Budzić się w ramionach mężczyzny
swojego życia, to naprawdę piękne uczucie…
Michał jeszcze spał, a ja nie chcąc go
budzić, postanowiłam też jeszcze nie wstawać. Delikatnie sunęłam opuszkami
palców po jego pokrytym zarostem policzku.
-Niech ci będzie, zaraz się
ogolę-mruknął.
-Długo nie śpisz?
-Przed chwilą się obudziłem. To jak?
Wstajemy?
-Zrobimy jakieś śniadanko-uśmiechnęłam
się.
Zwlekliśmy się z łóżka. Z uśmiechem
założyłam miśkową koszulę. Razem udaliśmy się do kuchni.
-Ubrał byś się-mruknęłam, bo mój
chłopak był w samych spodenkach.
-Już ci się nie podobam?
-Możemy mieć spalone tosty, przez tą
twoją klatę-zagapiłam się na niego.
-A chcesz wiedzieć, jak seksownie
wyglądasz w tej koszuli?-przybliżył się do mnie.
-Lepiej niż ty?-zapytałam przygryzając
dolną wargę.
-O niebo lepiej, chyba popadnę w
kompleksy-zaśmiał się i złożył na mych ustach delikatny pocałunek.
-Michał! Pali się!-z opiekacza się
dymiło.
Siatkarz odłączył urządzenie i ostrożnie
otworzył. Nasze śniadanie było trochę zbyt czarne, żeby dało się je zjeść.
-A nie mówiłam?-zaczęłam się śmiać.
-Czy kobiety zawsze muszą mieć rację?
-Może nie zawsze, ale zazwyczaj. Ale
zobacz, są też plusy… Węgiel jest dobry na trawienie-nie mogłam powstrzymać
śmiechu.
Michał wziął nóż i trącił nasze śniadanie.
-To co? Zamawiamy pizzę?-zapytał
wyrzucając spaleniznę do kosza.
-Misiu, jest niedziela rano. Skąd niby
chcesz wziąć tą pizzę?
-Na pewno jakaś pizzeria jest otwarta.
Ale jak nie chcesz zamawiać, to zróbmy sami!
-A masz składniki?
-Skoczymy do Biedronki-wyszczerzył zęby
w uśmiechu.
Ubraliśmy się i wyszliśmy na zakupy. W
mgnieniu oka mieliśmy wszystkie potrzebne składniki. Wracaliśmy do mieszkania,
gdy Michałowi zaczęło strasznie burczeć w brzuchu. Ja pokładałam się ze
śmiechu, a on speszony narzekał, że to moja wina, bo nie ubrałam się porządnie
do robienia śniadania.
Skończyło się na tym, że po powrocie
zjedliśmy kanapki, a dopiero później zajęliśmy się pizzą. Najlepiej bawiliśmy
się przy przygotowywaniu ciasta. Najpierw obrzucanie się nawzajem mąką, a potem
podrzucanie ciasta, tak jak na filmach. Kuchnia wyglądała, jakby przeszło przez
nią tornado… Pizza się piekła, a my chcąc nie chcąc, zaczęliśmy sprzątać.
-Mmm, pyszna nam wyszła-westchnął
Michał, gdy wreszcie mogliśmy skosztować naszego dzieła-Możemy częściej palić
tosty i robić domową pizzę.
-Bernardi by cię udusił-zaśmiałam się,
na co on tylko wystawił język.
-Dobre było, ale się skończyło-mruknął
rozwalając się na kanapie pół godziny później.
-Przez ciebie będę gruba…
-Chyba żartujesz? Ja się boję, żeby mi
cię wiatr nie porwał, a ty się boisz, że gruba będziesz?
-No nie ważne. Idę umyć zęby, a potem
zbieram się do domu…
-Poczekaj!-zerwał się z miejsca-Idę z
tobą!
Oczywiście nie mogło być spokojnie.
Zaczęło się od mycia zębów, a skończyło się tym, że oboje byliśmy wysmarowani
pastą… Ja miałam wąsy i brodę, a Michał serduszka na policzkach i czole.
Śmialiśmy się patrząc na siebie nawzajem.
-Muszę się ogolić, jak ja się w domu
pokażę-zaczęłam zmywać maź z twarzy.
-A właśnie, miałem się ogolić…-Kubiak
wyjął z szafki maszynkę do golenia-Dzięki, że mi przypomniałaś…
-Nawet nie żartuj…
-Ale w jakiej sprawie?
