piątek, 17 stycznia 2014

Rozdział 74

Michał miał „zaszczyt” odwieźć mnie do tej walniętej baby. Znów dwie godziny szargania mi nerwów… Przyjmujący nie skomentował mojego zachowania, ale widziałam, że się martwi. Kazali mi do niej chodzić, a to nie moja wina, że ją znienawidziłam po pierwszej wizycie. Po powrocie do domu, jak zwykle zamknęłam się w pokoju, bo miałam się uczyć.
Nie mogłam się wcale skupić. Na myśl o nauce, przed oczami stawała mi moja uczelnia, w której teraz bałam się pokazać. Czy wszyscy wiedzą? Ile Majka im powiedziała? Nie dawało mi to spokoju. Teraz wiedziałam, dlaczego nie odbierała telefonów, ale… czemu? Znałyśmy się od dziecka. Od śmierci mamy, gdy przeprowadziliśmy się do Łodzi, Maja była dla mnie jak siostra.
Kolejne łzy skapujące na notatki…
-Musisz być silna-szepnęłam do siebie-Dasz radę.
Ledwo zdążyłam przetrzeć oczy, a Misiek wparował z herbatą i ciastkami. Kochany… Przytulił mnie mocno i siedzieliśmy tak przez chwilę. Wiedział, że płakałam, ale nie prawił mi kazań. Po postu był.

Perspektywa zatroskanego chłopaka

Już rozumiem, czemu pan Wojtek tak martwi się tymi wizytami. Miało być lepiej, ale skutek jest chyba odwrotny. Zamknęła się u siebie, mówiąc, że musi się uczyć. Wolała cierpieć w samotności… Gdy poszedłem do niej, płakała. Przytuliłem ją, bo nie wiedziałem, jak mogę jej pomóc. Posiedziałem z nią kilka minut, ale stwierdziła, że w środę ma kolokwium i musi się nauczyć.
Jak tylko znalazłem się na dole, wybrałem numer Ignaczaka. W szpitalu tylko jego wysłuchała, więc może teraz też uda mu się pomóc.
Odebrał po kilku sygnałach. Wyjaśniłem mu sytuację, a on obiecał, że jutro nas odwiedzi. Podziękowałem mu i pozostało czekanie.
Laura zasnęła z notatkami, więc zebrałem je i położyłem się obok. Wyglądała na taką bezbronną… Chciałbym móc ochronić ją przed wszelkim złem… A nie mogłem nawet sprawić, żeby przestała krzyczeć w nocy…
Rano wyszła na zajęcia, jak gdyby nigdy nic. Pod jej nieobecność miał przyjechać Igła. Tak jak się umawialiśmy był chwilę przed południem.
-Co ja widzę… Dziku uczy się gotować!-zaśmiał się od progu.
-Zabawne… Nie zaczynaj lepiej, bo też będziesz to jadł, a chyba nie chcesz mieć czegoś w swojej porcji-odparłem.
-Nie chciałem cię urazić… To taki niecodzienny widok-stał koło mnie z założonymi rękami-Co ona ci zrobiła?
-Igła, daj mi spokój. Jest na zajęciach, pewnie nie ma czasu nic zjeść, to niech chociaż ma dobry obiad… Lepiej powiedz, co wymyśliłeś.
-Jak już bawisz się w kucharkę…-walnąłem go w ramię-Ała! Skoro stoisz przy garach, to może ogarniesz, jakiś podwieczorek? Będziemy mieli gości.
Krzysiek opowiedział mi swój plan. No, właściwie to nie jego, ale to szczegół.

Niczego niepodejrzewająca studentka

Źle się dziś czułam na zajęciach. Miałam wrażenie, że wszyscy się na mnie gapią i szeptają, gdy tylko się odwrócę. Zośka cały czas siedziała ze mną i opowiadała dziesiątki historii, byle tylko odwrócić moją uwagę od wścibskich spojrzeń.
Wykłady ciągnęły się w nieskończoność, gdyby nie towarzystwo Zosi, pewnie bym tam nie siedziała. Przetrwałam kolejny dzień. Pozostaje mieć nadzieję, że będzie lepiej…
Przed domem ujrzałam znajome auto.
-Krzysiek!-rzuciłam się na libero po przekroczeniu progu.
-Hej, mała, co tam?-uściskał mnie i zaczął bacznie mi się przyglądać.
-Nic-wzruszyłam ramionami i odwróciłam wzrok-Co ty tu robisz?
-To już nie wolno mi cię odwiedzić?
-Pewnie, że wolno, ale nawet nie uprzedziłeś…
-Chcieliśmy ci zrobić niespodziankę-wtrącił Michał.
Przy obiedzie bardzo miło nam się rozmawiało. Podobno Iwona nalegała, żebym razem z Kubiakiem ich odwiedziła, bo bardzo się stęskniła. Potem poszliśmy z Koksem na spacer, żeby spalić kotlety… Po powrocie Krzysiek namówił mnie na „koncert”. Zaprezentowałam, co umiem, ale to było niczym w porównaniu z jego występem. Misiek był w szok. Pewnie tak jak ja, nie wiedział wcześniej, o ukrytym talencie rzeszowskiego libero. Nie można się było z nimi nudzić.
Właśnie miałam rzucić Koksikowi piłkę, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Ja otworzę-Kubiak podniósł się z miejsca.
Po chwili wrócił w towarzystwie Grzesia Kosoka i jakiejś nieco przestraszonej dziewczyny.
-Cześć-uśmiechnął się siatkarz-Poznajcie Kingę.
Michał zginął w kuchni, przyniósł jakieś ciasto i zaproponował gościom coś do picia. Nie powiem, rządził się, jak u siebie.
-Upiekłeś to?-zdziwiłam się, a Igła dziabał kawałek placka łyżeczką.
-Pewnie! W tej piekarni za rogiem-rozbrajająco się uśmiechnął, a my wybuchnęliśmy śmiechem.
Siedzieliśmy w salonie i rozmawialiśmy o tym, co u kogo słychać. Kinga najpierw nieśmiała, coraz bardziej się rozkręcała. Od razu  ją polubiłam. Była żywiołową i bardzo pozytywną osobą.
-To twoja dziewczyna?-zapytałam Grzesia, gdy wyszedł na chwilę na korytarz.
-Yyy, no… Tak-widziałam, jak speszyło go moje pytanie.
-To gratuluję-poklepałam go po ramieniu-Gdzie się poznaliście?
-Poznaliśmy się przez przypadek, po meczu…
-I nic nie powiedziałeś? Mogłeś się pochwalić!
-To… skomplikowane. My rzadko się widujemy-spuścił wzrok, ale nie odpuszczałam-Ona jest stąd. Z Łodzi. I do Rzeszowa ma strasznie daleko…
-Spokojnie, będzie dobrze-mrugnęłam-Widzisz, my z Michałem sobie radzimy.
-Wiem, na pewno wszystko się uda. Wracajmy do reszty-pociągnął mnie do pokoju.
Siedzieliśmy tak do wieczora, aż chłopaki postanowili wyprowadzić Koksa na spacer. Trzech wielkich facetów i jeden mały york… Po prostu padłam ze śmiechu patrząc na nich. Uparli się, że ja i Kinga zostaniemy w domu, bo byśmy się przeziębiły. Nie kłóciłam się, bo nie miałam za bardzo chęci, wychodzić na mróz.
