sobota, 30 listopada 2013

Rozdział 52

Ubrałam się, zjadłam śniadanie i co chwila wyglądałam przez okno.
-Skoro obiecał, że przyjedzie, to na pewno tak będzie. Nie musisz stać w oknie-zaśmiał się mój tata.
-Ja wiem, ale… Po prostu już nie mogę się doczekać-westchnęłam.
-Miłość… Pamiętam , jak ja i twoja matka byliśmy młodzi, bez pamięci zakochani… Razem mogliśmy wszystko-widziałam, że jego oczy się zaszkliły-Jesteś do niej taka podobna…
Przytuliłam się mocno do niego. Po chwili usłyszałam auto wjeżdżające na podjazd. Jeden rzut okiem przez okno i bieg na zewnątrz, by znaleźć się w silnych ramionach Michała.
Chłopak wyjął z samochodu kwiaty dla mnie, za co obdarowałam go całusem w policzek. Wziął torbę i razem weszliśmy do domu.
Mojego ojca też bardzo ucieszył jego widok. Wyściskał go i zaciągnął na kawę. Cieszyłam się strasznie, że tak się lubią.
-Mówię ci, Michał, od samego rana siedziała w oknie…-zaśmiewali się ze mnie.
-Taaatooo…-jęknęłam.
-No co? Ja też się cieszę, że Michał nas odwiedził-wzruszył ramionami-No, opowiadaj, jak wam te treningi idą-zwrócił się do mojego chłopaka.
Przegadaliśmy całe popołudnie. W pewnym momencie wymknęłam się, bo musiałam zacząć szykować się na imprezę. Włosy podkręciłam, umalowałam się i założyłam nową sukienkę. Obcisła, krótka i krwiście czerwona. Do tego czarne szpilki, bolerko i torebka. Założyłam długie kolczyki, a na szyi, jak zwykle miałam zawieszkę od Michała i połówkę serduszka z wakacji.
Gdy wreszcie byłam gotowa, zeszłam na dół. Chyba nawet nie zauważyli mojej nieobecności, zbyt pochłonięci rozmową. Stanęłam w drzwiach i odchrząknęłam. Spojrzeli na mnie. Widziałam jak Miśkowi rozszerzają się oczy.
-Córcia, wyglądasz ślicznie, ale nie za krótka ta sukienka-tata jak zwykle martwił się o mnie.
-Rany… Laura… Wyglądasz olśniewająco-Michał rozdziawił usta.
-A ty jeszcze niegotowy? Spóźnimy się…
Poleciał się przebrać, przelotnie mnie całując. Spłonęłam rumieńcem i usiadłam koło taty.
-Polubiłem Michała-zaczął mój tata-Widzę, że bardzo się kochacie, ale uważaj na siebie. I pamiętaj, że zawsze będziesz moją małą córeczką.
-Wszystko będzie dobrze, zobaczysz-uśmiechnęłam się-Mogę zadać ci jedno pytanie?
-Jasne.
-Skąd wiedziałeś, że mama to ta jedyna?
-Nie było godziny, bym o niej nie myślał. Przy niej świat stawał się piękniejszy. Zawsze mnie rozumiała, a ja chciałem tylko jej szczęścia… Uwielbiałem słuchać jej śmiechu, patrzeć w jej oczy…-zamyślił się-Nie wiem, skąd wiedziałem. Chyba po prostu to czułem.
-Już jestem gotowy-Michał wpadł do pokoju.
-Dziękuję-szepnęłam do taty-Chyba wiem, co masz na myśli.
Udało nam się nie spóźnić. Był tort, prezenty, szampan (oczywiście na nim się nie skończyło) i cała masa ludzi. Sporo znajomych Sebastiana, kilkoro naszych wspólnych znajomych, a nawet… Andrzej.
-Co ty tu robisz?-zdziwiłam się.
-To samo, co ty. Jestem na urodzinach kolegi-wyszczerzył się.
-Nie wiedziałam, że się znacie…
-To już wiesz. I… Laura, zajebiście wyglądasz.
-Dzięki-uśmiechnęłam się-My idziemy poszukać gospodarza.
Oddaliliśmy się. Michał miał niewyraźną minę.
-To tylko kolega-powiedziałam i pociągnęłam go w głąb mieszkania.
Odnaleźliśmy solenizanta, złożyliśmy mu życzenia i daliśmy prezenty. U jego boku pojawiła się Majka, która mocno nas wyściskała.
-Cieszę się, że jesteście-pochyliła się w moim kierunku-Dzięki za pomoc.
-Chodźmy tańczyć!-krzyknął Sebastian i pociągnął Maję na środek.
Ja z Michałem dołączyliśmy do nich. Potem ja tańczyłam z Sebastianem, a Maja z Miśkiem. Dobrze się bawiłam. Alkohol lał się strumieniami, ale ja nie przesadzałam. Co chwila ktoś zaczynał śpiewać „Sto lat” i wszyscy dołączaliśmy. Koło pierwszej złapał mnie Andrzej i wyciągnął na parkiet. Akurat leciała wolna piosenka…
-Co robisz we wtorek?
-Poza odwiezieniem taty na rehabilitację, nie mam planów.
-A co powiesz na kino?
-Świetny pomysł-uśmiechnęłam się-Może Maja i Sebastian też się z nami wybiorą… Trzeba będzie ich spytać…
-Może…-spochmurniał-A jak ci się układa z tym siatkarzem?
-Dobrze, ale okropnie za nim tęsknię, jak wyjeżdża…
