-uspokajał mnie Michał.
I znów samolot… Niestety tym razem nie siedział koło mnie żaden z siatkarzy. Wyciągnęłam słuchawki i przez cały lot siedziałam z zamkniętymi oczami, słuchając muzyki.
-Byłaś już kiedyś w Londynie?-zapytał Michał chwytając moją dłoń w drodze do autobusu.
-Nie było okazji, a czemu pytasz?
-Tak tylko…
W hotelu miałam jak zwykle osobny pokój, tylko tym razem przez ścianę z Anastasim. Rozpakowałam część rzeczy, a później musiałam schodzić na obiad. Chłopaki mieli tylko jeden trening dziś po południu, więc nie mogłam narzekać na nudę.
Po kolacji przyszedł do mnie Kubiak.
-Wychodzimy-oznajmił.
-Ale gdzie?
-Weź jakąś bluzę, torebkę i idziemy na podbój Londynu-uśmiechnął się.
Nie miałam nic przeciwko, wzięłam jeszcze aparat i ruszyliśmy. Pogoda nam dopisała. Na początku podziwialiśmy miasto z autobusu. Potem pieszo. Robiłam mnóstwo zdjęć, dopóki Michał nie zabrał mi aparatu i sam nie zaczął bawić się w fotografa. Musiałam pozować przed Big Benem, budkami telefonicznymi i żołnierzami angielskimi. Dużo się śmiałam i byłam pod wrażeniem, jak wiele rzeczy był w stanie pokazać mi Michał jednego wieczoru.
-Chodź, będzie fajnie-wyciągnął dłoń w moim kierunku, a ja niepewnie patrzyłam na London Eye.
Po kilku minutach przekonywania, że to bezpieczne, wsiadłam do kapsuły pasażerskiej.
-Miałeś rację, widok jest cudowny-uśmiechnęłam się, gdy wjechaliśmy na samą górę.
-Wiedziałem, że ci się spodoba-nasze usta, po raz kolejny tego wieczoru, się złączyły.
-Dziękuję.
-Za co?-zdziwił się.
-Za zorganizowanie tak wspaniałej wycieczki.
-Mogę obiecać, że to nie będzie nasza ostatnia wspólna wycieczka.
Wróciliśmy późno, ale jutro rano tylko siłownia, a wieczorem otwarcie igrzysk. Byłam zmęczona całym dniem, więc szybko zasnęłam.
Obudziło mnie dobijanie się do drzwi. Niechętnie zwlekłam się z łóżka i otworzyłam.
-Laura, bałem się, że coś ci się stało!-Kubiak wziął mnie w ramiona, a ja nie wiedziałam, o co mu chodzi.
-Ale… Czemu… Dopiero wstałam, co miałoby mi się stać?
-Drzwi były zamknięte, długo nie otwierałaś…
Przerwał mu mój wybuch śmiechu.
-Sam kazałeś mi drzwi zamykać na klucz, a teraz się martwisz-szturchnęłam go.
-To może jednak nie zamykaj ich… A ty znów w samej piżamie?
-Właśnie wyszłam z łóżka-wystawiłam mu język.
Szybko wzięłam prysznic i się przebrałam. Chłopaki przy śniadaniu byli bardzo podekscytowani dzisiejszą uroczystością. Mnie bardziej interesowały otaczające nas tłumy najlepszych sportowców. Rozmawiałam nawet z Agnieszką Radwańską.
-Nie najlepiej się czuję-mruknął Bartek, a po chwili wybiegł ze stołówki.
Krzysiek poszedł zobaczyć, gdzie go poniosło. Niestety okazało się, że Kurek nabawił się zatrucia pokarmowego.
-Mówiłem, żebyś nie jadł tego sushi? Podejrzanie wyglądało…-mruknął Ziomek.
Andrea nie pozwolił mu iść na ceremonię otwarcia, a ja głupia i naiwna zostałam z nim. Już podczas treningu reszty drużyny ja siedziałam w pokoju Bartka i coś mu opowiadałam, byle nie słyszeć odgłosów dochodzących z łazienki.
Po treningu przyszedł Michał, Piotrek (w końcu to też jego pokój) i Igła. Przyszli, podokuczali i poszli.
Zeszłam na obiad, a Bartusiowi przyniosłam kanapki z masłem i gorącą herbatę. Reszta drużyny szykowała się „na wielkie wyjście”, a ja siedziałam z przyjmującym. Uroczystość oglądaliśmy w telewizji… O tyle dobrze, że wieczorem czuł się o wiele lepiej. Nie dotrwał do końca ceremonii otwarcia igrzysk, bo zasnął przytulony do mnie. Nie chciałam go budzić, bo wiedziałam, że jest wykończony i po jakimś czasie sama zasnęłam.
____________________________________________
Wiem, zawaliłam...

Bardzo Was przepraszam za to co wyszło i jak wyszło...
Rozdział nie dość, że późno, to jeszcze taki jakiś beznadziejny...
Ale tak to jest, jak wszystko zostawia się na ostatnią chwilę, a w między czasie dochodzą kolejne rzeczy do zrobienia...
Byłam na weekend w domu, a nie napisałam nic wcześniej i dopiero o 20 przyjechałam do Krkowa i mogłam to ogarnąć...
Następny będzie lepszy, obiecuję! ;)
Pozdrawiam ;*