Michał był u mnie
do wieczora. Siedział i mnie przytulał, nic więcej, ale tego właśnie mi było
trzeba. Trochę płakałam, ale to nie tak, jak przez ostatnie dni. Potem dostało się
jeszcze Michałowi, że nie trenuje z chłopakami. Obiecał, że rano wróci do Żor i
pojedzie na trening. Był ze mną, aż go wieczorem pielęgniarka wygoniła. Znów
nie obeszło się bez środków nasennych, ale przynajmniej wstałam trochę później.
Michał zajrzał do mnie koło 7, a potem musiał pędzić na trening, w końcu w
niedzielę grają mecz, a i tak już za bardzo sobie pofolgował.
Koło południa
przyszła do mnie pani psycholog. Nie chciałam z nią rozmawiać, sprawiała
wrażenie miłej, ale od początku nie przypadła mi do gustu. Płakałam strasznie,
prosiłam, żeby sobie poszła, ale to na nic. Siedziała u mnie dwie godziny i nie
dawała mi żyć, zadając masę pytań i robiąc jakąś terapię. Na koniec
dowiedziałam się, że mam ją odwiedzać trzy razy w tygodniu… Nie pomogły łzy.
Lekarze uznali to za konieczność.
Na szczęście
wieczorem pojawił się mój tata i zabrał mnie do domu, bo po wizycie psychologa
dostałam wypis. Cieszyłam się, że jestem u siebie. Nawet nie zdawałam sobie
sprawy, jak tęskniłam za swoim łóżkiem, biurkiem, książkami… A o Koksiku już
nie wspomnę. Bawiłam się z nim przez cały wieczór, słuchając opowiadań taty, co
ten maluch narozrabiał, gdy on wychodził do pracy. Przed snem rozmawiałam
jeszcze z Michałem i Krzyśkiem. Obaj strasznie się o mnie martwili. Przyjmujący
był zły na siebie, że w ten weekend nie uda mu się wyrwać do mnie, no ale
przecież ZAKSA sama się nie pokona. Igła chyba z dziesięć razy powtórzył, że
przyjedzie do mnie w niedzielę rano.
Prawie cały piątek
przesiedziałam u siebie w pokoju. Wyszłam tylko z psem na spacer i zeszłam do
kuchni na jakąś kanapkę. Trochę czytałam, ale głównie leżałam pogrążona w
myślach i dokuczałam Koksowi. Jak płakałam, to ta mała, futrzana kulka
przytulała się do mnie i od razu się uspokajałam. Widziałam, że tata się o mnie
martwi, ale nie potrafiłam zejść na dół i rozmawiać, czy śmiać się razem z nim.
Michał dzwonił chyba co godzinę, Krzysiek ze trzy razy, a poza tym rozmawiałam
jeszcze z Grzesiem Kosokiem, który przepraszał mnie za sytuację w szpitalu i z
Łukaszem Żygadło. Chciałam umówić się z Mają, ale nie odbierała moich
telefonów, więc dałam za wygraną. Dzień zleciał mi strasznie szybko, mimo że
praktycznie nic nie robiłam…
W sobotę na 10
byłam umówiona z moją nauczycielką nauki gry na pianinie. Nie do końca pamiętałam
pierwszą lekcję, ale już po jakichś 15 minutach szło mi lepiej niż ostatnio.
Gdy pani Ewelina sobie poszła, nadal nie odchodziłam od instrumentu. Dzięki temu
przestawałam myśleć, wyłączałam się.
Niestety z tego
zbawczego stanu wyrwał mnie tata i oznajmił, że pora jechać do mojej psycholog.
