sobota, 30 listopada 2013

Rozdział 52

Ubrałam się, zjadłam śniadanie i co chwila wyglądałam przez okno.
-Skoro obiecał, że przyjedzie, to na pewno tak będzie. Nie musisz stać w oknie-zaśmiał się mój tata.
-Ja wiem, ale… Po prostu już nie mogę się doczekać-westchnęłam.
-Miłość… Pamiętam , jak ja i twoja matka byliśmy młodzi, bez pamięci zakochani… Razem mogliśmy wszystko-widziałam, że jego oczy się zaszkliły-Jesteś do niej taka podobna…
Przytuliłam się mocno do niego. Po chwili usłyszałam auto wjeżdżające na podjazd. Jeden rzut okiem przez okno i bieg na zewnątrz, by znaleźć się w silnych ramionach Michała.
Chłopak wyjął z samochodu kwiaty dla mnie, za co obdarowałam go całusem w policzek. Wziął torbę i razem weszliśmy do domu.
Mojego ojca też bardzo ucieszył jego widok. Wyściskał go i zaciągnął na kawę. Cieszyłam się strasznie, że tak się lubią.
-Mówię ci, Michał, od samego rana siedziała w oknie…-zaśmiewali się ze mnie.
-Taaatooo…-jęknęłam.
-No co? Ja też się cieszę, że Michał nas odwiedził-wzruszył ramionami-No, opowiadaj, jak wam te treningi idą-zwrócił się do mojego chłopaka.
Przegadaliśmy całe popołudnie. W pewnym momencie wymknęłam się, bo musiałam zacząć szykować się na imprezę. Włosy podkręciłam, umalowałam się i założyłam nową sukienkę. Obcisła, krótka i krwiście czerwona. Do tego czarne szpilki, bolerko i torebka. Założyłam długie kolczyki, a na szyi, jak zwykle miałam zawieszkę od Michała i połówkę serduszka z wakacji.
Gdy wreszcie byłam gotowa, zeszłam na dół. Chyba nawet nie zauważyli mojej nieobecności, zbyt pochłonięci rozmową. Stanęłam w drzwiach i odchrząknęłam. Spojrzeli na mnie. Widziałam jak Miśkowi rozszerzają się oczy.
-Córcia, wyglądasz ślicznie, ale nie za krótka ta sukienka-tata jak zwykle martwił się o mnie.
-Rany… Laura… Wyglądasz olśniewająco-Michał rozdziawił usta.
-A ty jeszcze niegotowy? Spóźnimy się…
Poleciał się przebrać, przelotnie mnie całując. Spłonęłam rumieńcem i usiadłam koło taty.
-Polubiłem Michała-zaczął mój tata-Widzę, że bardzo się kochacie, ale uważaj na siebie. I pamiętaj, że zawsze będziesz moją małą córeczką.
-Wszystko będzie dobrze, zobaczysz-uśmiechnęłam się-Mogę zadać ci jedno pytanie?
-Jasne.
-Skąd wiedziałeś, że mama to ta jedyna?
-Nie było godziny, bym o niej nie myślał. Przy niej świat stawał się piękniejszy. Zawsze mnie rozumiała, a ja chciałem tylko jej szczęścia… Uwielbiałem słuchać jej śmiechu, patrzeć w jej oczy…-zamyślił się-Nie wiem, skąd wiedziałem. Chyba po prostu to czułem.
-Już jestem gotowy-Michał wpadł do pokoju.
-Dziękuję-szepnęłam do taty-Chyba wiem, co masz na myśli.
Udało nam się nie spóźnić. Był tort, prezenty, szampan (oczywiście na nim się nie skończyło) i cała masa ludzi. Sporo znajomych Sebastiana, kilkoro naszych wspólnych znajomych, a nawet… Andrzej.
-Co ty tu robisz?-zdziwiłam się.
-To samo, co ty. Jestem na urodzinach kolegi-wyszczerzył się.
-Nie wiedziałam, że się znacie…
-To już wiesz. I… Laura, zajebiście wyglądasz.
-Dzięki-uśmiechnęłam się-My idziemy poszukać gospodarza.
Oddaliliśmy się. Michał miał niewyraźną minę.
-To tylko kolega-powiedziałam i pociągnęłam go w głąb mieszkania.
Odnaleźliśmy solenizanta, złożyliśmy mu życzenia i daliśmy prezenty. U jego boku pojawiła się Majka, która mocno nas wyściskała.
-Cieszę się, że jesteście-pochyliła się w moim kierunku-Dzięki za pomoc.
-Chodźmy tańczyć!-krzyknął Sebastian i pociągnął Maję na środek.
Ja z Michałem dołączyliśmy do nich. Potem ja tańczyłam z Sebastianem, a Maja z Miśkiem. Dobrze się bawiłam. Alkohol lał się strumieniami, ale ja nie przesadzałam. Co chwila ktoś zaczynał śpiewać „Sto lat” i wszyscy dołączaliśmy. Koło pierwszej złapał mnie Andrzej i wyciągnął na parkiet. Akurat leciała wolna piosenka…
-Co robisz we wtorek?
-Poza odwiezieniem taty na rehabilitację, nie mam planów.
-A co powiesz na kino?
-Świetny pomysł-uśmiechnęłam się-Może Maja i Sebastian też się z nami wybiorą… Trzeba będzie ich spytać…
-Może…-spochmurniał-A jak ci się układa z tym siatkarzem?
-Dobrze, ale okropnie za nim tęsknię, jak wyjeżdża…
