poniedziałek, 23 września 2013

Rozdział 18

Rano obudziły mnie promienie słońca wpadające przez okno. Przeciągnęłam się. Coś mi się nie zgadzało. Przecież byłam u Kurasia i Piotrka, a teraz jestem w swoim łóżku. Nie mam pojęcia, jak się w nim znalazłam. Wstałam i ruszyłam prosto w kierunku łazienki. Wzięłam prysznic i w samym ręczniku zaczęłam szukać jakichś ciuchów, które mogłabym założyć. Pukanie do drzwi. Czy oni nigdy nie dadzą mi odpocząć? Zirytowana natarczywym pukaniem otworzyłam drzwi.
-Czego?-warknęłam na Zbyszka.
-A może najpierw jakieś cześć?
-Cześć, czemu zawdzięczam tą jakże niechcianą wizytę?-rzuciłam z wymuszonym uśmiechem.
-No nie wiem, czy taką niechcianą… Widzę, że przygotowałaś się na moje przyjście-poruszył znacząco brwiami.
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że stoję przed nim w samym ręczniku.
-Do rzeczy Bartman! Nie mam całego dnia.
-Co się tak zarumieniłaś? Może zaprosisz mnie do środka?
-Chyba śnisz-fuknęłam, na co on odpowiedział śmiechem-Masz jakiś konkretny cel, dla którego mnie nachodzisz?
-Mówiłem ci już, że masz ładne nogi?-spojrzałam na niego morderczym wzrokiem-Mam ci przekazać, że na razie masz wolne. My będziemy po śniadaniu omawiać taktykę, a potem mamy krótki trening, na który też nie musisz iść. Spotykamy się o 13 w holu.
-Dzięki za informacje, a teraz żegnam-zatrzasnęłam drzwi.
Usłyszałam jeszcze Bartmana mówiącego „szczyt chamstwa”, ale się tym nie przejęłam. Ubrałam się, a włosy związałam w wysokiego kucyka. Zeszłam na śniadanie. Dziś zjadłam sama, bo chłopaków już nie było. Wróciłam do siebie i postanowiłam wyjść na miasto. Nałożyłam delikatny makijaż i chciałam wziąć ze stolika portfel, jednak całkiem o tym zapomniałam. Moją uwagę przykuła karteczka, złożona na pół. Od razu po nią sięgnęłam. Rozprostowałam papier i ujrzałam znajomy charakter pisma.

„Ładnie to tak? Żeby koledzy musieli Cię do pokoju odnosić?
Gdy śpisz wyglądasz równie uroczo, ale jedna rzecz mi przeszkadza…
Nie mogę patrzeć w Twoje chabrowe oczy.
Mam nadzieję, że dobrze spałaś :]
                                                                          Twój Wielbiciel”