Po awanturze siedziałam zapłakana w samochodzie. Tata odwiózł mnie i
zaprowadził pod same drzwi, żebym nie uciekła po drodze. Chyba nie minęła nawet
godzina, gdy wykrzyczałam tej kobiecie, co o niej myślę, ale ona nic sobie z
tego nie robiła i dalej kontynuowała swoje mądre gadanie. Tak bardzo nie
chciałam tego słuchać… Zbyt wiele bólu zadawały mi jej pytania, uwagi i stwierdzenia…
Po dwóch godzinach prawie stamtąd wybiegłam. Czułam się sto razy gorzej, niż
przed wizytą u niej…
I na dodatek
spóźniłam się na pierwsze dwa sety meczu Resovii z Częstochową. Niespełna
godzinę później krzyczałam z radości do telewizora. Chłopaki wygrali! I to 3:0!
Miło było popatrzeć na dobre humory Resoviaków. MVP powędrowało do Jochena.
Wieczorem jak zwykle rozmawiałam z Michałem. Skarżyłam mu się na moją
terapeutkę, ale on stwierdził, że muszę do niej chodzić, bo ona chce mi pomóc.
Rozłączyłam się z płaczem i pytaniem tłukącym się w mojej głowie. Czemu nikt
mnie nie rozumie?! Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam…
Obudziło mnie tata
głośno wypowiadający moje imię. Okazało się, że okropnie krzyczałam i rzucałam
się na łóżku. Była dopiero piąta, więc on poszedł się położyć, a ja zeszłam do
kuchni i zrobiłam sobie kakao. Tata nie musiał pytać, bo to wiedział, a ja mu
nie mówiłam. Śnił mi się Andrzej i to jak… Nie! Nie mogę, o tym myśleć… Poszłam
wziąć prysznic, bo poczułam się brudna… Tam moje powstrzymywane łzy znalazły
ujście… Nie próbowałam przestać, po prostu siedziałam pod strumieniem ciepłej
wody i płakałam…
Nie wiem, ile czasu
spędziłam w łazience… Ubrałam się w luźne dresy, wyciągnięty podkoszulek i
starą bluzę i zamknęłam się w pokoju. Wzięłam z półki album i zaczęłam szybko
przeglądać zdjęcia. Nawet nie wiedziałam, że aż na tylu jest on… Płakałam i
rozrywałam je na kawałki. Nie mogłam na niego patrzeć… Sprawił mi tyle bólu…
Nagle podniosłam
wzrok i zobaczyłam Krzyśka stojącego w drzwiach.
-Długo…-zaczęłam,
ale mi przerwał.
-Wystarczająco.
Rzuciłam wzrokiem
po strzępkach zdjęć walających się po całym moim łóżku i dywanie, a potem
ukryłam twarz w dłoniach. Wzdrygnęłam się, gdy poczułam dłoń na łopatce, ale
dałam się przytulić Krzyśkowi.
-Przepraszam-wyszlochałam-Nie
wiem, czemu to zrobiłam…
-Nie przepraszaj,
ja zrobiłbym to samo-szepnął-Chodź!
Wstał i zaczął
szybko zgarniać skrawki papieru. Nie wiedziałam, o co mu chodzi, ale poszłam za
nim. Wyszedł na dwór i rzucił je na ziemię. Patrzyłam, jak je podpala.
-Spokojnie, już nic
ci nie zrobi. Jesteś bezpieczna-objął mnie ramieniem i razem patrzyliśmy na
dopalające się zdjęcia.
Wróciliśmy do
środka i zaproponowałam libero herbatę, bo na dworze było zimno i gorący napój
był idealnym rozwiązaniem. Nalewałam właśnie wrzątku do kubków, gdy usłyszałam
muzykę. Odstawiłam czajnik i pobiegłam do salonu, po drodze przewracając
kwiatka. Stanęłam w drzwiach z rozdziawionymi ustami.
-Krzysiek!
-Tak?-momentalnie
się do mnie odwrócił.
-Ty grasz?
-Przepraszam, jeśli
nie wolno, ale nie mogłem się powstrzymać…-zmieszał się.
-To było
piękne-uśmiechnęłam się-Zagrasz coś jeszcze?
Bez słowa poklepał
miejsce obok siebie i jak tylko usiadłam, zaczął grać. Z zachwytem patrzyłam na
jego palce wędrujące po klawiszach i na twarz, która wyrażała ogromne
skupienie.