Kinia opowiadała o rodzinie, studiach. Pytała mnie o to, jak poznałam Michała, jak to jest jeździć z reprezentacją i czy naprawdę siatkarze zawsze mają masę szalonych pomysłów. Potem pytała o Koksa, grę na pianinie, studia…
-Czemu nagle posmutniałaś?-patrzyła na mnie uważnie-Coś się stało?
-Zastanawiałam się nad rzuceniem studiów-westchnęłam.
Sama nie wiem czemu, ale opowiedziałam jej, że osoba, która była moją najlepszą przyjaciółką zdradziła mnie. Powiedziała o moim wypadku.
-Co to za wypadek? Jak nie chcesz, to nie mów-dodała szybko, ale moje oczy zdążyły się zaszklić.
Wypłakiwałam się praktycznie obcej osobie. Nie poznawałam sama siebie. Zaufałam jej i opowiadałam o wydarzeniach z Sylwestra i później…
Ja nie znałam jej, a ona nie znała mnie, ale miałam wrażenie, że mnie rozumie, jak nikt inny. Wyrzuciłam to z siebie, a ona nie uciekła, nie patrzyła na mnie krzywo…
-Nawet nie wyobrażam sobie, jak straszne to dla ciebie było… Ale nie możesz się załamywać-spojrzała mi w oczy-Michał cię potrzebuje, chłopaki, tata i Koksik. Musisz być sobą niezależnie od przeszłości. Może nie zapomnisz o tym, może nie będziesz już taka sama… Ale pamiętaj, albo zrujnujesz sobie przez to życie, albo staniesz się silniejsza. Twój los leży w twoich rękach, nie pozwól, żeby osoby trzecie cię zniszczyły.
Wyciągnęła z torebki kartkę i długopis i zaczęła coś pisać. Ja byłam w szoku. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Ta rozmowa dała mi dużo do myślenia. Jednego byłam pewna. Grzesiek idealnie trafił. Kinga nie dość, że sympatyczna i miła, była bardzo mądra…
-Jak będziesz chciała porozmawiać, to dzwoń-wcisnęła mi karteczkę do ręki i uśmiechnęła się, bo właśnie wrócili siatkarze.
-Gdzie wy byliście z tym psem?-zaśmiała się.
-Taki Koks potrzebuje się wybiegać-Krzysiek podniósł psa z ziemi i pokazywał, jaki jest groźny.
-Chyba będziemy się zbierać-Grzesiek spojrzał na Kingę, a ona nieznacznie kiwnęła głową.
-To my was odprowadzimy!-odpowiedział Michał.
-Nie macie dość zimna?-zdziwiła się dziewczyna Kosoka.
Pokręcili głowami.
-Ej, w takim razie ja też idę!-wstałam z kanapy i ruszyłam razem z resztą, by założyć kurtkę i kozaki.
Szliśmy razem przez miasto, śmiejąc się i żartując. Pół godziny później staliśmy przed jednym z nowych bloków.
-To tu-stwierdziła Kinga i razem z Grześkiem pożegnali się z nami.
-Fajna ta jego dziewczyna-uśmiechnęłam się, gdy wracaliśmy we trójkę.
-Mhm-przytaknął Igła.
-A ty co taki smutny? Przecież cię nie wyrzucę na dwór, ani nie wygonią do Rzeszowa. Nocujesz u nas-szturchnęłam go.
-Wiem, ale Dziku zajął najlepsze miejsce, a ja będę musiał zadowolić się kanapą…-westchnął.
Michał zaczął mu dokuczać, że powie Iwonie. Mogłam słuchać godzinami, jak sobie dogryzają…
W domu zjedliśmy kolację i usiedliśmy przed telewizorem.
-A ty nie masz jutro jakiegoś kolokwium?-zapytał mój chłopak.
Walnęłam się w czoło i pobiegłam na górę. No pięknie, zapomniałam na śmierć… Dobrze, że wczoraj się trochę pouczyłam…

