środa, 1 stycznia 2014

Rozdział 66

Moje zdziwienie było ogromne, gdy okazało się, że w pudle jest… pianino! Tata pomógł mi z nim i już po chwili stało w salonie, a ja delikatnie naciskałam klawisze. Zadzwoniłam do Michała, ale odrzucił połączenie i napisał mi w smsie, że jutro pogadamy i ma nadzieję, że jestem zadowolona.
Tak się zasiedziałam przy tym instrumencie, że spóźnilibyśmy się na pasterkę. Tata zgodził się, żebyśmy jechali moim samochodem. Na mszy strasznie chciało mi się spać, ale jakoś wytrzymałam do końca. Po powrocie do domu padłam zmęczona na łóżko.
Obudził mnie dzwonek do drzwi.
-Kogo znowu niesie z samego rana…-jęknęłam.
Zbiegłam po schodach z Koksikiem na rękach, bo zaczął strasznie szczekać. Otworzyłam drzwi i… stanęłam oko w oko z babcią.
-Ty jeszcze w piżamach? Święta są, a ty leniuchujesz do południa…-zamiast powitania od razu zaczęła się czepiać, zresztą jak zwykle…
Była dopiero 10, a mieli przyjechać na 12. Tak samo ciocia Agata z mężem i synem. Michał miał być na 11, żeby mógł się przygotować psychicznie na konfrontację. Babcia z dziadkiem się rozgościli, a ja szybko się ubrałam.
-Co to za kudłate coś?-babcia wskazywała na yorka.
-Koks, mój pies-wzruszyłam ramionami.
-Pewnie ma pchły-podsumowała matka mojego taty.
On rozmawiał ze swoim ojcem, a ja musiałam zabawiać babcię. Co roku w pierwszy dzień świąt rodzina przyjeżdżała do nas. Jakaś taka tradycja… Jakby była ciocia Aga byłoby od razu weselej, ale oni musieli przyjechać wcześniej…
-A co tu robi ten instrument?
-To prezent…
-Mam nadzieję, że się nie sprzedajesz… Wojtka nie stać na takie drogie rzeczy.
-Babciu!-przegina…
-Zajmuje okropnie dużo miejsca… I pewnie będzie się na nim strasznie osadzał kurz-przejechała demonstracyjnie palcem po moim cudownym pianinie.
Chwilę przed 11 usłyszałam samochód wjeżdżający na podjazd. Przeprosiłam babcię i wybiegłam na  zewnątrz.
-Michał!
Jego ciepłe usta pozwoliły mi na chwilę zapomnieć o babci szpiegującej nas przez okno. Chwyciłam jego dłoń i poprowadziłam w kierunku wejścia.
-Obiecaj, że nie uciekniesz, jak ich poznasz…
-Aż tak źle?-zapytał ze śmiechem.
-Gorzej…-mruknęłam.
-To ucieknę… Ale z tobą-skradł mi jeszcze jednego całusa i wkroczył ze mną do salonu.
Dziadkowie przyglądali mu się. Przywitał się z nimi krótkim „dzień dobry” i przystąpiłam do prezentacji.
-Babciu, dziadku to mój chłopak Michał. Michał, to moja babcia Róża i dziadek Jan.
-Bardzo mi miło państwa poznać-Misiek zachowywał nienaganne maniery.
-Chłopak?-zapytała babcia-To nie narzeczony?
-Jeszcze nie myśleliśmy…
-To za wcześnie…
Zaczęliśmy tłumaczyć jednocześnie.
-I pewnie żyjecie w grzechu…-ciągnęła starsza pani.
Spłonęłam rumieńcem i spojrzałam przepraszająco na Michała.
-Róża, daj spokój. Są młodzi, chcą się wyszaleć… W odpowiednim czasie nasza mała Laura zaprosi nas na ślub-dziadek uśmiechnął się serdecznie do nas.
-Ale nieślubne dziecko…
