niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział 42

-Ale o czym?
-To z nią powinieneś o tym porozmawiać. Ale proszę, zrób to po kolacji. Nie chciałbym, żeby to zepsuło atmosferę, bo Laurze bardzo zależy, żeby wszystko dobrze wyszło…
-Dobrze-byłem strasznie ciekawy, ale coś mi podpowiadało, że to nie będzie wesoła historia.
Po chwili dołączyła do nas Laura. Była taka radosna. Kolacja była przepyszna, rozmawialiśmy o wszystkim. Jej tata to naprawdę sympatyczny człowiek, ale wciąż mnie nurtowało, co z jej mamą. Koło 21 jej tata oznajmił, że jest zmęczony i że idzie się położyć. Laura dała mu leki przeciwbólowe i pomogła mu dojść do pokoju.
-Daj, pomogę ci-zaoferowałem się, gdy zaczęła sprzątać po kolacji.
Szybko się z tym uporaliśmy i usiedliśmy na kanapie kończąc wino.
-Laura, mogę o coś zapytać?
-Jasne, Misiu-wtuliła się w moje ramię.
-Czemu na kolacji nie było twojej mamy? Nigdy nawet o niej nie wspomniałaś…
Wyprostowała się nagle i zapatrzyła w przestrzeń.
-Laura, co się stało? Wiesz, że mi możesz powiedzieć o wszystkim.
-Moja mama nie żyje…-trochę mnie zamurowało-Wcześniej mieszkaliśmy w domku na wsi, mieliśmy spore gospodarstwo, konie… Kiedyś, jak byłam z mamą sama w domu, bo tata musiał pilnie jechać do pracy, rozpętała się straszna burza. Strasznie się bałam. Nagle piorun uderzył w naszą stajnię. Od razu zajęła się ogniem…-przerwała na chwilę-Mama wybiegła, żeby wypuścić konie, żeby mogły uciec. Ja poszłam za nią, ale kazała mi wrócić i dzwonić do taty, bo po straż już dzwoniła…-złapała kilka głębszych oddechów-Byłam na schodach… Odwróciłam się i zobaczyłam, jak jeden z koni wybiega, a po chwili… Stajnia się zawaliła… Nie mogłam jej pomóc… Ona tam była… Pod tymi płonącymi belkami…
Byłem w szoku. Wypadek samochodowy bym zrozumiał, ale to…
-Kiedy to się stało?
-Jak miałam 10 lat, ale nie mogę o tym zapomnieć… Ten widok będzie mnie prześladował już zawsze…
-Byłaś mała, nic nie mogłaś na to poradzić…
Odwróciła się w moją stronę, a ja zauważyłem, że jest cała zapłakana.
-Ciii, spokojnie… Nie płacz już…
-To dlatego w Londynie się tak zachowywałam. Ja cię przepraszam, ale jak zobaczyłam piorun uderzający w to drzewo…
-Rozumiem… Już spokojnie…
Płakała jeszcze chwilę, a potem jak gdyby nigdy nic pościeliła mi łóżko, tłumacząc, że muszę tu spać, „bo tata”. Nie sprzeciwiałem się. Każde z nas się położyło u siebie. Nie mogłem zasnąć, cały czas nie dawała mi spokoju sprawa mamy Laury. To straszne, że małe dziecko musiało patrzeć na coś takiego. Laura jest dzielna i silna… Poradziła sobie z tym, a z czasem przejęła obowiązki swojej rodzicielki. Pomagała tacie, jak tylko mogła. Po jakiejś godzinie wpatrywania się w mrok, usłyszałem kroki na schodach. To na pewno nie pan Wojtek, bo on szedłby o kulach.
-Laura? Jeszcze nie śpisz?
-Nie mogłam zasnąć.
-Ja właśnie też…
-Mogę spać z tobą?
-Wskakuj.
Już po chwili gramoliła się obok. Poczułem dziwną ulgę, czując bliskość jej ciała. Wsłuchałem się w jej miarowy oddech. Zasnęła, była taka spokojna, bezbronna… Strasznie ją kocham, muszę się starać, żeby nie miała powodów do smutku, bo wiele już wycierpiała…

Perspektywa Laury ;)

Rano obudziłam się w ramionach Michała. Spaliśmy we dwójkę, na tej okropnie niewygodnej kanapie. On jeszcze spał. Nie chciałam go budzić, więc się mu przyglądałam. Po paru minutach nagle się poruszył i pocałował mnie w nos.
-Michał-zaśmiałam się.
-Długo już nie śpisz?-przeciągnął się.
-Chwilkę, ale trzeba wstawać, bo tata zaraz się obudzi…
Jak powiedziałam, tak zrobiłam. Michał ze smutną minką wstał z łóżka, a ja zabrałam się za śniadanie.
-Chyba się nie wyspałeś…
-Co? Czemu?-zdziwił się.
-Nie dość, że musiałeś spać na tej niewygodnej kanapie, to jeszcze ja ci się tam wcisnęłam…
-Oj, Laura, z tobą mógłbym spać zawsze i wszędzie-pocałował mnie w policzek i udał się do łazienki.
Zrobiłam nam śniadanie i poszłam się ubrać.
-Ale mam śliczną dziewczynę-uśmiechnął się, gdy weszłam z powrotem do kuchni.
-Nie słodź mi tak…
-Jedz, bo musimy na samolot zdążyć.
-Przecież jem-wystawiłam mu język.
Tak się wygłupialiśmy, że nawet nie zauważyliśmy, że w progu stanął mój tata.
-Dzień dobry-spojrzeliśmy na niego, a on uśmiechnął się promiennie.
-Cześć, tato… Chodź, zrobiłam kanapki…
Zjadł z nami. Był bardzo wesoły. Powiedziałam mu, że Maja przyjdzie z obiadem.
-My musimy się już zbierać…-zaczął Michał-Samolot…
-Tak, oczywiście… Tylko opiekuj się nią dobrze-poklepał go po ramieniu, a mnie mocno wyściskał.
-Obiecuję, że ze mną nic złego jej się nie przytrafi-Misiek objął mnie ramieniem i poszliśmy po bagaże-Co się tak zarumieniłaś, jak twój tata wszedł?-wyszczerzył się, jak już byliśmy sami.
-W końcu to mój tata…
-Niech się przyzwyczaja-przerwał mi z uśmiechem.
-Wariat…
-Ale twój.
Podróż samolotem minęła bez problemów. Wysiedliśmy i odebraliśmy nasze bagaże.
-To najwyższa pora zacząć wakacje-uśmiechnął się Misiek-To będzie nasza wspólna przygoda.
_________________________________________ 
No i jest kolejny ;)
Co nieco się wyjaśniło...
Znów późno, ale cały dzień mnie nie było i nie miałam kiedy napisać :(
Ale... Lepiej późno niż wcale (podobno) :P

Buziaki ;*

11 komentarzy:

  1. Rzeczywiście Laura dużo przeszła i musiała trochę szybciej dorosnąć, ale na szczęście tata był z nią;) Misiek jaki opiekuńczy ;)
    Pozdrawiam;>

    OdpowiedzUsuń
  2. Laura dużo przeszła. Życie dało jej w kość jako mała dziewczynka musiała przeżyć śmierć mamy. Ale był z nią tata a teraz ma również Michała.

    OdpowiedzUsuń
  3. Coś tak właśnie przeczuwałam, że jej mama nie żyje...
    świetny rozdział;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty byłaś pierwszą osobę, która napisała przy rozdziale z burzą, że chodzi o mamę Laury ;)
      Dzięki za komentarz :]
      Pozdrawiam ;*

      Usuń
  4. Czyli się nie myliłam, ale nie przypuszczałam, że aż taka tragedia się wydarzyła....;( Laura to rzeczywiście bardzo dzielna dziewczyna! i do tego ma Kubiaka, opiekuńczego, szalonego, kochającego. I tatusia <3
    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  5. Też myślałam że mama Laury nie żyje chociaż podejrzewałam że zginęła w wypadku samochodowym. No to czas na wakacje ! :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wypadek samochodowy byłby zbyt... "oklepany" (jeśli można to tak nazwać).
      Teraz Michał może ją lepiej zrozumieć...

      Usuń
  6. Nie spodziewałam się, że mama Laury zginęła w taki sposób;) Ciekawe jakie przygody spotkają ich na wakacjach.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zaskoczylas mnie totalnie tym, że aż w taki sposób zginęła, chociaż w końcu wyjaśniło się dlaczego w Londynie tak zareagowała (:
    Myślałam że w trochę inny sposób, he:D
    Czekam już na wakacje ich wspólne, zapowiada się ciekawie? (:
    całuję :*

    / 4 Na three-other-worlds.blogspot.com, przepraszam za spam:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym wypadkiem jej mamy, to nie wiem... Samo mi się tak wymyśliło...
      Taki spam o Twoich rozdziałach zawsze mile widziany ;)
      Pozdrawiam ;*

      Usuń
  8. Przykro mi z powodu jej mamy ; (
    A oni tworzą taką piękną szczęśliwą parę, mam nadzieję ze tego tak szybko nie spierdzielisz :(
    czekam na kolejny ; *

    zapraszam do siebie ;* <3

    http://jedyniecomogeciobiecac.blogspot.com/

    P.S przepraszam za spam :*

    OdpowiedzUsuń