niedziela, 19 stycznia 2014

Rozdział 75

Okropnie bałam się tego kolokwium, ale o dziwo poszło nawet nieźle. Żeby to uczcić, poszłam z dziewczynami na gofry. Wszystko było super, dopóki do lokalu nie weszła Majka. Przeszła obok nas bez słowa. Nie mogłam wytrzymać narastającego gniewu. Wstałam i podeszłam do jej stolika.
-Hej, Maja-uśmiechnęłam się sztucznie.
-Ooo, Laura, jak miło cię widzieć.
-Co u ciebie? Dawno się nie widziałyśmy, nie odbierasz moich telefonów…
-Tak jakoś wyszło… Nie miałam za bardzo czasu.
-Byłaś zbyt zajęta rozpowiadaniem o moim wypadku?
-Nie wiem, o czym mówisz-wzruszyła ramionami.
-Nie wiesz? A może mam inną fałszywą przyjaciółkę, która lata po całej uczelni i nie potrafi trzymać języka za zębami?!
-Nie rób scen-warknęła.
-Ufałam ci, a ty okazałaś się dwulicową…
-Nie bądź śmieszna. Ja zawsze byłam twoją przyjaciółką. Potem zaczęłaś prowadzać się z siatkarzami, olewałaś mnie, znalazłaś sobie sławnego faceta, zaczęli pisać o tobie w gazetach…
-Przecież wiesz, że miałam praktyki… A miłość nie wybiera…
-Nie skończyłam! Jak ja przespałam się z Bartmanem, to robiłaś z tego wielką aferę… Zrobiłaś ze mnie jakąś szmatę… Tylko ty jedna możesz się puszczać z siatkarzami? Nie chciałaś mieć konkurencji? Bałaś się, że będą woleli mnie? Banda dwumetrowych osiłków musi się na kimś zaspokoić… Jak byli daleko od żon i dziewczyn, to byłaś ich maskotką? Pojedynczo, czy w trójkątach?
-Zwariowałaś?!-krzyknęłam na nią.
-Ja tam z głową nie mam problemów. Nie potrzebuję psychiatrów i pokoju bez klamek…
Przesadziła. Nawet nie wiem, kiedy mój gofr znalazł się na jej twarzy. Widziałam rozciapaną bitą śmietanę na jej twarzy, a potem wybiegłam stamtąd. Gorące łzy spływały po moich policzkach. Nie zważałam na wołania dziewczyn, ani na to, że kurtka została na oparciu krzesła. Biegłam przed siebie, jak najdalej od tego miejsca. W końcu się zatrzymałam i sięgnęłam po telefon.
-Cześć. Jesteś w domu?
-Jestem, a co się stało?
-Mogłabym zająć ci chwilę?
-Pewnie…
Nie czekałam na ciąg dalszy, po prostu ruszyłam pod jej blok. Czekała na mnie pod klatką.
-Boże, Laura, co się stało?!
-Kinia, przepraszam, że zawracam ci głowę…
Machnęła ręką i wciągnęła mnie do windy. Nie mam pojęcia, na którym piętrze, ale kazała mi wysiąść. Zaprowadziła mnie niewielkiego mieszkania. Nastawiła wodę na herbatę i przyniosła cały zapas chusteczek. A mnie opatuliła kocem.
-Co się stało?-przytuliła mnie.
-Bo… Bo Majka…
Najpierw zaczęłam jeszcze gorzej płakać, a potem opowiedziałam jej całe zajście.
-Naprawdę walnęłaś ją tym gofrem?-zdziwiła się, na co ja pokiwałam głową-Szkoda gofra-uśmiechnęła się.
Była bardzo miła. Długo mnie pocieszała. Gorąca herbata rozgrzała moje zmarznięte ciało, a w połączeniu z płaczem, który mnie wymęczył, sprawiła, że stałam się senna…

