-Co ty tu
robisz?
-Byłem na
grobie babci… Pójdziemy do jakiejś kawiarni i porozmawiamy?
-Nie wiem,
czy mamy o czym-warknęłam i powróciłam do przerwanej czynności.
Kątem oka
widziałam, że siatkarz dalej stał w tym samym miejscu. Gdy skończyłam i
ruszyłam w stronę auta, on poszedł za mną.
-Laura,
proszę…
Nie wiem
czemu, ale się zgodziłam. Wsiedliśmy do mojego samochodu, bo on przyjechał na
cmentarz taksówką. Podjechałam pod moją ulubioną kawiarnię. Złożyliśmy
zamówienia, a ja w napięciu wpatrywałam się w atakującego.
-Czy ty nie
powinieneś być we Włoszech?-spojrzałam na niego podejrzliwie.
-Powinienem,
ale mam kilka dni wolnego-odpowiedział i znów zapadła między nami pełna
napięcia cisza.
-O czym
chciałeś rozmawiać?
-Przepraszam.
Zachowałem się jak idiota…-spuścił wzrok-Wiem, że to nie wasza wina. Tamtego
dnia spotkałem Adę i trochę sobie wygarnęliśmy, a ja odreagowałem na was…
Jestem skończonym kretynem… Mam nadzieję, że nic ci nie zrobiłem?-spojrzał na
mnie ze strachem i troską w oczach.
-Już jest wszystko w porządku, ale to nie
obrażenia fizyczne były najgorsze… Nadal nie pojmuję, jak mogłeś być do tego
zdolny-pokręciłam głową, zawiedziona.
-Naprawdę
ją pokochałem, a jak dowiedziałem się, jaka jest… Nie umiałem sobie z tym
poradzić i odtrąciłem wasze wsparcie. Już nigdy nie zrobię wam krzywdy,
potrzebuję przyjaciół, a wszystko zniszczyłem… Przepraszam. Wybaczysz mi
kiedyś?
-Bartman!
Przez ciebie nie mogłam ruszać ręką i nie byłam w stanie pracować, do tego
Misiek miał rozwaloną wargę, a zawsze byliście jak bracia…
-Wiem, ale…
-Nie
przerywaj mi-spojrzałam na niego groźnie-Myślałam, że zniszczyłeś to wszystko,
ale ta rozmowa pozwoliła mi zrozumieć, że mocno nadszarpnąłeś nasze zaufanie… Nie możemy się od ciebie odwrócić, bo w końcu
od czego są przyjaciele? Może nie będzie tak, jak dawniej, ale mam nadzieję, że
jakoś uda się…-nie dał mi dokończyć, tylko mnie przytulił.
-Dziękuję,
nawet nie wiesz, jak się cieszę! I jeszcze raz ogromnie cię przepraszam…
Tonęłam w
jego niedźwiedzim uścisku i dopiero uwaga o braku powietrza w płucach, skłoniła
go do puszczenia mnie. Stwierdziliśmy, że jutro pojedzie ze mną do Kędzierzyna
i porozmawia z Michałem. Miałam nadzieję, że jakoś się dogadają, bo im obu było
z tym ciężko. Zaproponowałam Zibiemu nocleg, żeby nie tułał się po hotelach. Zjedliśmy
nasze zamówienie i pojechaliśmy do mojego domu. Tata, jak to ostatnio miał w
zwyczaju, siedział w ogrodzie z panią Małgosią, a Zbyszek, gdy tylko wysiadł z
auta, zajął się Koksem. Ja weszłam do środka i usiadłam przy pianinie. Dawno
nie miałam chwili, żeby w całkowitej ciszy i spokoju pograć na tym instrumencie.
Niestety już po kilku minutach przerwał mi mój telefon. Dzwonił nieznany numer.
Jak się okazało, była to mama Michała. Jechali na cmentarz, żeby odwiedzić grób
mojej mamy i pytała, czy razem z mężem mogą nas odwiedzić. Oczywiście się
zgodziłam i zaraz po zakończeniu połączenia, zabrałam się za pieczenie na
szybko ciasta i w międzyczasie poinformowałam tatę i Bartmana o ich
przyjeździe. Akurat wyciągnęłam blachę z piekarnika, gdy podjechali państwo
Kubiak. Spędziliśmy miło czas na rozmowie. Tata przedstawił im swoją lubą. Pani
Basia i pan Jarek wydawali się trochę zdziwieni, ale nie bardziej niż wizytą
Zbigniewa. Siedzieli u nas do wieczora, ale nie udało mi się ich namówić, żeby zostali
na noc, więc pościeliłam tylko łóżko dla atakującego i po szybkim prysznicu
padłam zmęczona.