-Ani mi się waż golić.
-Czemu?
-Bo lubię cię takiego, jaki jesteś… I
już przyzwyczaiłam się do tego, jak twój zarost mnie drapie-mrugnęłam i
opuściłam łazienkę.
-Ale ty nie przestaniesz golić
nóg?-usłyszałam głos z łazienki.
-Jakbym przestała, to co?-zapytałam
wieszając mu się na szyi.
-Nic, tak teoretycznie pytam-wzruszył
ramionami.
-Wariat…
Spakowałam resztę rzeczy i zaniosłam
torbę do przedpokoju. Akurat Misiek wyszedł z łazienki.
-Ale jak to już jedziesz?-zrobił smutną
minę-A może zostaniesz do jutra?
-Hm… A masz jakiś argument, żeby mnie
przekonać?
Błyskawicznie znalazł się przy mnie i
przerzucił mnie sobie przez ramię.
-Proste, nie wypuszczę cię-mogłabym się
założyć, że przy tym się uśmiechnął, ja niestety mogłam patrzeć tylko na jego
plecy.
-Misiu, odstaw mnie-zaczęłam słodko.
-Jak sobie życzysz-rzucił mnie na
łóżko-To jak? Zostaniesz?
-Ale muszę zawieźć jutro tatę na
rehabilitację…
-Ale to po południu… Jak wyjedziesz o
12, to spokojnie zdążysz.
-Ale ty rano idziesz na trening, co ja
bym tu sama robiła…
-Pójdziesz ze mną.
-A jak mnie Bernardi wygoni?
-Odnoszę wrażenia, że nie chcesz tu
zostać…
-Pewnie, że chcę głuptasie. Daj mi
telefon.
-Po co?
-Muszę zadzwonić do taty i powiedzieć
mu, że dziś nie wracam, żeby się nie martwił-pocałował mnie i poleciał po
telefon.
Popołudnie i wieczór spędziliśmy na
oglądaniu telewizji. Niby nic takiego, ale i tak było miło. Obecność Michała,
jego kciuk rysujący kółka na mojej dłoni, jego perfumy… Do szczęścia
wystarczyło mi to, że z nim jestem. Tak po prostu… Sama nie wiem, kiedy oparłam
się na jego ramieniu i odpłynęłam.
-Wstawaj, bo się na trening
spóźnimy-usłyszałam szept nad uchem.
Obudziłam się w sypialni. Michał musiał
mnie tu przynieść.
-No wstawaj, bo tosty stygną-szturchnął
mnie.
Usiadłam na łóżku i spojrzałam na
chłopaka. Stał z tacą w rękach.
-Voila!
Cały czas nie wierzyłam w to, co widzę.
Przyniósł mi tosty, herbatkę i nawet kwiatki…
-Misiu, nie musiałeś…
-Dla ciebie wszystko-pocałował mnie-A
teraz jedz, bo naprawdę się spóźnimy na ten trening, a tego byśmy nie chcieli…
Zjadłam, ubrałam się, delikatnie
umalowałam…
-Ej, mam być zazdrosny o trenera?-Michał
wpakował mi się do łazienki.
-Lorenzo, tak? Hm… Kolejny Włoch…
-Więcej ci nie zrobię śniadania-siatkarz
wyszedł obrażony.
-Oj, Michał…
Bez problemu mogłam siedzieć na
trybunach i obserwować trening chłopaków. Gdy któremuś się udało, od razu mnie
zagadywał. Bernardi też był bardzo miły. Nim się obejrzałam, zleciał cały
trening. Pożegnałam się ze wszystkimi i razem z Michałem pojechałam do jego
mieszkania. Wzięłam rzeczy i już chciałam się z nim pożegnać, gdy wypalił:
-A ty gdzie? Tak bez obiadu?
Okazało się, że mój cudowny chłopak
przygotował rano zapiekankę. Nie wiem, o której wstał, ale nieźle się postarał.
-Teraz to już naprawdę muszę jechać…
-Mówiłem ci, że pierwszy mecz mamy
szóstego października, więc mam jeszcze trzy wolne weekendy. Ja za tydzień
przyjadę do ciebie, a potem ty do mnie.
-A za trzy tygodnie?
-Może pojedziemy do moich rodziców?
Zobaczymy… Jeszcze dużo czasu…
Z ciężkim sercem musiałam się z nim
pożegnać i wrócić do Łodzi.