-Teraz to jeszcze nic, jak zaczną się mecze wyjazdowe, to nie będzie miał w ogóle czasu, żeby cię odwiedzać-zauważył.
-Możemy o tym nie rozmawiać?-czułam, że oczy zaszły mi łzami.
-Spoko, pamiętaj, jak będziesz miała wolny weekend, to zawsze możemy się spotkać-puścił mi oczko-Mówiłem już, że w czerwieni jesteś mega seksowna?
-Jesteś pijany…-mruknęłam.
-Wcale nie-zaprzeczył, by po chwili pochylić się i mnie pocałować.
-Andrzej!-gwałtownie się od niego odsunęłam.
-Przepraszam, chyba mnie poniosło…
-Nieważne, idę się napić…
Szybko się oddaliłam i nalałam sobie kieliszek wódki. Osuszyłam go za jednym zamachem i nalałam kolejny, który poszedł w ślad pierwszego.
-Laura? Stało się coś?-zapytała Maja.
-Nic, skąd ci to przyszło do głowy?-prychnęłam.
-Jeszcze nigdy nie widziałam, żebyś piła wódkę…
-Widziałaś Michała?-zmieniłam temat.
-Obtańcowuje go jakaś laska, chyba zczaiła, że to siatkarz.
Westchnęłam tylko i usiadłam na wolnym stołku. Przyjrzałam się przyjaciółce, musiała być już nieźle wstawiona, bo ledwo stała na nogach.
-A ty nie za dużo wypiłaś?-zapytałam z troską.
-Skąd! Ja jestem trzeźwa!
Pół godziny później mogłam zobaczyć to, jak bardzo Majka jest „trzeźwa”. Weszła na stół. Najpierw śpiewała „Sto lat”, a potem „My heart will go on”.
-Zejdź, bo spadniesz i sobie krzywdę zrobisz-próbowałam przemówić jej do rozsądku, ale nie zwracała na mnie uwagi.
-Majka!
-Ej, laska, weź się zamknij, bo muzykę zagłuszasz tym swoim darciem-jakiś napakowany kolo pociągnął mnie za ramię.
-Jak spadnie i się połamie, to pogotowie będzie ci zagłuszać-warknęłam.
-Cizia, nie fikaj. Chyba, że pójdziemy na górę i tam pokażesz, jaka jesteś ostra-zaczął ciągnąć mnie za nadgarstek w stronę schodów.
-Odwal się, bydlaku-zdzieliłam go z liścia.
Nie zwróciłoby to niczyjej uwagi, gdyby nie fakt, że on zrobił to samo. Zatoczyłam się do tyłu i upadłam.
-Nie będzie mi tu jakaś suka dokazywać-warknął damski bokser.
Kilka sekund później tuż przede mną, Michał rzucił się na tego typa i zaczęli się bić. Baśka i Zosia (koleżanki z uczelni) pomogły mi wstać.
-Nic ci nie jest?
Nie zwracałam na nie uwagi. Rzuciłam się między walczących. Chłopaki próbowali ich rozdzielić. W końcu się udało. Typek, który mnie zaatakował, miał rozwalony nos i łuk brwiowy, a Michał podbite oko. Nadal padały liczne wyzwiska. Trzeba by wypikać prawie każde słowo… Krew sprawiła, że zrobiło mi się słabo, chciałam jak najszybciej wyjść…
-Michał? Nic ci nie jest?-pociągnęłam chłopaka w stronę łazienki.
-Ty się mnie pytasz?-złapał mnie za ramiona i odwrócił w swoją stronę-Krwawisz…
Z nosa leciała mi krew. Gdy tylko zobaczyłam ją na palcach, nogi się pode mną ugięły. Michał posadził mnie na brzegu wanny.
-Spokojnie, to tylko trochę krwi… Nic ci nie jest? Nic nie boli?-przyglądał mi się, okropnie zatroskany, jednocześnie przykładając mi do nosa chusteczki, zmoczone w zimnej wodzie.
-Policzek mnie boli…
-Nic się nie stało… Spokojnie… Nie bój się…-powtarzał w kółko-Zabiłbym drania! Stałem po drugiej stronie stołu. Widziałem jak cię ciągnie i chciałem zainterweniować, ale Majka na mnie spadła. Jak się podniosłem, on już cię uderzył…
-A ty?-zrobiłam wielkie oczy-Nic cię nie boli?
-Poza śliwką pod okiem-zaśmiał się i przejechał dłonią włosy.
-Twoja ręka!-chwyciłam jego dłoń.
Skórę miał trochę zdartą i zaczerwienioną.
-Mocno musiałeś mu przywalić… Mogłeś połamać sobie palce i jakbyś grał?
-Miałem patrzeć bezczynnie? Ty jesteś dla mnie najważniejsza-chwycił moją twarz w dłonie i delikatnie pocałował-Ale nieźle go urządziłem-zaśmialiśmy się oboje.
Zmyliśmy krew, Zosia przyniosła wodę utlenioną i bandaż, więc mogłam zająć się ręką siatkarza.
-Michał! Ale on ci zniszczył okulary!
-Spadły na początku i chyba je stratowaliśmy. Dobrze, że nie miałem ich, jak mnie walnął, bo mogłoby być gorzej… Okulary rzecz nabyta, kupię nowe.
-Wracamy do domu?
-Pewnie, też nie chcę tu siedzieć.
Zośka zadzwoniła po taksówkę. Wymknęliśmy się i czekaliśmy na świeżym, chłodnym powietrzu na podwózkę.
Dotarliśmy do domu po trzeciej i po cichu weszliśmy do środka. Kanapę dla Michała pościeliłam już wcześniej, więc oboje na niej padliśmy, od razu zasypiając.