-Nie ma żadnego dziecka przecież. Nie martw się na zapas. Oni na pewno potrafią o siebie zadbać-babcia odwróciła się w kierunku kanapy, a dziadek Janek mrugnął do nas porozumiewawczo.
Zaproponowałam gościom herbatę i poprosiłam chłopaka, żeby mi pomógł. Mogłam go spokojnie przytulić, pocałować… Przeprosiłam go za babcię i zapytałam, czy uciekamy.
-Chętnie-uśmiechnął się-Twoja babcia jest… specyficzna, ale dziadek jest całkiem spoko. Jakoś wytrzymamy.
-Babcia jest dosyć konserwatywna. Dla niej nieślubne dziecko to hańba, a seks przed ślubem jest pierwszym stopniem do piekła…
-Byle z tobą, a w każdym piekle wytrzymam-oparł swoje czoło o moje.
-Jakby nas teraz zobaczyła, pewnie kazałaby nam iść na kolanach do Częstochowy-oboje zachichotaliśmy cicho.
Gdy zanosiłam herbatę do salony, ktoś zadzwonił. Poleciłam Michałowi otworzyć. Po chwili wrócił w towarzystwie Agaty, Huberta i Bartka. Uściskałam wszystkich. Misiek też został dobrze przyjęty przez nich, a szczególnie przez Bartka. Niby wolał piłkę nożną, ale nie co dzień spotyka się świetnego zawodnika na obiedzie u wujka. Ja zostałam wypytana przez ciotkę o ostatnie pół roku, co się u mnie działo, o stan zdrowia taty i czemu tak rzadko dzwonię… Odpłaciłam jej pięknym za nadobne. Po obiedzie Agata spojrzała wymownie na Huberta i oznajmili nam, że rodzina im się powiększy. Zebrali gratulację, ja zostałam ostrzeżona, że będę chrzestną.
Michał pogrążony był rozmową z moim tatą, wujkiem i dziadkiem, a babcia zachwycała się nad piętnastolatkiem, bo ostatnio zajął drugie miejsce na jakichś zawodach. A Agata bawiła się z Koksem.
-Laura, ty też byś mogła coś poćwiczyć, bo chyba ci się przytyło… Chyba, że o czymś nie wiemy…-spojrzała znacząco na Michała.
-Przydałby się bobas w tej rodzinie-uśmiechnęła się Aga.
-Przecież już wy się spodziewacie-zaoponowała babcia Róża.
-Nasz maluszek miałby się z kim bawić-uśmiechnęła się i spojrzała na mnie-Więc może pomyślcie nad tym-mrugnęła do mnie na przekór swojej matce.
-Ale Laura jest za młoda…
-W dawnych czasach byłaby już starą panną.
Na szczęście zmieniły temat i już nie byłam ich celem. Potem faceci postanowili obejrzeć moje autko. Nie obyło się bez jazdy próbnej. Pozwoliłam prowadzić Hubertowi, na miejscu pasażera siedział dziadek, a z tyłu ja, Michał i Bartek. Mój kochany siatkarz nie mógł przeboleć, że mam lepsze auto niż on. Pod domem zaczęło się zaglądanie pod maskę. Zauważyłam, że Bartka bardzo to interesuje. Mój tata dokładnie mu tłumaczył, co gdzie jest i jak działa. Oni zostali na zewnątrz, a ja z resztą wróciłam do domu, bo na dworze było bardzo zimno.
-Michał, czy ty nie jesteś na coś chory?-zapytała babcia Róża, a wszyscy wytrzeszczyli oczy ze zdziwienia.
-Nie bardzo rozumiem, czemu tak pani uważa…
-Jesteś strasznie wysoki… Są takie choroby. Jakiś gigantyzm na przykład… Pewnie kręgosłup ci nie wytrzymuje-spiorunowałam moją babcię spojrzeniem.
