-Przepraszam-jęknęłam
i wybiegłam do łazienki, zamykając za sobą drzwi.
Osunęłam się po
nich na dywanik i płakałam. Michał próbował wejść, ale go nie wpuściłam.
-Kochanie, w
porządku, nic się nie dzieje…-przemawiał do drzwi-Spokojnie, wpuść mnie…
-Przepraszam, że
jestem taka beznadziejna-wychlipałam.
-Jesteś
najcudowniejszą osobą, jaką w życiu spotkałem…
-Ja nie potrafię,
to takie…-urwałam zanosząc się jeszcze większym płaczem.
-Nic się nie stało,
skarbie, wyjdź tu do mnie, albo otwórz drzwi-cały czas przemawiał do mnie
spokojnym głosem.
Nie wiem, ile tak
siedziałam. Misiek nie ustępował… Martwił się o mnie strasznie… W końcu powoli
wstałam na drżących nogach, przekręciłam zamek i delikatnie pchnęłam drzwi.
Jego ramiona od razu mnie przyciągnęły, ale po chwili odsunął mnie delikatnie,
jakby bał się, że robi coś nie tak. Widziałam troskę w jego lazurowych oczach.
Chwila patrzenia w te tęczówki, a moje zwilgotniały… On mnie kocha, a teraz
pewnie myśli, że mu nie ufam… Gdyby mnie nie trzymał, pewnie bym się
przewróciła.
-Mogę?-zapytał
cicho.
Nie wiedziałam, co
ma na myśli, ale kiwnęłam niepewnie głową. Wziął mnie w ramiona i zaniósł do
łóżka. Położył się obok, ani na chwilę nie puszczając mojej dłoni. Uniósł ją do
ust i pocałował.
-Przepraszam, nie
pomyślałem, że może ci być ciężko… Nie chcę cię skrzywdzić…
-To ja przepraszam,
ale…
-Nie musisz nic
mówić. Kiedyś będziesz gotowa-przejechał opuszkami palców po moim policzku, a
ja wtuliłam twarz w zagłębienie jego szyi-Teraz śpij, kochanie i pamiętaj, że
możesz na mnie liczyć…
Michał musnął
ustami moje włosy i razem zasnęliśmy.
-Przepraszam, że
cię obudziłem-pocałował mnie przelotnie w policzek, gdy tylko otworzyłam
oczy-Ja lecę na trening, ale się nie spakowałem i nie mogłem znaleźć spodenek…
Nic nie
odpowiedziałam. Siatkarz jeszcze chwilę biegał po mieszkaniu, a potem położył
się obok mnie.
-Tylko pamiętaj, że
mecz jest o 18, bo jak będziesz spała cały dzień…
-Chyba wrócisz na
obiad?
-A co serwujesz?
-Hm… Filety z
mintaja, z ziemniakami i surówką…
-To
wrócę-uśmiechnął się i mnie pocałował.
-Miłego
treningu-szepnęłam, ale już go nie było.
Poleżałam jeszcze
chwilę, a potem niechętnie zwlekłam się z łóżka. Nastrój miałam beznadziejny,
bo nie mogłam sobie wybaczyć swojego wczorajszego zachowania…
Po śniadaniu wyszłam
na spacer z Koksem i trochę posprzątałam, bo widać było, że w mieszkaniu Kubiaka
trochę brakuje kobiecej ręki. Nie to, żeby było brudno… Ale facet, jak to facet,
nie na wszystko zwróci uwagę tak jak kobieta. Więc sprzątnęłam i zabrałam się
za przygotowywanie obiadu. Poszło mi dość sprawnie, więc miałam jeszcze czas na
zabawę z psem przed powrotem Michała.
Chłopak od progu
wychwalał zapachy unoszące się z kuchni. Uśmiechnięty od ucha do ucha, cały
czas prawił mi komplementy. Nie wiedziałam, czemu ma taki dobry humor, ale
cieszyłam się, że jest szczęśliwy, a już najbardziej dlatego, że nie był zły o
tą noc.
Zjedliśmy,
wyszliśmy na krótki spacer do parku, a potem trzeba było zbierać się na mecz.
Ubrałam jego koszulkę i razem pojechaliśmy na halę. Przywitałam się z
chłopakami i gdy oni zajęli się rozgrzewką, dołączyłam do ich partnerek. Za
każdym razem, gdy patrzył w moim kierunku, posyłałam mu buziaka. Z uśmiechem
wykonywał kolejne ataki, zagrywki… Chłopaki byli dziś niesamowici! Szybkie 3:0
z kielczanami, a MVP powędrowało do Gierczyńskiego.
Późnym wieczorem
siedziałam wtulona w tors przyjmującego, na moich kolanach spał york, a w
telewizji leciał jakiś serial kryminalny. Niby nic, ale chciałam tą chwilę
zachować do końca życia. Ja z ukochanym facetem, który mnie rozumie, wspiera i
nigdy nie opuści…
Odbyliśmy poważną
rozmowę, były łzy, zapewnienia miłości… Teraz wiem, że będzie dobrze…
Znalazłam idealnego
faceta, który kochał mnie całym sercem…
Dwa miesiące później…
Minęły dwa miesiące
od pierwszego wygranego ćwierćfinału z Effectorem. Siedząc na trybunach na hali
w Jastrzębie Zdroju, patrzyłam na bezskuteczną próbę walki ze strony Delecty.
Ale to był dzień Jastrzębian. Nic nie mogło ich powstrzymać przed zajęciem
trzeciego miejsca w klasyfikacji. 3:0 i JSW zdobył brąz! Kapitan zasłużenie
odebrał statuetkę dla najlepszego zawodnika meczu. Kibice skakali z radości, a
ja patrzyłam, jak Michał razem z chłopakami z drużyny, rzucają się na siebie,
krzyczą, ściskają się… Ich radość była cudowna. W końcu udało mi się przecisnąć
do przyjmującego. Namiętny pocałunek i ta euforia w jego oczach… Po prostu nie
do opisania!
Po wszystkim
pojechaliśmy do domów (ja do mieszkania Kubiaka), by przebrać się i zaraz
wbijać na imprezę do Czarnego. Wiadomo, że każdy wolałby, by to było pierwsze
miejsce, ale świętowanie i tak było huczne. Alkohol lał się strumieniami. Ja
nie pijam, ale i tak dałam się namówić na jednego drinka. Śpiewy i tańce w
wykonaniu siatkarzy po prostu rozbawiły mnie do łez. Chyba nikt tego wieczoru
nie był smutny…
Następny dzień u
większości łączył się z narzekaniem na kaca. Mojego Miśka też to nie ominęło,
ale domowej roboty mikstura, pomogła.
Teraz ponad dwa
tygodnie wolnego, a potem Spała. Kubi został powołany, więc nie pozostało nic,
tylko cieszyć się i kibicować mu na tegorocznej Lidze Światowej. Sezon
reprezentacyjny oznaczał też powrót chłopaków do Polski i częstsze spotkania z
moją kochaną bandą. Już nie mogłam się doczekać…
Misiek chciał,
żebyśmy wyjechali gdzieś na kilka dni, ale niestety moje studia na to nie pozwoliły.
Pojechaliśmy razem
do Łodzi. Mój tata ostatnio cały czas narzekał, że Michał nas nie odwiedza… A
był dwa tygodnie temu, w święta.
Na studiach szło mi
całkiem nieźle, ale każde spotkanie z Mają kończyło się awanturą… Dobrze, że
miałam Zośkę i Kingę. Dziewczyny bardzo się polubiły i teraz często
spotykałyśmy się we trzy. A to szłyśmy do kina, a to na zakupy, ewentualnie
ploteczki u którejś z nas.
Grałam na pianinie,
a Michał się przysłuchiwał, gdy rozległ się dzwonek do drzwi. Chłopak szybko
poszedł otworzyć.
-No hej!-usłyszałam
od progu moje przyjaciółki.
-To ja tu
przyjeżdżam, a ty babski wieczór urządzasz?-zaśmiał się siatkarz, gdy Kinia z
Zosią rozsiadły się w salonie.
-My tylko na
chwilę-uśmiechnęła się dziewczyna Grześka.
-Stęskniłyśmy
się-uśmiechnęła się Zośka.
Siedziały ze dwie
godziny, a potem pożegnały się, bo późno się robiło. Ja zostałam z Michałem
sama, bo tata pojechał do dziadków.
-No i co
teraz?-mruknął mi do ucha ukochany.
-A bo ja
wiem-zaczęłam się z nim droczyć.
Wylądowaliśmy w
sypialni…
Z czasem przestałam
myśleć o pewnych wydarzeniach. Wiedziałam, że będę musiała do tego wrócić, bo
wyrok jeszcze nie zapadł. Andrzeja podejrzewali o znęcanie się, gwałty i
morderstwo dwóch kobiet…
-Misiu?-rano przetarłam
zaspane oczy-Gdzie go znowu wcięło?
Chłopaka nie było w
domu. Zdziwiło mnie to, bo Koks spał grzecznie na dywanie…
-Wstałaś
już?-zdziwił się wchodząc z dwoma reklamówkami-Byłem na zakupach-uśmiechnął się
rozbrajająco.
Na śniadanko
przygotowałam nam jajecznicę. Z nim robiąc cokolwiek, świetnie się bawiłam.
Razem chodziliśmy na spacery z Koksikiem, gotowaliśmy…
Kilka dni przed
końcem kwietnia, Michał pojechał na kilka dni do rodziców. Już wcześniej
umówiliśmy się, że pojedzie do nich, żebyśmy długi weekend majowy mieli wolny.
Pani Basia
strasznie się za mną stęskniła, bo już dawno ich nie odwiedzałam. Michał miał
za zadanie sprowadzić mnie przy najbliższej okazji.
Gdy on był u
rodziców, mi niespodziankę zrobiła Karolinka z Marcinem. Będąc u ciotki,
namówili ją na przyjazd do mnie. Dziewczynka od razu zaczęła wypytywać o
obiecany jej ślub. Żałowali, że nie było Kubiaka, bo jego też ogromnie lubili.
-Widzisz, ja
mówiłam, że on cię kocha i że masz z nim być-uśmiechnęła się Karola.
-Wiem, jesteś jedną
z najbystrzejszych osób jakie znam-odwzajemniłam uśmiech.
-Ale przyjedziecie
do nas z Michałem kiedyś?-wtrącił się jej brat-Tata obiecał mi boisko do
plażówki…
-Pewnie-poczochrałam
go po włosach.
Jak już nacieszyli
się moją obecnością, zajęli się sobą. Karolina rzucała Koksikowi piłkę, a
Marcin rozmawiał z moim tatą w ogrodzie. Ja obserwowałam tą scenę, siedząc na
huśtawce, gdy zaczął dzwonić mój telefon.
-Tak, Misiu-uśmiechnęłam
się, słysząc jego głos.
Okazało się, że już
wraca, bo nie mógł wytrzymać z dala ode mnie, a na dodatek przyjechała jego
babcia i zaczęła go dokarmiać.
-I jak bym nie
wyjechał, to Andrea by mi dał niezły wycisk… A i tak dostaliśmy pierogi, uszka
i bigos…
Zaśmiałam się na
wzmiankę o babci Krysi. Ona zawsze wszystkich dokarmiała, a mnie szczególnie…
Bawiłam się z Karolą i futrzakiem, a panowie zniknęli w garażu, gdy przyjechał
Michał. Pierwsza dobiegła do niego Karolina. Chłopak kucnął i pozwolił zawiesić
jej się na szyi. Nie mogłam się nie uśmiechnąć patrząc na tą scenę. Wyobrażałam
sobie takie akcje, tylko, że z naszymi dziećmi.
Dopóki dzieciaki
nie pojechały, ja z Michałem nie mieliśmy dla siebie nawet chwili… Ale widząc
ich radość i energię, nie mogliśmy się z nimi nie bawić. Wieczorem zabrała ich
ciotka. Padłam zmęczona koło siatkarza.
-Widzę, że nieźle
was wymęczyły-zaśmiał się mój tata.
-Nie mam pojęcia,
skąd dzieci biorą tyle energii…-jęknął Misiek.
-Będziesz miał
swoje, to zobaczysz, jak to jest zajmować się własnym dzieckiem-uśmiechnął się.
Jeszcze przed 22
zmęczenie wzięło górę i leżeliśmy w ciepłej pościeli.
-Jutro trzeba się
spakować-szepnął Michał.
-Mhm-mruknęłam w
odpowiedzi-W końcu pojutrze wyjeżdżamy do Zakopanego-ziewnęłam i wtuliłam się w
jego silne ramiona…
________________________________________
Nie wiem, co się ze mną ostatnio dzieje...
Nie jestem w stanie napisać nic sensownego, a o godzinie to już nawet nie wspomnę... Kiedyś rozdziały były po południu, potem wieczorem, a teraz to już w ogóle w środku nocy...
Może to przez sesję? A może to przez brak weny? Ewentualnie lenistwo totalne...
Nie jestem w stanie napisać nic sensownego, a o godzinie to już nawet nie wspomnę... Kiedyś rozdziały były po południu, potem wieczorem, a teraz to już w ogóle w środku nocy...
Może to przez sesję? A może to przez brak weny? Ewentualnie lenistwo totalne...
Trochę przyspieszyłam, żeby to opowiadanie nie stało się nudne jak flaki z olejem...
Nie wiem, czy będzie aż 200 rozdziałów, ale 100 na pewno :D
Po prostu nie chcę Was zanudzać ^^
Po prostu nie chcę Was zanudzać ^^
Widzieliście naszą grupę na MŚ?
Co sądzicie?
Co sądzicie?
Do zobaczenia i mam nadzieję, że wreszcie zrobię coś ze sobą i to opowiadanie będzie toczyło się jak należy :P
Pozdrawiam ;*
Nie mam pojęcia skąd przyszło Ci do głowy, że przynudzasz. Rozdział świetny jak zawsze :) Laura się pozbierała i nawet o małych Kubiaczkach myśli. Aż miło :) ciekawe kiedy plan przejdzie w rzeczywistość :p
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
świetny :) Piszesz tak, że chce się to czytać :) Czeka się na kolejny rozdział :) Laura dobrze, że ma tak wspaniałego chłopaka :)
OdpowiedzUsuńGłupoty gadasz kochana. Wiele osób czyta i widać po ilości komentarzy. To ją mogę powiedzieć, ze niedługo kończę, ale ty? Przestań. Czekam na kolejny. :*
OdpowiedzUsuńPrzynudzasz? Jest super blog, a ty wgl. siebie nie doceniasz :D
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa co będzie się działo w Zakopanym ;)
A co do grupy to jest zadowolona, trzeba wygrywać wszystko i będzie super;)
Cieszę się, że wszystko się ułożyło i wróciło do normy:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWcale nas nie zanudzasz, to opowiadanie jest swietne :-)
OdpowiedzUsuńCieszy mnie taki rozwój sytuacji Laury,wszystko wraca na miejsce :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
No trochę przyspieszyłaś, ale jak dla mnie to był dobry krok ;-)
OdpowiedzUsuńNo i cieszę się, że u Laury wszystko się zaczyna układać i wracać do stanu, sprzed tych przykrych wydarzeń ;-)
Pozdrawiam i życzę i powrotu weny i odstąpienia lenistwa :*
Jakie przynudzasz? Swietne przyspieszenie, ktore nadaje tempa ;)
OdpowiedzUsuńCiesze sie, ze Laura zrobila w swoim zyciu krok na przod. U mnie w piatek nowy rozdzial
Pozdrawiam