Obudziłam się bardzo wcześnie. Dopiero dochodziła siódma. Pięknie, spałam trzy godziny… Ostrożnie wstałam i poszłam do łazienki, żeby się ogarnąć. Wyglądałam tragicznie. Policzek nabrał delikatnie fioletowej barwy, tusz mi się rozmazał (tak to jest, jak nie chce się zmyć makijażu po powrocie), włosy sterczały w różne strony…
Wzięłam prysznic, ubrałam się i zamaskowałam siniaka sporą warstwą podkładu. Obudziłam Michała. Też się odświeżył, a potem zajęłam się jego okiem. Było gorzej niż ze mną, dlatego zajęło mi to trochę.
-I jak?-zapytał.
-Nie widać-odpowiedziałam przechylając głowę i mrużąc oczy.
-Aż tak źle?-odwrócił się do lustra-Ty kłamczucho!
Z jego ręką nie mieliśmy, co zrobić. Michał miał mówić, że się skaleczył… Zabraliśmy się za śniadanie. Koło 10 dołączył do nas tata.
-I jak przyjęcie? Dobrze się bawiliście?
-Pewnie, było super-odpowiedziałam z przesadną radością.
-Cieszę się, ale powiedzcie mi jedno. Po co męczycie się na tej niewygodnej kanapie, skoro możecie spać w pokoju Laury?-zapytał, a mnie wbiło w ziemię…
__________________________________________
Cześć, czołem ;)
Dzisiaj bardzo wcześnie, bo udało mi się ogarnąć, wziąć za pisanie i skończyć tak, jak ustawa przewiduje :P
Starałam się, żeby nie był krótki i nawet mi to wyszło ;)
Ogólnie to zadowolona jestem z tego rozdziału, ale co tam ja, Wy powiedzcie, czy się nada ;]

Dziękuję, że przybywa Obserwatorów ;) To wiele dla mnie znaczy, bo wiem, że chcecie to czytać ;)

Dawno tego nie robiłam... Dziękuję stronie Siatkówka jest bowiem, zacnym spotrem Milordzie. *.* za reklamę ;)  Pozdrawiam wszystkich Adminów :*

Dziś Andrzejki, więc wszystkim Andrzejom życzę spełnienia marzeń ^^
A Wy? Obchodzicie Andrzejki? Wróżycie sobie? Czy uważacie to za głupotę?

