wtorek, 17 września 2013

Rozdział 15

-Dostałam tulipany, ale nie wiem od kogo… Dawałeś komuś mój numer telefonu?
-Nie, jak ktoś będzie chciał, to niech ciebie prosi. Czemu pytasz?
-Ktoś do mnie pisał o tulipanach... Nieważne... Dobra, idziemy?
-Jasne.
Wstawiłam kwiaty do wazonu, zamknęłam drzwi na klucz i dołączyłam do Bartka czekającego na windę. Po chwili wyszliśmy przed hotel.
-No to w którą stronę idziemy?
-Skąd mam wiedzieć? Chodź tam-Bartek pociągnął mnie za rękę w kierunku jakiejś mniejszej uliczki.
Łaziliśmy jakimiś uliczkami i rozmawialiśmy na różne tematy, które akurat przyszły nam do głowy. Nie wiedziałam, gdzie jesteśmy, a Bartek co jakiś czas skręcał.
-Zgubimy się-zwróciłam uwagę chłopakowi.
-Spokojnie, my już się zgubiliśmy-odparł z kamienną miną.
-I mam być spokojna?-przyznam szczerze, że trochę spanikowałam.
-Zaufaj mi-uśmiechnął się i ruszył dalej przed siebie.
Podziwialiśmy panoramę miasta. Nie wiem, która była godzina. Zrobiło się już ciemno, a my dalej szliśmy przed siebie.
-Nie powinniśmy już wracać?
-Boisz się?-w jego głosie słychać było nutkę rozbawienia.
-Liczę na to, że taki wielkolud jak ty, zdoła mnie obronić-zaczęliśmy się śmiać-A teraz tak na poważnie. Może wrócimy do hotelu. Jest już późno, jesteśmy w całkiem obcym mieście…
Bartek wyciągnął z kieszeni bluzy jakąś kartkę. Okazało się, że to plan miasta. Sprawdziliśmy nazwę ulicy, na której obecnie się znajdowaliśmy. Po chwili siatkarz miał już gotową trasę.
-Mówiłem, że możesz mi zaufać. Jestem przygotowany, więc bez problemu wrócimy.
Jednak małe problemy były. Raz skręciliśmy źle, inna ulica była zamknięta z powodu remontu, więc musieliśmy wracać trochę bardziej okrężną drogą.
-Nigdzie już z tobą nie pójdę-fuknęłam na chłopaka.
-Czemu?
-Myślisz, że ja nogi na loterii wygrałam? Najchętniej padłabym tutaj ze zmęczenia…
-Chodź, poniosę cię-siatkarz zbliżył się do mnie.
-Zgłupiałeś?-odskoczyłam jak oparzona-Andrea mnie zabije, jak sobie coś naciągniesz. A dźwiganie takiego ciężaru na pewno nie jest zdrowe.
-Nie wygłupiaj się-podszedł do mnie i przerzucił  mnie sobie przez ramię.
-Postaw mnie!-zaczęłam się wyrywać.
-Nie krzycz tak, jest środek nocy.
Skończyło się kompromisem. Bartek wziął mnie na barana i tak ruszyliśmy w stronę hotelu. Nie powiem, było bardzo przyjemnie, chociaż miałam niewielkie obawy, bo nie często siedzę dwa metry nad ziemią. Przed hotelem mnie odstawił i ruszyliśmy w kierunku windy.
-No to dobranoc i dzięki za odniesienie do hotelu, pewnie jesteś padnięty.
Staliśmy pod moimi drzwiami. Bartek odgarnął kosmyk włosów spadający na mój policzek. Widziałam jak spojrzał na moje usta. Spanikowałam, nie wiedziałam, co mam robić.
-Andrea mnie zamorduje. Już po pierwszej, a z samego rana macie trening… Musisz odpocząć… Miłych snów.
Odwróciłam się i otworzyłam drzwi swojego pokoju.
-Dziękuję za ten wieczór.
Widziałam, jak się odwraca i odchodzi. Szybko zamknęłam za sobą drzwi.