Znowu On. Kimkolwiek jest, wie, jak poprawić dziewczynie humor… Uśmiechałam się do liściku. Przeczytałam wiadomość jeszcze raz i schowałam z poprzednimi. Wzięłam portfel i cała w skowronkach ruszyłam na spacer.
Ten tajemniczy ktoś nieprzerwanie zajmował moje myśli. Musiał to byś któryś z chłopaków grających w karty. Zati odpada, bo zaczął chrapać zanim odpłynęłam. Grał jeszcze Bartek, Zbyszek, Pit, Winiar, Kubiak, Kosok i Łukasz Żygadło. Czyli połowa drużyny… Może to Bartek? Przecież nie jestem mu obojętna… Nie poruszał tego tematu, po tym jak go spławiłam pod drzwiami pokoju w poniedziałek. Zibi ma dziewczynę, więc odpada… Chociaż biorąc pod uwagę jego dzisiejsze zachowanie, nie mogę go na sto procent skreślić.
Z takimi rozmyślaniami poszłam na lody i wróciłam do hotelu. Stałam w martwym punkcie. To mógł być każdy z nich… Zjadłam obiad i pobiegłam przebrać się w strój sztabowy. O dziwo byłam gotowa przed czasem, więc niespiesznie ruszyłam na miejsce zbiórki. Nagle w coś walnęłam i wylądowałam na podłodze. Jak się okazało nie w coś, ale w kogoś.
-Nic ci nie jest?-Kubiak rzucił się, by pomóc mi wstać.
-W porządku, przepraszam nie zauważyłam cię-odparłam stojąc już pewnie na nogach.
-Wiem, mały jestem-zrobił smutną minę-Ludzie często mnie nie zauważają.
Zaczęliśmy się śmiać.
-Po prostu się zamyśliłam.
-Niebezpiecznie jest chodzić z głową w chmurach.
-I kto to mówi… facet mający niespełna dwa metry…-uśmiechnęłam się.
-Tylko metr dziewięćdziesiąt dwa-mrugnął do mnie-mogę wiedzieć, o czym tak myślałaś?
-Zastanawiałam się, jak znalazłam się w łóżku. Może mi powiesz?
-Takich rzeczy nie pamiętać? Musiałaś nieźle zabalować-dałam mu kuksańca w bok-Dobra, dobra. Zator spał, Ziomek poszedł do siebie, Piotrek usnął w wannie, bo zajmowałaś mu łóżko, więc cię odeskortowaliśmy do pokoju. Mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza.
-Skądże. Muszę przeprosić Piotrka, pewnie dzisiaj wszystko go boli…
-Na treningu się rozruszał-zaśmiał się Michał.
-Misiek zostaw Laurę. Jedziemy na mecz, romansować będziesz później-zawołał do chłopaka Ignaczak.
Wszyscy się już zebrali i wsiedli do autobusu. Bojowo nastawieni ruszyliśmy na halę. Na miejscu chłopaki zabrali się za rozciąganie i trening. Chwilę przed rozpoczęciem meczu podbiegł do mnie Michał Kubiak.
-Laura, powiedz coś motywującego, tak jak wczoraj-zrobił oczy kota ze Shreka.
Przytuliłam go.
-Przede wszystkim nie stresuj się. Będzie dobrze. Wygracie to, tak samo zresztą jak całą Ligę Światową. Trzymam kciuki, a teraz leć.
Chłopak wrócił do reszty drużyny, a ja zajęłam miejsce koło Olka. Chociaż nie chciałam tego okazywać przy chłopakach, to strasznie się denerwowałam. Cieszyłam się każdą udaną akcją naszych orzełków. Niestety pierwszego seta, mimo dobrego początku, przegrali 23:25. Andrea mówił im, jak mają grać, jakie błędy popełniają. Wiedziałam, że nie poddadzą się bez walki. Nie pomyliłam się, ten set był nasz. Pokonali Brazylię do 23, doprowadzając w całym spotkaniu do remisu. Chyba za bardzo ucieszyli się z wygranego seta, bo kolejny poszedł fatalnie. Na drugiej przerwie technicznej Brazylia prowadziła ośmioma punktami. Nasi siatkarze nadrobili większość strat, ale i tak przegraliśmy 23:25. Nie wytrzymałam i podbiegłam do nich.
