wtorek, 11 marca 2014

Rozdział 99

Niedzielę spędziliśmy na spacerach po Spale i rozmowach. Trochę spokoju i odpoczynku jeszcze nikomu nie zaszkodziło, a siedząc w ośrodku na pewno nie byłoby mi dane się wyciszyć, bo zawsze ktoś coś ode mnie chce.
-O czym tak myślisz?-zapytał Michał, obserwując mnie kątem oka.
-Zastanawiam się, jak to teraz będzie-westchnęłam, widząc jego pytające spojrzenie, kontynuowałam-Nie mogę się przenieść, został mi ostatni rok studiów, a podpisując umowę obiecałam Anastasiemu, że skończę teraz te studia. Będziemy musieli mieszkać daleko od siebie.
-Nie przejmuj się-ujął moją dłoń-Przez ostatni rok tak wiele się działo, przetrwaliśmy tyle trudności i co? Za 355 dni staniemy razem przed ołtarzem. Ty na razie skończysz studia, obronisz tego magistra, może będziesz pracować z drużyną Jarka, a ja będę grał w Jastrzębskim i przyjeżdżał do ciebie w każdej wolnej chwili. W weekendy będziemy planować wesele jak z bajki i wszystko będzie dobrze. A jak się uda, to przyszły sezon reprezentacyjny spędzimy razem.
-Jak się uda? Boisz się, że Andrea mnie nie zatrudni?
-Że mnie nie powoła-zaśmiał się.
-Ty przecież jesteś najlepszy-wtuliłam się w jego ramiona.
-Damy radę-odnalazł moje usta.
Dużo rozmawialiśmy. Michał przyznał się, że ma zamiar przystąpić do bierzmowania, gdy zacznie się sezon klubowy. Podobno dzięki mnie odnalazł swoją drogę w życiu. A ja? Kocham go jak wariatka. Starałam się wierzyć, że wszystko się ułoży, ale nie ma się co oszukiwać, będzie nam cholernie ciężko.
-Gołąbeczki, może byście raczyli wrócić na obiad?-Zatorski wyszedł przed ośrodek, żeby nas zawołać.
-Idziemy, zostawcie coś dla nas!-ruszyliśmy powoli w kierunku budynku.
Nagle Michał się zatrzymał, a ja razem z nim, widząc znajome auto podjeżdżające na parking. Wymieniliśmy zdziwione spojrzenia.
-To on nie jest we Włoszech?-zapytałam, ale Misiek tylko wzruszył ramionami.
Chwilę później podszedł do nas Zbyszek. Nie bawił się w uprzejmości, tylko od razu przeszedł do rozmowy.
-Laura, powiedz mi, czy ty wiedziałaś, że Ada mnie zdradza?-spojrzał na mnie, a ja nie wiedziałam, co powiedzieć-Szczerze.
-Skąd miałam wiedzieć? Od początku jej nie lubiłam, bo zachowywała się, jak… A nie, przepraszam, była idiotką. Nie podobało mi się to, że z chłopakami witała się buziakiem w policzek…
-Ale to chyba nic złego?-wtrącił się Michał.
-Jakoś ja nie latam i nie całuję nowopoznanych facetów-zgromiłam go wzrokiem.
-Ale wiedziałaś, że ona coś z Grześkiem-Bartman spojrzał na mnie oskarżycielsko.
-Bo mi powiedział, po tym jak ta dziwka przystawiała się do Michała!
-A mi oczywiście nikt o niczym nie powiedział! No bo kurwa po co?! Moja dziewczyna puszcza się na prawo i lewo, a ja o niczym nie wiem!
-Od początku jej nie ufałam. Rozmawiałam z Zośką…
-No tak! Z Zośką, bo po cholerę mi mówić?! Myślałem, że możemy sobie ufać…
-Zbyszek, nie przesadzaj-Michał mu przerwał.
-Ja przesadzam?! Myślisz, że nie powiedziałbym ci, gdybym przyłapał Laurę, z którymś z chłopaków?
-Ja wiem, że cierpisz, bo była dla ciebie ważna, ale nie powinieneś wyładowywać się na nas!-podniosłam głos, żeby coś do niego dotarło.
-Ważna?-złapał moje przedramię-Ty nawet nie wiesz, kim ona dla mnie była. Po raz pierwszy myślałem o kobiecie, jak o swojej przyszłej żonie. Myślałem, że to to coś, a ona doprawiała mi rogi na każdym kroku!
-Zbyszek, to boli…
-I to z kolegami z drużyny!-jego dłoń coraz mocniej zaciskała się na mojej ręce.
-Zibi, puść mnie-próbowałam się odsunąć.
-I jak ja mam komukolwiek zaufać?!
-Puść ją-Michał próbował go ode mnie odsunąć.
-Nawet ty…-Bartman spojrzał na niego z żalem.
-Puść ją!
-Bo co?!
Michał popchnął go, ale Zbyszek nie zwolnił uścisku. Spojrzał na niego gniewnie.
-Opanuj się! Ona nic ci nie zrobiła! Ja też nie!-Misiek tracił panowanie nad sobą.
-Wszystkie kobiety są takie same. A ty? Nie ośmieszaj się nawet! Jak ci Adrianna machała cyckami przed oczami, to ci się podobało…
-Kuźwa! Zbyszek!-zaczęłam płakać.
-Zostaw ją!
Michał złapał go za nadgarstek. Po chwili ja byłam wolna, ale oni zaczęli się szarpać. Widziałam, jak dwójka przyjaciół wymienia między sobą ciosy.
-Przestańcie!
Chciałam ich rozdzielić, ale Zbyszek odepchnął mnie z taką siłą, że się przewróciłam. Misiek mocno mu przywalił i po chwili klęczał nade mną.
-Nic ci nie jest?-pomógł mi wstać.
-Nie, ale myślałam, że mi rękę urwie-spojrzałam na odjeżdżający samochód.
-Chodźmy do środka…
-Michał, krwawisz-szepnęłam i zrobiło mi się ciemno przed oczami.

