piątek, 28 marca 2014

Rozdział 106

Przeciągnęłam się, przy okazji strącając kołdrę. Zaraz… Kołdrę? Przetarłam zaspane oczy i zauważyłam, że leżę w łóżku Michała. Ale przecież zasnęliśmy na kanapie… I skąd na mnie jego koszulka?
-Misiek?-wstałam i ruszyłam odnaleźć siatkarza.
-W kuchni!-usłyszałam jego odpowiedź, więc skręciłam w tamtym kierunku.
-Możesz mi powiedzieć, czemu obudziłam się w łóżku?-spojrzałam na niego pytająco.
-Chyba lepiej niż na podłodze?-zapytał, i dalej majstrował coś przy kuchence, podśpiewując wesoło.
-Ale zasnęłam gdzie indziej… I co z moimi ciuchami?-zignorował moje pytanie-Kubiak!-wkurzyłam się, bo nie zwracał na mnie najmniejszej uwagi.
-Nie złość się, bo złość piękności szkodzi. Siadaj-z ogromnym uśmiechem postawił dwa talerze jajecznicy na stole.
-Ale…-widząc jego spojrzenie, usiadłam.
-Smacznego-powiedział rozbrajająco.
Nie wiem, co go naszło, ale jego pozytywny nastrój był aż za bardzo pozytywny. Zjedliśmy, ale nie mogłam powstrzymać spojrzeń kierowanych w stronę narzeczonego. Misiek pozmywał i usiadł naprzeciwko mnie.
-I co? Dowiem się, co ty brałeś i czemu przedawkowałeś?-zapytałam, a on odpowiedział śmiechem.
-Mam dobry humor, czy to niewystarczający powód?-podszedł i wziął mnie na ręce-Przebudziłem się i zaniosłem cię do łóżka, żeby ci było wygodnie-oznajmił, niosąc mnie do sypialni-Pomyślałem, że będzie ci niewygodnie w dżinsach, więc cię przebrałem-posadził mnie na łóżku.
-A ten przeraźliwie dobry humor?
-Obudziłem się u boku ukochanej kobiety. Pominę tutaj tego futrzaka, co spał w nogach łóżka… Ale gdy mężczyzna budzi się i ma przed sobą cały swój świat, to od razu czuje, że mógłby góry przenosić-pocałował mnie-No, a teraz ubieraj się.
-Co? Gdzie idziemy?
-Koks sam się nie wyprowadzi-mrugnął do mnie i wstał, by po chwili zniknąć za drzwiami łazienki.
Wyszliśmy z psem, a potem razem przygotowaliśmy obiad. Nim się obejrzeliśmy, Michał musiał lecieć na ostatni rozruch przed meczem. Obiecał mi, że wygra to dla mnie. Nie wątpiłam w to nawet, bo pewność siebie i optymizm wręcz biły od niego.
Mecz z Bielskiem wygrali 3:1, co wprawiło wszystkich kibiców gospodarzy w doskonałe humory. Ale dla mnie i tak najlepszy był moment wyczytania zawodnika meczu, który został Misiek. Odebrał tort i nagrodę, którą potem wręczył mi.
-Mówiłem, że dla ciebie wygram-uśmiechnął się szelmowsko.
Po meczu poczekałam na mojego MVP i razem pojechaliśmy do jego mieszkania, bo miałam wracać do domu.
-Musisz dziś jechać? Masz jutro jakieś ważne zajęcia?-zaczął jojczyć Michał.
-Hm… Jakby się tak zastanowić, to może mogłabym zostać-uśmiechnęłam się.
Złapał mnie w pasie i zaczął kręcić. Cieszył się, jak małe dziecko. Kilkanaście minut później w ruch poszedł szampan, bo zwycięstwo trzeba było uczcić. Michał miał jutro wolne, więc nie musieliśmy się przejmować jego dyspozycją. Po wypiciu bąbelków wylądowaliśmy w sypialni…

Rano obudziłam się pierwsza i to z okropnym bólem głowy. Z półprzymkniętymi powiekami udałam się do kuchni i odnalazłam aspirynę.
-Co tu się wyprawia?-Michał pojawił się zaraz za mną.
-Nic…
-Jak to nic? Gdzieś ty tak wczoraj balowała?-zaczął mnie łaskotać.
-Michał! Puść mnie! Puść…-uciszył mnie pocałunkiem.
-Nie gniewasz się?
-Hm…
-Czyli mam zrobić śniadanie?-spytał ze smutną miną.
Zaśmiałam się i pocałowałam przelotnie w policzek. Ja wzięłam długą, odprężającą kąpiel, a Misiek w tym czasie usmażył naleśniki. Po śniadaniu wyszliśmy z psem, nie chodziliśmy długo, bo zaczęło padać. Spakowałam rzeczy i chciałam się pożegnać, ale Michał oznajmił mi, że jedzie ze mną.
-Pogoda jest brzydka, droga daleka…
-A samochód?-uniosłam pytająco brew.
-Może za tydzień przyjedzie z tobą Zośka?
Oczywiście Michał postawił na swoim. U mnie w domu też trochę posiedział, bo najpierw zagadał go mój tata, a potem przyszła pani Małgosia i oznajmili, że chcą nam powiedzieć coś bardzo ważnego.
-Pobieramy się-powiedział mój ojciec-W marcu chcielibyśmy wziąć ślub…
Widziałam, że bardzo stresował się przekazaniem nam tej informacji.
-To cudownie-cieszyłam się, że wreszcie jest szczęśliwy.
-No to będziemy hulać na weselu, a ja myślałem, że my z Laurą będziemy pierwsi…-z rozbrajającym uśmiechem powiedział mój narzeczony.
Długo rozmawialiśmy, więc namówiłam Michała, żeby został na noc. Było późno, a nie chciałam, żeby jechał po nocy. Oboje niestety wiedzieliśmy, że musi wyjechać po 6, żeby zdążyć na trening. Ale po co się wyspać, skoro można rozmawiać do drugiej nad ranem?

-Michał! Zaspaliśmy!-szturchnęłam siatkarza.
-Jeszcze pięć minut, mamo…-mruknął i przekręcił się na drugi bok.
-Misiek! Wstawaj… Bernardi cię zamorduje!
-Lorenzo? Gdzie?-od razu się zerwał, o mały włos nie zrzucając mnie z łóżka.
-Michał, jest  siódma…
Zerwał się i po kilku minutach całował mnie na pożegnanie. Wybiegł bez śniadania, obiecał, że będzie jechał ostrożnie i tyle go widziałam. Ja spokojnie zjadłam i wyszykowałam się do wyjścia na uczelnię.
Wieczorem Misiek do mnie zadzwonił i użalał się, że miał dwa razy więcej ćwiczeń od reszty, bo wpadł na salę prawie w połowie treningu. Przekazał mi pozdrowienia od chłopaków, a potem musiał lecieć na zakupy, bo jego lodówka świeciła pustkami.

Dni mijały, a nasz związek polegał na codziennych rozmowach przez internet i widywaniu się na meczach. Nie raz było ciężko, albo kłóciliśmy się o byle co, ale za każdym razem dochodziliśmy do kompromisu. Michałowi świetnie szło zarówno w meczach plusligowych, jak i w Lidze Mistrzów. Po jego grze widać było, że jest w świetnej formie.
Czas mijał nam na wyjazdach i nim się obejrzałam, była już połowa grudnia. Umówiliśmy się, że święta spędzimy razem. Wigilia miała odbyć się u mnie w domu. Ja, Michał, jego rodzice, a także mój tata z panią Małgosią.
-Co byś chciała dostać od Mikołaja?-kiedy w jeden z wolnych weekendów leżeliśmy u mnie w pokoju.
-Najpierw powinieneś zapytać, czy byłam grzeczna…
-Wiem, że nie byłaś… To jak? Co byś chciała dostać?-zaśmiał się.
-Ty mi wystarczysz-uśmiechnęłam się i wtuliłam w jego umięśniony tors.
-Pamiętaj, że Mikołaj reklamacji nie przyjmuje…
-Bez ryzyka nie ma zabawy-mrugnęłam do niego.

Czas przelatywał mi przez palce. Coraz częściej myślałam o zbliżającym się powoli ślubie i o naszej wspólnej przyszłości. Może i związek z siatkarzem nie jest łatwy, ale jak można nie kochać takiego wielkiego Miśka?

