-Michaś, a to
pianino…-zaczęłam, ale mi przerwał.
-Mówiłaś kiedyś,
że lubisz słuchać jak ktoś gra na pianinie, więc pomyślałem, że chciałabyś się
nauczyć-uśmiechnął się promiennie.
-Moja mama grała
na pianinie, ale gdy wyprowadzaliśmy się z tatą, to ono zostało sprzedane razem
z domem. Pamiętam jak siadałam na stołku koło niej, a ona grała różne melodie…
Jak śpiewałyśmy razem…
-To teraz ty też
będziesz się mogła nauczyć, bo wykupiłem ci lekcje.
-Ale to musiało
kosztować kupę kasy…-machnął ręką na moje słowa-Nie chcę, żebyś tracił na mnie
pieniądze.
-Oj, skarbie, ja
lubię ci kupować prezenty-pocałował mnie w czoło-Widzę, że ten kudłaty prezent
już się zadomowił-wskazał w kierunku Koksa śpiącego pod choinką.
-Nie zawsze woła,
żeby wypuścić go na dwór, ale jest już coraz lepiej-zaśmiałam się-Przyzwyczaił
się do spania ze mną w łóżku, więc śpisz dziś na kanapie-wystawiłam mu język.
-Ej!-musiałam
skapitulować, bo Misiek zaczął mnie łaskotać.
-Też mam coś dla
ciebie. Co powiesz na skakanie ze spadochronem?
-Serio?-widziałam,
że oczy mu się zaświeciły-Ale skąd ty…
-Chłopaki cię
sprzedali-mrugnęłam.
-Chyba będę
musiał ci ładnie podziękować-wpił się w moje usta.
-Im też tak
chcesz dziękować?-zaśmiałam się, gdy się odsunął.
-Z tobą nie
skończyłem, a im… postawię po piwie i będziemy kwita.
Porozmawialiśmy
jeszcze chwilę i poszłam się kąpać, a Michał wyszedł z psem. A co! W końcu
Koksik jest od niego, więc może z nim czasami wyjść. Pełen relaks w wannie z
gorącą wodą i masą piany… Było mi tak przyjemnie, że moje powieki mimowolnie
opadły.
-Laura, długo
jeszcze?-usłyszałam Michała za drzwiami.
-Już zaraz wychodzę…
Woda zdążyła
wystygnąć, więc dolałam gorącej, żeby się rozgrzać. Po kilku minutach
niechętnie wyszłam, osuszyłam ciało ręcznikiem i założyłam piżamę.
-Misiu, zrobiłbyś
mi herbatki? Bo trochę zmarzłam…
-Gdzie? W
łazience?
-Chyba mi się
przysnęło…
-To dlatego
siedziałaś tam półtorej godziny?-zaśmiał się, a po chwili już byłam w jego
ciepłych ramionach-Chyba nie chciałaś mi się przeziębić?
-Już by mnie
babcia Krysia wyleczyła…
Ja opatulona
kocykiem wypiłam ciepłą herbatę, a Michał się wykąpał. Poszliśmy się położyć.
Koks miał nie spać w łóżku, ale tak skomlał, że Misiek nie wytrzymał. Taki
mały, a umie postawić na swoim. Spaliśmy we trójkę. Ja wtulona w siatkarza, a w
nogach łóżka mały futrzak.
Rano ruszyliśmy
autem Michała do Wałcza. Po negocjacjach stwierdziliśmy, że york jedzie z nami,
żeby nie zawracał głowy tacie. Koło południa byliśmy na miejscu. Rodzice
Michała i jego babcia już na nas czekali. Jego brat z narzeczoną też miał być
lada chwila. Zaraz nas wyściskano, poczęstowano ciastem i herbatą i zasypano
milionem pytań. Pani Basia była dla mnie bardzo miła. Powiedziała, że na pewno
przyjadą kiedyś do Łodzi, bo musi pogodzić się z moją mamą. Dostałam od niej
kilka zdjęć, na których były razem.