Do poniedziałku ;*
Łapcie naszego bełchatowskiego Andrzeja ;]

13 komentarzy:

  1. Hahaha czyli jednak tata się domyślił;) Czekam na kolejny. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Rewelacyjny! Zresztą jak każdy inny :) Za niedługo skończą mi się epitety jakimi mogę opisywać twój rozdział :P
    Jejku ciekawie się zrobiło. Dobrze, że nic poważnego im się nie stało. Już czekam na kolejny :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa ;)
      Trzeba było wymyślić jakąś akcję, bo byście się zanudzili :P
      Buziaki ;*

      Usuń
  3. Przeczytałam dzisiaj, a w zasadzie wczoraj, całość. Po pierwsze, masz bardzo dobry styl pisania, niewymuszony, łatwo przechodzisz z opisów do dialogów ( można by długo wymieniać xD ). Po drugie, cała historia, niebanalna, świetnie wyważasz szybkość akcji. Postacie są barwne, ale nie przerysowane. Przyjemnie się czyta. W całości czuć jakiś większy sens. W całości ujął mnie pan Wojtek. Widać że Laura ma w nim oparcie. A tak a'propo głównych bohaterów, to cieszę się że ich relacja nie wystrzeliła z prędkością światła, tylko jest stopniowa. Czytając różne blogi, spotykam się z zaskakującą szybkością zawierania związków i tym podobnych. Teraz czekam na ich dalsze losy. Także, życzę powodzenia, pozdrawiam. e.

    PS. Ford mustang w garażu RZĄDZI!!! Nie wiem, może Laura w przyszłości coś podziała w stronę samochodów, skoro z mustangiem idzie jej tak dobrze. ; )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo, bardzo, bardzo dziękuję za tak miłe słowa :*
      (tylko, żebym nie popadła w samozachwyt...)
      Uśmiecham się, jak głupia do tego komentarza, bo sprawia mi on masę radości ^^
      To moje pierwsze opowiadanie (i chyba nieostatnie), więc bardzo ważne są dla mnie takie opinie ;]
      Jeszcze raz bardzo dziękuję, a o tych samochodach, to może coś pomyślę ;)
      Ściskam ;*

      Usuń
  4. No jak do jasnej cho*lery można bić dziewczynę?
    Dobrze, że jakoś wszystko się fajnie skończyło;)
    Pozdrawiam serdecznie; )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety bywają i takie przypadki... :(
      Ja jestem zdania, że "dziewczyny to nawet kwiatkiem uderzyć nie wolno"
      Również pozdrawiam ;*

      Usuń
  5. ojacie, dobrze że skończyło się to tylko tak *o*
    świetnie ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow! Co za akcja! :) Szczerze to myślałam, że Andrzej oberwie za swoje zapędy... Ciekawa jestem jak Laura wyjaśni wszystko tacie:p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie oberwał... Tym razem mu się upiekło :P
      Tylko pozostaje pytanie, czy Andrzej da sobie wreszcie spokój z Laurą?
      Trzeba doceniać rodziców, bo jak widać, wiedzą i widzą więcej, niż nam się wydaje ;)
      Buziaki ;*

      Usuń
  7. Boże, Andrzej,,, masakra, to wszystko musi się dobrze skończyć. Musi, I ty dziewczyno mówisz, ze nie umiesz opisywac emocji. Ojj łżesz.

    .
    'Wybicie barku. Niewyobrażalny ból. Zostajesz tak niefortunnie zablokowana, że kość wyskakuje Ci z miejsca w którym powinna być. Z łzami w oczach zjeżdżasz do boksu, tam od razu znajduje się przy Tobie sztab specjalistów którzy mają Ci ulżyć. Zakładasz osłonki na płozy i wychodzisz do szatni. By tam krzyczeć i uwolnić resztę emocji. By uwolnić nadzieję, że ktoś może Cię dostrzec na tych zawodach.'

    Zapraszam serdecznie na rozdział pierwszy 'Love is the perfect ingredients to be happy'

    http://blekitneoczy1.blogspot.com/2013/11/one.html

    Pozdrawiam Anka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy się skończy dobrze, to się okaże, ale jeszcze nie teraz...
      Przed nami jeszcze kawał historii ;)
      I tak jestem zdania, że mój sposób pisania jest o wiele gorszy od Twojego :P
      Ściskam ;*

      Usuń