Okropnie bałam się
tego kolokwium, ale o dziwo poszło nawet nieźle. Żeby to uczcić, poszłam z
dziewczynami na gofry. Wszystko było super, dopóki do lokalu nie weszła Majka.
Przeszła obok nas bez słowa. Nie mogłam wytrzymać narastającego gniewu. Wstałam
i podeszłam do jej stolika.
-Hej,
Maja-uśmiechnęłam się sztucznie.
-Ooo, Laura, jak
miło cię widzieć.
-Co u ciebie? Dawno
się nie widziałyśmy, nie odbierasz moich telefonów…
-Tak jakoś wyszło…
Nie miałam za bardzo czasu.
-Byłaś zbyt zajęta
rozpowiadaniem o moim wypadku?
-Nie wiem, o czym
mówisz-wzruszyła ramionami.
-Nie wiesz? A może
mam inną fałszywą przyjaciółkę, która lata po całej uczelni i nie potrafi
trzymać języka za zębami?!
-Nie rób
scen-warknęła.
-Ufałam ci, a ty
okazałaś się dwulicową…
-Nie bądź śmieszna.
Ja zawsze byłam twoją przyjaciółką. Potem zaczęłaś prowadzać się z siatkarzami,
olewałaś mnie, znalazłaś sobie sławnego faceta, zaczęli pisać o tobie w
gazetach…
-Przecież wiesz, że
miałam praktyki… A miłość nie wybiera…
-Nie skończyłam! Jak
ja przespałam się z Bartmanem, to robiłaś z tego wielką aferę… Zrobiłaś ze mnie
jakąś szmatę… Tylko ty jedna możesz się puszczać z siatkarzami? Nie chciałaś
mieć konkurencji? Bałaś się, że będą woleli mnie? Banda dwumetrowych osiłków
musi się na kimś zaspokoić… Jak byli daleko od żon i dziewczyn, to byłaś ich
maskotką? Pojedynczo, czy w trójkątach?
-Zwariowałaś?!-krzyknęłam
na nią.
-Ja tam z głową nie
mam problemów. Nie potrzebuję psychiatrów i pokoju bez klamek…
Przesadziła. Nawet
nie wiem, kiedy mój gofr znalazł się na jej twarzy. Widziałam rozciapaną bitą
śmietanę na jej twarzy, a potem wybiegłam stamtąd. Gorące łzy spływały po moich
policzkach. Nie zważałam na wołania dziewczyn, ani na to, że kurtka została na
oparciu krzesła. Biegłam przed siebie, jak najdalej od tego miejsca. W końcu
się zatrzymałam i sięgnęłam po telefon.
-Cześć. Jesteś w
domu?
-Jestem, a co się
stało?
-Mogłabym zająć ci
chwilę?
-Pewnie…
Nie czekałam na
ciąg dalszy, po prostu ruszyłam pod jej blok. Czekała na mnie pod klatką.
-Boże, Laura, co
się stało?!
-Kinia,
przepraszam, że zawracam ci głowę…
Machnęła ręką i
wciągnęła mnie do windy. Nie mam pojęcia, na którym piętrze, ale kazała mi
wysiąść. Zaprowadziła mnie niewielkiego mieszkania. Nastawiła wodę na herbatę i
przyniosła cały zapas chusteczek. A mnie opatuliła kocem.
-Co się
stało?-przytuliła mnie.
-Bo… Bo Majka…
Najpierw zaczęłam
jeszcze gorzej płakać, a potem opowiedziałam jej całe zajście.
-Naprawdę walnęłaś
ją tym gofrem?-zdziwiła się, na co ja pokiwałam głową-Szkoda gofra-uśmiechnęła
się.
Była bardzo miła.
Długo mnie pocieszała. Gorąca herbata rozgrzała moje zmarznięte ciało, a w połączeniu
z płaczem, który mnie wymęczył, sprawiła, że stałam się senna…
Gdy otworzyłam
oczy, stwierdziłam, że leżę w swoim łóżku. Usiadłam gwałtownie. Nie wiedziałam,
czy to wszystko było tylko snem. Na dworze było ciemno, więc może jeszcze było
rano… Ale gdzie jest Michał?