-Laura, już w porządku-Sokal delikatnie mną potrząsnął.
-Co się stało?-popatrzyłam na niego zdziwiona i próbowałam wstać, ale mi to uniemożliwił.
-Zemdlałaś. Poleż jeszcze chwilkę.
-Gdzie Michał?
-Kazałem mu się iść przebrać, zaraz tu powinien wrócić.
Jak na zawołanie, drzwi się otworzyły i u mojego boku znalazł się narzeczony. Do dolnej wargi przyciskał lód, a na prawym policzku miał ślady po uderzeniu.
-Dobrze się czujesz?-zapytał, na chwilę odsłaniając rozwaloną wargę.
-Mhm. Mogę już wstać?-zwróciłam się do lekarza.
-Tak, tylko żadnych gwałtownych ruchów, żebyś znowu nam nie odleciała-uśmiechnął się dobrodusznie.
Michał objął mnie w talii i zaprowadził do mojego pokoju.
-Zaraz zlecą się…-nie dokończył, bo usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
-Proszę!
Do środka wszedł bardzo zaniepokojony Andrea. Wypytywał, co się stało, ale nie mówiliśmy mu, czemu Zbyszek nas zaatakował. Martwił się o nas, pytał, czy wszystko na pewno w porządku. Michałowi nawet powiedział, że mu na treningu trochę odpuści. Posiedział trochę i kazał się informować, gdyby było coś nie tak.
Jakieś 15 minut później wparował do nas Piotrek z obiadem.
-Trener kazał wam przynieść obiad-uśmiechnął się.
Zaraz za nim wszedł Kosa z herbatą i Bartek z paczką ciastek. Nie dali nam zjeść w spokoju, bo oczywiście musieliśmy zeznawać. Nie byłam głodna, za dużo stresu i żołądek miałam ściśnięty, ale patrzyli czujnie i nie pozwolili zostawić nawet okruszka. My zjedliśmy obiad, a chłopaki ciastka, które miały być na deser. Byli oburzeni zachowaniem Bartmana. Taka wiązanka się na niego posypała…
Do wieczora siedziałam w pokoju, przez który co chwilę ktoś się przewijał. Zeszłam z chłopakami na kolację, ale tylko grzebałam w talerzu z płatkami.
-Jedz, kotek-Michał mnie szturchnął.
-No właśnie!-z drugiej strony Zator zrobił to samo.
Jęknęłam z bólu, a do oczu napłynęły mi łzy.
-Przepraszam!-libero się przestraszył-Co zrobiłem?
-Pokaż tą rękę-zarządził mój narzeczony.
Podwinęłam rękaw i wszyscy mogli podziwiać ciemnofioletowego siniaka, którego zrobił mi Bartman. Misiek delikatnie dotknął, a ja syknęłam z bólu.
-Nie za dobrze to wygląda-mruknął Bartek.
-Sokal na pewno da ci jakąś maść, żeby nie bolało-pocieszał mnie Cichy.
-Dobra, ale teraz weź to schowaj, bo mi zaraz kolacja wróci-jęknął Jarosz.
Zakryłam siniaka i wróciłam do mieszania płatków. Nie byłam w stanie nic zjeść. Odeszłam wcześniej od stołu i udałam się do naszego niezastąpionego lekarza sztabowego po jakąś maść na stłuczenia. Znalazł coś i kazał mi stosować dwa razy dziennie. Podziękowałam i wróciłam do pokoju, żeby odpocząć po niezbyt przyjemnym dniu.