Jego mama zdecydowała, że przyjedzie dzień przed Wigilią, żeby nie wieźć całej masy jedzenia, tylko ugotować na miejscu. Już wiedziałam, po kim mój narzeczony jest taki uparty… Jak powiedziała, tak zrobiła i 23 grudnia wygoniono mnie z własnej kuchni, którą zajęły pani Basia i pani Małgosia. Obie bardzo się polubiły i prowadziły niekończące się dyskusje, lepiąc uszka, czy smażąc rybę. Mi nie chciały znaleźć zajęcia, a gdy brałam się za cokolwiek, wołały Michała, żeby mnie zabrał. Na szczęście on też mógł przyjechać wcześniej.
Razem z narzeczonym ubraliśmy choinkę, w kuchni urzędowały moja przyszła macocha i jego mama, a ojcowie rozmawiali przy kawie. Już nie pamiętam, kiedy w wigilię w moim domu było tylu ludzi. Jak nigdy czułam tą rodzinną atmosferę. Znajomym wysłałam życzenia, a przed pojawieniem się pierwszej gwiazdki, całą szóstką wybraliśmy się na grób mamy, żeby się pomodlić. Bardzo żałowałam, że jej nie ma tu z nami.
Wróciliśmy do ciepłego domu i po odczytaniu fragmentu Pisma Świętego, połamaliśmy się opłatkiem. Każdy życzył mi szczęścia u boku Michała i powiększenia rodziny. Z uśmiechem odpowiadałam, że to jeszcze nie pora, ale wiedziałam, że trzeba nad tym poważnie pomyśleć. Misiek coraz częściej poruszał ten temat. Nie naciskał, ale dało się zauważyć, że to dla niego ogromnie ważne.
Zasiedliśmy do wieczerzy, gdy rozległ się dzwonek do drzwi…
___________________________________________
Wiem, że ostatnio Was zaniedbuję, ale niestety studia są ważniejsze :/
Zbyt dużo obowiązków, za mało czasu...
No ale moi rodzice nie płacą za moje mieszkanie w Krakowie tylko po to, żebym sobie chodziła na wykłady jak mi się zachce, ale żebym skończyła te studia.
A jak się teraz nie wezmę za to, to czarno widzę moją karierę studenta :(
Ten semestr jest zdecydowanie cięższy i mam nadzieję, że mnie zrozumiecie...

Taki beznadziejny ten rozdział... I o niczym... :(
Zdziwiło Was, że już Wigilia? Tak? Mnie w sumie też...
Ale nie będę pisała: "Poszłam na uczelnię, gadałam z Miśkiem, poszłam spać... W weekend pojechałam na mecz do Jastrzębie Zdroju, wróciłam do domu, poszłam na uczelnię..."
To byłoby i dla mnie, i dla Was męką nie do przebycia...

Kolejny rozdział w sobotę. Mam wolny weekend, więc może uda naskrobać coś więcej...
Pozdrawiam ;*

8 komentarzy:

  1. Miło sobie tak wrócić do wigilij :) Ja chcę znów święta! :D
    Ciekawe kto tam się do nich dobija?
    Ooo ale zaskoczyłaś tym, że ojciec Laury będzie brał ślub :)
    Pozdrawiam serdecznie ;*
    Powodzenia na uczelni!;)

    OdpowiedzUsuń
  2. No, ale zeby w takim momencie...? ;c
    Kogo nosi po nocy ;D?
    Czyli co? Szykuje sie jeszcze jedno wesle ;d ? Jestem na tak! ;p
    Nie gniewam sie ;)
    Czekam na nastepny i pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. W sumie taki pezeskok jest fajnym pomyslem.
    W marcu tata i Malgorzata biora slub. Juz nie moge sie doczekac.
    Wigilia piekny czas. A i nieznajomy moze przyjsc...
    Ciekawe kto zapukal....
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. No to teraz mnie zainteresowałas tym kto zadzwonil do drzwi i niestety do jutra bede musiala sie meczyc z tą myślą. Zła kobieta z ciebie i tyle. czekam :* do soboty buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Zakończyłaś w najlepszym momencie :) Ciekawi mnie kto dzwonił do drzwi.

    OdpowiedzUsuń
  6. U no to super słodki rozdział :) Ciekawe kto zadzwonił teraz cały czas będę się zastanawiać :) Super że im się układa,i super powrócić do okresu świątecznego :)
    Czekam na kolejny z niecierpliwością.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Strudzony wędrowiec przybywający w wigilijny wieczór :d
    Jest ciekawa, kto to sie do domu Laury pofatygowal.
    Ransza pobudka najlepsza, gdy Michał miał taki dobry humor.
    Kurcze narobilas mi ochoty na swieta :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to jest jak sie człowiek nie podpisze.
      Pozdrawiam,
      Dzuzeppe

      Usuń