Ubrałam się, zjadłam śniadanie i co
chwila wyglądałam przez okno.
-Skoro obiecał, że przyjedzie, to na
pewno tak będzie. Nie musisz stać w oknie-zaśmiał się mój tata.
-Ja wiem, ale… Po prostu już nie mogę
się doczekać-westchnęłam.
-Miłość… Pamiętam , jak ja i twoja
matka byliśmy młodzi, bez pamięci zakochani… Razem mogliśmy wszystko-widziałam,
że jego oczy się zaszkliły-Jesteś do niej taka podobna…
Przytuliłam się mocno do niego. Po
chwili usłyszałam auto wjeżdżające na podjazd. Jeden rzut okiem przez okno i
bieg na zewnątrz, by znaleźć się w silnych ramionach Michała.
Chłopak wyjął z samochodu kwiaty dla
mnie, za co obdarowałam go całusem w policzek. Wziął torbę i razem weszliśmy do
domu.
Mojego ojca też bardzo ucieszył jego
widok. Wyściskał go i zaciągnął na kawę. Cieszyłam się strasznie, że tak się
lubią.
-Mówię ci, Michał, od samego rana
siedziała w oknie…-zaśmiewali się ze mnie.
-Taaatooo…-jęknęłam.
-No co? Ja też się cieszę, że Michał
nas odwiedził-wzruszył ramionami-No, opowiadaj, jak wam te treningi idą-zwrócił
się do mojego chłopaka.
Przegadaliśmy całe popołudnie. W pewnym
momencie wymknęłam się, bo musiałam zacząć szykować się na imprezę. Włosy
podkręciłam, umalowałam się i założyłam nową sukienkę. Obcisła, krótka i krwiście
czerwona. Do tego czarne szpilki, bolerko i torebka. Założyłam długie kolczyki,
a na szyi, jak zwykle miałam zawieszkę od Michała i połówkę serduszka z
wakacji.
Gdy wreszcie byłam gotowa, zeszłam na
dół. Chyba nawet nie zauważyli mojej nieobecności, zbyt pochłonięci rozmową.
Stanęłam w drzwiach i odchrząknęłam. Spojrzeli na mnie. Widziałam jak Miśkowi
rozszerzają się oczy.
-Córcia, wyglądasz ślicznie, ale nie za
krótka ta sukienka-tata jak zwykle martwił się o mnie.
-Rany… Laura… Wyglądasz olśniewająco-Michał
rozdziawił usta.
-A ty jeszcze niegotowy? Spóźnimy się…
Poleciał się przebrać, przelotnie mnie
całując. Spłonęłam rumieńcem i usiadłam koło taty.
-Polubiłem Michała-zaczął mój tata-Widzę,
że bardzo się kochacie, ale uważaj na siebie. I pamiętaj, że zawsze będziesz
moją małą córeczką.
-Wszystko będzie dobrze,
zobaczysz-uśmiechnęłam się-Mogę zadać ci jedno pytanie?
-Jasne.
-Skąd wiedziałeś, że mama to ta jedyna?
-Nie było godziny, bym o niej nie
myślał. Przy niej świat stawał się piękniejszy. Zawsze mnie rozumiała, a ja
chciałem tylko jej szczęścia… Uwielbiałem słuchać jej śmiechu, patrzeć w jej
oczy…-zamyślił się-Nie wiem, skąd wiedziałem. Chyba po prostu to czułem.
-Już jestem gotowy-Michał wpadł do
pokoju.
-Dziękuję-szepnęłam do taty-Chyba wiem,
co masz na myśli.
Udało nam się nie spóźnić. Był tort,
prezenty, szampan (oczywiście na nim się nie skończyło) i cała masa ludzi.
Sporo znajomych Sebastiana, kilkoro naszych wspólnych znajomych, a nawet…
Andrzej.
-Co ty tu robisz?-zdziwiłam się.
-To samo, co ty. Jestem na urodzinach
kolegi-wyszczerzył się.
-Nie wiedziałam, że się znacie…
-To już wiesz. I… Laura, zajebiście
wyglądasz.
-Dzięki-uśmiechnęłam się-My idziemy
poszukać gospodarza.
Oddaliliśmy się. Michał miał niewyraźną
minę.
-To tylko kolega-powiedziałam i
pociągnęłam go w głąb mieszkania.
Odnaleźliśmy solenizanta, złożyliśmy mu
życzenia i daliśmy prezenty. U jego boku pojawiła się Majka, która mocno nas
wyściskała.
-Cieszę się, że jesteście-pochyliła się
w moim kierunku-Dzięki za pomoc.
-Chodźmy tańczyć!-krzyknął Sebastian i
pociągnął Maję na środek.
Ja z Michałem dołączyliśmy do nich.