-Teraz to jeszcze nic, jak zaczną się mecze wyjazdowe, to nie będzie miał w ogóle czasu, żeby cię odwiedzać-zauważył.
-Możemy o tym nie rozmawiać?-czułam, że oczy zaszły mi łzami.
-Spoko, pamiętaj, jak będziesz miała wolny weekend, to zawsze możemy się spotkać-puścił mi oczko-Mówiłem już, że w czerwieni jesteś mega seksowna?
-Jesteś pijany…-mruknęłam.
-Wcale nie-zaprzeczył, by po chwili pochylić się i mnie pocałować.
-Andrzej!-gwałtownie się od niego odsunęłam.
-Przepraszam, chyba mnie poniosło…
-Nieważne, idę się napić…
Szybko się oddaliłam i nalałam sobie kieliszek wódki. Osuszyłam go za jednym zamachem i nalałam kolejny, który poszedł w ślad pierwszego.
-Laura? Stało się coś?-zapytała Maja.
-Nic, skąd ci to przyszło do głowy?-prychnęłam.
-Jeszcze nigdy nie widziałam, żebyś piła wódkę…
-Widziałaś Michała?-zmieniłam temat.
-Obtańcowuje go jakaś laska, chyba zczaiła, że to siatkarz.
Westchnęłam tylko i usiadłam na wolnym stołku. Przyjrzałam się przyjaciółce, musiała być już nieźle wstawiona, bo ledwo stała na nogach.
-A ty nie za dużo wypiłaś?-zapytałam z troską.
-Skąd! Ja jestem trzeźwa!
Pół godziny później mogłam zobaczyć to, jak bardzo Majka jest „trzeźwa”. Weszła na stół. Najpierw śpiewała „Sto lat”, a potem „My heart will go on”.
-Zejdź, bo spadniesz i sobie krzywdę zrobisz-próbowałam przemówić jej do rozsądku, ale nie zwracała na mnie uwagi.
-Majka!
-Ej, laska, weź się zamknij, bo muzykę zagłuszasz tym swoim darciem-jakiś napakowany kolo pociągnął mnie za ramię.
-Jak spadnie i się połamie, to pogotowie będzie ci zagłuszać-warknęłam.
-Cizia, nie fikaj. Chyba, że pójdziemy na górę i tam pokażesz, jaka jesteś ostra-zaczął ciągnąć mnie za nadgarstek w stronę schodów.
-Odwal się, bydlaku-zdzieliłam go z liścia.
Nie zwróciłoby to niczyjej uwagi, gdyby nie fakt, że on zrobił to samo. Zatoczyłam się do tyłu i upadłam.
-Nie będzie mi tu jakaś suka dokazywać-warknął damski bokser.
Kilka sekund później tuż przede mną, Michał rzucił się na tego typa i zaczęli się bić. Baśka i Zosia (koleżanki z uczelni) pomogły mi wstać.
-Nic ci nie jest?
Nie zwracałam na nie uwagi. Rzuciłam się między walczących. Chłopaki próbowali ich rozdzielić. W końcu się udało. Typek, który mnie zaatakował, miał rozwalony nos i łuk brwiowy, a Michał podbite oko. Nadal padały liczne wyzwiska. Trzeba by wypikać prawie każde słowo… Krew sprawiła, że zrobiło mi się słabo, chciałam jak najszybciej wyjść…
-Michał? Nic ci nie jest?-pociągnęłam chłopaka w stronę łazienki.
-Ty się mnie pytasz?-złapał mnie za ramiona i odwrócił w swoją stronę-Krwawisz…
Z nosa leciała mi krew. Gdy tylko zobaczyłam ją na palcach, nogi się pode mną ugięły. Michał posadził mnie na brzegu wanny.
-Spokojnie, to tylko trochę krwi… Nic ci nie jest? Nic nie boli?-przyglądał mi się, okropnie zatroskany, jednocześnie przykładając mi do nosa chusteczki, zmoczone w zimnej wodzie.
-Policzek mnie boli…
-Nic się nie stało… Spokojnie… Nie bój się…-powtarzał w kółko-Zabiłbym drania! Stałem po drugiej stronie stołu. Widziałem jak cię ciągnie i chciałem zainterweniować, ale Majka na mnie spadła. Jak się podniosłem, on już cię uderzył…
-A ty?-zrobiłam wielkie oczy-Nic cię nie boli?
-Poza śliwką pod okiem-zaśmiał się i przejechał dłonią włosy.
-Twoja ręka!-chwyciłam jego dłoń.
Skórę miał trochę zdartą i zaczerwienioną.
-Mocno musiałeś mu przywalić… Mogłeś połamać sobie palce i jakbyś grał?
-Miałem patrzeć bezczynnie? Ty jesteś dla mnie najważniejsza-chwycił moją twarz w dłonie i delikatnie pocałował-Ale nieźle go urządziłem-zaśmialiśmy się oboje.
Zmyliśmy krew, Zosia przyniosła wodę utlenioną i bandaż, więc mogłam zająć się ręką siatkarza.
-Michał! Ale on ci zniszczył okulary!
-Spadły na początku i chyba je stratowaliśmy. Dobrze, że nie miałem ich, jak mnie walnął, bo mogłoby być gorzej… Okulary rzecz nabyta, kupię nowe.
-Wracamy do domu?
-Pewnie, też nie chcę tu siedzieć.
Zośka zadzwoniła po taksówkę. Wymknęliśmy się i czekaliśmy na świeżym, chłodnym powietrzu na podwózkę.
Dotarliśmy do domu po trzeciej i po cichu weszliśmy do środka. Kanapę dla Michała pościeliłam już wcześniej, więc oboje na niej padliśmy, od razu zasypiając.