Koks zrobił
niemałe wrażenie. Pani Krysia była przeciwna trzymaniu zwierząt w domu, ale
mojego piesia się nie czepiała. Pan Jarek znalazł jakąś starą piłkę i zaczął
się z nim bawić na dywanie w salonie.
Babcia i mama
siatkarza zaczynały nakładać obiad, gdy w drzwiach pojawił się brat Michała,
Błażej z narzeczoną Sarą.
-Cieszę się, że
wreszcie mogę cię poznać-uśmiechnął się Błażej-Za każdym razem, jak rozmawiam z
Michałem i pytam, co u niego, to słyszę tylko Laura to, Laura tamto…
-Mi też jest
bardzo miło…
-Koniec tych
pogaduszek, bo wam obiad wystygnie-babcia zagoniła nas do stołu.
Przy obiedzie
rozmawialiśmy z Błażejem i Sarą, chociaż ona nie za wiele mówiła. Starszy z
braci Kubiaków miał niezwykłe poczucie humoru i
talent to zagadywania ludzi. Pomogłam pani Basi w zmywaniu, a reszta
rozsiadła się w salonie (tylko babcia biegała w tą i z powrotem domosząc coraz
więcej placków, sałatek, wędlin…).
-Laura, mamy coś
dla ciebie-pan Jarek wyciągnął spod choinki prostokątny prezent-Reszta już
dostała w Wigilię, a ciebie nie było.
-Mam nadzieję, że
się przyda-uśmiechnęła się mama siatkarza.
Dostałam duży
album na zdjęcia, w pięknej grubej okładce.
-To będziesz
mogła wszystkie zdjęcia mieć w jednym miejscu-mrugnął Michał, po czym wyciągnął
aparat i pstryknął mi fotkę.
-Dziękuję bardzo,
na pewno się przyda-uściskałam rodziców chłopaka-Niestety ja dla państwa nic
nie mam…
-Ależ daj spokój,
kochana, ważne, że nas odwiedziłaś.
Byłam ogromnie
zaskoczona, ale zrobiło mi się ciepło na sercu. Miło było wiedzieć, że mnie tak
polubili. Babcia Krysia wyszła na chwilę, a po chwili wróciła z jakimś
zawiniątkiem. Dała mi sweter w norweskie wzory.
-Śliczny,
dziękuję-uśmiechnęłam się przykładając do siebie prezent.
-Będzie
pasować-pokiwała głową pani Krysia-Zrobiłam ci ten sweterek, żeby cię ten mój
wnusio nie przeziębił gdzieś.
-To pani go sama
zrobiła?-zdziwiłam się, patrząc na misterne wzorki.
-Oczy już nie te,
ale chyba dobrze wyszedł…
-Jest cudowny…
Potem razem z
Michałem zrobiliśmy sobie „sweet sesyjkę”. Masa zdjęć w czapce Mikołaja, moim
nowym sweterku i oczywiście z Koksem… Będzie z czego wybierać, żeby album nie
świecił pustkami. Sara dalej była jakaś cicha, ale to chyba potwierdzało
zasadę, że przeciwieństwa się przyciągają, bo przez większość popołudnia Błażej
opowiadał różne historyjki i anegdoty, więc nie siedzieliśmy jak na stypie. Co
chwila śmialiśmy się, dużo jedliśmy (bo podobno zmizerniałam), a potem
oglądaliśmy telewizję. Czułam się, jakbym była częścią tej rodziny, a przecież
prawie ich nie znałam…
-Aaa! Zabierz
to!-Sara nagle podskoczyła na swoim miejscu, a Błażej schylił się i podniósł
Koksa.
-Co tam mały?
Nudzisz się?-zaczął go drapać za uchem-Patrz jaki słodziak, może też takiego
sobie kupimy?-zwrócił się do narzeczonej.
-No chyba nie i
weź go zabierz od stołu…
Misiek miał jutro
po południu trening, a w piątek dwa, ale i tak postanowiliśmy zostać na noc u
jego rodziców. Rano miał odwieźć mnie, a potem wrócić do siebie.