Gdy otworzyłam oczy, stwierdziłam, że leżę w swoim łóżku. Usiadłam gwałtownie. Nie wiedziałam, czy to wszystko było tylko snem. Na dworze było ciemno, więc może jeszcze było rano… Ale gdzie jest Michał?
Zwlekłam się z łóżka i zerknęłam na zegarek. 20:39. Pięknie, czyli jednak to nie był sen… Ale jak znalazłam się w swoim łóżku? Przecież byłam u Kingi… Zeszłam na dół. W salonie siedział mój tata i Misiek.
-Śpiąca królewna-siatkarz podszedł i pocałował mnie w czoło.
-Czemu jestem w domu? Skąd się tu wzięłam?
-Zasnęłaś u Kingi, więc cię odebrałem.
-Skąd wiedziałeś, że tam jestem?
-Kinga powiedziała Grześkowi, a on mi, więc pojechałem do niej i zabrałem cię do domu-uśmiechnął się, ale zaraz spoważniał i pociągnął mnie do kuchni-Laura, czemu nie powiedziałaś mi na problemach na uczelni i z Majką?
-Nie chciałam, żebyś się martwił-spuściłam wzrok.
-Skarbie, zrobię wszystko, żeby ci pomóc, ale musisz być ze mną szczera. Twoje problemy są moimi problemami. A sam nie domyślę się wszystkiego.
-Przepraszam…
-Nie musisz, po prostu obiecaj, że będziesz mi mówić o wszystkim.
-Dobrze, Misiu-pocałowałam go-A gdzie Igła?
-Pojechał do Rzeszowa, ale zaproszeni jesteśmy do nich na sobotę.
-Fajnie-uśmiechnęłam się.
Resztę wieczoru spędziłam wtulona w niego, oglądając jakąś durną komedię, z małą przerwą na spacer z Koksem.
Musiałam założyć starą kurtkę, bo moją zostawiłam. Umówiłam się z Zosią, że jutro mi ją przyniesie. Miałyśmy wolne, a ona chciała przyjść i porozmawiać. W sumie to jej się nie dziwię, po dzisiejszej akcji…
Wzięłam gorący prysznic, a potem zasnęłam wtulona w Michała.