-Laura!
Wstawaj, bo pojadę bez ciebie!-ZB9 od samego rana chodził i się wydzierał.
-Zamknij
się, już wstaję-jęknęłam i nakryłam głowę kołdrą.
-Puk
puk-powiedział-No właśnie widzę, jak wstajesz…
Była chwila
ciszy, a potem ten idiota zabrał mi kołdrę i wylał na mnie szklankę zimnej
wody.
-Ty debilu!
Pogrzało cię!-wyskoczyłam z łóżka i rzuciłam się na niego z pięściami.
-Ciesz się,
że nie wiadro-zaśmiał się i zszedł na dół.
-Całe życie
z wariatami-mruknęłam i zaczęłam się szykować.
Na
szczęście na przeprosiny za akcję z wodą, Zibi przygotował mi śniadanie. Jak
tylko zjedliśmy i umyliśmy zęby, zabraliśmy wszystko i wyjechaliśmy do
Kędzierzyna. Koło 12 byliśmy już na miejscu, więc mieliśmy jeszcze ponad dwie
godziny do rozpoczęcia meczu. Połaziliśmy trochę po mieście, a potem bez
większego pośpiechu udaliśmy się na halę. Weszliśmy w samą porę, bo obie
drużyny już szykowały się do gry. To był długi mecz, bo po pierwszych dwóch
wygranych setach, gospodarze wzięli się ostro do walki i doprowadzili do
tie-break’a. Widziałam, że zdezorientowany wzrok Michała co chwila wędruje w
naszym kierunku. Oboje go wspieraliśmy i pod koniec ledwo mogliśmy cokolwiek
wychrypieć. Na szczęście udało się i zakończyli ostatnią partię z
sześciopunktowym prowadzeniem. Uściskałam Zbyszka i razem zeszliśmy do
zawodników. Przywitaliśmy się ze znajomymi, a potem ja uwiesiłam się na szyi
narzeczonego, a atakujący nieśmiało stanął za mną.
-Michał…-zaczął.
-Czego
chcesz?-warknął Misiek.
-Przepraszam,
możemy porozmawiać?
-Załatwmy
to szybko…
-Przepraszam,
że zachowałem się jak skończony idiota. Wiem, że gorzej postąpić nie mogłem…
Nie chciałem się na ciebie wtedy rzucić, to był impuls. Za dużo emocji się we
mnie kumulowało i nie wytrzymałem…
-Nie chodzi
o mnie. Zibi, ty zrobiłeś krzywdę Laurze… Ona jest najważniejszą osobą w moim
życiu, a gdyby stało jej się coś poważnego, nigdy bym ci tego nie wybaczył.
Nawet nie masz pojęcia, ile bólu jej sprawiłeś…
-Przepraszam.
Rozmawiałem z nią-spojrzał na mnie smutnym wzrokiem-Już nie popełnię takiego
błędu…
-Nie
popełnisz, bo nie będziesz miał okazji-mój narzeczony odwrócił się na pięcie i
ruszył do szatni.
-Michał!-krzyknęliśmy
oboje, ale nawet się nie odwrócił.
Widziałam,
że Zbyszek jest załamany. Wyszliśmy razem przed Halę Azoty i poradziłam mu przeprowadzić
jeszcze jedną próbę. Czekaliśmy dłuższy czas, bo Misiek musiał się rozciągnąć,
wziąć prysznic, przebrać.
-Wiesz,
Zibi, ja skoczę po coś do picia, bo bardzo sobie zdarłam gardło-powiedziałam
cicho-Zaraz wracam.
Ruszyłam do
małego sklepiku, gdy nagle usłyszałam krzyk Miśka. Nie zdążyłam się nawet
odwrócić, bo coś przygwoździło mnie do ziemi. Byłam trochę skołowana.
Spojrzałam zdziwiona na Zbyszka, który ze strachem wpatrywał się we mnie. Po
chwili Michał pomagał nam wstać.
-Nic ci nie
jest?-zapytał Zibi.
-Co się
stało?
-Nie
widziałaś tego auta?
Z samochodu
wysiadła jakaś niewysoka szatynka.
-Michał
jest mój! Rozumiesz! Zniszczę cię-zaczęła na mnie krzyczeć.
Stałam
osłupiała, ale na szczęście ochrona się nią zajęła. Siatkarze też byli w szoku.
Narzeczony otoczył mnie ramieniem i zaprowadził do samochodu. Cały czas szeptał
uspokajające słowa, ale ja dalej patrzyłam na nich przerażona.