Obudziłam się bardzo wcześnie. Dopiero dochodziła siódma. Pięknie, spałam trzy godziny… Ostrożnie wstałam i poszłam do łazienki, żeby się ogarnąć. Wyglądałam tragicznie. Policzek nabrał delikatnie fioletowej barwy, tusz mi się rozmazał (tak to jest, jak nie chce się zmyć makijażu po powrocie), włosy sterczały w różne strony…
Wzięłam prysznic, ubrałam się i zamaskowałam siniaka sporą warstwą podkładu. Obudziłam Michała. Też się odświeżył, a potem zajęłam się jego okiem. Było gorzej niż ze mną, dlatego zajęło mi to trochę.
-I jak?-zapytał.
-Nie widać-odpowiedziałam przechylając głowę i mrużąc oczy.
-Aż tak źle?-odwrócił się do lustra-Ty kłamczucho!
Z jego ręką nie mieliśmy, co zrobić. Michał miał mówić, że się skaleczył… Zabraliśmy się za śniadanie. Koło 10 dołączył do nas tata.
-I jak przyjęcie? Dobrze się bawiliście?
-Pewnie, było super-odpowiedziałam z przesadną radością.
-Cieszę się, ale powiedzcie mi jedno. Po co męczycie się na tej niewygodnej kanapie, skoro możecie spać w pokoju Laury?-zapytał, a mnie wbiło w ziemię…
__________________________________________
Cześć, czołem ;)
Dzisiaj bardzo wcześnie, bo udało mi się ogarnąć, wziąć za pisanie i skończyć tak, jak ustawa przewiduje :P
Starałam się, żeby nie był krótki i nawet mi to wyszło ;)
Ogólnie to zadowolona jestem z tego rozdziału, ale co tam ja, Wy powiedzcie, czy się nada ;]