Od samego rana okropnie kichałam. Kto to widział, żeby w styczniu biegać po mieście tylko w cienkiej bluzce… Nie wyszło mi to na zdrowie. Michał dał mi jakieś tabletki. Razem zdecydowaliśmy, że na obiad zrobimy rosół. Tata był w pracy, więc gdy przyszła Zosia, usiadłam z nią w kuchni przy stole, a Michał kręcił się przy garach.
Podobno Maja po moim wyjściu zaczęła wrzeszczeć jak opętana, a potem rzuciła się na dziewczyny, oskarżając je o to, że wiem. Zośka opowiedziała mi, że przerażona kelnerka zadzwoniła po policję i Majkę zgarnęły miśki. Żałowałam, że nie przy tym nie było. Dziewczyny zeznały, że była agresywna i rzuciła się na nie.
-Powiedziała, że tego pożałujesz-dodała na koniec koleżanka.
-Żałuję, że zmarnowałam tyle lat na przyjaźń z nią.
-Nie pożałujesz, bo ja na to nie pozwolę-Michał objął mnie od tyłu i cmoknął w policzek.
-Cudownie razem wyglądacie-uśmiechnęła się Zosia-Mam nadzieję, że dostanę zaproszenie na ślub?
-Kiedyś na pewno-zaśmiał się siatkarz.
-I chcę być chrzestną jednego z waszych dzieci!
-Nie zapędzaj się tak-zaczęłam się śmiać.
-Co ty chcesz, dobrze mówi. Pamiętasz, jak kiedyś Krzysiek kazał nam się rozmnażać?
-Byliście wtedy pijani… Nawet nie wiedziałam, że o tym pamiętasz-spojrzałam na chłopaka.
-Niektórych rzeczy się nie zapomina-mrugnął.
-To pewnie pamiętasz, że najpierw studia, potem ślub, a na końcu dzieci.
-Ale zawsze można poćwiczyć to ostatnie-poruszył zabawnie brwiami.
-To chyba się będę zbierać… Skoro macie ćwiczyć-Zosia wstała od stołu.
-Zostań! Nie będziemy teraz nic ćwiczyć. Zresztą zaraz będzie obiad, a za odniesienie mi kurtki, nalegam, żebyś z nami zjadła.
-Michał gotował, więc…
-Ej! Proszę mnie nie obrażać! Założę się, że lepszego rosołu nigdy nie jadłaś!
Żartując i kichając (no dobra, to tylko ja robiłam), zjedliśmy posiłek przygotowany przez przyjmującego.
-I?-zapytał, gdy Zosia odsunęła talerz.
Zapadła chwila ciszy. Znajoma ewidentnie budowała napięcie.
-Hm… Zwracam honor. Lepszy rosół robi tylko moja mama.
-A bałaś się go zjeść…
-Nigdy nic nie wiadomo, gdy facet jest w kuchni-wzruszyła ramionami.
-Czyli właśnie przyznałaś, że kobiety powinny być w kuchni?
-Nie, ja…
-A psik!-kichnęłam głośno, przerywając dyskusję.
-Zdrówko!-odpowiedzieli jednocześnie.
-To ja się zbieram, a ty do łóżka. Michał ma cię rozgrzać-pożegnała się, a ja zostałam sama z siatkarzem.
Bezceremonialnie przerzucił mnie sobie przez ramię i zaniósł na górę do łóżka.
-Ty masz siedzieć pod kołdrą, a ja zaraz zrobię ci herbatę.
-Z cytrynką?
-Z cytrynką-uśmiechnął się.
-Jesteś… A psik! Kochany…
Przesiedziałam resztę dnia w łóżku. Pozwolił mi tyko wychodzić do łazienki. Wieczorem, jak dostałam gorączki, to biegał z okładami, tabletkami i czym się tylko dało. Oglądaliśmy filmy na laptopie, a on co chwila pytał, czy czegoś nie potrzebuję.
W nocy nie dawał mi spać zatkany nos i kaszel, który zaczął powoli dawać się we znaki. Michał dzielnie przy mnie siedział, mimo że mówiłam mu, że się zarazi. Wariat…

Kolejny dzień spędzony w łóżku, a efektów nie było widać. Zamiast mi się poprawić, byłam chyba jeszcze bardziej chora.
-Nie pojedziemy do Iganczaków-jojczyłam-Czemu musiałam się rozchorować akurat teraz…
-Przeziębiłabyś się jeszcze bardziej, gdybyśmy się tłukli do Rzeszowa.
-Ja to nic, ale zaraziłabym ich. I Sebastiana, i Dominikę…
-O sobie też mogłabyś pomyśleć czasami-pocałował mnie w czubek głowy-Pójdę zrobić ci herbaty.
-Mhm…

W sobotę starałam się przekonać samą siebie, że czuję się fantastycznie i nie zarażam. Niestety było to kłamstwo, więc o wyjeździe do Rzeszowa nie było nawet mowy. Na szczęście Misiek pozwolił mi chodzić normalnie po domu, byle bym miała na sobie pół szafy swetrów.
Wczesnym popołudniem usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Ja otworzę, ty idź do salonu, bo cię przewieje-jego opiekuńczość już działała mi na nerwy, ale wykonałam polecenie.
-Niespodzianka!-do salonu wparował cały tłum ludzi…
__________________________________________
Cierpię na notoryczny brak czasu na cokolwiek...
Niestety muszę Was poinformować, że we wtorek rozdział się nie pojawi :(
Nie mam napisanego nic na zapas, a w środę i czwartek mam pierwsze egzaminy i chciałabym się do nich dobrze przygotować... Więc niestety muszę skupić się na nauce :/
Przepraszam... :(
Wiem, że zawaliłam... Nie chcę, żebyście niepotrzebnie czekali...
Rozdział powinien pojawić się w czwartek późnym wieczorem...
Mam nadzieję, że zrozumiecie ;)
Pierwsza sesja, trzeba dobrze zdać, a jak zdam wcześnie, to będę miała dużo wolnego ^^