-Nic ci nie
jest, kochanie?-patrzył na mnie z troską.
Pokręciłam
niepewnie głową.
-Przepraszam
za ten zdarty łokieć, ale to dla większego dobra-zaczął tłumaczyć Zibi, gdy
Misiek pocałował startą skórę na mojej ręce.
-Dziękuję,
że ją odepchnąłeś-Michał uśmiechnął się do Bartmana.
-Przecież
nie mogłem pozwolić, żeby tamta wariatka jej coś zrobiła. Przyjaciele sobie
pomagają i są gotowi się poświęcić…
-Cieszę
się, że mam takiego przyjaciela.
Po chwili
ściskali się, chowając wszelkie urazy. Porozmawiali jeszcze trochę, a potem
Zbyszek usiadł za kierownicą auta, bo ja nadal byłam zbyt roztrzęsiona, żeby prowadzić.
-Nie bój
się, mała-mrugnął do mnie-Ja i Michał nie pozwolimy, żeby stała ci się
krzywda-przytulił mnie, gdy byliśmy już pod moim domem.
Siatkarz
postanowił jechać do rodziców, ale wcześniej zaparzył mi melisę i kilkadziesiąt
razy zapytał, czy aby na pewno wszystko w porządku.
-Gdyby nie
ty…-zaczęłam płakać.
-Cicho,
głupia-dał mi pstryczka w nos-Dostanie mi się od Miśka, że płaczesz przeze mnie…
-Dziękuję-uśmiechnęłam
się, ocierając łzy.
-No! I tak
ma być, jak cię następnym razem odwiedzę-zaśmiał się-To ja się będę zbierał, bo
jutro mam samolot, a do rodziców muszę jechać... Trzymaj się!
Życzyłam mu
bezpiecznej podróży i udanego sezonu. Machałam aż zniknął za zakrętem. Nie było
późno, ale ja po przekroczeniu pokoju, od razu położyłam się na łóżku, by moje
obolałe ciało mogło w spokoju odpocząć.
Dni mijały
w zastraszającym tempie, ale to przez nawał nauki i pracę z dziewczęcą drużyną
z mojego dawnego liceum. Przyjęłam propozycję Jarka i teraz, jak miały mecz,
musiałam być na nim obecna. Kolokwia i czas spędzany z młodymi siatkarkami
sprawiały, że nie miałam na nic siły. Wracałam wieczorami do domu i od razu się
kładłam. W sobotę przed południem posprzątałam w domu, by potem z czystym
sumieniem pojechać do Żor.
Michał
bardzo cieszył się na mój widok. Wzięliśmy yorka na spacer i chodziliśmy
nieznanymi mi uliczkami. Czułam się tak, jakbyśmy byli beztroską parą nastolatków
bezgranicznie zakochaną w sobie. Brakowało mi tego, że nie mogę budzić się
codziennie w jego ramionach, trzymać za rękę, przytulać… Na szczęście była już
prawie połowa listopada, więc niedługo święta. Michał chciał, żebyśmy gdzieś
wyjechali, ale ja wolałam je spędzić w rodzinnej atmosferze. Rozmawialiśmy o
moim pisaniu, czy raczej nie pisaniu, pracy magisterskiej. Ale też robiliśmy
listę gości na ślub, by ogarnąć w końcu, na ile osób będzie to wesele.
Wieczór minął
nam bardzo szybko. Zasnęliśmy na kanapie, oglądając jakiś nudnawy film…
__________________________________________
Przepraszam :/
Dziś spędziłam cały dzień na uczelni, potem jeszcze uczyłam się z kolegą kodów na jutrzejsze programowanie i tak jakoś zeszło, że dopiero skończyłam pisać...
Pewna kochana osoba (dzięki Paula :* ) doradziła mi, żebym ustaliła w jakie dni będę dodawać rozdziały, bo Wy czekacie, a ja też ostatnio nie mam kiedy odpocząć...
Jeszcze nie wiem, jak to będzie... W środę pod rozdziałem zapewne wszystko Wam napiszę...
Teraz lecę spać, bo mi się oczy kleją...
A może jeszcze powiem Wam, co kolega powiedział o moim pisaniu (w kontekście tego, że groźby są karalne, ale mniejsza o to :D )
Dziś spędziłam cały dzień na uczelni, potem jeszcze uczyłam się z kolegą kodów na jutrzejsze programowanie i tak jakoś zeszło, że dopiero skończyłam pisać...