Dziękuję, że przybywa Obserwatorów ;) To wiele dla mnie znaczy, bo wiem, że chcecie to czytać ;)

Dawno tego nie robiłam... Dziękuję stronie Siatkówka jest bowiem, zacnym spotrem Milordzie. *.* za reklamę ;)  Pozdrawiam wszystkich Adminów :*

Dziś Andrzejki, więc wszystkim Andrzejom życzę spełnienia marzeń ^^
A Wy? Obchodzicie Andrzejki? Wróżycie sobie? Czy uważacie to za głupotę?

Do poniedziałku ;*
Łapcie naszego bełchatowskiego Andrzeja ;]

czwartek, 28 listopada 2013

Rozdział 51

Budzić się w ramionach mężczyzny swojego życia, to naprawdę piękne uczucie…
Michał jeszcze spał, a ja nie chcąc go budzić, postanowiłam też jeszcze nie wstawać. Delikatnie sunęłam opuszkami palców po jego pokrytym zarostem policzku.
-Niech ci będzie, zaraz się ogolę-mruknął.
-Długo nie śpisz?
-Przed chwilą się obudziłem. To jak? Wstajemy?
-Zrobimy jakieś śniadanko-uśmiechnęłam się.
Zwlekliśmy się z łóżka. Z uśmiechem założyłam miśkową koszulę. Razem udaliśmy się do kuchni.
-Ubrał byś się-mruknęłam, bo mój chłopak był w samych spodenkach.
-Już ci się nie podobam?
-Możemy mieć spalone tosty, przez tą twoją klatę-zagapiłam się na niego.
-A chcesz wiedzieć, jak seksownie wyglądasz w tej koszuli?-przybliżył się do mnie.
-Lepiej niż ty?-zapytałam przygryzając dolną wargę.
-O niebo lepiej, chyba popadnę w kompleksy-zaśmiał się i złożył na mych ustach delikatny pocałunek.
-Michał! Pali się!-z opiekacza się dymiło.
Siatkarz odłączył urządzenie i ostrożnie otworzył. Nasze śniadanie było trochę zbyt czarne, żeby dało się je zjeść.
-A nie mówiłam?-zaczęłam się śmiać.
-Czy kobiety zawsze muszą mieć rację?
-Może nie zawsze, ale zazwyczaj. Ale zobacz, są też plusy… Węgiel jest dobry na trawienie-nie mogłam powstrzymać śmiechu.
Michał wziął nóż i trącił nasze śniadanie.
-To co? Zamawiamy pizzę?-zapytał wyrzucając spaleniznę do kosza.
-Misiu, jest niedziela rano. Skąd niby chcesz wziąć tą pizzę?
-Na pewno jakaś pizzeria jest otwarta. Ale jak nie chcesz zamawiać, to zróbmy sami!
-A masz składniki?
-Skoczymy do Biedronki-wyszczerzył zęby w uśmiechu.
Ubraliśmy się i wyszliśmy na zakupy. W mgnieniu oka mieliśmy wszystkie potrzebne składniki. Wracaliśmy do mieszkania, gdy Michałowi zaczęło strasznie burczeć w brzuchu. Ja pokładałam się ze śmiechu, a on speszony narzekał, że to moja wina, bo nie ubrałam się porządnie do robienia śniadania.
Skończyło się na tym, że po powrocie zjedliśmy kanapki, a dopiero później zajęliśmy się pizzą. Najlepiej bawiliśmy się przy przygotowywaniu ciasta. Najpierw obrzucanie się nawzajem mąką, a potem podrzucanie ciasta, tak jak na filmach. Kuchnia wyglądała, jakby przeszło przez nią tornado… Pizza się piekła, a my chcąc nie chcąc, zaczęliśmy sprzątać.
-Mmm, pyszna nam wyszła-westchnął Michał, gdy wreszcie mogliśmy skosztować naszego dzieła-Możemy częściej palić tosty i robić domową pizzę.