-Zaraz ja nie wytrzymam-mruknęłam cicho-Mówiłam, że Michał jest siatkarzem. W tej profesji trzeba być wysokim-powiedziałam niezbyt przyjaznym tonem.
-W drużynie i tak ma wyższych kolegów-Agata zwróciła się do swojej matki.
-Widocznie stworzyli ten sport, żeby osoby ze zbyt dużą ilością hormonów wzrostu też myślały, że są do czegoś potrzebne-stwierdziła babcia-Za moich czasów…
-Ja mam dość! Nie będę słuchać tych bredni! Kogo obchodzi co było za twoich czasów?-chwyciłam mocno dłoń Michała-Chodź.
Pociągnęłam go schodami na górę i z trzaskiem zamknęłam za nami drzwi mojego pokoju. Słona ciecz stopniowo zaczęła się uwalniać spod moich powiek.
-Laura-zaczął miękko Misiek-Nie przejmuj się… To było nawet… zabawne-uśmiechnął się krzywo.
-Zabawne? Moja babcia wiecznie się mnie czepia, myśli, że jestem w ciąży, a teraz wyjeżdża z tekstem, że jesteś na coś chory.
Chłopak przyciągnął mnie do siebie i próbował uspokajać. Gładził delikatnie po plecach, szeptał kojące słowa. Stwierdził, że mogę wziąć walizkę, spakować się i możemy uciec nawet teraz. Cieszyłam się, że trafiłam na taki skarb.
Po kilkunastu minutach usłyszałam pukanie do drzwi i głos Agaty.
-Mogę?
-Wchodź-przetarłam oczy i próbowałam się uśmiechnąć.
-Powiedzieliśmy mamie, że nie powinna być taka. Wojtek stwierdził, że nie zna lepszego chłopaka niż Michał i że jeżeli go obraża pod jego dachem, to tak jakby jego obraziła. Mam nadzieję, że coś do niej dotarło.
-Dzięki-byłam pod ogromnym wrażeniem postawy mojego taty.
-Nie masz za co dziękować. Widać, że się kochacie, a ona po prostu nie zna się-mrugnęła do nas-Może zejdziecie się pożegnać? Będziemy się już zbierać…
-Jasne-uśmiechnęłam się do ciotki.
Wstałam z kolan Michała, on ujął moją dłoń, pocałował mnie w czoło i zeszliśmy na dół. Wszyscy zakładali już buty i kurtki. Pożegnaliśmy się z Agą, Hubertem i młodym, potem podeszliśmy do moich dziadków.
-Ja…-zaczęła moja babka-Jak znajdziecie wolny weekend, to przyjedźcie do nas-krzywy uśmiech i tyle ją widzieliśmy.
Za to dziadek uściskał mnie i Michała. Przeprosił za swoją żonę. Stwierdził, że jest uparta i ciężko jej się przyznać, że niepotrzebnie tak na nas naskoczyła. Również nas zapraszał i obiecał, że nie będzie tak źle.
Wreszcie koniec tego koszmaru. Odetchnęłam z ulgą. Siedliśmy z Michałem na kanapie wtuleni w siebie. Wystarczyło, że był koło mnie, a moje zszargane nerwy wracały do normy. Tata taktownie poszedł do siebie.
-Przepraszam-przerwałam ciszę.
-Za co niby?-Michał podniósł pytająco brew-Rodziny się nie wybiera. A ciebie czeka jutro wielki dzień.
-Wątpię, żeby twoja rodzina była tak okropna jak moja.
-Może i nie jest taka zła, ale babcia Krysia nagotowała sporo, bo się za tobą stęskniła-zaśmialiśmy się oboje.
-Michaś, a to pianino…
___________________________________________________
Witam w Nowym Roku ;)
Przepraszam, że późno, ale rozdziału nie napisałam wcześniej, a dziś cały dzień spędziłam siedząc w piżamach i oglądając filmy z rodzicami... Tak, wiem, ambitnie :D

Jak po Sylwku? Żyjecie?

Mam nadzieję, że rozdział się podoba... Nie hejtujcie za bardzo babci Róży... Nie jest aż taka straszna :P

Wszystkiego dobrego w 2014 roku ;]
Pozdrawiam ;*

23 komentarze:

  1. Przeczytałam dziś cały blog świetnie piszesz♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Faktycznie bardzo pozno... ale wazne ze jest ;) babcia Roza booze co za karygodne zachowanie ! ;D haha Nie no rozdzial genialny, czekam i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się dodawać wcześniej, ale nic nie mogę obiecać...
      Babcia jest niezłym wzorem do naśladowania :D
      Ściskam ;*

      Usuń
  3. Dostalabym na łeb z taką babcią ; ] czekam na następny a ta miłość niech nam rozkwita ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W najbliższych rozdziałach stanie się coś, co może nieco wpłynąć na tą miłość... Ale nie powiem czy dobrze, czy źle ^^

      Usuń
  4. Jejku jakbym miała taką babcię to chyba bym zwariowała O.o Jak można się tak o wszystko czepiać? Ale Laura mogłaby za niedługo być w ciąży :) Ja bardzo lubię w opowiadaniach (zazwyczaj siatkarskich) jak główna bohaterka jest w ciąży ^_^ Więc szczerze byłabym wniebowzięta jeśli Laura miałaby mieć dzidziusia :D Fajnie, że tata Laury wstawił się za nią, tak samo i jej ciotka. Ciekawe czy babcia Róża naprawdę coś pojęła i gdyby do niej pojechali to zachowywałaby się w miarę normalnie i kulturalnie ;) Dobrze, że Michał wytrzymał, ja na jego miejscu wybuchłabym i nawrzucała babci :P Kubi zazdrosny o samochód Laury ^_^ Ciekawe jak poradzi sobie dziewczyna u rodziny Kubiaka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do ciąży to... zobaczymy :P
      Mogę obiecać, że teraz będzie się dużo działo ;]
      Laura już zna część rodziny, ale chyba nikogo gorszego od jej babci nie może być :D
      Buziaki ;*

      Usuń
  5. Babcia czepialska pobiła dziś wszystkich na głowę, ale cóż bez takich ludzi smutno by było na świecie. Znam takie babcie i wiem,że potem często się wspomina ich ,,mądrości życiowe" jako rodzinne anegdoty.
    Co do małego bobaska to miło by było...
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niektóre babcie myślą, że wiedzą wszystko o wszystkim i zawsze mają rację... No, ale jednak nie zawsze...
      A dzidziuś? Kiedyś na pewno ^^
      Całuję ;*

      Usuń
  6. Takie już są nasze babcie ;D
    fajny rozdział, czekam na kolejny i pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Babcie bywają aż za bardzo opiekuńcze... Babcia Michała nakarmiłaby wszystkich wokół, a babcia Laury inaczej martwi się o swoją wnuczkę...
      Również pozdrawiam ;*

      Usuń
  7. Rozdzial jak zwylke swietny z niecierpliwoscia czekam na kolejny..... :-D a co do babci no coz czasem juz tak bywa :-D <3 kocham ten blog <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja babcia też często się czepia, ale babcia Róża zdecydowanie przesadza...
      Dziękuję za miłe słowa ;*

      Usuń
  8. Świetny rozdział :)Cieszę się że układa im się w życiu,a babcia nie warto się zamartwiać.Moja też wiecznie się czepia ale tylko dlatego że jej na mnie zależy.Tak samo myślę o babci Laury.Kocham twój blog i zapraszam do siebie http://pamietaszmnie.blog.pl/
    Pozdrawiam Aga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z babciami różnie bywa. Jakby co, to Laura i Michał zawsze mogą uciec :D
      Chyba żadna babcia nie chce źle dla swoich wnuków ;]
      Dziękuję, Twój blog też jest cudowny *.*
      Całuję ;*

      Usuń
  9. Co za babaaaa, oboże :D już myślałam że tam wybuchną na miejscu, ja bym nie wytrzymala :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście Laura jej nie nawyrzucała, bo pewnie byłoby jeszcze gorzej... :P

      Usuń
  10. No nie ciekawie było :) Laura jakoś sobie poradziła przy pomocy Miśka :) Oby on zawsze ją wspierał :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Babcia jest zabójcza :D Chociaż nie chciałabym mieć z taką przyjemności...
    Fortepian totalnie mnie zaskoczył ale prezent ciekawy :)
    Czekam na kolejny rozdział :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Dopiero teraz trafiłam na to opowiadanie, ale jak zobaczyłam ten obrazek 2014, to nie mogłam sie powstrzymać od komentarza. Był najlepszy dla siatkarzy :D

    OdpowiedzUsuń