poniedziałek, 13 stycznia 2014

Rozdział 72

Michał był u mnie do wieczora. Siedział i mnie przytulał, nic więcej, ale tego właśnie mi było trzeba. Trochę płakałam, ale to nie tak, jak przez ostatnie dni. Potem dostało się jeszcze Michałowi, że nie trenuje z chłopakami. Obiecał, że rano wróci do Żor i pojedzie na trening. Był ze mną, aż go wieczorem pielęgniarka wygoniła. Znów nie obeszło się bez środków nasennych, ale przynajmniej wstałam trochę później. Michał zajrzał do mnie koło 7, a potem musiał pędzić na trening, w końcu w niedzielę grają mecz, a i tak już za bardzo sobie pofolgował.
Koło południa przyszła do mnie pani psycholog. Nie chciałam z nią rozmawiać, sprawiała wrażenie miłej, ale od początku nie przypadła mi do gustu. Płakałam strasznie, prosiłam, żeby sobie poszła, ale to na nic. Siedziała u mnie dwie godziny i nie dawała mi żyć, zadając masę pytań i robiąc jakąś terapię. Na koniec dowiedziałam się, że mam ją odwiedzać trzy razy w tygodniu… Nie pomogły łzy. Lekarze uznali to za konieczność.
Na szczęście wieczorem pojawił się mój tata i zabrał mnie do domu, bo po wizycie psychologa dostałam wypis. Cieszyłam się, że jestem u siebie. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak tęskniłam za swoim łóżkiem, biurkiem, książkami… A o Koksiku już nie wspomnę. Bawiłam się z nim przez cały wieczór, słuchając opowiadań taty, co ten maluch narozrabiał, gdy on wychodził do pracy. Przed snem rozmawiałam jeszcze z Michałem i Krzyśkiem. Obaj strasznie się o mnie martwili. Przyjmujący był zły na siebie, że w ten weekend nie uda mu się wyrwać do mnie, no ale przecież ZAKSA sama się nie pokona. Igła chyba z dziesięć razy powtórzył, że przyjedzie do mnie w niedzielę rano.
Prawie cały piątek przesiedziałam u siebie w pokoju. Wyszłam tylko z psem na spacer i zeszłam do kuchni na jakąś kanapkę. Trochę czytałam, ale głównie leżałam pogrążona w myślach i dokuczałam Koksowi. Jak płakałam, to ta mała, futrzana kulka przytulała się do mnie i od razu się uspokajałam. Widziałam, że tata się o mnie martwi, ale nie potrafiłam zejść na dół i rozmawiać, czy śmiać się razem z nim. Michał dzwonił chyba co godzinę, Krzysiek ze trzy razy, a poza tym rozmawiałam jeszcze z Grzesiem Kosokiem, który przepraszał mnie za sytuację w szpitalu i z Łukaszem Żygadło. Chciałam umówić się z Mają, ale nie odbierała moich telefonów, więc dałam za wygraną. Dzień zleciał mi strasznie szybko, mimo że praktycznie nic nie robiłam…
W sobotę na 10 byłam umówiona z moją nauczycielką nauki gry na pianinie. Nie do końca pamiętałam pierwszą lekcję, ale już po jakichś 15 minutach szło mi lepiej niż ostatnio. Gdy pani Ewelina sobie poszła, nadal nie odchodziłam od instrumentu. Dzięki temu przestawałam myśleć, wyłączałam się.
Niestety z tego zbawczego stanu wyrwał mnie tata i oznajmił, że pora jechać do mojej psycholog. Po awanturze siedziałam zapłakana w samochodzie. Tata odwiózł mnie i zaprowadził pod same drzwi, żebym nie uciekła po drodze. Chyba nie minęła nawet godzina, gdy wykrzyczałam tej kobiecie, co o niej myślę, ale ona nic sobie z tego nie robiła i dalej kontynuowała swoje mądre gadanie. Tak bardzo nie chciałam tego słuchać… Zbyt wiele bólu zadawały mi jej pytania, uwagi i stwierdzenia… Po dwóch godzinach prawie stamtąd wybiegłam. Czułam się sto razy gorzej, niż przed wizytą u niej…