Znów zajęliśmy
jego stary pokój. Nawet nie wiedziałam, jaka jestem zmęczona. Czekając na
Michała, zasnęłam w pachnącej jego perfumami pościeli.
-Piękna…-wymruczał
mi do ucha, całując w policzek.
-Hm?
-Wstajemy.
-Nie… Jeszcze
pięć minut-jęknęłam i przekręciłam się na drugi bok.
-Chyba pięć, ale
sekund-cicho się zaśmiał, a po chwili byłam już w powietrzu.
Michał wziął mnie
na ręce i wyciągnął z łóżka mimo moich protestów. Po drodze wziął swoją bluzę i
zszedł ze mną do kuchni.
-Śniadanko-postawił
mnie i opatulił swoją ogromną bluzą-Co byś zjadła?
-Spaaać-ziewnęłam
przeciągle.
-O, wstaliście
już-babcia Krysia weszła do pomieszczenia-Pewnie głodni?
-Laura umiera z
głodu…-uśmiechnął się Misiek, za co dostał łokciem w żebra.
-Zjem, jak ty mi
coś przyrządzisz-pocałowałam go i usiadłam przy stole-No, czekam, panie Kubiak.
Wyciągnął z
lodówki śledzie, sałatki, nawet jakiś bigos.
-Co panienka
wybiera?
-Hm… Ja bym
zjadła płatki.
-No, ale… Tyle
jedzenia, a ty wymyślasz…-zajrzał do lodówki-Nie ma mleka-oznajmił.
-To skocz i kup.
Sklep jest blisko-babcia wygoniła go.
-Nie trzeba było,
zjadłabym coś innego…
-Niech się
przyzwyczaja-mrugnęła do mnie.
10 minut później
zajadałam płatki, a Michał sałatkę. Potem poszliśmy się ubrać, pożegnaliśmy się
ze wszystkimi i wsiedliśmy do samochodu. Podróż minęła nam szybko na rozmowie i
śpiewaniu, mimo że musieliśmy się dwa razy zatrzymać, żeby Koks mógł się
załatwić.
Pod moim domem
pożegnaliśmy się. Mieliśmy się zobaczyć dopiero w Sylwestra. Po kilku długich
pocałunkach Misiek musiał jechać, machałam mu, dopóki nie zniknął za zakrętem.
W domu się
nudziłam, więc postanowiłam spotkać się z Mają. Posiedziałam u niej trochę.
Oglądałyśmy filmy i dokuczałyśmy Koksikowi, który oczywiście mi towarzyszył. Wieczór
spędziłam na oglądaniu z tatą seriali, a potem położyłam się wcześniej spać, bo
w końcu kiedyś trzeba się wyspać.
Ta… Wyspać…
Wszystko ładnie pięknie, gdyby nie pobudka o czwartej, bo komuś zachciało się
wyjść na dwór i skomlał pod drzwiami…
_______________________________________________
Dziś trochę wcześniej... Wiem, szału nie ma, ale staram się ;]
Mogę Wam obiecać, że za niedługo będzie się sporo działo...
Jak tam u Was?
Niedługo koniec wolnego :(
Ja w niedzielę rano ruszam na Kraków...
Pozdrawiam adminów strony Siatkówka jest bowiem, zacnym sportem Milordzie. *.* i dziękuję za reklamę ;)
Nie zanudzam już... Życzę miłego pierwszego weekendu w tym roku ^^
Buziaki ;*
Buziaki ;*
Ps. Może tak nieskromnie, ale pochwalę się Wam prezentem, który dostałam pod choinkę od najlepszej siostry pod słońcem :]
Aaa!!! Kubiakowa koszulka <3
No ja pierdziu.! Wypindalaj z tym zdjęcieem.! ;((
OdpowiedzUsuńJaakie zaazdro.! xD Koszulki 2 moich ulubionych siatkarzy.-,-
Co do rozdziału: Bjutyful, perfekt i wgl fantastik. *.*
Czekam na następny i idę użalać się nad tym, że nie mam siostry, a mój brat nie lubi siatkówki.;c
Pozdrawiam;***
~Ann
P.S.:
UsuńPierwsza, hehe.XD
Pierwsza ;)
UsuńPrzepraszam za to zdjecie...
Też ich uwielbiam ^^
To może spróbuj przekonać brata do siatkówki?
Pozdrawiam ;*
Ja tam z Resovii wole Kosoka. ; p Nie pogardzilabym koszulka Winiarskiego <3
OdpowiedzUsuńRozdzial smieszny. Padlam czytajac NIECH SIE PRZYZWYCZAJA hahahaha
Pozdrawiam
Moja siostra woli Piotrka, więc kupiłyśmy sobie nawzajem :P
UsuńZ tej babci to niezłe ziółko :D
Ściskam ;*
Święta jak z bajki :) Bez dokarmiania oczywiście się nie obyło :p Rozdział świetny, jak zwykle zresztą :D Tylko jakoś tak nie podoba mi się Sara... Może to dlatego, że nie lubi Koksika. A przecież yorki to straszne słodziaki ^.^
OdpowiedzUsuńSuper koszulki:D fajnie mieć taką siostrę, która rozumie i podziela zamiłowania:)
Pozdrawiam:*
Jak widać nie każdy lubi yorki :(
UsuńCieszę się, że podobają Ci się moje wypociny :P
Siostry można mi pozazdrościć, drugiej takiej chyba nie ma :]
cudowny rozdział ! :)
OdpowiedzUsuńAle Ci zazdroooszczę tych koszulek!! :D
Czekam na kolejny i zapraszam:
pomimowszystkokocham.blogspot.com
Super, fajnie, że wszystko się układa i, że są szczęśliwi:)
OdpowiedzUsuńświetny rozdział :) Widać, że Laura przypadła do gustu rodzinnie Miśka :) Jej nie da się nie lubić :) Oby tylko Sara nie wywinęła żadnego numeru swoją osobą :) :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :) Fajnie że Laura została zaakceptowana w rodzinie Kubiaków,tylko ta Sara nie przypadła mi do gustu.Czekam na kolejny i zapraszam do siebie http://pamietaszmnie.blog.pl/
OdpowiedzUsuńCudny rozdział :D Świetny prezent dostała Laura od Miśka, Kubi też dostał niesamowity prezent :P Fajnie, że rodzina Michała traktuje Laurę jak jej część. Tylko ta Sara jakoś dziwnie podejrzana się wydaje. No bo jak można nie polubić małego yorka i w ogóle tak nienormalnie się zachowywać. Michaś rano grzecznie poszedł po mleko dla swej ukochanej :D Nadal nie podoba mi się to, że Laura pogodziła się z Mają. Według mnie za szybko jej wybaczyła.
OdpowiedzUsuńGenialne macie koszulki :D Ta dziewczyna obok ciebie to pewnie twoja siostra ;) Mieć takie rodzeństwo to skarb :* Pochwalę się, że ja też dostałam koszulkę od mojej siostry:) Fajnie jest gdy rodzina podziela twoją pasję.
Pozdrawiam:***
Nie mogę się doczekać co wymyślisz :) Jest za spokojnie, żeby mogło tak zostać. Czekam na rozwój wydarzeń.
OdpowiedzUsuńZapraszam na mój nowy blog:
http://moni2824-pokochaj-mnie.blogspot.com/
Świetny rozdział;) Coś ta dziewczyna Błażeja jest niewyraźna ;D
OdpowiedzUsuńFajnie, że wszyscy Laurę traktują jak członka rodziny;)
Pozdrawiam i gratuluję prezentu ;)
Ciekawe ci babci Michała miała na myśli niech się przyzwyczaja czyżby szykował nam się mały Kubiaczek. Ja też się pochwalę w zeszłym sezonie udało mi się zdobyć po meczu koszulkę Kubiaka byłam mega szczęśliwa :D :D pozdrawiam do następnego :)
OdpowiedzUsuń