wtorek, 25 marca 2014

Rozdział 105

-Co ty tu robisz?
-Byłem na grobie babci… Pójdziemy do jakiejś kawiarni i porozmawiamy?
-Nie wiem, czy mamy o czym-warknęłam i powróciłam do przerwanej czynności.
Kątem oka widziałam, że siatkarz dalej stał w tym samym miejscu. Gdy skończyłam i ruszyłam w stronę auta, on poszedł za mną.
-Laura, proszę…
Nie wiem czemu, ale się zgodziłam. Wsiedliśmy do mojego samochodu, bo on przyjechał na cmentarz taksówką. Podjechałam pod moją ulubioną kawiarnię. Złożyliśmy zamówienia, a ja w napięciu wpatrywałam się w atakującego.
-Czy ty nie powinieneś być we Włoszech?-spojrzałam na niego podejrzliwie.
-Powinienem, ale mam kilka dni wolnego-odpowiedział i znów zapadła między nami pełna napięcia cisza.
-O czym chciałeś rozmawiać?
-Przepraszam. Zachowałem się jak idiota…-spuścił wzrok-Wiem, że to nie wasza wina. Tamtego dnia spotkałem Adę i trochę sobie wygarnęliśmy, a ja odreagowałem na was… Jestem skończonym kretynem… Mam nadzieję, że nic ci nie zrobiłem?-spojrzał na mnie ze strachem i troską w oczach.
 -Już jest wszystko w porządku, ale to nie obrażenia fizyczne były najgorsze… Nadal nie pojmuję, jak mogłeś być do tego zdolny-pokręciłam głową, zawiedziona.
-Naprawdę ją pokochałem, a jak dowiedziałem się, jaka jest… Nie umiałem sobie z tym poradzić i odtrąciłem wasze wsparcie. Już nigdy nie zrobię wam krzywdy, potrzebuję przyjaciół, a wszystko zniszczyłem… Przepraszam. Wybaczysz mi kiedyś?
-Bartman! Przez ciebie nie mogłam ruszać ręką i nie byłam w stanie pracować, do tego Misiek miał rozwaloną wargę, a zawsze byliście jak bracia…
-Wiem, ale…
-Nie przerywaj mi-spojrzałam na niego groźnie-Myślałam, że zniszczyłeś to wszystko, ale ta rozmowa pozwoliła mi zrozumieć, że mocno nadszarpnąłeś nasze zaufanie…  Nie możemy się od ciebie odwrócić, bo w końcu od czego są przyjaciele? Może nie będzie tak, jak dawniej, ale mam nadzieję, że jakoś uda się…-nie dał mi dokończyć, tylko mnie przytulił.
-Dziękuję, nawet nie wiesz, jak się cieszę! I jeszcze raz ogromnie cię przepraszam…
Tonęłam w jego niedźwiedzim uścisku i dopiero uwaga o braku powietrza w płucach, skłoniła go do puszczenia mnie. Stwierdziliśmy, że jutro pojedzie ze mną do Kędzierzyna i porozmawia z Michałem. Miałam nadzieję, że jakoś się dogadają, bo im obu było z tym ciężko. Zaproponowałam Zibiemu nocleg, żeby nie tułał się po hotelach. Zjedliśmy nasze zamówienie i pojechaliśmy do mojego domu. Tata, jak to ostatnio miał w zwyczaju, siedział w ogrodzie z panią Małgosią, a Zbyszek, gdy tylko wysiadł z auta, zajął się Koksem. Ja weszłam do środka i usiadłam przy pianinie. Dawno nie miałam chwili, żeby w całkowitej ciszy i spokoju pograć na tym instrumencie. Niestety już po kilku minutach przerwał mi mój telefon. Dzwonił nieznany numer. Jak się okazało, była to mama Michała. Jechali na cmentarz, żeby odwiedzić grób mojej mamy i pytała, czy razem z mężem mogą nas odwiedzić. Oczywiście się zgodziłam i zaraz po zakończeniu połączenia, zabrałam się za pieczenie na szybko ciasta i w międzyczasie poinformowałam tatę i Bartmana o ich przyjeździe. Akurat wyciągnęłam blachę z piekarnika, gdy podjechali państwo Kubiak. Spędziliśmy miło czas na rozmowie. Tata przedstawił im swoją lubą. Pani Basia i pan Jarek wydawali się trochę zdziwieni, ale nie bardziej niż wizytą Zbigniewa. Siedzieli u nas do wieczora, ale nie udało mi się ich namówić, żeby zostali na noc, więc pościeliłam tylko łóżko dla atakującego i po szybkim prysznicu padłam zmęczona.

-Laura! Wstawaj, bo pojadę bez ciebie!-ZB9 od samego rana chodził i się wydzierał.
-Zamknij się, już wstaję-jęknęłam i nakryłam głowę kołdrą.
-Puk puk-powiedział-No właśnie widzę, jak wstajesz…
Była chwila ciszy, a potem ten idiota zabrał mi kołdrę i wylał na mnie szklankę zimnej wody.
-Ty debilu! Pogrzało cię!-wyskoczyłam z łóżka i rzuciłam się na niego z pięściami.
-Ciesz się, że nie wiadro-zaśmiał się i zszedł na dół.
-Całe życie z wariatami-mruknęłam i zaczęłam się szykować.
Na szczęście na przeprosiny za akcję z wodą, Zibi przygotował mi śniadanie. Jak tylko zjedliśmy i umyliśmy zęby, zabraliśmy wszystko i wyjechaliśmy do Kędzierzyna. Koło 12 byliśmy już na miejscu, więc mieliśmy jeszcze ponad dwie godziny do rozpoczęcia meczu. Połaziliśmy trochę po mieście, a potem bez większego pośpiechu udaliśmy się na halę. Weszliśmy w samą porę, bo obie drużyny już szykowały się do gry. To był długi mecz, bo po pierwszych dwóch wygranych setach, gospodarze wzięli się ostro do walki i doprowadzili do tie-break’a. Widziałam, że zdezorientowany wzrok Michała co chwila wędruje w naszym kierunku. Oboje go wspieraliśmy i pod koniec ledwo mogliśmy cokolwiek wychrypieć. Na szczęście udało się i zakończyli ostatnią partię z sześciopunktowym prowadzeniem. Uściskałam Zbyszka i razem zeszliśmy do zawodników. Przywitaliśmy się ze znajomymi, a potem ja uwiesiłam się na szyi narzeczonego, a atakujący nieśmiało stanął za mną.
-Michał…-zaczął.
-Czego chcesz?-warknął Misiek.
-Przepraszam, możemy porozmawiać?
-Załatwmy to szybko…
-Przepraszam, że zachowałem się jak skończony idiota. Wiem, że gorzej postąpić nie mogłem… Nie chciałem się na ciebie wtedy rzucić, to był impuls. Za dużo emocji się we mnie kumulowało i nie wytrzymałem…
-Nie chodzi o mnie. Zibi, ty zrobiłeś krzywdę Laurze… Ona jest najważniejszą osobą w moim życiu, a gdyby stało jej się coś poważnego, nigdy bym ci tego nie wybaczył. Nawet nie masz pojęcia, ile bólu jej sprawiłeś…
-Przepraszam. Rozmawiałem z nią-spojrzał na mnie smutnym wzrokiem-Już nie popełnię takiego błędu…
-Nie popełnisz, bo nie będziesz miał okazji-mój narzeczony odwrócił się na pięcie i ruszył do szatni.
-Michał!-krzyknęliśmy oboje, ale nawet się nie odwrócił.
Widziałam, że Zbyszek jest załamany. Wyszliśmy razem przed Halę Azoty i poradziłam mu przeprowadzić jeszcze jedną próbę. Czekaliśmy dłuższy czas, bo Misiek musiał się rozciągnąć, wziąć prysznic, przebrać.
-Wiesz, Zibi, ja skoczę po coś do picia, bo bardzo sobie zdarłam gardło-powiedziałam cicho-Zaraz wracam.
Ruszyłam do małego sklepiku, gdy nagle usłyszałam krzyk Miśka. Nie zdążyłam się nawet odwrócić, bo coś przygwoździło mnie do ziemi. Byłam trochę skołowana. Spojrzałam zdziwiona na Zbyszka, który ze strachem wpatrywał się we mnie. Po chwili Michał pomagał nam wstać.
-Nic ci nie jest?-zapytał Zibi.
-Co się stało?
-Nie widziałaś tego auta?
Z samochodu wysiadła jakaś niewysoka szatynka.
-Michał jest mój! Rozumiesz! Zniszczę cię-zaczęła na mnie krzyczeć.
Stałam osłupiała, ale na szczęście ochrona się nią zajęła. Siatkarze też byli w szoku. Narzeczony otoczył mnie ramieniem i zaprowadził do samochodu. Cały czas szeptał uspokajające słowa, ale ja dalej patrzyłam na nich przerażona.
-Nic ci nie jest, kochanie?-patrzył na mnie z troską.
Pokręciłam niepewnie głową.
-Przepraszam za ten zdarty łokieć, ale to dla większego dobra-zaczął tłumaczyć Zibi, gdy Misiek pocałował startą skórę na mojej ręce.
-Dziękuję, że ją odepchnąłeś-Michał uśmiechnął się do Bartmana.
-Przecież nie mogłem pozwolić, żeby tamta wariatka jej coś zrobiła. Przyjaciele sobie pomagają i są gotowi się poświęcić…
-Cieszę się, że mam takiego przyjaciela.
Po chwili ściskali się, chowając wszelkie urazy. Porozmawiali jeszcze trochę, a potem Zbyszek usiadł za kierownicą auta, bo ja nadal byłam zbyt roztrzęsiona, żeby prowadzić.
-Nie bój się, mała-mrugnął do mnie-Ja i Michał nie pozwolimy, żeby stała ci się krzywda-przytulił mnie, gdy byliśmy już pod moim domem.
Siatkarz postanowił jechać do rodziców, ale wcześniej zaparzył mi melisę i kilkadziesiąt razy zapytał, czy aby na pewno wszystko w porządku.
-Gdyby nie ty…-zaczęłam płakać.
-Cicho, głupia-dał mi pstryczka w nos-Dostanie mi się od Miśka, że płaczesz przeze mnie…
-Dziękuję-uśmiechnęłam się, ocierając łzy.
-No! I tak ma być, jak cię następnym razem odwiedzę-zaśmiał się-To ja się będę zbierał, bo jutro mam samolot, a do rodziców muszę jechać... Trzymaj się!
Życzyłam mu bezpiecznej podróży i udanego sezonu. Machałam aż zniknął za zakrętem. Nie było późno, ale ja po przekroczeniu pokoju, od razu położyłam się na łóżku, by moje obolałe ciało mogło w spokoju odpocząć.