I na dodatek spóźniłam się na pierwsze dwa sety meczu Resovii z Częstochową. Niespełna godzinę później krzyczałam z radości do telewizora. Chłopaki wygrali! I to 3:0! Miło było popatrzeć na dobre humory Resoviaków. MVP powędrowało do Jochena. Wieczorem jak zwykle rozmawiałam z Michałem. Skarżyłam mu się na moją terapeutkę, ale on stwierdził, że muszę do niej chodzić, bo ona chce mi pomóc. Rozłączyłam się z płaczem i pytaniem tłukącym się w mojej głowie. Czemu nikt mnie nie rozumie?! Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam…
Obudziło mnie tata głośno wypowiadający moje imię. Okazało się, że okropnie krzyczałam i rzucałam się na łóżku. Była dopiero piąta, więc on poszedł się położyć, a ja zeszłam do kuchni i zrobiłam sobie kakao. Tata nie musiał pytać, bo to wiedział, a ja mu nie mówiłam. Śnił mi się Andrzej i to jak… Nie! Nie mogę, o tym myśleć… Poszłam wziąć prysznic, bo poczułam się brudna… Tam moje powstrzymywane łzy znalazły ujście… Nie próbowałam przestać, po prostu siedziałam pod strumieniem ciepłej wody i płakałam…
Nie wiem, ile czasu spędziłam w łazience… Ubrałam się w luźne dresy, wyciągnięty podkoszulek i starą bluzę i zamknęłam się w pokoju. Wzięłam z półki album i zaczęłam szybko przeglądać zdjęcia. Nawet nie wiedziałam, że aż na tylu jest on… Płakałam i rozrywałam je na kawałki. Nie mogłam na niego patrzeć… Sprawił mi tyle bólu…
Nagle podniosłam wzrok i zobaczyłam Krzyśka stojącego w drzwiach.
-Długo…-zaczęłam, ale mi przerwał.
-Wystarczająco.
Rzuciłam wzrokiem po strzępkach zdjęć walających się po całym moim łóżku i dywanie, a potem ukryłam twarz w dłoniach. Wzdrygnęłam się, gdy poczułam dłoń na łopatce, ale dałam się przytulić Krzyśkowi.
-Przepraszam-wyszlochałam-Nie wiem, czemu to zrobiłam…
-Nie przepraszaj, ja zrobiłbym to samo-szepnął-Chodź!
Wstał i zaczął szybko zgarniać skrawki papieru. Nie wiedziałam, o co mu chodzi, ale poszłam za nim. Wyszedł na dwór i rzucił je na ziemię. Patrzyłam, jak je podpala.
-Spokojnie, już nic ci nie zrobi. Jesteś bezpieczna-objął mnie ramieniem i razem patrzyliśmy na dopalające się zdjęcia.
Wróciliśmy do środka i zaproponowałam libero herbatę, bo na dworze było zimno i gorący napój był idealnym rozwiązaniem. Nalewałam właśnie wrzątku do kubków, gdy usłyszałam muzykę. Odstawiłam czajnik i pobiegłam do salonu, po drodze przewracając kwiatka. Stanęłam w drzwiach z rozdziawionymi ustami.
-Krzysiek!
-Tak?-momentalnie się do mnie odwrócił.
-Ty grasz?
-Przepraszam, jeśli nie wolno, ale nie mogłem się powstrzymać…-zmieszał się.
-To było piękne-uśmiechnęłam się-Zagrasz coś jeszcze?
Bez słowa poklepał miejsce obok siebie i jak tylko usiadłam, zaczął grać. Z zachwytem patrzyłam na jego palce wędrujące po klawiszach i na twarz, która wyrażała ogromne skupienie.
-Przepraszam, dawno nie grałem i…
-Gdzieś ty się tego nauczył?-zdziwiłam się.
Igła opowiedział mi, jak babcia uczyła go grać, bo uparła się, że ktoś musi jej grać na stare lata, a tym kimś ma być on. Potem w czasach szkolnych grał ze znajomymi, a nawet chcieli założyć zespół, ale jego bardzo wciągnęła siatkówka i to ją wybrał.
