czwartek, 28 listopada 2013

Rozdział 51

Budzić się w ramionach mężczyzny swojego życia, to naprawdę piękne uczucie…
Michał jeszcze spał, a ja nie chcąc go budzić, postanowiłam też jeszcze nie wstawać. Delikatnie sunęłam opuszkami palców po jego pokrytym zarostem policzku.
-Niech ci będzie, zaraz się ogolę-mruknął.
-Długo nie śpisz?
-Przed chwilą się obudziłem. To jak? Wstajemy?
-Zrobimy jakieś śniadanko-uśmiechnęłam się.
Zwlekliśmy się z łóżka. Z uśmiechem założyłam miśkową koszulę. Razem udaliśmy się do kuchni.
-Ubrał byś się-mruknęłam, bo mój chłopak był w samych spodenkach.
-Już ci się nie podobam?
-Możemy mieć spalone tosty, przez tą twoją klatę-zagapiłam się na niego.
-A chcesz wiedzieć, jak seksownie wyglądasz w tej koszuli?-przybliżył się do mnie.
-Lepiej niż ty?-zapytałam przygryzając dolną wargę.
-O niebo lepiej, chyba popadnę w kompleksy-zaśmiał się i złożył na mych ustach delikatny pocałunek.
-Michał! Pali się!-z opiekacza się dymiło.
Siatkarz odłączył urządzenie i ostrożnie otworzył. Nasze śniadanie było trochę zbyt czarne, żeby dało się je zjeść.
-A nie mówiłam?-zaczęłam się śmiać.
-Czy kobiety zawsze muszą mieć rację?
-Może nie zawsze, ale zazwyczaj. Ale zobacz, są też plusy… Węgiel jest dobry na trawienie-nie mogłam powstrzymać śmiechu.
Michał wziął nóż i trącił nasze śniadanie.
-To co? Zamawiamy pizzę?-zapytał wyrzucając spaleniznę do kosza.
-Misiu, jest niedziela rano. Skąd niby chcesz wziąć tą pizzę?
-Na pewno jakaś pizzeria jest otwarta. Ale jak nie chcesz zamawiać, to zróbmy sami!
-A masz składniki?
-Skoczymy do Biedronki-wyszczerzył zęby w uśmiechu.
Ubraliśmy się i wyszliśmy na zakupy. W mgnieniu oka mieliśmy wszystkie potrzebne składniki. Wracaliśmy do mieszkania, gdy Michałowi zaczęło strasznie burczeć w brzuchu. Ja pokładałam się ze śmiechu, a on speszony narzekał, że to moja wina, bo nie ubrałam się porządnie do robienia śniadania.
Skończyło się na tym, że po powrocie zjedliśmy kanapki, a dopiero później zajęliśmy się pizzą. Najlepiej bawiliśmy się przy przygotowywaniu ciasta. Najpierw obrzucanie się nawzajem mąką, a potem podrzucanie ciasta, tak jak na filmach. Kuchnia wyglądała, jakby przeszło przez nią tornado… Pizza się piekła, a my chcąc nie chcąc, zaczęliśmy sprzątać.
-Mmm, pyszna nam wyszła-westchnął Michał, gdy wreszcie mogliśmy skosztować naszego dzieła-Możemy częściej palić tosty i robić domową pizzę.
-Bernardi by cię udusił-zaśmiałam się, na co on tylko wystawił język.
-Dobre było, ale się skończyło-mruknął rozwalając się na kanapie pół godziny później.
-Przez ciebie będę gruba…
-Chyba żartujesz? Ja się boję, żeby mi cię wiatr nie porwał, a ty się boisz, że gruba będziesz?
-No nie ważne. Idę umyć zęby, a potem zbieram się do domu…
-Poczekaj!-zerwał się z miejsca-Idę z tobą!
Oczywiście nie mogło być spokojnie. Zaczęło się od mycia zębów, a skończyło się tym, że oboje byliśmy wysmarowani pastą… Ja miałam wąsy i brodę, a Michał serduszka na policzkach i czole. Śmialiśmy się patrząc na siebie nawzajem.
-Muszę się ogolić, jak ja się w domu pokażę-zaczęłam zmywać maź z twarzy.
-A właśnie, miałem się ogolić…-Kubiak wyjął z szafki maszynkę do golenia-Dzięki, że mi przypomniałaś…
-Nawet nie żartuj…
-Ale w jakiej sprawie?
-Ani mi się waż golić.
-Czemu?
-Bo lubię cię takiego, jaki jesteś… I już przyzwyczaiłam się do tego, jak twój zarost mnie drapie-mrugnęłam i opuściłam łazienkę.
-Ale ty nie przestaniesz golić nóg?-usłyszałam głos z łazienki.
-Jakbym przestała, to co?-zapytałam wieszając mu się na szyi.
-Nic, tak teoretycznie pytam-wzruszył ramionami.
-Wariat…
Spakowałam resztę rzeczy i zaniosłam torbę do przedpokoju. Akurat Misiek wyszedł z łazienki.
-Ale jak to już jedziesz?-zrobił smutną minę-A może zostaniesz do jutra?
-Hm… A masz jakiś argument, żeby mnie przekonać?
Błyskawicznie znalazł się przy mnie i przerzucił mnie sobie przez ramię.
-Proste, nie wypuszczę cię-mogłabym się założyć, że przy tym się uśmiechnął, ja niestety mogłam patrzeć tylko na jego plecy.
-Misiu, odstaw mnie-zaczęłam słodko.