Zwlekłam się z
łóżka i zerknęłam na zegarek. 20:39. Pięknie, czyli jednak to nie był sen… Ale
jak znalazłam się w swoim łóżku? Przecież byłam u Kingi… Zeszłam na dół. W
salonie siedział mój tata i Misiek.
-Śpiąca
królewna-siatkarz podszedł i pocałował mnie w czoło.
-Czemu jestem w
domu? Skąd się tu wzięłam?
-Zasnęłaś u Kingi,
więc cię odebrałem.
-Skąd wiedziałeś,
że tam jestem?
-Kinga powiedziała
Grześkowi, a on mi, więc pojechałem do niej i zabrałem cię do domu-uśmiechnął
się, ale zaraz spoważniał i pociągnął mnie do kuchni-Laura, czemu nie
powiedziałaś mi na problemach na uczelni i z Majką?
-Nie chciałam,
żebyś się martwił-spuściłam wzrok.
-Skarbie, zrobię
wszystko, żeby ci pomóc, ale musisz być ze mną szczera. Twoje problemy są moimi
problemami. A sam nie domyślę się wszystkiego.
-Przepraszam…
-Nie musisz, po
prostu obiecaj, że będziesz mi mówić o wszystkim.
-Dobrze,
Misiu-pocałowałam go-A gdzie Igła?
-Pojechał do
Rzeszowa, ale zaproszeni jesteśmy do nich na sobotę.
-Fajnie-uśmiechnęłam
się.
Resztę wieczoru
spędziłam wtulona w niego, oglądając jakąś durną komedię, z małą przerwą na
spacer z Koksem.
Musiałam założyć
starą kurtkę, bo moją zostawiłam. Umówiłam się z Zosią, że jutro mi ją
przyniesie. Miałyśmy wolne, a ona chciała przyjść i porozmawiać. W sumie to jej
się nie dziwię, po dzisiejszej akcji…
Wzięłam gorący
prysznic, a potem zasnęłam wtulona w Michała.
Od samego rana
okropnie kichałam. Kto to widział, żeby w styczniu biegać po mieście tylko w
cienkiej bluzce… Nie wyszło mi to na zdrowie. Michał dał mi jakieś tabletki.
Razem zdecydowaliśmy, że na obiad zrobimy rosół. Tata był w pracy, więc gdy
przyszła Zosia, usiadłam z nią w kuchni przy stole, a Michał kręcił się przy
garach.
Podobno Maja po
moim wyjściu zaczęła wrzeszczeć jak opętana, a potem rzuciła się na dziewczyny,
oskarżając je o to, że wiem. Zośka opowiedziała mi, że przerażona kelnerka
zadzwoniła po policję i Majkę zgarnęły miśki. Żałowałam, że nie przy tym nie
było. Dziewczyny zeznały, że była agresywna i rzuciła się na nie.
-Powiedziała, że
tego pożałujesz-dodała na koniec koleżanka.
-Żałuję, że
zmarnowałam tyle lat na przyjaźń z nią.
-Nie pożałujesz, bo
ja na to nie pozwolę-Michał objął mnie od tyłu i cmoknął w policzek.
-Cudownie razem
wyglądacie-uśmiechnęła się Zosia-Mam nadzieję, że dostanę zaproszenie na ślub?
-Kiedyś na
pewno-zaśmiał się siatkarz.
-I chcę być
chrzestną jednego z waszych dzieci!
-Nie zapędzaj się
tak-zaczęłam się śmiać.
-Co ty chcesz,
dobrze mówi. Pamiętasz, jak kiedyś Krzysiek kazał nam się rozmnażać?
-Byliście wtedy
pijani… Nawet nie wiedziałam, że o tym pamiętasz-spojrzałam na chłopaka.
-Niektórych rzeczy
się nie zapomina-mrugnął.