-Bernardi by cię udusił-zaśmiałam się, na co on tylko wystawił język.
-Dobre było, ale się skończyło-mruknął rozwalając się na kanapie pół godziny później.
-Przez ciebie będę gruba…
-Chyba żartujesz? Ja się boję, żeby mi cię wiatr nie porwał, a ty się boisz, że gruba będziesz?
-No nie ważne. Idę umyć zęby, a potem zbieram się do domu…
-Poczekaj!-zerwał się z miejsca-Idę z tobą!
Oczywiście nie mogło być spokojnie. Zaczęło się od mycia zębów, a skończyło się tym, że oboje byliśmy wysmarowani pastą… Ja miałam wąsy i brodę, a Michał serduszka na policzkach i czole. Śmialiśmy się patrząc na siebie nawzajem.
-Muszę się ogolić, jak ja się w domu pokażę-zaczęłam zmywać maź z twarzy.
-A właśnie, miałem się ogolić…-Kubiak wyjął z szafki maszynkę do golenia-Dzięki, że mi przypomniałaś…
-Nawet nie żartuj…
-Ale w jakiej sprawie?
-Ani mi się waż golić.
-Czemu?
-Bo lubię cię takiego, jaki jesteś… I już przyzwyczaiłam się do tego, jak twój zarost mnie drapie-mrugnęłam i opuściłam łazienkę.
-Ale ty nie przestaniesz golić nóg?-usłyszałam głos z łazienki.
-Jakbym przestała, to co?-zapytałam wieszając mu się na szyi.
-Nic, tak teoretycznie pytam-wzruszył ramionami.
-Wariat…
Spakowałam resztę rzeczy i zaniosłam torbę do przedpokoju. Akurat Misiek wyszedł z łazienki.
-Ale jak to już jedziesz?-zrobił smutną minę-A może zostaniesz do jutra?
-Hm… A masz jakiś argument, żeby mnie przekonać?
Błyskawicznie znalazł się przy mnie i przerzucił mnie sobie przez ramię.
-Proste, nie wypuszczę cię-mogłabym się założyć, że przy tym się uśmiechnął, ja niestety mogłam patrzeć tylko na jego plecy.
-Misiu, odstaw mnie-zaczęłam słodko.
-Jak sobie życzysz-rzucił mnie na łóżko-To jak? Zostaniesz?
-Ale muszę zawieźć jutro tatę na rehabilitację…
-Ale to po południu… Jak wyjedziesz o 12, to spokojnie zdążysz.
-Ale ty rano idziesz na trening, co ja bym tu sama robiła…
-Pójdziesz ze mną.
-A jak mnie Bernardi wygoni?
-Odnoszę wrażenia, że nie chcesz tu zostać…
-Pewnie, że chcę głuptasie. Daj mi telefon.
-Po co?
-Muszę zadzwonić do taty i powiedzieć mu, że dziś nie wracam, żeby się nie martwił-pocałował mnie i poleciał po telefon.
Popołudnie i wieczór spędziliśmy na oglądaniu telewizji. Niby nic takiego, ale i tak było miło. Obecność Michała, jego kciuk rysujący kółka na mojej dłoni, jego perfumy… Do szczęścia wystarczyło mi to, że z nim jestem. Tak po prostu… Sama nie wiem, kiedy oparłam się na jego ramieniu i odpłynęłam.
-Wstawaj, bo się na trening spóźnimy-usłyszałam szept nad uchem.
Obudziłam się w sypialni. Michał musiał mnie tu przynieść.
-No wstawaj, bo tosty stygną-szturchnął mnie.
Usiadłam na łóżku i spojrzałam na chłopaka. Stał z tacą w rękach.
-Voila!
Cały czas nie wierzyłam w to, co widzę. Przyniósł mi tosty, herbatkę i nawet kwiatki…
-Misiu, nie musiałeś…