Jest też dobra wiadomość ;] Mam pomysły na dwa nowe opowiadania :)
Miałam je pisać dopiero po zakończeniu tego bloga, ale jeżeli czas pozwoli to może zacznę już niedługo ;) (Oczywiście po sesji!!!)

Na to opowiadanie coś słabo z weną ostatnio...
Ale chyba rozdziały nie są jakieś złe? ;)
Oceńcie sami :D

DZIĘKUJĘ ZA PONAD 50 000 WYŚWIETLEŃ!!! <3

Pozdrawiam Was serdecznie ;*
Ps. Życzę Wam powodzenia na egzaminach, przy poprawianiu ocen, czy po prostu szczęścia w pracy/szkole/studiach. A tym, którzy już zaczęli, życzę udanych ferii! ;)
Czy Misiek przekona Laurę do małego Kubiaczka? ^^

9 komentarzy:

  1. Myślę, że po tym co przyszła Laura to jeszcze Michał poczeka na małego kubiaczka;D Ale niech próbuje.
    A co do sesji to Cię rozumiem. Moja mama poszła n studia(;O) i już jest na trzecim roku i też ma sesję i po całych dniach siedzi w zeszytacz;) Także ucz się i napisz jak najlepiej.
    Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Laura chora.... uuuu... niedobrze!
    Wstretna suz z tej 'psiapsiola' :(
    Niestety baaaaaaardzo dobrzr o tym wiem
    Dziekuje niezmiernie za ten rozdzial
    Zapraszam
    http://sliskasprawa.blogspot.com
    http://zastapzloscmiloscia.blogspot.com
    http://mozesz-wiecej-niz-myslisz.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. jejku jakie ja mam tutaj straszne zaległości ale już mi się udało wszystko nadrobić. Jaki Michał jest kochany. pozazdrościc tylko

    OdpowiedzUsuń
  4. Ucz się ucz, wybaczamy! :) (chociaż nie ma co :D)
    Gdybym mogła to zabiłabym Majkę ;_;

    OdpowiedzUsuń
  5. No to powodzenia na egzaminach

    OdpowiedzUsuń
  6. Musi ja namówić na małe Kubiatko, przecież no taak.
    A Majka ... zdenerwowala mnie i to ostro.

    Egzaminy, sprawdziany, prace, eseje, rozprawki- mam dość.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zazdroszczę jej takiego kochanego faceta :)
    Życzę powodzenia na wszystkich egzaminach na pewno dasz radę wierzę w ciebie !!! :)
    Czekam na kolejny.
    Całuję ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziewczyny, to już to wiesz, ale teraz powiem to tu wszystkim obecnym.
    PODZIWIAM Cię za to, ile już napisałaś i jaka jesteś punktualna :P
    Ja publikuję na danym blogu raz w tygodniu i czasami trudno z pisaniem mi się wyrobić :P
    Znowu miałam zaległości, ale już chyba zdążyłaś zauważyć, że przeważnie czytam na raz dwa, albo i trzy rozdziały, bo nie mam czasu na tygodniu. I teraz czytałam sobie trzy i jestem oczarowana tym, co robi Michał dla Laury oraz ich wspólni przyjaciele :D Ciężko jest spotkać takie osoby, które się o ciebie martwią, ale Laura właśnie takich ludzi znalazła. I mam nadzieję, że właśnie oni wszyscy razem pomogą jej z tego wszystkiego wyjść :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń