wtorek, 29 października 2013

Rozdział 36

W samolocie spałam, ale nie ma się, co dziwić, jak się nie śpi po nocach, to tak to jest. Na miejsce dotarłam z małym opóźnieniem i pojechałam prosto do szpitala. Pielęgniarka udzieliła mi informacji, gdzie leży mój tata, więc szybko się tam udałam.
-Laura?-zdziwił się widząc, jak wchodzę na salę z walizkami-Co tu robisz?
-Przyleciałam, bo słyszałam o twoim wypadku-cmoknęłam go w policzek i usiadłam na skraju łóżka-Jak się czujesz?
-Dobrze, gorzej, jak środki przeciwbólowe przestają działać.
-To co się dokładnie stało?
-Normalnie poszedłem na pierwszą zmianę. Mieliśmy do naprawy seata, jedno BMW i volkswagena. Zenek wziął betę i zajął kanał, a ja musiałem sobie jakoś poradzić. Niestety, chwila nieuwagi i ten nieszczęsny seat mnie przygniótł. Chłopaki szybko mnie wyciągnęli, ale i tak mam kość strzałkową i piszczel częściowo zmiażdżone. Po południu będą mnie operować, bo inaczej nie da się, z tym nic zrobić. A i jeszcze mam złamane trzy żebra, ale to nic-machnął ręką.
-Czemu nie zadzwoniłeś?
-Powinnaś być teraz w Londynie. Kochasz siatkówkę, więc powinnaś korzystać z tej szansy. Mną się nie przejmuj…
-Ciebie kocham bardziej niż siatkówkę! Są rzeczy ważne i ważniejsze… Niestety już nie wrócę na igrzyska. Zostanę z tobą. Nie możesz teraz chodzić i muszę ci pomóc.
Przytuliłam się do niego. Nie musieliśmy nic mówić, po prostu tak siedzieliśmy. Potem pojechałam do domu zostawić bagaże i wróciłam przed zabiegiem. Strasznie się denerwowałam, ale nie okazywałam tego, żeby nie stresować taty. Zabrali go na salę, a ja czekałam na korytarzu. Czas dłużył mi się niemiłosiernie. W końcu wyszedł lekarz.
-Pani jest córką pana Wójcika, tak?-zwrócił się do mnie.
-Tak, proszę powiedzieć, co z nim?
-Zabieg przebiegł pomyślnie, teraz trzeba czekać, aż wszystko się zagoi. A potem pani ojca czeka rehabilitacja. Miał bardzo dużo szczęścia, bo mógł stracić nogę. Niestety nie jestem w stanie przewidzieć, czy będzie mógł wrócić do pracy. Robiliśmy wszystko, co w naszej mocy, ale nie wiadomo, czy noga odzyska pełną sprawność.
-Dziękuję za informacje. Mogłabym do niego wejść?
-Ale tylko na chwilę.
-Dobrze.
Tata leżał na łóżku. I patrzył na swoją nogę, całą w opatrunkach. Na mój widok się uśmiechnął.
-Jak się czujesz?-co za głupie pytanie! Mógł stracić nogę, a ja pytam, jak się czuje… Idiotka!
-Nieźle. Jak wszystko dobrze się zagoi, zacznę rehabilitację. Na razie nawet nie czuję tej nogi, bo znieczulenie jeszcze działa. Ale jak dobrze pójdzie, to za kilka dni mnie wypiszą.
-Świetnie-uśmiechnęłam się.
Posiedziałam z nim chwilę, ale przyszła pielęgniarka i oznajmiła, że już wystarczy tych odwiedzin na dzisiaj. Obiecałam, że przyjadę jutro rano i wróciłam do domu.
Nie mogłam się na niczym skupić. Chodziłam po domu w tą i z powrotem, całkowicie bez celu. W końcu położyłam się i prawie natychmiast zasnęłam.
Wstałam przed 5 rano, bo nie mogłam spać. Wyszłam pobiegać, żeby się trochę odstresować. Byłam padnięta, bo ostatnimi czasy odpuściłam sobie bieganie. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i poszłam po zakupy do najbliższego spożywczaka, bo w domu nie było za wiele do jedzenia. Zjadłam śniadanie, spakowałam sok, herbatniki i jabłko dla taty i pojechałam do szpitala.
-Dzwoniła do ciebie babcia?-zapytał, chwilę po moim przyjeździe.
-Nie wiem, w ogóle nie miałam telefonu w rękach od wczoraj-zaczęłam przeszukiwać torebkę, ale go nie znalazłam… Pewnie zostawiłam w domu-A po co miała dzwonić?
-Była u mnie Agata i mówiła, że przyjedzie.
-Ciocia Aga? I nawet mnie nie odwiedziła?-siostra taty, była moją ulubioną (i jedyną ciotką).
Koło południa przyjechała moja babcia. Jak zawsze na wszystkim znała się najlepiej. Najpierw chciała zagadać na śmierć mojego tatę, a potem uczepiła się do mnie. Komentowała to, że nie mam jeszcze męża, że zamiast znaleźć porządną pracę, to nic nie robię…
-A jak ci twoi siatkarze?
-Na śmierć zapomniałam!-walnęłam się w czoło-Dzisiaj grają z Australią!
