niedziela, 2 marca 2014

Rozdział 95

Wstaliśmy jako jedni z pierwszych i Michał wpadł na pomysł zemszczenia się na Wojtku Włodarczyku za nocne bieganie nago.
-Zwariowałeś?-spojrzałam zdziwiona, gdy dowiedziałam się, co chce zrobić.
-Nie, ale bądź cicho i mi pomóż.
-Jesteś pewny, że to ten namiot?
Odsunął suwak i uchylił delikatnie materiał. Dwie wysokie postacie, ale ciężko było stwierdzić, czy to na pewno Włodi z Zatorskim.
-To oni, przytrzymaj, żeby było otwarte.
-Ale co biedny Pawełek ci zrobił?-zapytałam, ale było już za późno, bo mój narzeczony wlał całe wiadro wody do namiotu na niczego nieświadomych śpiochów.
Rozległy się krzyki i po chwili wypadli ze środka… Karol z Andrzejem!
-Powaliło was?-wydarł się na nas Endrju.
-Mówiłam ci, że to nie oni!-spojrzałam zła na Michała.
Spojrzał na środkowych i wzruszył bezradnie ramionami, mrucząc „Ups”.
-Jestem cały mokry, a ty masz tylko tyle do powiedzenia?-spojrzał na niego gniewnie Kłos.
-Ja myślałem, że to Wojtek i…
Nie skończył, bo chłopaki zaczęli go gonić. Biegali między domkami aż w końcu wbiegli do jeziora.
-No, teraz też jesteś mokry-środkowi przybili piątkę i mu odpuścili.
-Zaraz, zaraz-Karollo spojrzał na mnie-Ona mu pomagała!
Ruszyli w moim kierunku, a ja schowałam się za nadchodzącym Nowakowskim.
-Piotruś, kochanie, ratuj mnie!
-Ale czemu ja?-spojrzał na mnie przerażony-Co ty im zrobiłaś?
-Ja nic, to Michał…
-To niech on cię uratuje-odsunął się.
-Dzięki. Nie można na nikogo liczyć… Nikt nie uratuje damy w opresji-jęknęłam.
-Ja uratuję-Bartek przerzucił mnie sobie przez ramię.
Ku mojemu przerażeniu, ruszył w stronę jeziora. Szarpanie i prośby nie pomogły, a chłopaki się z nas (czy raczej ze mnie) naśmiewali. Bartek był już po pas w wodzie.
-Przepraszam, ale wiesz… Skra łączy ludzi-powiedział i rzucił się ze mną pod wodę.
-Menda! Ty grałeś w Rosji w poprzednim sezonie!-wykrztusiłam, gdy się wynurzyliśmy.
-Ale Skra na zawsze pozostanie w moim sercu-puścił mi oczko.
Wróciliśmy na brzeg. Na mój widok Grzesiek zaczął się głośno śmiać, a Piotrek patrzył w ziemię, unikając mojego spojrzenia.
-Myślałem, że śmigus dyngus już był w tym roku-zaśmiał się Krzysiek.
Nim się obejrzałam, wszyscy byliśmy w wodzie i chlapaliśmy się w najlepsze. Nikt nie zwracał uwagi na ciuchy, bo komu chciałoby się przebierać w kostium… Co prawda byliśmy cali mokrzy, ale szczęśliwi.
-Dobra, wychodzimy, bo jak się któryś rozchoruje, to Anastasi da nam popalić-oznajmił Winiar.
-Właśnie! Trzeba oblać powołanie do reprezentacji-zawołał Wrona, a reszta ochoczo mu zawtórowała.
-No dzięki-Karol spojrzał na przyjaciela.
-To ty z Włodim wypijecie za… Mistrzostwo Polski dla Skry w przyszłym sezonie-wypalił Andrzej.
-Nawet na to nie liczcie… Mistrz, mistrz Resovia!-zawołał Grzesiek.
-Ja i tak jestem za Jastrzębskim-przytuliłam się do Michała.
-No nie mówcie, że będziecie się kłócić?-Iwona sceptycznie na nas spojrzała-Pokażecie na co was stać na boisku.
-A teraz…-zaczął Bartek.
-Imprezka!-krzyknęli wszyscy.
Wyszliśmy z wody, przebraliśmy się i chłopaki pojechali zrobić małe zakupy. Gdy wrócili, to zastanawiałam, czy obrabowali monopolowy. Piwo w skrzynkach, a do tego różnego rodzaju przekąski. Co jak co, ale bawić to się oni potrafią…
Michał odpowiedzialny był za wyschnięcie namiotu Kłosa i Wrony, bo jak nie to mieli zająć nasz domek, a my spalibyśmy pod gołym niebem.
Kiedy siatkarze byli już nieźle wstawieni, wtedy dopiero się rozkręcili. Śpiewali, czy raczej fałszowali, tak głośno, że chyba wszystkie dzikie zwierzęta uciekły z lasu. Próbowałyśmy ich uciszyć, ale nie na wiele się to zdało.
-Ciszej, bo dziki wystraszycie-szepnął Piotrek.
-Dziku boisz się?-Winiarski uwiesił się na ramieniu Kubiego.
-Ani trochę! Chyba, że zaatakują nas niedźwiedzie…
-To tu są niedźwiedzie?-Zatorski zerwał się przerażony.
-Szczęściem by było, gdyby to były tylko niedźwiedzie…-powiedział Grzesiek.
Ja z dziewczynami śmiałyśmy się z nich, a oni jak najbardziej na poważnie zaczęli rozmawiać o dzikich zwierzętach. Karol, Bartek, Grzegorz i mój Michał najchętniej poszliby polować. Moją uwagę zwrócił Krzysiek, który był wyjątkowo ponury i nie rozkręcał imprezy, jak to miał w zwyczaju.
-Co tam, panie Ignaczak?-usiadłam obok i szturchnęłam go łokciem.
-A nic…-westchnął z grobową miną.
-Ej, co jest?-teraz to poważnie się przejęłam.
-Jakoś nie bardzo mam powody do radości.
-Wiem, że Liga Światowa wam nie poszła, ale teraz skopiecie im tyłki-uśmiechnęłam się pocieszająco.
-No właśnie nie do końca…
-Co się dzieje?
-Może się przejdziemy?-zaproponował.
Ruszyliśmy wolnym krokiem w stronę brzegu. Coraz bardziej oddalaliśmy się od krzyków i śpiewów, a Igła dalej nic nie mówił.
-Krzysiu, martwię się. Powiedz mi, co jest nie tak-poprosiłam, a on gwałtownie się zatrzymał.
-Nie jestem powołany-spuścił wzrok.
-Co? Ale jak to?
-Rozmawiałem z Andreą i… Tak będzie lepiej dla drużyny. Przynajmniej na razie.
Widok smutnego Ignaczaka naprawdę chwyta za serce. Nie mogłam tak bezczynnie stać i patrzeć. Przytuliłam go.
-Czemu wcześniej nie powiedziałeś?
-Nie chciałem, żeby było wam mnie żal-posmutniał jeszcze bardziej, chociaż myślałam, że to niemożliwe.
-Nam miałoby być ciebie żal? Niby czemu? Jesteś najlepszym libero na świecie, więc nie smuć się-delikatnie się uśmiechnął-Nie martw się, jeszcze nie jeden sezon przed tobą.
-Może masz rację…
-Nie może, ale na pewno-uśmiechnęłam się-A teraz smajl i idziemy się bawić. Nie ma co się przejmować.
Wróciliśmy do reszty. Igła zachowywał się, jak gdyby nigdy nic. Brał nawet udział w karaoke i dzikich tańcach z resztą siatkarzy.
Trochę zeszło zanim wszyscy usnęli. Nie wiem, jak oni to zrobili, ale w jednym namiocie zmieścili się Bartek, Winiar, Kłos, Wrona, Zator i Włodi. Jak sardynki w puszce, ale my z dziewczynami nie miałyśmy siły się z nimi sprzeczać i prowadzić ich do łóżek. Same położyłyśmy się w jednym z wolnych domków i po długiej rozmowie, zasnęłyśmy dopiero nad ranem.

Kolejny dzień minął nam bardzo spokojnie, bo chłopaki leczyli się po wczorajszym. Cisza jak makiem zasiał. Wreszcie można było się relaksować i słuchać śpiewu ptaków. Jeszcze dwa dni i jedziemy do domu, więc każdy korzystał, jak tylko mógł. Dziewczyny zażywały kąpieli słonecznych na leżakach, a chłopaki popijali wodę w cieniu drzew.
Wieczorem każdy poszedł do siebie, bo mimo nic nie robienia i tak byliśmy zmęczeni. Już zasypiałam w ramionach ukochanego, gdy usłyszałam krzyki.
-Aaa! Niedźwiedź!
-Cholera-Misiek się zerwał-Myślałem, że nie ma tu niedźwiedzi!
_____________________________________________
Przepraszam, że taki krótki i bez moich walniętych refleksji na koniec :/
W następnym postaram się to wynagrodzić ;]

Lecę, Kraków wzywa :P
Pozdrawiam ;*

Ps. Wszystkiego najlepszego dla Grzesia <3

8 komentarzy:

  1. Świetny rozdział :) Biedny Igła,ale Laura ma racje jeszcze nie jeden sezon przed nim,no ciekawie z niedźwiedziami,czekam na kolejny z niecierpliwością.
    Zapraszam do siebie :)
    Całuję ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział :) Strasznie szkoda mi Krzyśka :(
    Końcówka ciekawa, zobaczymy co będzie w kolejnym :)
    Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Igla zalamany, ale wierze, ze zostanie powolany. Na pewno taki widok lamie serce.
    Akcja z ruda-genialna.
    Endrju i Karollo mokrzy? Leze ze smiechu i kwicze. Kurek lobuz ale to Skrzat wiec juz zapomniane.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahaha genialny ten rozdział a akcja z Kłosem i Wronką mnie totalnie rozbawiłam :D Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Kolejny fantastyczny rozdział!!!!!!!!!!!!
    Uśmiałam się tak jak i przy ostatniej akcji z rudą zołzą.Widok Kurasia z Laurą na ramienu i taplanie w jeziorze- ekstra.
    Skąd u Ciebie tyle fantastycznych pomysłów?
    Twoje opowiadanie strasznie wciąga- przeczytałam, pośmiałam i czekam na kolejnya:) Buziaczków moc,a i pozdrów Kraków( powodzenia w kolejnym semestrze)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział :) Coraz bardziej mi się spodobał :)

    OdpowiedzUsuń
  7. genialny :) ale, że niedźwiedź? ktoś tu ma urojenia? nie no, nieźle się uśmiałam :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy pojawi sie nowy rozdzial

    OdpowiedzUsuń