-Co ja wam wczoraj mówiłam?
-Że jesteśmy lepsi…-zaczął Igła.
-Właśnie! Więc macie się ogarnąć i wziąć za robotę! Nie po to trzymam kciuki i zdzieram sobie gardło, żebyście przegrali. Macie to wygrać! Dacie sobie radę, bo jesteście lepsi. Tak ciężko trenowaliście, żeby walczyć w finale, a nie odpaść jeszcze przed półfinałami! Pokażcie im, na co stać Polaków. Z nami się nie zadziera!
Chyba pomogło, bo wrócili na boisko z nową dawką energii. Świetnie im szło, a przeciwnicy coraz częściej kłócili się z arbitrami. My byliśmy zdecydowanie lepsi i wygraliśmy z ośmiopunktową przewagą. O losach spotkania miał zaważyć tie-break. Chłopaki byli bardzo skupieni, ogromnie się starali i dzięki tym staraniom wygraliśmy. Radość była ogromna, ten mecz zapewnił nam występ w półfinałach. Jeszcze jutro mecz z Kubą.
Siatkarze skakali z radości, ściskali się, a później podbiegli do mnie. Okrążyli mnie i uwięzili w mocnym uścisku,
-Dzięki, Laura.
-Gdyby nie twoja mowa…
-Dzięki tobie wygraliśmy.
-Dałaś nam takiego kopa…
Wszyscy mi dziękowali, bo największy rywal odpadł z dalszej walki. Nawet Andrea był pod wrażeniem tego, jak zmotywowałam chłopaków.
-Nie wiem, jak ty to robisz, ale musisz to robić częściej-uśmiechnął się trener.
Siatkarze udzielili kilku wywiadów, przebrali się i w znakomitych humorach wróciliśmy autobusem do hotelu. Bielecki nie dał mi odpocząć. Trzeba było zająć się naszymi zwycięzcami, żeby jutro też byli w świetnej formie. Olka wszyscy się bali, był świetnym fizjoterapeutą, ale nie był zbyt delikatny. Mi coraz lepiej to wychodziło, ale jeszcze długa droga przede mną. Musiałam się zająć Jaroszem, Zagumnym, Nowakowskim, Kubiakiem i Ignaczakiem. Nie uskarżali się zbytnio. Guma nawet zwrócił mi uwagę, co powinnam robić mocniej i na czym się skupić. Na koniec Olek mnie nawet pochwalił, podobno będą ze mnie ludzie, a dokładniej niezły fizjoterapeuta.
Jutro mieliśmy mieć taki sam plan dnia jak dziś dla chłopaków i dla mnie. Znów będzie mi się nudzić bez nich. Nie świętowaliśmy zwycięstwa za bardzo, bo jutro kolejny mecz. Ograniczyliśmy się do toastu herbatką w czasie kolacji. Nasze nastroje były wyśmienite, ale po całym dniu wrażeń byłam padnięta. Po kolacji bez dalszej zwłoki wróciłam do pokoju. Marzyłam o prysznicu. Miałam już ściągać ciuchy, ale przerwało mi pukanie do drzwi. Ci jak zwykle wyczują najgorszy możliwy moment… Otworzyłam i ujrzałam większość drużyny pod moimi drzwiami.
-Co tam, chłopaki?-zapytałam opierając się o framugę drzwi, tak żeby zagrodzić im przejście.
-Wygraliśmy dzięki twojemu przemówieniu, to świętujemy u ciebie-wyszczerzył się Piotrek.
-Przecież mieliśmy nie świętować. Kto jutro wygra z Kubą, jak będziecie na kacu?-skarciłam ich.
-Kto mówi o spożywaniu napoi alkoholowych?-zapytał Igła-Dziś u ciebie oglądamy film. Więc zejdź nam z drogi, albo siłą cię przesuniemy.
-Grozisz mi?-zapytałam groźnym głosem-No dobra, właźcie.
Szybko się rozgościli i ku mojemu niezadowoleniu włączyli jakiś horror. Przytuliłam się do ramienia Winiara i co chwila zamykałam oczy. Siatkarze nabijali się ze mnie, że nie oglądam tego świetnego filmu…