Wybiegłam na poszukiwanie najbliższej sali z telewizorem. Chwyciłam pilot i wbrew protestom dwóch starszych panów, odszukałam transmisję meczu. Chłopaki przegrywali 0:2. Ale w tym trzecim secie bardzo dobrze im szło.
-Panienko, my tu oglądaliśmy…
-Przepraszam, ale gra mój chłopak i chciałam zobaczyć jaki jest wynik.
-Siatkarz? Liga Światowa świetnie im poszła w tym roku, musi być panienka dumna.
-A który to?
-Michał Kubiak, ten z trzynastką.
-Aaa, to bardzo dobry zawodnik, szkoda, że nie wystawiają w podstawowej szóstce…
-To czemu nie kibicujesz mu w Londynie?
Opowiedziałam im o wypadku taty i decyzji o powrocie.
-Widzisz, Stasiu, taka dziewuszka to skarb…
-Anioł po prostu. Ten twój tata i ten siatkarz to szczęściarze. Kubiak niech cię pilnuje…
Oglądałam z nimi mecz już do końca. Niestety czwartego seta chłopaki przegrali. Nikt chyba nie spodziewał się przegranej z Australią. Pan Stasiek i pan Zdzisiek pocieszali mnie. Weszłam jeszcze do taty. Powiedziałam mu o meczu i wróciłam do domu. Wzięłam się za sprzątanie, bo na dzwonienie do Michała było za wcześnie, w końcu dopiero niedawno skończył się mecz. W międzyczasie odnalazłam telefon. Majka dzwoniła, więc oddzwoniłam. Umówiłyśmy się, że przyjdzie do mnie. Już pół godziny później ściskała mnie.
-Brakowało mi ciebie-uśmiechnęła się.
-Mi ciebie bardziej. Co słychać?
Jak zwykle opowiadała o Sebastianie, wtrąciła też coś o mamie i wypadku mojego taty. Ja mówiłam o wrażeniach z Londynu. Pochwaliłam się zdjęciami. Potem do późnej nocy oglądałyśmy filmy.
 Maja usnęła, a ja jak zwykle płakałam przy oglądaniu filmu „Mój przyjaciel Hachiko”. Nagle na ekranie laptopa wyświetliło się, że Michał do mnie dzwoni. Od razu odebrałam.
-Co się stało? Coś nie tak z twoim tatą?-zapytał, gdy włączył się obraz z kamerki.
-Nie, nic, tylko oglądałam film-powiedziałam pociągając nosem.
-Przegraliśmy…-spuścił wzrok.
-Nie przejmuj się, mieliście gorszy dzień po prostu. Będzie dobrze.
-No nie wiem… Pojutrze gramy z Rosją…
-Michaś, wiem, że sobie poradzicie.
-To dlatego, że ciebie tu nie było-zrobił smutną minę-Tęsknię okropnie.
-Ja też, ale za tydzień się widzimy-mrugnęłam.
Opowiedziałam mu o moim tacie i o tym, co mówił mi lekarz. Pokazałam mu Majkę śpiącą obok i oboje się z niej śmialiśmy. Dobrze, że ktoś wymyślił coś takiego jak skype. Tylko szkoda, że nie można przytulić przez niego drugiej osoby. Gdy mówił o dzisiejszym meczu, był strasznie zdołowany…
-Cześć, Laura!-do pokoju Michała wpadł Zbyszek.
Niestety tak nam przeszkadzał, że musieliśmy kończyć rozmowę. Oczywiście nie obyło się bez przesyłania sobie buziaków i wyznań miłosnych, co Bartman skomentował tekstem o rzyganiu tęczą…
Po skończonej rozmowie wykąpałam się i położyłam obok przyjaciółki. Bez problemu osunęłam się do krainy Morfeusza.
Gdy rano się obudziłam, Maja już nie spała. Robiła naleśniki. Po prostu kocham ją za to. Jak zwykle było pełno krzyków, wygłupów i śmiechu. My dwie w jednej kuchni… Niezbyt dobre połączenie. Na szczęście nic nie wybuchło. Przez pół dnia chodziłam w piżamie (ambitnie, nie ma co). Po południu ogarnęłam się i razem z przyjaciółką odwiedziłam szpital. Oprócz taty, zajrzałam jeszcze do miłych panów od meczu. Zapraszali mnie na oglądanie jutrzejszego starcia, ale musiałam odmówić, bo wieczorem nie można odwiedzać chorych.
Dzień zleciał mi bardzo szybko. Wieczorem przed snem zajrzałam na mój ulubiony portal społecznościowy. Andrzej zapytał mnie czemu nie byłam na meczu z Australią. Odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Okazało się, że on dziś wrócił do kraju. Tak od słowa do słowa umówiliśmy się na czwartek na przejażdżkę rowerową. Wylogowałam się i poszłam wziąć relaksującą kąpiel.
_________________________________________
Delikatnie mówiąc mam małe opóźnienie...
Taki trochę nudny rozdział, ale to dlatego, że siatkarzy i Laurę dzieli 1500 km...
Ale nie martwcie się, nie pozwolę Wam się zanudzić ;)