-Chcesz, to mogę cię trochę poduczyć-zaproponował, widząc, że jestem zachwycona tym, jak gra.
Zgodziłam się, ale najpierw trzeba było przygotować obiad, a potem był mecz Michała. Niestety nie pozwolili mi na niego jechać, więc we czwórkę (ja, tata, Igła i Koks) oglądaliśmy go w telewizji. Krzyki i machanie szalikiem nie pomogły… ZAKSA rozwaliła Jastrzębian 3:0. W całym spotkaniu drugi set był kompletną porażką, bo przegrali do 14. Płakałam patrząc na ich smutne miny.
-To moja wina-jęknęłam.
-Co ty gadasz?-zapytał Igła i obaj panowie wbili we mnie wzrok.
-Przeze mnie Michał opuszczał treningi…
-Laura… Laura! Nie gadaj takich głupot, bo się obrażę-libero pogroził mi palcem-To jak? Idziemy grać?
I tak, Ignaczak po wysłuchaniu tego, co umiem, zaczął karierę nauczyciela. Świetnie się przy tym bawiłam, dodatkowo Krzysiek mnie rozśmieszał. Nawet tata przyszedł posłuchać. Nawet nie wiem, kiedy ja zaczęłam sobie coraz lepiej radzić.
-Ty to masz talent, dziewczyno! A Iwonka nie chciała się nauczyć…
-Nauczysz Domi-mrugnęłam.
-No przecież, że tak-uśmiechnął się-Bo kto mi będzie grał na starość?
-To musisz się prędko wziąć za nią…
-Ej!
Zaczął mnie łaskotać. Mój tata zaśmiewał się z nas w najlepsze.
-Odwołaj to-powiedział Krzysiek, a ja pokręciłam głową-Osz ty!-Znów zaczął.
-Ała! Moje żebra!-jęknęłam.
-Odwołaj to.
-Ale co?-udawałam głupią.
-To, że jestem stary!
-Ja tak nie powiedziałam-wyszczerzyłam się-To ty to powiedziałeś.
Przerwał nam mój telefon. Szybko go odebrałam.
-Laura? Czemu cię nie ma na skype’ie?-usłyszałam dobrze mi znany głos przyjmującego.
-Przepraszam, zapomniałam…
-Martwiłem się… Umawialiśmy się, a ja tu czekam i czekam…
-Daj mi go-wtrącił się Igła.
-Nie!-syknęłam-Przykro mi z powodu meczu… Miałam zadzwonić, ale…
-Daj mi telefon!-Krzysiek uwiesił się na moim ramieniu.
-Odwal się!-warknęłam.
-Co?!-usłyszałam zdziwienie Kubiaka.
-Przepraszam, to nie do ciebie, tylko do tego idioty…
-Nie jestem idiotą…-libero zrobił obrażoną minę i wyrwał mi telefon-Cześć, Michał!
Gadali chyba z pół godziny, gorzej niż baby… W końcu odzyskałam telefon.
-Kazał cię pozdrowić-uśmiechnął się Igła i wrócił do pianina.
-Nie dałeś mi z nim porozmawiać!-fuknęłam.
-A ty masz mnie za jakiegoś starucha…
-Przepraszam…-szturchnęłam go łokciem.
-Zadzwoni o 20-uśmiechnął się-No, to pokaż, czego się dziś nauczyłaś, bo muszę się zbierać…
Chwilę jeszcze pograliśmy, a potem Krzysiek pożegnał się i ruszył do Rzeszowa. Cieszyłam się, że mnie odwiedził. Żałowałam tylko, że nie widziałam się z Michałem… Po rozmowie z nim, położyłam się spać, bo byłam już strasznie zmęczona…
Przez ten tydzień nie chodziłam jeszcze na zajęcia, ale w następnym musiałam zacząć, bo trzeba było zaliczyć wszystkie kolokwia i egzaminy… Dni mijały mi na przepisywaniu notatek, zamykaniu się w pokoju, znienawidzonych przeze mnie terapiach i krzykach w nocy. Codzienne rozmowy z Michałem i chwile spędzone przy pianinie, stawały się moją odskocznią od problemów.
__________________________________________
Przepraszam, że trochę krótszy i taki nijaki, ale jutro mam dwa kolokwia, a w środę jedno takie mega trudne :(
A za tydzień pierwsze egzaminy ;(
Postaram się, żeby rozdziały nadal pojawiały się, co drugi dzień, ale naprawdę nie wiem, jak to wyjdzie przez tą sesję...