Potem ja tańczyłam z Sebastianem, a Maja z Miśkiem. Dobrze się bawiłam. Alkohol
lał się strumieniami, ale ja nie przesadzałam. Co chwila ktoś zaczynał śpiewać „Sto
lat” i wszyscy dołączaliśmy. Koło pierwszej złapał mnie Andrzej i wyciągnął na
parkiet. Akurat leciała wolna piosenka…
-Co robisz we wtorek?
-Poza odwiezieniem taty na
rehabilitację, nie mam planów.
-A co powiesz na kino?
-Świetny pomysł-uśmiechnęłam się-Może
Maja i Sebastian też się z nami wybiorą… Trzeba będzie ich spytać…
-Może…-spochmurniał-A jak ci się układa
z tym siatkarzem?
-Dobrze, ale okropnie za nim tęsknię,
jak wyjeżdża…
-Teraz to jeszcze nic, jak zaczną się
mecze wyjazdowe, to nie będzie miał w ogóle czasu, żeby cię odwiedzać-zauważył.
-Możemy o tym nie rozmawiać?-czułam, że
oczy zaszły mi łzami.
-Spoko, pamiętaj, jak będziesz miała
wolny weekend, to zawsze możemy się spotkać-puścił mi oczko-Mówiłem już, że w
czerwieni jesteś mega seksowna?
-Jesteś pijany…-mruknęłam.
-Wcale nie-zaprzeczył, by po chwili
pochylić się i mnie pocałować.
-Andrzej!-gwałtownie się od niego
odsunęłam.
-Przepraszam, chyba mnie poniosło…
-Nieważne, idę się napić…
Szybko się oddaliłam i nalałam sobie
kieliszek wódki. Osuszyłam go za jednym zamachem i nalałam kolejny, który
poszedł w ślad pierwszego.
-Laura? Stało się coś?-zapytała Maja.
-Nic, skąd ci to przyszło do
głowy?-prychnęłam.
-Jeszcze nigdy nie widziałam, żebyś
piła wódkę…
-Widziałaś Michała?-zmieniłam temat.
-Obtańcowuje go jakaś laska, chyba
zczaiła, że to siatkarz.
Westchnęłam tylko i usiadłam na wolnym
stołku. Przyjrzałam się przyjaciółce, musiała być już nieźle wstawiona, bo
ledwo stała na nogach.
-A ty nie za dużo wypiłaś?-zapytałam z
troską.
-Skąd! Ja jestem trzeźwa!
Pół godziny później mogłam zobaczyć to,
jak bardzo Majka jest „trzeźwa”. Weszła na stół. Najpierw śpiewała „Sto lat”, a
potem „My heart will go on”.
-Zejdź, bo spadniesz i sobie krzywdę
zrobisz-próbowałam przemówić jej do rozsądku, ale nie zwracała na mnie uwagi.
-Majka!
-Ej, laska, weź się zamknij, bo muzykę
zagłuszasz tym swoim darciem-jakiś napakowany kolo pociągnął mnie za ramię.
-Jak spadnie i się połamie, to
pogotowie będzie ci zagłuszać-warknęłam.
-Cizia, nie fikaj. Chyba, że pójdziemy
na górę i tam pokażesz, jaka jesteś ostra-zaczął ciągnąć mnie za nadgarstek w
stronę schodów.
-Odwal się, bydlaku-zdzieliłam go z
liścia.
Nie zwróciłoby to niczyjej uwagi, gdyby
nie fakt, że on zrobił to samo. Zatoczyłam się do tyłu i upadłam.
-Nie będzie mi tu jakaś suka
dokazywać-warknął damski bokser.
Kilka sekund później tuż przede mną,
Michał rzucił się na tego typa i zaczęli się bić. Baśka i Zosia (koleżanki z
uczelni) pomogły mi wstać.
-Nic ci nie jest?
Nie zwracałam na nie uwagi. Rzuciłam
się między walczących. Chłopaki próbowali ich rozdzielić. W końcu się udało.
Typek, który mnie zaatakował, miał rozwalony nos i łuk brwiowy, a Michał
podbite oko. Nadal padały liczne wyzwiska. Trzeba by wypikać prawie każde słowo…
Krew sprawiła, że zrobiło mi się słabo, chciałam jak najszybciej wyjść…
-Michał? Nic ci nie jest?-pociągnęłam
chłopaka w stronę łazienki.
-Ty się mnie pytasz?-złapał mnie za
ramiona i odwrócił w swoją stronę-Krwawisz…
Z nosa leciała mi krew. Gdy tylko
zobaczyłam ją na palcach, nogi się pode mną ugięły. Michał posadził mnie na
brzegu wanny.
-Spokojnie, to tylko trochę krwi… Nic
ci nie jest? Nic nie boli?-przyglądał mi się, okropnie zatroskany, jednocześnie
przykładając mi do nosa chusteczki, zmoczone w zimnej wodzie.
-Policzek mnie boli…
-Nic się nie stało… Spokojnie… Nie bój
się…-powtarzał w kółko-Zabiłbym drania! Stałem po drugiej stronie stołu.
Widziałem jak cię ciągnie i chciałem zainterweniować, ale Majka na mnie spadła.
Jak się podniosłem, on już cię uderzył…
-A ty?-zrobiłam wielkie oczy-Nic cię
nie boli?
-Poza śliwką pod okiem-zaśmiał się i
przejechał dłonią włosy.
-Twoja ręka!-chwyciłam jego dłoń.
Skórę miał trochę zdartą i
zaczerwienioną.
-Mocno musiałeś mu przywalić… Mogłeś
połamać sobie palce i jakbyś grał?
-Miałem patrzeć bezczynnie? Ty jesteś
dla mnie najważniejsza-chwycił moją twarz w dłonie i delikatnie pocałował-Ale
nieźle go urządziłem-zaśmialiśmy się oboje.
Zmyliśmy krew, Zosia przyniosła wodę
utlenioną i bandaż, więc mogłam zająć się ręką siatkarza.
-Michał! Ale on ci zniszczył okulary!
-Spadły na początku i chyba je
stratowaliśmy. Dobrze, że nie miałem ich, jak mnie walnął, bo mogłoby być
gorzej… Okulary rzecz nabyta, kupię nowe.
-Wracamy do domu?
-Pewnie, też nie chcę tu siedzieć.
Zośka zadzwoniła po taksówkę.
Wymknęliśmy się i czekaliśmy na świeżym, chłodnym powietrzu na podwózkę.
Dotarliśmy do domu po trzeciej i po cichu
weszliśmy do środka. Kanapę dla Michała pościeliłam już wcześniej, więc oboje
na niej padliśmy, od razu zasypiając.
Obudziłam się bardzo wcześnie. Dopiero
dochodziła siódma. Pięknie, spałam trzy godziny… Ostrożnie wstałam i poszłam do
łazienki, żeby się ogarnąć. Wyglądałam tragicznie. Policzek nabrał delikatnie
fioletowej barwy, tusz mi się rozmazał (tak to jest, jak nie chce się zmyć
makijażu po powrocie), włosy sterczały w różne strony…
Wzięłam prysznic, ubrałam się i
zamaskowałam siniaka sporą warstwą podkładu. Obudziłam Michała. Też się
odświeżył, a potem zajęłam się jego okiem. Było gorzej niż ze mną, dlatego
zajęło mi to trochę.
-I jak?-zapytał.
-Nie widać-odpowiedziałam przechylając
głowę i mrużąc oczy.
-Aż tak źle?-odwrócił się do lustra-Ty
kłamczucho!
Z jego ręką nie mieliśmy, co zrobić.
Michał miał mówić, że się skaleczył… Zabraliśmy się za śniadanie. Koło 10
dołączył do nas tata.
-I jak przyjęcie? Dobrze się
bawiliście?
-Pewnie, było super-odpowiedziałam z przesadną radością.
-Cieszę się, ale powiedzcie mi jedno. Po co męczycie się na tej niewygodnej
kanapie, skoro możecie spać w pokoju Laury?-zapytał, a mnie wbiło w ziemię…
__________________________________________
Cześć, czołem ;)
Dzisiaj bardzo wcześnie, bo udało mi się ogarnąć, wziąć za pisanie i skończyć tak, jak ustawa przewiduje :P
Starałam się, żeby nie był krótki i nawet mi to wyszło ;)
Ogólnie to zadowolona jestem z tego rozdziału, ale co tam ja, Wy powiedzcie, czy się nada ;]
Dzisiaj bardzo wcześnie, bo udało mi się ogarnąć, wziąć za pisanie i skończyć tak, jak ustawa przewiduje :P
Starałam się, żeby nie był krótki i nawet mi to wyszło ;)
Ogólnie to zadowolona jestem z tego rozdziału, ale co tam ja, Wy powiedzcie, czy się nada ;]
Dziękuję, że przybywa Obserwatorów ;) To wiele dla mnie znaczy, bo wiem, że chcecie to czytać ;)
Dawno tego nie robiłam... Dziękuję stronie Siatkówka jest bowiem, zacnym spotrem Milordzie. *.* za reklamę ;) Pozdrawiam wszystkich Adminów :*
Dziś Andrzejki, więc wszystkim Andrzejom życzę spełnienia marzeń ^^
A Wy? Obchodzicie Andrzejki? Wróżycie sobie? Czy uważacie to za głupotę?
A Wy? Obchodzicie Andrzejki? Wróżycie sobie? Czy uważacie to za głupotę?
Do poniedziałku ;*
Łapcie naszego bełchatowskiego Andrzeja ;]