Tata bardzo ucieszył się na mój widok.
Zawiozłam go na terapię, zrobiłam zakupy, odebrałam go, a na noc przyszła do
mnie Maja. Brakowało mi jej, ostatnio za mało czasu jej poświęcałam. Do późna
plotkowałyśmy i oglądałyśmy jakieś łzawe romansidła…
I znów odliczanie do soboty. Śniadanie,
sprzątanie, obiad, rehabilitacja, kolacja… W sumie tak wyglądały moje dni. Majka
często mnie odwiedzała, raz nawet wpadł do mnie Andrzej. Dni mijały wolno i
monotonnie, ale cieszył mnie zbliżający się weekend i niewielkie postępy w
terapii mojego taty.
-Laura! Laura, mówię do ciebie!-Majka
musiała mnie szturchnąć, żebym zwróciła na nią uwagę-Co jest z tobą?
-Zamyśliłam się…
-Znów myślisz o Kubiaku?
-Jutro przyjeżdża-uśmiechnęłam się.
-A ja proszę cię o radę w sprawie
prezentu dla Sebusia. Urodziny ma raz w roku, a z Michałem będziesz widywać się
częściej…
Maja zawsze musiała sprowadzać mnie na
ziemię… Jutro jej chłopak ma urodziny i ja z Miśkiem mieliśmy iść do niego na
imprezę.
Majka lepiej go znała (no w końcu to
jej chłopak), a mimo to prosiła mnie o pomoc w wyborze. Doradziłam jej i
mogłyśmy opuścić sklep. Łażenie z nią po galerii ma taki plus, że nie narzeka
co chwilę i pomaga w wyborze ciuchów. Kupiłam sobie kieckę na jutrzejszy
wieczór. Ona miała już wcześniej, ale najważniejsze, czyli prezent, zostawiła
na sam koniec.
Odprowadziłam ją do domu, a sama
wróciłam do siebie, bo trzeba było zostawić rzeczy i zawieźć tatę na leczenie...
_________________________________________
_________________________________________
Ten rozdział jakoś lepiej mi się pisało...
Możliwe, że to dzięki całej masie komentarzy od Was <3
Dziękuję :*
Dziękuję tym 22 osobom, które poświęciły chwilę, by coś napisać ;)
Możliwe, że to dzięki całej masie komentarzy od Was <3
Dziękuję :*
Dziękuję tym 22 osobom, które poświęciły chwilę, by coś napisać ;)
Niby rozdziały mają więcej wyświetleń... :P
Ja też się postarałam :D
Trochę dłuższy i trochę wcześniej ;]
Ja też się postarałam :D
Trochę dłuższy i trochę wcześniej ;]
Mam nadzieję, że nie zmęczyliście się komentowaniem ostatniego i tu też ktoś coś napisze :)
Buziaki ;*
Nie będę oryginalna jak napiszę że super rozdział ale cóż :P Te słowa tutaj pasują :) Ta Laura to naprawdę ma fajnie, być na treningu Jastrzębskiego to dopiero coś !
OdpowiedzUsuńNa razie jest zbyt tęczowo w ich życiu i trzeba coś zepsuć :P
UsuńDziękuję ;)
A na trening sama bym się z chęcią wybrała :D
Ściskam ;*
Powiem tak: jak zwykle super! Misiek jest taki słodki.... <3 Już nie mogę doczekać następnego i weny życzę ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję ;) Nowy pojawi się prawdopodobnie wcześniej (myślę, że koło 17) :)
UsuńA wena na pewno się przyda ;*
Cudowny;)
OdpowiedzUsuńO rajciu:) :) genialny! Ja tez chce takie śniadanko! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTeż bym chciała, ale mogę tylko pomarzyć :D
UsuńBuziaki ;*
świetny :)
OdpowiedzUsuńwspaniale :))
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. ;)
OdpowiedzUsuńSuper, że dałaś radę napisać dłuższy. :D
Uwielbiam ten blog. ;)
Z niecierpliwością czekam nn. :*
Chciałam wynagrodzić choć trochę to, że ostatnie były takie beznadziejne...
UsuńDziękuję za miłe słowa ;)
Pozdrawiam ;*
Świetny rozdział! Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńŚwietny,aż zgłodniałam ... same mniam mniam ...pozdrawiam
OdpowiedzUsuń