Nie przedłużam... Lecę przeczytać jeszcze raz notatki...
Do środy i trzymajcie za mnie kciuki :]
Buziaki ;*

11 komentarzy:

  1. Miałam nadzieję, że wizyty u pani psycholog pomogą, ale z tego co widzę to nie za bardzo. Ale dobrze, że wyjaśniła wszystko z Miśkiem bo przynajmniej to ją nie męczy. A Igła działa cuda;)
    Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie rozumiem dlaczego zawsze uważasz, że rozdział jest byle jaki kiedy jest fantastyczny! Dobrze, że jest ktoś komu Laura może zaufać i nawet śmiać się choć nie jest to łatwe. Więcej dobrego sprawią chyba spotkania z Miśkiem i Igłą niż psycholożką...
    Życzę powodzenia na egzaminach :)
    Całuski :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Powodzenia na sesję. Sama Teraz z nia walczę i wiem co to zapierdol....
    Terapia jest katusza... serce mi sie kraje gdy Laura tam idzie a w nocy budzi sie z krzykiem i we łzach
    Misiek i Igla za to dają rade i oni sa dla niej psychologami zas gra na fortepianie terapia....
    Mam nadzieje ze bedzie teraz tylko lepiej.
    Pozdrawiam i jeszcze raz powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  4. rozdział fajny :) powodzenia z sesją :D ja już wczoraj zaczęłam pierwszym egzaminem :) pozdrawiam K.

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny rozdział :) Może zamiast tej baby to niech igła będzie jej psychologiem :) On lepiej radzi aby rozweselić :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Igła mógłby być psychologiem,jemu dogadanie się z Laurą wychodzi najlepiej.
    Trzymam kciuki za Laurę (niech szybko dochodzi do siebie ) i za Ciebie na egzaminach :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział genialny :) Życzę powodzenia na egzaminach i bardzo dobrych wyników.Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział :) Przez kilka kolejnych rozdziałów albo nie będę komentować, albo będę zostawiać tylko krótkie komentarze. Nie mam teraz w ogóle czasu, bo za niedługo mamy radę w szkole i muszę poprawić oceny :/ Rozdziały będę jednak czytać regularnie ;) Po uporaniu się z wszystkimi poprawami ponownie zacznę zostawiać długie, treściwe komentarze :D
    Pozdrawiam :***
    P.S. Powodzenia na sesji ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. No Igła przy pianinie :D Szaleje :)
    Powodzenia przed egzaminami itd. :) Będzie dobrze;)
    Pozdrawiam serdecznie;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Igla prawdziy przyjaciel:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Też chodzę do psychologa i tez nie nawidze tej baby ;) A rozdział jak zawsze świetny
    Sabi

    OdpowiedzUsuń