Oczami rzeszowskiego libero ;)

-I jak myślisz? Udało się?-zapytałem Kubiaka.
-Mam nadzieję. Zobaczymy w ciągu najbliższych dni…-westchnął.
Posiedzieliśmy jeszcze ze dwie godziny oglądając powtórkę meczu Skry, a potem poszliśmy zajrzeć do Laury. Leżała na dywanie, a dookoła poniewierały się kartki, zeszyty, długopisy.
-Wczoraj przynajmniej zasnęła na łóżku-Michał podniósł ją, a ja odchyliłem kołdrę, żeby mógł ją położyć.
Wziąłem prysznic, położyłem się na kanapie i myślałem o wydarzeniach ostatnich tygodni. Tak wiele się zmieniło…
Obudziło mnie słońce, odbijające się od śniegu za oknem. Przeciągnąłem się i skierowałem swe kroki w poszukiwaniu kawy. Gdy tylko przekroczyłem próg, doskoczył do mnie Michał.
-Nie krzyczała!
_________________________________________
Co sądzicie? Kim jest Kinga? I czy Laura zapomni o okrucieństwach ze strony Andrzeja?

Nie krzyczała ;) Jest postęp, czy tylko zmęczeni pomogło przespać noc?

Pojawił się znowu Krzysiu, bo tak bardzo go chcieliście :] I to w pakiecie z Grzesiem ^^

Jak się podoba? Czy się nie podoba? :P
Przepraszam, że późno, ale lepiej późno niż wcale... Sesja nie zrozumie, ona wymaga... :(

Dziękuję za komentarze, wyświetlenia i mam nadzieję, że nadal będziecie tak aktywni! <3
Całuję ;*
Ps. A może tak Bartuś na miły początek weekendu? ^^

10 komentarzy:

  1. Jak nic Kinga jest jakąś terapeutką i tylko udawali, że jest dziewczyną Grześka! Od razu widać, że rozmowa pomogła Laurze :) Mam nadzieję, że teraz będzie tylko lepiej :o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak się w nocy nie śpi jak inni ludzie to się jest pierwsza.
      Następnym razem ja czuwam i czekam na rozdział.Pozdrowionka:)

      Usuń
  2. Na moje oko to ona jakąś panią psycholog jest;) I bardzo się cieszę, że się wygladała. I cały w tym paradoks, że prościej wygadać się zupełnie obcej osobie, którą widzimy pierwszy raz w życiu niż nam bardzo bliskiej ;)
    Pozdrawiam;>

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie też się wydaje, że to jakaś pani psycholog.... Bo jeśli kogoś nie znamy i nie wiemy czym się zajmuje to jesteśmy bardziej "naturalni"...
    Mam nadzieje, że to naprawdę jest postęp a nie zmęczenie wzięło górę. :
    czekam z niecierpliwością na następny, bardzo chętnie zobaczę w nim Grzesia i Krzysia :))
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Cóź, jestem ;) Postaram się teraz regularnie komentować, bo wszystkie rozdziały już nadrobiłam ;D Szczerze mówiąc bardzo mnie zaskoczyłaś prawdziwą stroną Andrzeja, a jeszcze bardziej zachowaniem Majki...
    Mam nadzieję, że z Laurą będzie coraz lepiej, z uwagi na to jakie ma wsparcie :) A jeżeli chodzi o rzekomą ,,dziewczynę" Grześka to raczej też bym obstawiała, że jest jakimś psychologiem ;) Czekam na kolejny! Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. dawno mnie nie bylo, ale jestem :)
    Ten psycholog totalnie nie podoba mi się.. Mam wrażenie że tylko pogarsza jej stan. A cóż oni wymyślili że nie krzyczała? Coś musiało być :) Pozdrawiam. :* + po meczu Reski & Skry u mnie będzie nowy :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zgadzam się z komentarzami innych że Kinga może być psychologiem.Dobrze że Laura czuję się coraz lepiej,rozmowa jej pomogła :)
    Czekam na kolejny.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Kinga to jak nic psycholog, wygadanie się najwyraźniej pomogło Laurze. Trzeba jeszcze zrobić coś z tą uczelnią. Studenci niby inteligentni ludzie, a obgadują Laurę jak jakieś baboszony . Może niech tam wpadnie stado siatkarzy i zrobi z tym porządek...
    Buziaczki i powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  8. Kinga wygląda na psychologa, który się nie narzuca ale może pomóc. Nie rozumiem zachowania Majki niby znają się od małego a ona robi coś takiego :)

    OdpowiedzUsuń