-Dla ciebie wszystko-pocałował mnie-A teraz jedz, bo naprawdę się spóźnimy na ten trening, a tego byśmy nie chcieli…
Zjadłam, ubrałam się, delikatnie umalowałam…
-Ej, mam być zazdrosny o trenera?-Michał wpakował mi się do łazienki.
-Lorenzo, tak? Hm… Kolejny Włoch…
-Więcej ci nie zrobię śniadania-siatkarz wyszedł obrażony.
-Oj, Michał…
Bez problemu mogłam siedzieć na trybunach i obserwować trening chłopaków. Gdy któremuś się udało, od razu mnie zagadywał. Bernardi też był bardzo miły. Nim się obejrzałam, zleciał cały trening. Pożegnałam się ze wszystkimi i razem z Michałem pojechałam do jego mieszkania. Wzięłam rzeczy i już chciałam się z nim pożegnać, gdy wypalił:
-A ty gdzie? Tak bez obiadu?
Okazało się, że mój cudowny chłopak przygotował rano zapiekankę. Nie wiem, o której wstał, ale nieźle się postarał.
-Teraz to już naprawdę muszę jechać…
-Mówiłem ci, że pierwszy mecz mamy szóstego października, więc mam jeszcze trzy wolne weekendy. Ja za tydzień przyjadę do ciebie, a potem ty do mnie.
-A za trzy tygodnie?
-Może pojedziemy do moich rodziców? Zobaczymy… Jeszcze dużo czasu…
Z ciężkim sercem musiałam się z nim pożegnać i wrócić do Łodzi.
Tata bardzo ucieszył się na mój widok. Zawiozłam go na terapię, zrobiłam zakupy, odebrałam go, a na noc przyszła do mnie Maja. Brakowało mi jej, ostatnio za mało czasu jej poświęcałam. Do późna plotkowałyśmy i oglądałyśmy jakieś łzawe romansidła…
I znów odliczanie do soboty. Śniadanie, sprzątanie, obiad, rehabilitacja, kolacja… W sumie tak wyglądały moje dni. Majka często mnie odwiedzała, raz nawet wpadł do mnie Andrzej. Dni mijały wolno i monotonnie, ale cieszył mnie zbliżający się weekend i niewielkie postępy w terapii mojego taty.
-Laura! Laura, mówię do ciebie!-Majka musiała mnie szturchnąć, żebym zwróciła na nią uwagę-Co jest z tobą?
-Zamyśliłam się…
-Znów myślisz o Kubiaku?
-Jutro przyjeżdża-uśmiechnęłam się.
-A ja proszę cię o radę w sprawie prezentu dla Sebusia. Urodziny ma raz w roku, a z Michałem będziesz widywać się częściej…
Maja zawsze musiała sprowadzać mnie na ziemię… Jutro jej chłopak ma urodziny i ja z Miśkiem mieliśmy iść do niego na imprezę.
Majka lepiej go znała (no w końcu to jej chłopak), a mimo to prosiła mnie o pomoc w wyborze. Doradziłam jej i mogłyśmy opuścić sklep. Łażenie z nią po galerii ma taki plus, że nie narzeka co chwilę i pomaga w wyborze ciuchów. Kupiłam sobie kieckę na jutrzejszy wieczór. Ona miała już wcześniej, ale najważniejsze, czyli prezent, zostawiła na sam koniec.
Odprowadziłam ją do domu, a sama wróciłam do siebie, bo trzeba było zostawić rzeczy i zawieźć tatę na leczenie...
_________________________________________
Ten rozdział jakoś lepiej mi się pisało...
Możliwe, że to dzięki całej masie komentarzy od Was <3
Dziękuję :*
Dziękuję tym 22 osobom, które poświęciły chwilę, by coś napisać ;)
Niby rozdziały mają więcej wyświetleń... :P