Kolejne dni mijały chłopakom na treningach, a mi na bezczynności. Nie mogłam wykonywać swojej pracy, bo przedramię nie dawało mi spokoju. Nawet smarowanie maścią sprawiało mi ból. Andrea był wyrozumiały, nie narzekał, chłopaki wszystko za mnie nosili, a ja czułam się bezużyteczna. Naukę tańca na rurze musiałam przełożyć, bo do tego trzeba mieć silne ramiona…
Ponad tydzień dokuczała mi ta ręka, obejrzałam całą paletę kolorów i w końcu obudziłam się rano i stwierdziłam, że maść nie będzie już potrzebna.
Siatkarze trenowali na pełnych obrotach, bo zostały dwa tygodnie do Memoriału, a za tydzień sparingi z Serbami, na które już we wtorek wylatywaliśmy. Wszyscy wywierali na nich presję i czasami ciężko było rozładować napiętą atmosferę. Na szczęście tylko czasami. Przez większość czasu nadal dopisywały dobre humory i chęć do żartów.
W poniedziałek przy obiedzie Piotrek zaczął głośno krzyczeć i odrzucił od siebie talerz, rozwalając jego zawartość.
-Robak!-piszczał panicznie Nowakowski.
Zrobiło się zamieszanie, a Winiar zaczął się śmiać, bo to on podrzucił środkowemu plastikowego karalucha. Piter nie był zachwycony, podniósł z podłogi kotleta, którego zrzucił w przypływie paniki i rzucił nim w Michała W. Tu pasuje epickie określenie „I tak rozpętała się wojna”. Co prawda na jedzenie, ale wojna. Surówki i ziemniaki latały we wszystkie strony, bo chłopakom spodobało się obrzucanie tym pysznym posiłkiem. Nie dane mi było skończyć mojej porcji, bo Bartkowi zabrakło „amunicji”, a ja siedziałam tuż obok. Nie chcąc oberwać, schowałam się pod stołem. Po chwili dołączył do mnie Kosa.
-Zaraz Andrea nas wymorduje-szepnął.
Krzyki kucharek i gniew Anastasiego było słychać chyba w całym spalskim lesie. A ja tylko pokręciłam głową, współczując tym wariatom. Siatkarze musieli posprzątać całą stołówkę na błysk. Mi się upiekło. Wstawiłam się też za Grześkiem, który grzecznie siedział pod stołem, gdy reszta rzucała jedzeniem. Razem przyglądaliśmy się, jak reszta ze skruchą ściera, zamiata, przeciera… Nie mogliśmy powstrzymać śmiechu, gdy Winiarski z Nowakowskim próbowali zdjąć kotleta z jednej z lamp.
Wiedząc, że chłopaków na treningu czeka piekło, spakowałam się, bo wieczorem będą mi jojczyć, że ich boli. Do walizki wrzuciłam najpotrzebniejsze rzeczy i zeszłam popatrzeć, jak cierpią.
Andrea nie miał litości, ale nie dziwiłam mu się, bo gdyby ich nie kontrolował, pewnie zrównaliby Spałę z ziemią… Rano zapowiedział im pobudkę na 5 rano, żeby zdążyć na samolot do Serbii.
Tak jak się spodziewałam, miałam pełne ręce roboty, bo ktoś musi ich doprowadzić do stanu używalności. Zanim skończyłam, zjadłam, wzięłam prysznic i dopakowałam ostatnie drobiazgi było już grubo po północy…
_____________________________________________
Przepraszam, że znów późno, ale wczoraj i dziś w ciągu dnia nie miałam kiedy cokolwiek napisać :(
Tak to jest, gdy od 8 do 20 ma się zajęcia...
Jeszcze dziś miałam basen i po prostu marzę o tym, by iść spać...

Mam nadzieję, że z rozdziału będziecie zadowoleni ;)
Nawet mi wyszedł, a prawie nad nim usnęłam :P
Nie jest nudno i długość chyba też taka w miarę zadowalająca...

Właśnie! Przypomniało mi się coś, o czym miałam wspomnieć już ostatnio...
Wronka dołączył do reprezentacji, a za kogo? No właśnie... Za Grzesia Kosoka, który u mnie się pojawia...
Najpierw zapomniałam, że nie był powołany, a teraz stwierdzam, że go lubię i mi wybaczycie to, że wciąż tu jest ^^

Dziękuję za ogrom wyświetleń, masę ciepłych słów w komentarzach i za to, że tu jesteście i czytacie ;]
Wiem, że mam zaległości... Pamiętam, co, jak, gdzie i u kogo... Nadrobię i postaram się skomentować, ale to już jutro...
Siatkarskich, kochani ;*
Ps. Macie trochę Krzysia, żebyście za nim nie tęsknili za bardzo ^^
Ktoś głodny? Igła poratuje ^^

10 komentarzy:

  1. Pierdolony Bartman ! ;/
    Podoba mi się chcę kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Specjalnie czekalam zeby przexzytac rozdzial. Warto bylo !!! ♥ teraz juz spokojnie moge isc spac :) . Dobranoc ! ;* /Natt ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. O boże myślałam że coś Laurze stało się bardzo poważnego jak zemdlał,ale też Bartman trochę przesadził.Nie mogę się doczekać następnego :)
    Całuję ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Bartmana poniosly nerwy, ale powinien 'hamowac piętą', bo przyjaciele nie sa winni wyboru dziewczyny. Ciekawe czy gdyby powiedziwli jakie z rudej jest ziolko to czy uwierzylby.
    Mnie tam pasuhe Grzes♥
    Mozesz nie zmieniac ;)
    Laura zemdlala...oby nie bylo nic powaznego. A moze ciaza? :)
    Mis rycerz. Pomogl narzeczonej i do tego dobrze planuje przyszlosc.
    Uwielbiam ta pare♥
    Pozdrawian serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  5. Bartman mocno przesadził ale pewnie przyjdzie taka chwila, że przemyśli całą sprawę z Adą, opamięta się i przeprosi Laurę. Bitwa na jedzenie była zabójcza :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ooooo kurde, aż czegoś takiego się po Bartmanie nie spodziewałam o.O
    Bitwa na jedzenie? Co, serio? a myślałam, że chociaż o 0.005 % zmądrzeli :D a jednak nie :D super rozdział, co tu dużo mówić :D / Mała Mi.

    OdpowiedzUsuń
  7. Tego Bartmana to pogieło! Co on sobie w ogóle wyobraża? Czekam na kolejny, całuję :*

    OdpowiedzUsuń
  8. No nie spodziewałam takiego ataku po Bartmana pogrzało. Aby tak zaatakować przyjaciela i jego narzeczoną. No to mieli karę za taką zabawę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Bartman zachowal sie jak idiota. Ah te pomysly naszych reprezentantow. Jedzenie za pewne bylo pyszne :-D pozdrawiam / Olka

    OdpowiedzUsuń
  10. Brawo Zbysiu, ale odwaliłeś..
    Bez przesady, powinien się ogarnąć i nie zwalać winy na niczemu winną Laurę..

    OdpowiedzUsuń