środa, 20 listopada 2013

Rozdział 47

Rano wstaliśmy wcześnie i zaraz po śniadaniu ruszyliśmy w kierunku Warszawy. Przez większość drogi śpiewaliśmy piosenki lecące z radia. Nawet nie wiedziałam, że mój chłopak ma taki talent… Po niecałych dwóch godzinach staliśmy pod wskazanym adresem. Przytrzymałam przez chwilę dzwonek. Po chwili drzwi się otworzyły i stanęła przed nami uśmiechnięta pani Sabina.
-Przepraszam, mieliśmy być wcześniej, ale korki…-nie dała mi dokończyć, zapraszając nas do środka. Przedstawiłam ich sobie i zaczęliśmy rozmowę, którą przerwał pisk. Karolinka uwiesiła mi się na szyi, krzycząc z radości.
-Bo mnie udusisz-zaśmiałam się-Też tęskniłam.
Nie pozostałam dłużna i też ją wyściskałam. Ku zdziwieniu swojej mamy, rzuciła się też na Michała. Dołączył do nas również Marcin. Do kolegi miał iść na 15, więc umówiliśmy się, że pójdzie z nami do zoo, a potem go odprowadzimy.
Nie chcąc marnować czasu, od razu udaliśmy się do zoo. Niby każdy z nas widział już żyrafy i słonie, ale i tak świetnie się bawiliśmy. Karolcia biegała podekscytowana wokół nas. Śmialiśmy się i żartowaliśmy. Zrobiłam mnóstwo zdjęć. Zaśmiewałam się z Michała, gdy wziął Karolinę na barana, a Marcin mu dokuczał. Chociaż szczerze musiałam przyznać, że miał świetny kontakt z nimi.
-Misiu, świetnie sobie radzisz-wyszczerzyłam się.
-Ty się nimi opiekowałaś? Sama? I nie rzuciłaś tej roboty?-zaśmiał się.
-Ej, ja wszystko słyszę!-dziewczynka przeniosła rączki z jego szyi na oczy.
-Nic nie widzę! Osz ty łobuziaro!-postawił ją na ziemi-Ja ci pokażę.
Dziewczynka podbiegła w moim kierunku.
-A wcale, że nie!-wystawiła język.
-Wcale, że tak-odpowiedział Michał.
-Nie!
-Tak!
-Nie, bo Laura mnie obroni-schowała się za mną. Prawda?-zwróciła się do mnie.
-Oczywiście, skarbie-uśmiechnęłam się.
-To nie sprawiedliwe-siatkarz tupnął, udając obrażonego.
-Ty jesteś dużo większy i silniejszy-próbowałam usprawiedliwić swoje słowa-zresztą kobiety powinny trzymać się razem.
-Niech wam będzie-machną ręką i razem z Marcinem poszedł przodem.
-Obraził się?-zapytała cicho Karolina.
-Tak!-krzyknął mój chłopak.
-Nie, on tylko żartuje…-pokręciłam przecząco głową.
-Faceci-westchnęła dziewczynka, a ja wybuchłam śmiechem.
Chłopaki rozmawiali między sobą, a ja z moją małą kumpelą robiłyśmy sobie zdjęcia. W końcu doszliśmy do wybiegu żyraf.
-Patrz, Misiu, ta jest podobna do ciebie-zaśmiałam się, ale zaraz tego pożałowałam, bo zgromił mnie wzrokiem.
-Taka duuużaaa-dodała Karola.
-Żebym nie powiedział, do jakich zwierząt wy jesteście podobne…
-No do jakich?-zapytałam zaczepnie.
-Pamiętaj, że wszystko co powiesz, może być użyte przeciwko tobie-trącił go Marcin-I nie zeznawaj bez adwokata-dodał.
-Młody ma rację… To może pójdziemy na lody?-zapytał z entuzjazmem Kubiak.
-Niezła zmiana tematu-szepnęłam, gdy dzieci zastanawiały się, jakie smaki wybrać.
Michał wzruszył tylko ramionami i mnie pocałował.
-Łeee-usłyszeliśmy głos Marcina.
-Ty się lepiej zajmij lodami-mruknął Misiek naciągając mu kaszkiet na oczy.
Każdy dostał po trzy gałki lodów, więc siedliśmy na najbliższej ławce i je zajadaliśmy. Chwilę później odwoziliśmy Marcina do domu, bo była 14. Pani Sabina zaprosiła nas na obiad. Żebyśmy nie musieli jeść na mieście. Była trochę przesadnie miła dla Michała, ale traktowałam to z przymrużeniem oka. Karolinka wzięła strój i czekała na nas. Właściwie obie czekałyśmy na przyjmującego.
Kubiak wpadł na świetny pomysł. Mówił mi o tym w drodze do stolicy, a teraz wcielał go w życie. Mówiłam mu, że Marcin uwielbia siatkówkę i że chce być siatkarzem, dlatego mój Michał przywiózł mu swoją koszulkę i piłkę. Chłopiec strasznie się ucieszył. Mi też się buzia śmiała, jak widziałam, że umawiali się na wspólną grę.
Pożegnaliśmy się z Marcinem. My pojechaliśmy do parku wodnego, a on z mamą do kolegi.
Wykupiliśmy wejściówki i szybko się przebraliśmy, by już po chwili zjeżdżać z zawrotną prędkością po zjeżdżalniach. Michał zazwyczaj jeździł pierwszy, żeby na dole łapać najpierw Karolę, a potem mnie. Po dwóch godzinach byłam tak padnięta, że postanowiłam posiedzieć w jacuzzi. Było mi tak przyjemnie…
-Laura, patrz!
Odwróciłam się akurat w momencie, gdy Michał skakał „na bombę” do basenu. Jak tylko się wynurzył, jego śladem ruszyła Karola. Wariaci… Kto by przypuszczał, że ta mała pływa lepiej ode mnie…
-Chodź do nas!-zaczęli mnie wołać, więc podeszłam i już chciałam wejść do basenu, gdy Karolcia zawołała:
-Nie, tak nie możesz, bo to nie będzie się liczyło!
-Do tego basenu trzeba wskoczyć, tak jak my to robiliśmy-dorzucił Michał.
Jestem bardzo mało asertywna, więc się zgodziłam. Skoczyłam, by przez chwilę stracić poczucie, gdzie jest góra, a gdzie dół. Na szczęście Michał złapał mnie za rękę i mogłam się wnurzyć.
-Jak skoczyłaś, to myślałam, że całą wodę wychlapiesz-zaśmiała się dziewczynka.
-Ej!
Już po chwili chlapaliśmy się jak dzieci, ogromnie się przy tym śmiejąc.
W końcu trzeba było wychodzić. Karolina już wyszła na brzeg basenu, ja chciałam zrobić to samo, gdy poczułam ręce Michała na mojej talii. Wyciągnął mnie na środek basenu i kazał złapać oddech. Zdezorientowana zrobiłam tak, jak chciał. W tym samym momencie chłopak pociągnął mnie pod wodę. Przez chwilę się bałam, ale po kilku sekundach złożył na mych ustach pocałunek. Wynurzyliśmy się i promiennie się do niego uśmiechnęłam.
-Zaskakujesz mnie, Misiu. Pod wodą jeszcze tego nie robiłam…
-Pewnie nie tylko tego-mrugnął, za co wepchnęłam go pod wodę.
Wygłupiając się dopłynęliśmy do brzegu.
-Jejku! To było super! Jak na filmach!-zachwycała się Karolina-Tak romantycznie…
Zaśmiałam się, a po chwili przyłączył się do mnie siatkarz.
-Zaprosicie mnie na ślub?
-Pewnie, będziesz gościem honorowym-odpowiedział mój chłopak.
Przebraliśmy się, wysuszyłyśmy włosy i ruszyliśmy do samochodu. Ledwo wyszliśmy z budynku, Karola zatrzymała się i przytuliła nas mocno.
-Dziękuję, to był najlepszy dzień w moim życiu-powiedziała cicho.
Uśmiechnęliśmy się z Michałem do siebie.
-Jeszcze to kiedyś powtórzymy-Misiek podniósł ją, a mnie złapał za rękę i tak doszliśmy do auta.
Odwieźliśmy małą, pożegnaliśmy się (znów polały się łzy) i trzeba było wracać.
-Michał, dziękuję ci za ten dzień. Cieszę się, że dzieciaki cię polubiły...
-Z wzajemnością-uśmiechnął się pod nosem.
-Pasują ci takie-dodałam.
-To może zrobimy tak, jak nam Igła kazał?-spojrzał na mnie z psotnymi iskierkami w oczach.
-Mówiłam już, najpierw studia, ślub... I patrz na drogę...
-Niech ci będzie-mruknął zrezygnowany.
Jechaliśmy do domu, ale już po kilku kilometrach zasnęłam, wykończona całym dniem. Pamiętam tylko, jak Michał wziął mnie na ręce, a potem pocałował mnie w czoło, życząc mi kolorowych snów.
___________________________________________
No i mamy kolejny :)
Jednak dzieci, to potrafią wymęczyć człowieka :D

Liczę na Wasze opinie, co Wam się podoba, co zmienić... Taka konstruktywna krytyka bywa bardzo pomocna ;)
Dziękuję, że jesteście i komentujecie :*
Pozdrawiam ;*

Ps. Jak Wam się podoba MOVEMBER? :D

10 komentarzy:

  1. Fajny rozdzialik, dzieciaki cudowne- miło się czyta- no to kiedy ślub ?
    Buziaczki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba jeszcze trochę za wcześnie na ślub :D
      Pozdrawiam ;*

      Usuń
  2. swietny rozdział. Strasznie mi się podoba. I jest tak fajnie, taka sielanka trochę, ale mi się to podoba :) milosc-na-nowo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny zresztą jak zawsze;) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział ;)
    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny :) Dobrze, że dzieci którymi opiekowała się Laura polubili Miśka :) Tak samo jak on ich :) Wspólnie spędzili miłe chwile.

    OdpowiedzUsuń
  6. ja też uwielbiam dzieci. :)
    i doskonale wiem, jak potrafią WYMĘCZYĆ. :D
    świetny rozdział:)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś miałam ambitny plan zostać opiekunką do dzieci, albo przedszkolanką :D
      Wszystkie dzieciaki w rodzinie (i nie tylko) mnie lubią, chociaż sama nie wiem czemu...
      Czasem nie dadzą usiąść nawet na chwilę, bo chcę coś pokazać...
      Jak można nie kochać dzieci? :D
      Buziaki ;*

      Usuń
  7. Poszukiwana lupa do poszukiwania wąsów Pita!:D
    Świetny rozdział:))

    OdpowiedzUsuń