Ja też się postarałam :D
Trochę dłuższy i trochę wcześniej ;]
Mam nadzieję, że nie zmęczyliście się komentowaniem ostatniego i tu też ktoś coś napisze :)

Buziaki ;*

wtorek, 26 listopada 2013

Rozdział 50

Odnalazłam odpowiednie piętro i zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi z numerem 15. Po chwili otworzył mi uśmiechnięty Misiek. Nie czekałam na zaproszenie, od razu rzuciłam mu się na szyję.
-To może ja nie będę wam przeszkadzał-zza pleców Michała ktoś się odezwał.
Odkleiłam się od chłopaka i spojrzałam na kapitana drużyny.
-Laura, poznaj Michała. Łasko, to moja dziewczyna, Laura-przedstawił nas sobie.
-Bardzo mi miło cię poznać, Dziku opisywał cię w samych superlatywach-atakujący uścisnął moją dłoń, a ja spłonęłam rumieńcem na jego słowa.
-Jeśli mam być szczera, to o tobie nic nie mówił.
-Po czyjej ty jesteś stronie?-zaczął mnie łaskotać Kubiak.
-No ładnie… Ale ja już wam nie przeszkadzam, nacieszcie się sobą-Łasko wycofał się do drzwi-Do wieczora.
Gdy tylko drzwi się zamknęły, przyjmujący mocno mnie przytulił.
-Tak strasznie mi ciebie brakowało-wyszeptał w moje włosy-Jak płakałaś, a ja nie mogłem cię dotknąć, przytulić, to aż serce mi się krajało…
-Nie rozmawiajmy teraz o tym…
-Chodź, oprowadzę cię po mieszkaniu-uśmiechnął się i pociągnął w głąb pomieszczenia.
Nie powiem, nieźle się urządził. Przestronne, trzypokojowe mieszkanie, nowoczesna kuchnia, balkon, łazienka z wanną z hydromasażem… Mmm, trzeba przetestować… Wszystko było zaprojektowane wygodnie, praktycznie, ale też przytulnie. Miał zadziwiający porządek, ale to może dlatego, że wiedział, że przyjadę.
-Co chcesz robić?-zapytał.
-A co proponujesz?
-Może spacer? Pokazałbym ci okolicę…
-Dobra, ale pod jednym warunkiem-założyłam ręce na piersi.
-Już się boję… No, ale niech ci będzie-wzruszył ramionami.
-Jak wrócimy, to ugotujesz nam obiad-wyszczerzyłam się.
-Osz ty!-złapał mnie za nadgarstki i przygwoździł do ściany.
-Mam sobie jechać?-udawałam obrażoną.
-Nie zrobiłabyś tego…
-Bo?
Zamiast odpowiedzi, wpił się namiętnie w moje usta.
-Masz rację, może bym nie pojechała…
Zaśmiał się i poczochrał mnie po włosach.
-Chodź już na ten spacer. Zrobię ci ten obiad.
-Teraz to muszę się uczesać-wystawiłam język i zaczęłam grzebać w torbie w poszukiwaniu szczotki.
Za plecami usłyszałam tylko westchnięcie przyjmującego. To nie moja wina… Mógł nie zaczynać…
Po kilku minutach już szliśmy przed siebie, a Michał tłumaczył mi „co, gdzie i jak”. Trochę nam zeszło, bo wstąpiliśmy do marketu po niezbędne produkty do miśkowego obiadu. Postanowił się „wysilić” i zrobić spaghetti.
Koło 15 zjedliśmy obiad. Oczywiście przy gotowaniu musiałam Michałowi trochę poprzeszkadzać, tak jak on mi ostatnio. Z jego znajomymi z drużyny byliśmy umówieni na 20, więc mieliśmy jeszcze trochę czasu dla siebie. Skończyło się na oglądaniu filmu. Rozwaliliśmy się na kanapie w salonie i gapiliśmy się w telewizor… Ja leżałam na Michałowym torsie, a on miział mnie po plecach. Nie powiem, było to bardzo przyjemne… Ale film w końcu się skończył, a ja poszłam się szykować, bo zostało mi nie wiele ponad godzinę czasu.
Rzeczy rozłożyłam na łóżku w pokoju dla gości, a sama zamknęłam się w łazience. Zakręciłam włosy, umalowałam się mocniej niż zwykle i założyłam bardzo krótką sukienkę (idziemy do klubu, chyba mogę zaszaleć?). Michał czekał pod drzwiami do łazienki na swoją kolej. Jak tylko otworzyłam drzwi, spojrzał na mnie. Normalnie oczy miał jak pięciozłotówki. Uśmiechnęłam się i obróciłam.
-Rany… Ale ja mam piękną dziewczynę…-wykrztusił.
-No chyba w to nie wątpiłeś?
-Nigdy… Słuchaj, może jednak zostaniemy w domu?-poruszył charakterystycznie brwiami.
-Idź się lepiej szykuj-zaśmiałam się, popychając go do łazienki-Musisz jakoś się prezentować.

