Wstaliśmy jako
jedni z pierwszych i Michał wpadł na pomysł zemszczenia się na Wojtku
Włodarczyku za nocne bieganie nago.
-Zwariowałeś?-spojrzałam
zdziwiona, gdy dowiedziałam się, co chce zrobić.
-Nie, ale bądź
cicho i mi pomóż.
-Jesteś pewny, że
to ten namiot?
Odsunął suwak i
uchylił delikatnie materiał. Dwie wysokie postacie, ale ciężko było stwierdzić,
czy to na pewno Włodi z Zatorskim.
-To oni,
przytrzymaj, żeby było otwarte.
-Ale co biedny
Pawełek ci zrobił?-zapytałam, ale było już za późno, bo mój narzeczony wlał
całe wiadro wody do namiotu na niczego nieświadomych śpiochów.
Rozległy się krzyki
i po chwili wypadli ze środka… Karol z Andrzejem!
-Powaliło
was?-wydarł się na nas Endrju.
-Mówiłam ci, że to
nie oni!-spojrzałam zła na Michała.
Spojrzał na
środkowych i wzruszył bezradnie ramionami, mrucząc „Ups”.
-Jestem cały mokry,
a ty masz tylko tyle do powiedzenia?-spojrzał na niego gniewnie Kłos.
-Ja myślałem, że to
Wojtek i…
Nie skończył, bo
chłopaki zaczęli go gonić. Biegali między domkami aż w końcu wbiegli do
jeziora.
-No, teraz też
jesteś mokry-środkowi przybili piątkę i mu odpuścili.
-Zaraz, zaraz-Karollo
spojrzał na mnie-Ona mu pomagała!
Ruszyli w moim
kierunku, a ja schowałam się za nadchodzącym Nowakowskim.
-Piotruś, kochanie,
ratuj mnie!
-Ale czemu
ja?-spojrzał na mnie przerażony-Co ty im zrobiłaś?
-Ja nic, to Michał…
-To niech on cię
uratuje-odsunął się.
-Dzięki. Nie można
na nikogo liczyć… Nikt nie uratuje damy w opresji-jęknęłam.
-Ja uratuję-Bartek
przerzucił mnie sobie przez ramię.
Ku mojemu przerażeniu,
ruszył w stronę jeziora. Szarpanie i prośby nie pomogły, a chłopaki się z nas (czy
raczej ze mnie) naśmiewali. Bartek był już po pas w wodzie.
-Przepraszam, ale
wiesz… Skra łączy ludzi-powiedział i rzucił się ze mną pod wodę.
-Menda! Ty grałeś w
Rosji w poprzednim sezonie!-wykrztusiłam, gdy się wynurzyliśmy.
-Ale Skra na zawsze
pozostanie w moim sercu-puścił mi oczko.
Wróciliśmy na
brzeg. Na mój widok Grzesiek zaczął się głośno śmiać, a Piotrek patrzył w
ziemię, unikając mojego spojrzenia.
-Myślałem, że
śmigus dyngus już był w tym roku-zaśmiał się Krzysiek.
Nim się obejrzałam,
wszyscy byliśmy w wodzie i chlapaliśmy się w najlepsze. Nikt nie zwracał uwagi
na ciuchy, bo komu chciałoby się przebierać w kostium… Co prawda byliśmy cali
mokrzy, ale szczęśliwi.
-Dobra, wychodzimy,
bo jak się któryś rozchoruje, to Anastasi da nam popalić-oznajmił Winiar.
-Właśnie! Trzeba
oblać powołanie do reprezentacji-zawołał Wrona, a reszta ochoczo mu
zawtórowała.
-No dzięki-Karol
spojrzał na przyjaciela.
-To ty z Włodim
wypijecie za… Mistrzostwo Polski dla Skry w przyszłym sezonie-wypalił Andrzej.
-Nawet na to nie
liczcie… Mistrz, mistrz Resovia!-zawołał Grzesiek.
-Ja i tak jestem za
Jastrzębskim-przytuliłam się do Michała.
-No nie mówcie, że
będziecie się kłócić?-Iwona sceptycznie na nas spojrzała-Pokażecie na co was
stać na boisku.
-A teraz…-zaczął
Bartek.
-Imprezka!-krzyknęli
wszyscy.
Wyszliśmy z wody,
przebraliśmy się i chłopaki pojechali zrobić małe zakupy. Gdy wrócili, to
zastanawiałam, czy obrabowali monopolowy. Piwo w skrzynkach, a do tego różnego
rodzaju przekąski. Co jak co, ale bawić to się oni potrafią…
Michał odpowiedzialny
był za wyschnięcie namiotu Kłosa i Wrony, bo jak nie to mieli zająć nasz domek,
a my spalibyśmy pod gołym niebem.
Kiedy siatkarze
byli już nieźle wstawieni, wtedy dopiero się rozkręcili. Śpiewali, czy raczej
fałszowali, tak głośno, że chyba wszystkie dzikie zwierzęta uciekły z lasu.
Próbowałyśmy ich uciszyć, ale nie na wiele się to zdało.
-Ciszej, bo dziki
wystraszycie-szepnął Piotrek.
-Dziku boisz
się?-Winiarski uwiesił się na ramieniu Kubiego.
-Ani trochę! Chyba,
że zaatakują nas niedźwiedzie…
-To tu są
niedźwiedzie?-Zatorski zerwał się przerażony.
-Szczęściem by
było, gdyby to były tylko niedźwiedzie…-powiedział Grzesiek.