-To pewnie
pamiętasz, że najpierw studia, potem ślub, a na końcu dzieci.
-Ale zawsze można
poćwiczyć to ostatnie-poruszył zabawnie brwiami.
-To chyba się będę
zbierać… Skoro macie ćwiczyć-Zosia wstała od stołu.
-Zostań! Nie będziemy
teraz nic ćwiczyć. Zresztą zaraz będzie obiad, a za odniesienie mi kurtki,
nalegam, żebyś z nami zjadła.
-Michał gotował,
więc…
-Ej! Proszę mnie
nie obrażać! Założę się, że lepszego rosołu nigdy nie jadłaś!
Żartując i kichając
(no dobra, to tylko ja robiłam), zjedliśmy posiłek przygotowany przez
przyjmującego.
-I?-zapytał, gdy
Zosia odsunęła talerz.
Zapadła chwila
ciszy. Znajoma ewidentnie budowała napięcie.
-Hm… Zwracam honor.
Lepszy rosół robi tylko moja mama.
-A bałaś się go
zjeść…
-Nigdy nic nie wiadomo,
gdy facet jest w kuchni-wzruszyła ramionami.
-Czyli właśnie
przyznałaś, że kobiety powinny być w kuchni?
-Nie, ja…
-A psik!-kichnęłam
głośno, przerywając dyskusję.
-Zdrówko!-odpowiedzieli
jednocześnie.
-To ja się zbieram,
a ty do łóżka. Michał ma cię rozgrzać-pożegnała się, a ja zostałam sama z
siatkarzem.
Bezceremonialnie
przerzucił mnie sobie przez ramię i zaniósł na górę do łóżka.
-Ty masz siedzieć
pod kołdrą, a ja zaraz zrobię ci herbatę.
-Z cytrynką?
-Z
cytrynką-uśmiechnął się.
-Jesteś… A psik! Kochany…
Przesiedziałam
resztę dnia w łóżku. Pozwolił mi tyko wychodzić do łazienki. Wieczorem, jak
dostałam gorączki, to biegał z okładami, tabletkami i czym się tylko dało.
Oglądaliśmy filmy na laptopie, a on co chwila pytał, czy czegoś nie potrzebuję.
W nocy nie dawał mi
spać zatkany nos i kaszel, który zaczął powoli dawać się we znaki. Michał
dzielnie przy mnie siedział, mimo że mówiłam mu, że się zarazi. Wariat…
Kolejny dzień
spędzony w łóżku, a efektów nie było widać. Zamiast mi się poprawić, byłam
chyba jeszcze bardziej chora.
-Nie pojedziemy do
Iganczaków-jojczyłam-Czemu musiałam się rozchorować akurat teraz…
-Przeziębiłabyś się
jeszcze bardziej, gdybyśmy się tłukli do Rzeszowa.
-Ja to nic, ale
zaraziłabym ich. I Sebastiana, i Dominikę…
-O sobie też
mogłabyś pomyśleć czasami-pocałował mnie w czubek głowy-Pójdę zrobić ci
herbaty.
-Mhm…
W sobotę starałam
się przekonać samą siebie, że czuję się fantastycznie i nie zarażam. Niestety
było to kłamstwo, więc o wyjeździe do Rzeszowa nie było nawet mowy. Na
szczęście Misiek pozwolił mi chodzić normalnie po domu, byle bym miała na sobie
pół szafy swetrów.
Wczesnym popołudniem
usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Ja otworzę, ty idź
do salonu, bo cię przewieje-jego opiekuńczość już działała mi na nerwy, ale
wykonałam polecenie.
-Niespodzianka!-do
salonu wparował cały tłum ludzi…
__________________________________________
Cierpię na notoryczny brak czasu na cokolwiek...
Niestety muszę Was poinformować, że we wtorek rozdział się nie pojawi :(
Nie mam napisanego nic na zapas, a w środę i czwartek mam pierwsze egzaminy i chciałabym się do nich dobrze przygotować... Więc niestety muszę skupić się na nauce :/
Przepraszam... :(
Wiem, że zawaliłam... Nie chcę, żebyście niepotrzebnie czekali...