Pewna kochana osoba (dzięki Paula :* ) doradziła mi, żebym ustaliła w jakie dni będę dodawać rozdziały, bo Wy czekacie, a ja też ostatnio nie mam kiedy odpocząć...
Jeszcze nie wiem, jak to będzie... W środę pod rozdziałem zapewne wszystko Wam napiszę...
Teraz lecę spać, bo mi się oczy kleją...
A może jeszcze powiem Wam, co kolega powiedział o moim pisaniu (w kontekście tego, że groźby są karalne, ale mniejsza o to :D )
"Ubytki na psychice po przeczytaniu Twojej książki
również są karane :P "
Miał na myśli bloga, bo książka dopiero jest w planach :P
Miły, co nie? :D
Wredna menda...
Mam nadzieję, że nie spowodowałam u nikogo żadnych trwałych uszkodzeń? ^^
Miał na myśli bloga, bo książka dopiero jest w planach :P
Miły, co nie? :D
Wredna menda...
Mam nadzieję, że nie spowodowałam u nikogo żadnych trwałych uszkodzeń? ^^
Jeszcze raz przepraszam, ale mam nadzieję, że mi to wybaczycie :)
Do następnego,
Buziaki ;*
Fajnie, że Zibi potrafił przyznać się do błędu i przeprosić, a w konsekwencji jeszcze nam uratował dziewczynę ;)
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze super;)
Pozdrawiam i zapraszam do siebie na nowy;*
Czekam, czekam, czekam! Nie każ mi dłużej czekać :* buziaczki :* i nie przestawaj czasem pisać bo chyba popadnę w depresję beż ciebie i naszych pięknych zakochańców <3
OdpowiedzUsuńGif z tańczącym Winiarem i szalejącym Kurkiem wynagrodził wszystko haha ! ;D
OdpowiedzUsuńWiniar w skarpetkach wywijajacy kubanskimi biodrami wynagradza mi wszystko.
OdpowiedzUsuńZibi w koncu przeprosil Laure i Michała-dlugo sie chlopaczyna zbieral....
Gdyby nie Zibi....nie chce sobie nawet wyobrazac.... psychopatatyczna fanka-tego jeszcze brakowalo.
Pozdrawiam i rowniez mykam do fizjologii czlowieka :/ ech
To świetnie, że Zibi się opamiętał i przeprosił :) Dobrze, że był przy Laurze, bo gdyby nie on to mogłoby się dla niej źle skończyć...
OdpowiedzUsuńCo do ubytków na psychice to śmiem twierdzić, że może nie są poważne ale na pewno trwałe. Związałam się bardzo z bohaterami opowiadania i zawsze niecierpliwie czekam na ich dalsze losy. Nie kończ pisać, plissss :) albo daj namiary na dobrego psychoterapeutę :p
Cieszę się, że mogłam pomóc :) czasem uda mi się coś błyskotliwego wymyślić ^_^
Pozdrawiam gorąco :*
Świetny rozdział,bardzo mnie cieszy że Zibi wie że popełnił błąd i się do niego przyznał.No czekam na następny i zapraszam do siebie :)
OdpowiedzUsuńCałuję ;*
Świetny rozdział cieszę się że Zibi potrafi przyznać się do błędu :) No czekam na następny i zapraszam do siebie w wolnej chwili :)
OdpowiedzUsuńCałuję ;*
Bardzo mnie cieszy, że Zibi ich przeprosił i wszystko się dobrze ułożyło :) czekam na następny :* / Mała Mi.
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie :) Jest cudowne :) Czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńZapraszam także do mnie: http://bede-walczyc-do-konca.blogspot.com/
Pozdrawiam :)
świetny :) Coraz bardziej mi się podoba :) już nie mogę doczekać kolejnego :)
OdpowiedzUsuńRany ;o ten blog jest swietny! ;p
OdpowiedzUsuńZastanawiam sie tylko, czemu wczesniej na niego nie wpadlam.. ? Misiek i Laura tyle przeszli.. w niektorych momentach plakalam razem z bohaterka, w innych natomiast smialam sie w glos ;D w wolnej chwili zapraszam do siebie :
Nie-moge-zyc-bez-ciebie.blogspot.com
Zycie-to-zwykla-sciemniara.blogspot.com
Czekam na nastepny i pozdrawiam :*
No i Zibi wszystko przemyślał i zrozumiał! I jeszcze został bohaterem :D normalnie jak Batman :) taka zbieżność nazwisk :P
OdpowiedzUsuńrozdział przyjemny. Czekam na następny :D Pa.
wczoraj miał być rozdział........................
OdpowiedzUsuń