Ja z dziewczynami
śmiałyśmy się z nich, a oni jak najbardziej na poważnie zaczęli rozmawiać o
dzikich zwierzętach. Karol, Bartek, Grzegorz i mój Michał najchętniej poszliby
polować. Moją uwagę zwrócił Krzysiek, który był wyjątkowo ponury i nie
rozkręcał imprezy, jak to miał w zwyczaju.
-Co tam, panie
Ignaczak?-usiadłam obok i szturchnęłam go łokciem.
-A nic…-westchnął z
grobową miną.
-Ej, co jest?-teraz
to poważnie się przejęłam.
-Jakoś nie bardzo
mam powody do radości.
-Wiem, że Liga
Światowa wam nie poszła, ale teraz skopiecie im tyłki-uśmiechnęłam się
pocieszająco.
-No właśnie nie do
końca…
-Co się dzieje?
-Może się przejdziemy?-zaproponował.
Ruszyliśmy wolnym
krokiem w stronę brzegu. Coraz bardziej oddalaliśmy się od krzyków i śpiewów, a
Igła dalej nic nie mówił.
-Krzysiu, martwię
się. Powiedz mi, co jest nie tak-poprosiłam, a on gwałtownie się zatrzymał.
-Nie jestem
powołany-spuścił wzrok.
-Co? Ale jak to?
-Rozmawiałem z
Andreą i… Tak będzie lepiej dla drużyny. Przynajmniej na razie.
Widok smutnego
Ignaczaka naprawdę chwyta za serce. Nie mogłam tak bezczynnie stać i patrzeć.
Przytuliłam go.
-Czemu wcześniej
nie powiedziałeś?
-Nie chciałem, żeby
było wam mnie żal-posmutniał jeszcze bardziej, chociaż myślałam, że to
niemożliwe.
-Nam miałoby być ciebie
żal? Niby czemu? Jesteś najlepszym libero na świecie, więc nie smuć
się-delikatnie się uśmiechnął-Nie martw się, jeszcze nie jeden sezon przed
tobą.
-Może masz rację…
-Nie może, ale na
pewno-uśmiechnęłam się-A teraz smajl i idziemy się bawić. Nie ma co się
przejmować.
Wróciliśmy do
reszty. Igła zachowywał się, jak gdyby nigdy nic. Brał nawet udział w karaoke i
dzikich tańcach z resztą siatkarzy.
Trochę zeszło zanim
wszyscy usnęli. Nie wiem, jak oni to zrobili, ale w jednym namiocie zmieścili
się Bartek, Winiar, Kłos, Wrona, Zator i Włodi. Jak sardynki w puszce, ale my z
dziewczynami nie miałyśmy siły się z nimi sprzeczać i prowadzić ich do łóżek.
Same położyłyśmy się w jednym z wolnych domków i po długiej rozmowie, zasnęłyśmy
dopiero nad ranem.
Kolejny dzień minął
nam bardzo spokojnie, bo chłopaki leczyli się po wczorajszym. Cisza jak makiem
zasiał. Wreszcie można było się relaksować i słuchać śpiewu ptaków. Jeszcze dwa
dni i jedziemy do domu, więc każdy korzystał, jak tylko mógł. Dziewczyny
zażywały kąpieli słonecznych na leżakach, a chłopaki popijali wodę w cieniu
drzew.
Wieczorem każdy
poszedł do siebie, bo mimo nic nie robienia i tak byliśmy zmęczeni. Już
zasypiałam w ramionach ukochanego, gdy usłyszałam krzyki.
-Aaa! Niedźwiedź!
-Cholera-Misiek się
zerwał-Myślałem, że nie ma tu niedźwiedzi!
_____________________________________________
Przepraszam, że taki krótki i bez moich walniętych refleksji na koniec :/
W następnym postaram się to wynagrodzić ;]
Lecę, Kraków wzywa :P
Pozdrawiam ;*
Ps. Wszystkiego najlepszego dla Grzesia <3
W następnym postaram się to wynagrodzić ;]
Lecę, Kraków wzywa :P
Pozdrawiam ;*
Ps. Wszystkiego najlepszego dla Grzesia <3
Świetny rozdział :) Biedny Igła,ale Laura ma racje jeszcze nie jeden sezon przed nim,no ciekawie z niedźwiedziami,czekam na kolejny z niecierpliwością.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie :)
Całuję ;*
Super rozdział :) Strasznie szkoda mi Krzyśka :(
OdpowiedzUsuńKońcówka ciekawa, zobaczymy co będzie w kolejnym :)
Pozdrawiam;*
Igla zalamany, ale wierze, ze zostanie powolany. Na pewno taki widok lamie serce.
OdpowiedzUsuńAkcja z ruda-genialna.
Endrju i Karollo mokrzy? Leze ze smiechu i kwicze. Kurek lobuz ale to Skrzat wiec juz zapomniane.
Pozdrawiam
Hahaha genialny ten rozdział a akcja z Kłosem i Wronką mnie totalnie rozbawiłam :D Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńKolejny fantastyczny rozdział!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńUśmiałam się tak jak i przy ostatniej akcji z rudą zołzą.Widok Kurasia z Laurą na ramienu i taplanie w jeziorze- ekstra.
Skąd u Ciebie tyle fantastycznych pomysłów?
Twoje opowiadanie strasznie wciąga- przeczytałam, pośmiałam i czekam na kolejnya:) Buziaczków moc,a i pozdrów Kraków( powodzenia w kolejnym semestrze)
Świetny rozdział :) Coraz bardziej mi się spodobał :)
OdpowiedzUsuńgenialny :) ale, że niedźwiedź? ktoś tu ma urojenia? nie no, nieźle się uśmiałam :D
OdpowiedzUsuńKiedy pojawi sie nowy rozdzial
OdpowiedzUsuń