Liczę na szczere opinie i dziękuję za ogromną ilość komentarzy!!!
Jesteście świetni! <3
Macie ode mnie Krzysia dzisiaj, tak mnie jakoś naszło na to zdjęcie ;]
Całuję ;*

6 komentarzy:

  1. Mam nadzieję, że Andrzej nie będzie nic kombinował i cieszę się że jej tacie nic poważniejszego nie jest;)
    Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak czekałam na ten rozdział... Obawialam się o stan taty Laury. Całe szczęście, ze nie jest bardzo złe. Oby rehabilitacja szła pomyślnie:) przegrany mecz doluje ale są silni wiec dadzą radę:) naleśniki na dzień dobry:) aż zglosnialam:) idę wiec do kuchnI zrobić sobie coś do jedzenia:D pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Tata Laury wyliże się z tego ( przecież zawsze mogło być gorzej) A Igła na tym zdjęciu - po prostu Rambo :D

    OdpowiedzUsuń
  4. dobrze ze tylko tak wyszlo, bez gorszego szwanku:)
    btw. informuj cały czas!:) tam gdzie wczesniej :)
    ściskam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. jak zwykle - super :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobrze, że wszystko się tak skończyło :) Oby im z Rosją poszło lepiej :)

    OdpowiedzUsuń