-Przepraszam, dawno
nie grałem i…
-Gdzieś ty się tego
nauczył?-zdziwiłam się.
Igła opowiedział
mi, jak babcia uczyła go grać, bo uparła się, że ktoś musi jej grać na stare
lata, a tym kimś ma być on. Potem w czasach szkolnych grał ze znajomymi, a
nawet chcieli założyć zespół, ale jego bardzo wciągnęła siatkówka i to ją
wybrał.
-Chcesz, to mogę
cię trochę poduczyć-zaproponował, widząc, że jestem zachwycona tym, jak gra.
Zgodziłam się, ale najpierw
trzeba było przygotować obiad, a potem był mecz Michała. Niestety nie pozwolili
mi na niego jechać, więc we czwórkę (ja, tata, Igła i Koks) oglądaliśmy go w
telewizji. Krzyki i machanie szalikiem nie pomogły… ZAKSA rozwaliła Jastrzębian
3:0. W całym spotkaniu drugi set był kompletną porażką, bo przegrali do 14.
Płakałam patrząc na ich smutne miny.
-To moja
wina-jęknęłam.
-Co ty
gadasz?-zapytał Igła i obaj panowie wbili we mnie wzrok.
-Przeze mnie Michał
opuszczał treningi…
-Laura… Laura! Nie
gadaj takich głupot, bo się obrażę-libero pogroził mi palcem-To jak? Idziemy
grać?
I tak, Ignaczak po
wysłuchaniu tego, co umiem, zaczął karierę nauczyciela. Świetnie się przy tym
bawiłam, dodatkowo Krzysiek mnie rozśmieszał. Nawet tata przyszedł posłuchać.
Nawet nie wiem, kiedy ja zaczęłam sobie coraz lepiej radzić.
-Ty to masz talent,
dziewczyno! A Iwonka nie chciała się nauczyć…
-Nauczysz
Domi-mrugnęłam.
-No przecież, że
tak-uśmiechnął się-Bo kto mi będzie grał na starość?
-To musisz się
prędko wziąć za nią…
-Ej!
Zaczął mnie
łaskotać. Mój tata zaśmiewał się z nas w najlepsze.
-Odwołaj
to-powiedział Krzysiek, a ja pokręciłam głową-Osz ty!-Znów zaczął.
-Ała! Moje
żebra!-jęknęłam.
-Odwołaj to.
-Ale co?-udawałam
głupią.
-To, że jestem
stary!
-Ja tak nie
powiedziałam-wyszczerzyłam się-To ty to powiedziałeś.
Przerwał nam mój
telefon. Szybko go odebrałam.
-Laura? Czemu cię
nie ma na skype’ie?-usłyszałam dobrze mi znany głos przyjmującego.
-Przepraszam,
zapomniałam…
-Martwiłem się…
Umawialiśmy się, a ja tu czekam i czekam…
-Daj mi go-wtrącił
się Igła.
-Nie!-syknęłam-Przykro
mi z powodu meczu… Miałam zadzwonić, ale…
-Daj mi
telefon!-Krzysiek uwiesił się na moim ramieniu.
-Odwal
się!-warknęłam.
-Co?!-usłyszałam
zdziwienie Kubiaka.
-Przepraszam, to
nie do ciebie, tylko do tego idioty…
-Nie jestem idiotą…-libero
zrobił obrażoną minę i wyrwał mi telefon-Cześć, Michał!
Gadali chyba z pół
godziny, gorzej niż baby… W końcu odzyskałam telefon.
-Kazał cię
pozdrowić-uśmiechnął się Igła i wrócił do pianina.
-Nie dałeś mi z nim
porozmawiać!-fuknęłam.
-A ty masz mnie za
jakiegoś starucha…
-Przepraszam…-szturchnęłam
go łokciem.
-Zadzwoni o
20-uśmiechnął się-No, to pokaż, czego się dziś nauczyłaś, bo muszę się zbierać…
Chwilę jeszcze
pograliśmy, a potem Krzysiek pożegnał się i ruszył do Rzeszowa. Cieszyłam się,
że mnie odwiedził. Żałowałam tylko, że nie widziałam się z Michałem… Po
rozmowie z nim, położyłam się spać, bo byłam już strasznie zmęczona…
Przez ten tydzień
nie chodziłam jeszcze na zajęcia, ale w następnym musiałam zacząć, bo trzeba
było zaliczyć wszystkie kolokwia i egzaminy… Dni mijały mi na przepisywaniu
notatek, zamykaniu się w pokoju, znienawidzonych przeze mnie terapiach i
krzykach w nocy. Codzienne rozmowy z Michałem i chwile spędzone przy pianinie,
stawały się moją odskocznią od problemów.
__________________________________________
Przepraszam, że trochę krótszy i taki nijaki, ale jutro mam dwa kolokwia, a w środę jedno takie mega trudne :(
A za tydzień pierwsze egzaminy ;(
Postaram się, żeby rozdziały nadal pojawiały się, co drugi dzień, ale naprawdę nie wiem, jak to wyjdzie przez tą sesję...
A za tydzień pierwsze egzaminy ;(
Postaram się, żeby rozdziały nadal pojawiały się, co drugi dzień, ale naprawdę nie wiem, jak to wyjdzie przez tą sesję...
Nie przedłużam... Lecę przeczytać jeszcze raz notatki...
Do środy i trzymajcie za mnie kciuki :]
Buziaki ;*
Miałam nadzieję, że wizyty u pani psycholog pomogą, ale z tego co widzę to nie za bardzo. Ale dobrze, że wyjaśniła wszystko z Miśkiem bo przynajmniej to ją nie męczy. A Igła działa cuda;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam;*
Nie rozumiem dlaczego zawsze uważasz, że rozdział jest byle jaki kiedy jest fantastyczny! Dobrze, że jest ktoś komu Laura może zaufać i nawet śmiać się choć nie jest to łatwe. Więcej dobrego sprawią chyba spotkania z Miśkiem i Igłą niż psycholożką...
OdpowiedzUsuńŻyczę powodzenia na egzaminach :)
Całuski :*
Powodzenia na sesję. Sama Teraz z nia walczę i wiem co to zapierdol....
OdpowiedzUsuńTerapia jest katusza... serce mi sie kraje gdy Laura tam idzie a w nocy budzi sie z krzykiem i we łzach
Misiek i Igla za to dają rade i oni sa dla niej psychologami zas gra na fortepianie terapia....
Mam nadzieje ze bedzie teraz tylko lepiej.
Pozdrawiam i jeszcze raz powodzenia
rozdział fajny :) powodzenia z sesją :D ja już wczoraj zaczęłam pierwszym egzaminem :) pozdrawiam K.
OdpowiedzUsuńświetny rozdział :) Może zamiast tej baby to niech igła będzie jej psychologiem :) On lepiej radzi aby rozweselić :)
OdpowiedzUsuńIgła mógłby być psychologiem,jemu dogadanie się z Laurą wychodzi najlepiej.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za Laurę (niech szybko dochodzi do siebie ) i za Ciebie na egzaminach :)
Rozdział genialny :) Życzę powodzenia na egzaminach i bardzo dobrych wyników.Czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :) Przez kilka kolejnych rozdziałów albo nie będę komentować, albo będę zostawiać tylko krótkie komentarze. Nie mam teraz w ogóle czasu, bo za niedługo mamy radę w szkole i muszę poprawić oceny :/ Rozdziały będę jednak czytać regularnie ;) Po uporaniu się z wszystkimi poprawami ponownie zacznę zostawiać długie, treściwe komentarze :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :***
P.S. Powodzenia na sesji ;)
No Igła przy pianinie :D Szaleje :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia przed egzaminami itd. :) Będzie dobrze;)
Pozdrawiam serdecznie;)
Igla prawdziy przyjaciel:)
OdpowiedzUsuńTeż chodzę do psychologa i tez nie nawidze tej baby ;) A rozdział jak zawsze świetny
OdpowiedzUsuńSabi