Rozdział powinien pojawić się w czwartek późnym wieczorem...
Mam nadzieję, że zrozumiecie ;)
Pierwsza sesja, trzeba dobrze zdać, a jak zdam wcześnie, to będę miała dużo wolnego ^^
Jest też dobra wiadomość ;] Mam pomysły na dwa nowe opowiadania :)
Miałam je pisać dopiero po zakończeniu tego bloga, ale jeżeli czas pozwoli to może zacznę już niedługo ;) (Oczywiście po sesji!!!)
Na to opowiadanie coś słabo z weną ostatnio...
Ale chyba rozdziały nie są jakieś złe? ;)
Oceńcie sami :D
DZIĘKUJĘ ZA PONAD 50 000 WYŚWIETLEŃ!!! <3
Pozdrawiam Was serdecznie ;*
Ps. Życzę Wam powodzenia na egzaminach, przy poprawianiu ocen, czy po prostu szczęścia w pracy/szkole/studiach. A tym, którzy już zaczęli, życzę udanych ferii! ;)
Czy Misiek przekona Laurę do małego Kubiaczka? ^^
Myślę, że po tym co przyszła Laura to jeszcze Michał poczeka na małego kubiaczka;D Ale niech próbuje.
OdpowiedzUsuńA co do sesji to Cię rozumiem. Moja mama poszła n studia(;O) i już jest na trzecim roku i też ma sesję i po całych dniach siedzi w zeszytacz;) Także ucz się i napisz jak najlepiej.
Pozdrawiam;*
Laura chora.... uuuu... niedobrze!
OdpowiedzUsuńWstretna suz z tej 'psiapsiola' :(
Niestety baaaaaaardzo dobrzr o tym wiem
Dziekuje niezmiernie za ten rozdzial
Zapraszam
http://sliskasprawa.blogspot.com
http://zastapzloscmiloscia.blogspot.com
http://mozesz-wiecej-niz-myslisz.blogspot.com
jejku jakie ja mam tutaj straszne zaległości ale już mi się udało wszystko nadrobić. Jaki Michał jest kochany. pozazdrościc tylko
OdpowiedzUsuńUcz się ucz, wybaczamy! :) (chociaż nie ma co :D)
OdpowiedzUsuńGdybym mogła to zabiłabym Majkę ;_;
No to powodzenia na egzaminach
OdpowiedzUsuńMusi ja namówić na małe Kubiatko, przecież no taak.
OdpowiedzUsuńA Majka ... zdenerwowala mnie i to ostro.
Egzaminy, sprawdziany, prace, eseje, rozprawki- mam dość.
Zazdroszczę jej takiego kochanego faceta :)
OdpowiedzUsuńŻyczę powodzenia na wszystkich egzaminach na pewno dasz radę wierzę w ciebie !!! :)
Czekam na kolejny.
Całuję ;*
świetny :)
OdpowiedzUsuńDziewczyny, to już to wiesz, ale teraz powiem to tu wszystkim obecnym.
OdpowiedzUsuńPODZIWIAM Cię za to, ile już napisałaś i jaka jesteś punktualna :P
Ja publikuję na danym blogu raz w tygodniu i czasami trudno z pisaniem mi się wyrobić :P
Znowu miałam zaległości, ale już chyba zdążyłaś zauważyć, że przeważnie czytam na raz dwa, albo i trzy rozdziały, bo nie mam czasu na tygodniu. I teraz czytałam sobie trzy i jestem oczarowana tym, co robi Michał dla Laury oraz ich wspólni przyjaciele :D Ciężko jest spotkać takie osoby, które się o ciebie martwią, ale Laura właśnie takich ludzi znalazła. I mam nadzieję, że właśnie oni wszyscy razem pomogą jej z tego wszystkiego wyjść :D
Pozdrawiam :*