Perspektywa siatkarza z obolałym ramieniem :P

Laura nie lubi horrorów, ale ten był bardziej śmieszny niż straszny. Ciężko było uwierzyć w niektóre sceny. Tylko Piter co chwila piszczał ze strachu. Dziewczyna po jakimś czasie zasnęła na moim ramieniu. Nie powiem, nie miałbym nic przeciwko siedzeniu tak całą noc, ale jutro  mecz i ta ręka będzie działać cuda na boisku. Kubi zgonił chłopaków z łóżka, a Bartek ją na nim położył. Zabraliśmy laptopa, sprzątnęliśmy opakowania po ciastkach i ruszyliśmy do pokoju Zbycha i Kubiego, żeby dziewczyna mogła spać w spokoju.

Baaardzo niewyspana Laura ;)

Rano, gdy się obudziłam siatkarzy nie było w moim pokoju. Pewnie rozeszli się do siebie. Sięgnęłam po telefon. 12:07. Cholera, zaspałam! Szybko zerwałam się z łóżka i zaczęłam się szykować. Ekspresowo byłam gotowa. Zbiegłam na stołówkę i w mgnieniu oka pochłonęłam obiad. Pobiegłam do holu.
-Ładnie to, tak się spóźniać?-zapytał Krzysiu-Już pięć po pierwszej.
-Daj mi spokój, dopiero godzinę temu wstałam…
-Widać-Zibi wskazał na moją koszulkę, którą miałam na lewą stronę.
Wsiedliśmy do autobusu i ruszyliśmy na mecz. Po drodze zarzuciłam na siebie bluzę Możdżonka i poprawiłam koszulkę. Chłopaki próbowali podglądać, ale Sokal ich opierniczył, więc dali mi spokój.
Na hali siatkarze przygotowywali się do meczu, a ja zajęłam się nerwowym oczekiwaniem…
___________________________________________
Każdy zastanawia się kim jest On... Podoba mi się, jak próbujecie to zgadnąć ;)
W wypowiedzi Dzika miałam napisać, kto odniósł Laurę do łóżka, ale jeszcze tego nie zrobię :P
Mam lepszy moment na ujawnienie zagadki ;) Możecie się dalej domyślać, z każdym rozdziałem powinno być Wam łatwiej ;)
Bardzo DZIĘKUJĘ osobom, które skomentowały poprzedni rozdział :* Ten rozdział jest dla Was <3
Wyświetleń przybyło ponad dwieście, a komentarzy tylko kilka :(
Także ten... No... Dla tych, co poświęcili chwilę na skomentowanie Andrea :]
Całuję ;*
PS. Wierzę, że we wtorek dokopiemy Bułgarom ;)

6 komentarzy:

  1. kurcze, trzymasz w niepewności, a że jestem niecierpliwym człowiekiem to strasznie sie wkurzam, no ale jak czekać, tak czekać :D
    świetnie piszesz, strasznie mi się podoba!
    ściskam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Musimy jutro wygrać;) Nie ma innej opcji;) Ja to już nawet nie próbuję zgadywać kto jest tym wielbicielem;)
    Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Osz ty!! :D Tak długo trzymać nas w niepewności :P Czytając ten rozdział już nie jestem taka pewna że to Pit ( w sumie nie wiem dlaczego xD) Jutrzejszy mecz z Bułgarią to będzie niezła nerwówka ale ja wierzę że nasze orzełki dadzą radę. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj coraz ciekawiej jest. Tortrujesz nas wiesz?! Jak możesz tak długo trzymać w tajemnicy któż to jest. Ja poddaję się. Nie mam już teraz pojęcia który to z nich :)
    Fajnie,że dziewczyna zmotywowała chłopaków i dzięki temu wygrali mecz. Normalnie przypomina mi się rozdział na moim blogu jak Marta też to samo robiła...ale dobra nie o moim blogu tutaj. ;)
    No co? Rozdział świetny i jak zwykle nie zabrakło zabawnych scen między siatkarzami, a dziewczyną.
    Całuję ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. ja nie wiem dlaczego ale myślę, że to może być Kosok??? :D bo tamci o których myślałam, wszyscy odpadają jak się okazuje.
    czekam na dalsze przygody z niecierpliwością. czytam wszystkie rozdziały, ale nie komentuję... ale tu jestem :)
    Wygramy dziś!!! :D musimy!

    OdpowiedzUsuń