-Jak sobie życzysz-rzucił mnie na łóżko-To jak? Zostaniesz?
-Ale muszę zawieźć jutro tatę na rehabilitację…
-Ale to po południu… Jak wyjedziesz o 12, to spokojnie zdążysz.
-Ale ty rano idziesz na trening, co ja bym tu sama robiła…
-Pójdziesz ze mną.
-A jak mnie Bernardi wygoni?
-Odnoszę wrażenia, że nie chcesz tu zostać…
-Pewnie, że chcę głuptasie. Daj mi telefon.
-Po co?
-Muszę zadzwonić do taty i powiedzieć mu, że dziś nie wracam, żeby się nie martwił-pocałował mnie i poleciał po telefon.
Popołudnie i wieczór spędziliśmy na oglądaniu telewizji. Niby nic takiego, ale i tak było miło. Obecność Michała, jego kciuk rysujący kółka na mojej dłoni, jego perfumy… Do szczęścia wystarczyło mi to, że z nim jestem. Tak po prostu… Sama nie wiem, kiedy oparłam się na jego ramieniu i odpłynęłam.
-Wstawaj, bo się na trening spóźnimy-usłyszałam szept nad uchem.
Obudziłam się w sypialni. Michał musiał mnie tu przynieść.
-No wstawaj, bo tosty stygną-szturchnął mnie.
Usiadłam na łóżku i spojrzałam na chłopaka. Stał z tacą w rękach.
-Voila!
Cały czas nie wierzyłam w to, co widzę. Przyniósł mi tosty, herbatkę i nawet kwiatki…
-Misiu, nie musiałeś…
-Dla ciebie wszystko-pocałował mnie-A teraz jedz, bo naprawdę się spóźnimy na ten trening, a tego byśmy nie chcieli…
Zjadłam, ubrałam się, delikatnie umalowałam…
-Ej, mam być zazdrosny o trenera?-Michał wpakował mi się do łazienki.
-Lorenzo, tak? Hm… Kolejny Włoch…
-Więcej ci nie zrobię śniadania-siatkarz wyszedł obrażony.
-Oj, Michał…
Bez problemu mogłam siedzieć na trybunach i obserwować trening chłopaków. Gdy któremuś się udało, od razu mnie zagadywał. Bernardi też był bardzo miły. Nim się obejrzałam, zleciał cały trening. Pożegnałam się ze wszystkimi i razem z Michałem pojechałam do jego mieszkania. Wzięłam rzeczy i już chciałam się z nim pożegnać, gdy wypalił:
-A ty gdzie? Tak bez obiadu?
Okazało się, że mój cudowny chłopak przygotował rano zapiekankę. Nie wiem, o której wstał, ale nieźle się postarał.
-Teraz to już naprawdę muszę jechać…
-Mówiłem ci, że pierwszy mecz mamy szóstego października, więc mam jeszcze trzy wolne weekendy. Ja za tydzień przyjadę do ciebie, a potem ty do mnie.
-A za trzy tygodnie?
-Może pojedziemy do moich rodziców? Zobaczymy… Jeszcze dużo czasu…
Z ciężkim sercem musiałam się z nim pożegnać i wrócić do Łodzi.
Tata bardzo ucieszył się na mój widok. Zawiozłam go na terapię, zrobiłam zakupy, odebrałam go, a na noc przyszła do mnie Maja. Brakowało mi jej, ostatnio za mało czasu jej poświęcałam. Do późna plotkowałyśmy i oglądałyśmy jakieś łzawe romansidła…
I znów odliczanie do soboty. Śniadanie, sprzątanie, obiad, rehabilitacja, kolacja… W sumie tak wyglądały moje dni. Majka często mnie odwiedzała, raz nawet wpadł do mnie Andrzej. Dni mijały wolno i monotonnie, ale cieszył mnie zbliżający się weekend i niewielkie postępy w terapii mojego taty.
-Laura! Laura, mówię do ciebie!-Majka musiała mnie szturchnąć, żebym zwróciła na nią uwagę-Co jest z tobą?
-Zamyśliłam się…
-Znów myślisz o Kubiaku?
-Jutro przyjeżdża-uśmiechnęłam się.
-A ja proszę cię o radę w sprawie prezentu dla Sebusia. Urodziny ma raz w roku, a z Michałem będziesz widywać się częściej…
Maja zawsze musiała sprowadzać mnie na ziemię… Jutro jej chłopak ma urodziny i ja z Miśkiem mieliśmy iść do niego na imprezę.
Majka lepiej go znała (no w końcu to jej chłopak), a mimo to prosiła mnie o pomoc w wyborze. Doradziłam jej i mogłyśmy opuścić sklep. Łażenie z nią po galerii ma taki plus, że nie narzeka co chwilę i pomaga w wyborze ciuchów. Kupiłam sobie kieckę na jutrzejszy wieczór. Ona miała już wcześniej, ale najważniejsze, czyli prezent, zostawiła na sam koniec.
Odprowadziłam ją do domu, a sama wróciłam do siebie, bo trzeba było zostawić rzeczy i zawieźć tatę na leczenie...
_________________________________________
Ten rozdział jakoś lepiej mi się pisało...
Możliwe, że to dzięki całej masie komentarzy od Was <3
Dziękuję :*
Dziękuję tym 22 osobom, które poświęciły chwilę, by coś napisać ;)
Niby rozdziały mają więcej wyświetleń... :P

Ja też się postarałam :D
Trochę dłuższy i trochę wcześniej ;]
Mam nadzieję, że nie zmęczyliście się komentowaniem ostatniego i tu też ktoś coś napisze :)

Buziaki ;*

13 komentarzy:

  1. Nie będę oryginalna jak napiszę że super rozdział ale cóż :P Te słowa tutaj pasują :) Ta Laura to naprawdę ma fajnie, być na treningu Jastrzębskiego to dopiero coś !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie jest zbyt tęczowo w ich życiu i trzeba coś zepsuć :P
      Dziękuję ;)
      A na trening sama bym się z chęcią wybrała :D
      Ściskam ;*

      Usuń
  2. Powiem tak: jak zwykle super! Misiek jest taki słodki.... <3 Już nie mogę doczekać następnego i weny życzę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;) Nowy pojawi się prawdopodobnie wcześniej (myślę, że koło 17) :)
      A wena na pewno się przyda ;*

      Usuń
  3. O rajciu:) :) genialny! Ja tez chce takie śniadanko! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też bym chciała, ale mogę tylko pomarzyć :D
      Buziaki ;*

      Usuń
  4. Świetny rozdział. ;)
    Super, że dałaś radę napisać dłuższy. :D
    Uwielbiam ten blog. ;)
    Z niecierpliwością czekam nn. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałam wynagrodzić choć trochę to, że ostatnie były takie beznadziejne...
      Dziękuję za miłe słowa ;)
      Pozdrawiam ;*

      Usuń
  5. Świetny rozdział! Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny,aż zgłodniałam ... same mniam mniam ...pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń