wtorek, 12 listopada 2013

Rozdział 43

-Zameldujemy się, rozpakujemy i idziemy na spacer po plaży, co ty na to?
-A nie możemy od razu iść na plażę?-miałam radochę jak małe dziecko.
-Laura, mamy jeszcze dużo czasu…
-Niech ci będzie-westchnęłam, bo nie mogłam doczekać się ciepłego piasku i przyjemnego dotyku fal na bosych stopach…
Michał zarezerwował nam piękne lokum. Jedna cała ściana była przeszklona, z widokiem na morze… Po prostu marzenie. Urządzone też było fajnie, wielkie łóżko, meble niezbyt nowoczesne, idealnie dobrane dodatki…
-Misiu…-stanęłam na środku.
-Co? Nie podoba ci się?-zapytał zaniepokojony.
-Właśnie jest cudownie…-rzuciłam mu się na szyję.
W ekspresowym tempie wypakowałam rzeczy, żebyśmy mogli wyjść na plażę. Tak się pospieszyłam, że musiałam zaczekać na Michała. W końcu wyszliśmy. Mogłabym tak spacerować z nim w nieskończoność. Brzegiem morza aż po horyzontu kres. Cały czas mnie trzymał za rękę, przytulał. Siedzieliśmy na plaży tak długo, że od razu mieliśmy okazję obejrzeć bajeczny zachód słońca. Kolację zjedliśmy w hotelu, bo byliśmy zmęczeni. Zwiedzać okoliczne knajpki będziemy jutro. Zasnęłam w objęciach Kubiaka.
Gdy rano otworzyłam oczy, spojrzałam we wpatrujące się we mnie lazurowe tęczówki mojego chłopaka.
-Jak się spało?-cmoknął mnie w policzek, gdy ziewałam.
-Dobrze, dziękuję. Bardzo wygodny jesteś-dodałam trącając jego klatę.
-Polecam się na przyszłość-wyszczerzył się.
-A skorzystam, skorzystam… To co dziś robimy?
-Wolisz bardziej aktywny odpoczynek, czy plaża?
-Może dziś gdzieś pójdziemy?
Skończyło się na tym, że po śniadaniu poszliśmy zwiedzać Niceę. Duże miasto, ale domy, ludzie i ich zachowania wydawały się całkiem odmienne. Zgubiliśmy się w labiryncie uliczek starego miasta. Wszystkie kamieniczki wydawały się takie same. Ludzie żyli własnym życiem, nie zwracając na nas uwagi. Odwiedziliśmy kilka knajpek z postanowieniem, że codziennie będziemy próbować jakąś z tutejszych potraw. Na targu kupiłam kilka pamiątek. Ludzie namawiali nas do kupna ich towarów, ale byli przy tym bardzo mili, a nie nachalni. Wokół unosił się zapach lawendy i jakichś ziół. W pewnym momencie zaczepiła nas starsza kobieta. Mówiła coś, chyba po francusku, ale niestety znam tylko angielski. Chwilę przed odejściem wcisnęła nam coś do rąk.
-Amore-szepnęła i odeszła.
Byłam w niemałym szoku. Spojrzałam na Michała, który patrzył na to, co mu wcisnęła kobieta. Rozluźniłam palce. Na mojej dłoni spoczywał łańcuszek z zawieszką w kształcie połowy serduszka. Misiek miał drugą połówkę, która idealnie pasowała do mojej. Uśmiechnęłam się.
-Teraz musimy to nosić. Amore-mrugnął do mnie.
To miasto było niezwykłe, ale musieliśmy wracać, bo nierozsądne byłoby chodzenie po obcym mieście po zmroku.
Będąc już w hotelu usiedliśmy na tarasie i rozmawialiśmy popijając koktajl. Niby nic, a jednak dużo. Nową zawieszkę dołożyłam do tej od Michała, a on swoją doczepił do kluczyków od auta.
Kolejny dzień spędziliśmy kąpiąc się w morzu, opalając, budując zamki z piasku… Typowy relaks na plaży. Michał co chwila chciał smarować mi plecy, żebym się nie spaliła. Taa, bo niby tylko o to mu chodziło… Bo uwierzę… Leniwie spędziliśmy ten dzień, ale wieczorem i tak byłam zmęczona. Chlapanie się nawzajem i ganianie po plaży, jednak dają w kość.
W sobotę wymyśliłam coś ekstra. Były to wspinaczki. Gdy wytłumaczyłam Miśkowi, że przejdziemy nad kanionem Pont de Singe to mina mu zrzedła.
-Nie wiem, czy to dobry pomysł…
-Nie mów, że się boisz-szturchnęłam go.
-Ja się nie boję o siebie, ale o ciebie. Taka malutka, drobniutka osóbka nad taką ogromną przepaścią, przytrzymywana jakimś kawałkiem sznurka?
-Nie przesadzaj, nic się nie stanie-przytuliłam go-W końcu będziesz ze mną.
Oczywiście postawiłam na swoim i oczywiście nic nikomu się nie stało. Wszyscy przeżyli mój genialny pomysł. Chociaż raz, jak obsunął mi się but na skale, to nieźle się przestraszyłam. Michał też się bał, ale jak każdy facet, zgrywał twardziela. Trochę się z niego nabijałam, ale bez przesady, w końcu to mój Misiu…
W niedzielny poranek myślałam, że nie wstanę z łóżka. Straszne zakwasy… I na co mi to było? Mój ulubiony siatkarz był w lepszym stanie, ale postanowiliśmy poleniuchować. Jeden dzień odpoczynku, nic nierobienia…
Jako że na wakacjach nie można za bardzo się obijać, poniedziałek spędziliśmy na nartach wodnych. Wieczorem Misiek oznajmił, że ma dla mnie niespodziankę. Wyszliśmy przed hotel.
-Teraz muszę zawiązać ci oczy-wyciągnął chustkę i z cwanym uśmieszkiem uniemożliwił mi oglądanie czegokolwiek.
-Dokąd idziemy? Daleko jeszcze? Mogę już to zdjąć?-zasypywałam go gradem pytań.
Czułam tylko ziemię pod nogami i jego dłoń, mocno ściskającą moje palce.
-Nie bój się-powiedział po kilku minutach.
Po chwili poczułam, że tracę grunt pod stopami. Nie mogłam nie krzyknąć. Zakładałam, że wziął mnie na ręce.
-Mówiłem, że masz się nie bać…-mogłabym się założyć, że się przy tym uśmiechnął.
Po chwili postawił mnie z powrotem i pozwolił ściągnąć przepaskę. Staliśmy na statku, dokładniej na jakiejś żaglówce. Za sterem stał jakiś starszy facet w marynarskim stroju. Zobaczyłam też stolik z kolacją i dwa krzesła. Wypłynęliśmy w morze.
-Michał… Kiedy ty zdążyłeś to przygotować?-zapytałam, gdy wyciągnął szampana.
-Mam swoje sposoby-pocałował mnie.
-Coraz bardziej mnie zaskakujesz-pokręciłam głową z niedowierzaniem.
Niebo ciemniało, stały ląd się oddalał, a my zapomnieliśmy o całym świecie. Marynarza jakby nie było. Liczył się tylko Michał i ta chwila. Po kolacji stanęliśmy przy burcie i wpatrywaliśmy się w dal. Gwiazdy, księżyc, a dookoła tylko fale. Jakbyśmy tylko my istnieli. Michał musnął ustami płatek mojego ucha.
-Laura… Tak strasznie cię kocham-podniósł mój podbródek, żeby spojrzeć mi w oczy.
-Ja ciebie też. Bardzo-niczego nie byłam tak pewna.
Wpił się w moje usta. Usłyszeliśmy brzęk tłuczonego szkła. Wypuściłam z rąk kieliszek z szampanem…
Całował mnie zachłannie, nie pozostawałam dłużna, błądziłam rękami po jego ciele…
-Michał…-szepnęłam.
Zeszliśmy na dół do jakiejś kajuty. Michał zamknął drzwi, a ja usiadłam na łóżku. Po chwili dołączył do mnie. Części naszej garderoby zaczęły lądować w różnych miejscach.
-Jesteś tego pewna?-zapytał mój siatkarz-Nie chcę, żebyś czegokolwiek żałowała…
-Kocham cię i tego jestem pewna najbardziej na świecie…
________________________________________
Przepraszam, że późno, ale jakoś nie szło mi opisywanie wakacji... :(
Rozdział strasznie mi nie wyszedł ;(
Mam nadzieję, że się nie gniewacie?
No dobra, większość i tak przeczyta jutro... :P

I jak Wam się podobają wakacje? ^^
Następny rozdział też będzie im poświęcony...

Dobra... Idę spać...
Branoc, Miśki ;*

Niby Karol w opowiadaniu nie występuje, ale nie mogłam się powstrzymać...
Ale mata :D Normalnie leżę i nie wstaję :D

12 komentarzy:

  1. świetne jak zwykle,mam nadzieję że bd razem szczęśliwi,pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ;)
      Jakby zawsze było tak kolorowo, to zrobiłoby się nudno...
      No ale... Już nic nie mówię ;)
      Całuję ;*

      Usuń
  2. Też chcę takie wakacje i to już ;D
    Fajny rozdział, czekam na następny;)
    Pozdrawiam serdecznie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz to bym chciała jakiekolwiek wakacje... A tu zimno, ponuro, deszczowo... :(
      A takie wakacje jak te Laury i Michała to marzenie ^^
      Ściskam ;*

      Usuń
  3. Świetny;) Naprawdę się zgrałyśmy u mnie Werka i Andrzej a u Ciebie Laura i Michał;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziwny zbieg okoliczności, albo... jakieś siły wyższe :D

      Usuń
  4. Świetny rozdział:) I to zakończenie... no no no... będą pikantne szczegóły czy zafundujesz im sztorm? Z ciekawością czekam na ciąg dalszy :o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm... Pomyślmy... Czy jestem aż tak okrutna, żeby teraz rozpętać sztorm?
      Okaże się jutro :P
      Buziaki ;*

      Usuń
  5. wakacje podobają się bardzo, ale to baaardzo! ^^
    ale Kłos przebija wszystko nad wszystko, umarłam :D

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny :) Najbardziej podobają mi się wakacje :) Ale końcówka najlepsza :)

    OdpowiedzUsuń