Oczywiście się spóźniliśmy, bo Michał starał się „nie wyglądać gorzej ode mnie”. W tłumie ludzi nietrudno było odnaleźć siatkarzy. Wyróżniali ponadprzeciętnym się wzrostem.
Nie mogłam uwierzyć, że jednego wieczoru poznałam aż tylu siatkarzy… I jeszcze z każdym z nich tańczyłam. Kiedyś marzyłam o ich autografach, a teraz traktowali mnie jakbym była jedną z nich. Łasko, Popiwczak, Malinowski, Czarnowski, Bontje, Wojtaszek, a nawet Holmes (którego okropnie uwielbiałam, oczywiście zanim pojawił się w moim życiu Michał), niektórzy byli z dziewczynami. Połowa drużyny przyszła tu specjalnie, żeby mnie poznać. Misiek strasznie się cieszył, że ich polubiłam i to z wzajemnością. Gdy już z każdym zatańczyłam, to on nie dawał mi odpocząć. Bawiliśmy się, zapominając o całym świecie.
-Misiek, Laura, co powiecie, żeby przenieść imprezę do mnie?-zapytał Czarny.
Zgodziliśmy się. Niestety zabawa u Patryka polegała na słuchaniu muzyki, piciu piwka, a w przypadku dziewczyn-plotkowaniu. Trochę nudno się zrobiło… Może dlatego, że byłam za trzeźwa, jak na to towarzystwo?
-Zwijamy się?-szepnął Michał, przytulający mnie od tyłu.
-A nie obrażą się?
-Co ty, nawet nie zauważą…
Postanowiliśmy wrócić do klubu. Misiek nic nie pił, więc nie było problemu z przejazdem. Tańczyliśmy bardzo długo. Liczył się tylko on.
-Smakować będę cię, każdy kęs, całą ciebie chcę mieć…-Michał śpiewał piosenkę, którą właśnie puścili.
Jego ręce wędrowały po moim ciele. Nie pozostawałam mu dłużna…
-Misiu, może przetestujemy twoje łóżko?
Nie musiałam dwa razy powtarzać. Pół godziny później przekroczyliśmy próg jego mieszkania. Objęłam rękami jego szyję, a nogi zaplotłam jego na biodrach. Zachłannie odszukując swoje usta, trafiliśmy do sypialni. Michał cały czas nucił… „Upajać się, szukać miejsc, w których najsmaczniej jest…”.
To była długa noc, a ta piosenka… Hm, chyba była motywem przewodnim dla Michała…
Zasnęłam wtulana w mężczyznę, którego (byłam pewna) kocham nad życie…
__________________________________________
No i 50.
Miało być tak pięknie, miałam dodać o 20, napisać jakiś do przodu...
Ale "miało". Oczywiście nic z tego nie wyszło...

Od 8 rano na uczelni... Kolos z chemii. Ostatni wykład do 19:45, ale film przedłużył go tak do 20:10, a potem mnie i dwie znajome zagadał profesor. Miałyśmy propozycję wyjazdu w Himalaje :D Tylko musimy zasadzić drzewa w doniczkach :P Ten facet, jak zacznie gadać, to nie może skończyć...
I w mieszkaniu na 21 :(
A rozdział... Miałam wczoraj napisać, ale (zawsze jakieś głupie ale) zaczęłam oglądać vloga jednej dziewczyny na yt.

Dziękuję, że jesteście :*
Jeszcze raz ogromnie Was przepraszam...

To już 50 rozdział, taka okrągła liczba, to chciałabym prosić, aby każdy kto to przeczyta, coś po sobie pozostawił. Po prostu chciałabym sprawdzić, ilu jest czytelników...
Uwielbiam Was i już nie zanudzam ;]
Buziaki, dobranoc, siatkarskich, czy co tam jeszcze...
Wasza Niezapominajka ;*