Dni mijały w zastraszającym tempie, ale to przez nawał nauki i pracę z dziewczęcą drużyną z mojego dawnego liceum. Przyjęłam propozycję Jarka i teraz, jak miały mecz, musiałam być na nim obecna. Kolokwia i czas spędzany z młodymi siatkarkami sprawiały, że nie miałam na nic siły. Wracałam wieczorami do domu i od razu się kładłam. W sobotę przed południem posprzątałam w domu, by potem z czystym sumieniem pojechać do Żor.

Michał bardzo cieszył się na mój widok. Wzięliśmy yorka na spacer i chodziliśmy nieznanymi mi uliczkami. Czułam się tak, jakbyśmy byli beztroską parą nastolatków bezgranicznie zakochaną w sobie. Brakowało mi tego, że nie mogę budzić się codziennie w jego ramionach, trzymać za rękę, przytulać… Na szczęście była już prawie połowa listopada, więc niedługo święta. Michał chciał, żebyśmy gdzieś wyjechali, ale ja wolałam je spędzić w rodzinnej atmosferze. Rozmawialiśmy o moim pisaniu, czy raczej nie pisaniu, pracy magisterskiej. Ale też robiliśmy listę gości na ślub, by ogarnąć w końcu, na ile osób będzie to wesele.
Wieczór minął nam bardzo szybko. Zasnęliśmy na kanapie, oglądając jakiś nudnawy film…
__________________________________________
Przepraszam :/
Dziś spędziłam cały dzień na uczelni, potem jeszcze uczyłam się z kolegą kodów na jutrzejsze programowanie i tak jakoś zeszło, że dopiero skończyłam pisać...

Pewna kochana osoba (dzięki Paula :* ) doradziła mi, żebym ustaliła w jakie dni będę dodawać rozdziały, bo Wy czekacie, a ja też ostatnio nie mam kiedy odpocząć...
Jeszcze nie wiem, jak to będzie... W środę pod rozdziałem zapewne wszystko Wam napiszę...

Teraz lecę spać, bo mi się oczy kleją...

A może jeszcze powiem Wam, co kolega powiedział o moim pisaniu (w kontekście tego, że groźby są karalne, ale mniejsza o to :D )
"Ubytki na psychice po przeczytaniu Twojej książki również są karane :P "
Miał na myśli bloga, bo książka dopiero jest w planach :P
Miły, co nie? :D
Wredna menda...
Mam nadzieję, że nie spowodowałam u nikogo żadnych trwałych uszkodzeń? ^^

Jeszcze raz przepraszam, ale mam nadzieję, że mi to wybaczycie :)
Do następnego,
Buziaki ;*

13 komentarzy:

  1. Fajnie, że Zibi potrafił przyznać się do błędu i przeprosić, a w konsekwencji jeszcze nam uratował dziewczynę ;)
    Rozdział jak zawsze super;)
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie na nowy;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam, czekam, czekam! Nie każ mi dłużej czekać :* buziaczki :* i nie przestawaj czasem pisać bo chyba popadnę w depresję beż ciebie i naszych pięknych zakochańców <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Gif z tańczącym Winiarem i szalejącym Kurkiem wynagrodził wszystko haha ! ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Winiar w skarpetkach wywijajacy kubanskimi biodrami wynagradza mi wszystko.
    Zibi w koncu przeprosil Laure i Michała-dlugo sie chlopaczyna zbieral....
    Gdyby nie Zibi....nie chce sobie nawet wyobrazac.... psychopatatyczna fanka-tego jeszcze brakowalo.
    Pozdrawiam i rowniez mykam do fizjologii czlowieka :/ ech

    OdpowiedzUsuń
  5. To świetnie, że Zibi się opamiętał i przeprosił :) Dobrze, że był przy Laurze, bo gdyby nie on to mogłoby się dla niej źle skończyć...
    Co do ubytków na psychice to śmiem twierdzić, że może nie są poważne ale na pewno trwałe. Związałam się bardzo z bohaterami opowiadania i zawsze niecierpliwie czekam na ich dalsze losy. Nie kończ pisać, plissss :) albo daj namiary na dobrego psychoterapeutę :p
    Cieszę się, że mogłam pomóc :) czasem uda mi się coś błyskotliwego wymyślić ^_^
    Pozdrawiam gorąco :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział,bardzo mnie cieszy że Zibi wie że popełnił błąd i się do niego przyznał.No czekam na następny i zapraszam do siebie :)
    Całuję ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział cieszę się że Zibi potrafi przyznać się do błędu :) No czekam na następny i zapraszam do siebie w wolnej chwili :)
    Całuję ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo mnie cieszy, że Zibi ich przeprosił i wszystko się dobrze ułożyło :) czekam na następny :* / Mała Mi.

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwielbiam to opowiadanie :) Jest cudowne :) Czekam na kolejny rozdział :)
    Zapraszam także do mnie: http://bede-walczyc-do-konca.blogspot.com/
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. świetny :) Coraz bardziej mi się podoba :) już nie mogę doczekać kolejnego :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Rany ;o ten blog jest swietny! ;p
    Zastanawiam sie tylko, czemu wczesniej na niego nie wpadlam.. ? Misiek i Laura tyle przeszli.. w niektorych momentach plakalam razem z bohaterka, w innych natomiast smialam sie w glos ;D w wolnej chwili zapraszam do siebie :
    Nie-moge-zyc-bez-ciebie.blogspot.com
    Zycie-to-zwykla-sciemniara.blogspot.com
    Czekam na nastepny i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  12. No i Zibi wszystko przemyślał i zrozumiał! I jeszcze został bohaterem :D normalnie jak Batman :) taka zbieżność nazwisk :P
    rozdział przyjemny. Czekam na następny :D Pa.

    OdpowiedzUsuń
  13. wczoraj miał być rozdział........................

    OdpowiedzUsuń