-Co on sobie wyobraża? Było tak fajnie, a ten z czymś takim wyjeżdża. Faceci zawsze muszą wszystko komplikować. Nie mógłby być po prostu moim przyjacielem…-pięknie, gadam sama do siebie… Ale może to ze zmęczenia…
Bartek jest świetny, załatwił mi te praktyki, dobrze mi się z nim rozmawia, ale na tym koniec. Może i jest przystojny i wiele dziewczyn marzy o takim chłopaku, ale on nie jest dla mnie. Nie chcę się z nikim wiązać. Zresztą i tak znamy się niewiele ponad tydzień. Bycie z siatkarzem nie jest dobrym pomysłem, bo często by wyjeżdżał. A nawet gdybym miała wybierać jednego z nich, nie byłabym z Bartkiem. Wolałabym przystojnego szatyna o niebieskich oczach…
Rano obudziło mnie dobijanie się do drzwi. Chociaż trochę przygładziłam włosy, bo sterczały we wszystkich kierunkach, założyłam szlafrok i otworzyłam.
-Idziesz na śniadanie? Jeśli chcesz coś zjeść, to radziłbym się zbierać-Igła na szczęście o mnie nie zapomniał.
-Już wychodzę.
Szybki prysznic, pierwsze lepsze ciuchy i po 20 minutach zeszłam na stołówkę. Chłopaki pochłaniają swoje porcje i śmieją się w najlepsze. Siadłam między nimi, życząc im smacznego.
-Nieładnie się tak spóźniać na śniadanko-zwrócił mi uwagę Piotrek.
-Mógł mnie ktoś wcześniej obudzić-burknęłam niezadowolona.
-Ciesz się, że w ogóle to zrobiłem, bo byś głodna chodziła-powiedział Krzysiek szturchając mnie.
Nagle na stołówkę wpadł zdyszany Kuraś.
-Czemu mnie nie zawołaliście?-opierniczył na wejściu.
-Tak słodko spałeś, więc nie chciałem cię budzić-Pit zaczął się bronić z miną niewiniątka.
-Słodko? A w domu wszyscy zdrowi?-Zbyszek walnął Piotrka w plecy, a ten zakrztusił się herbatą.
-To był… zamach… na moje cenne życie-wykrztusił Nowakowski wciąż kaszląc.
-Pozwól, że pozostawię to bez komentarza-mruknął Zibi.
-Wszystko co powiesz, może zostać użyte przeciwko tobie-dodał Winiar.
Nie wytrzymałam i zrobiłam facepalma. Zresztą nie ja jedna. Z kim ja muszę pracować…
Bartek zajął miejsce i zaczął  w ekspresowym tempie pożerać jajecznicę.
-Następnym razem zauważcie łaskawie, że mnie nie ma-burknął nasz śpioch.
-Widzisz, gdyby nie ja, to skończyłabyś jak ten oto osobnik. Ewentualnie głodowałabyś do obiadu-zauważył Ignaczak.
-Dzięki ci, mój wybawco-odpowiedziałam ze śmiechem.
Po śniadaniu była chwila na przygotowanie się przed treningiem. Wpadł do mnie Krzysiek i dał mi jakąś płytę.
-To dla ciebie, nasze zdjęcia i filmiki z soboty.
Podziękowałam mu, a on poleciał do siebie. Najchętniej obejrzałabym teraz, ale muszę być obecna na treningu. Chłopaki ćwiczyli na siłowni, a ja trochę się nudziłam, więc za pozwoleniem Anastasiego zaczęłam biegać na bieżni. Po treningu odświeżyłam się i padłam na łóżko z laptopem i płytką od Ignaczaka. Każde zdjęcie wywoływało na mojej twarzy coraz szerszy uśmiech. Muszę wywołać kilka z nich. A filmiki po prostu mnie rozwaliły. Nie mogłam przestać się śmiać. Nie przypuszczałam, że zachowywaliśmy się tak idiotycznie. Teraz nie dziwię się reakcjom ludzi, których mijaliśmy.
Po obiedzie znów trening, tym razem na hali. Trener zatrudnił mnie do podawania piłek. Chłopaki tak ciężko trenują, awans w Lidze Światowej jest dla nich jak najbardziej zasłużony. Nigdy nie zdawałam sobie sprawy z tego, że aż tyle wysiłku wkładają w treningi. Chociaż do myślenia dała mi uwaga Sokala, że chłopaki starają się, żeby dobrze przede mną wypaść. Faceci… Nic tylko by się popisywali. Każdy chce być najlepszy. Mimo wszystko bardzo ich lubię. Są bardzo pozytywnymi osobami. Gdy Andrea nie patrzył, zagadywali mnie, albo odbijali do mnie piłki (oczywiści delikatnie, a nie tak jak do siebie nawzajem).
Po treningu siedziałam na łóżku z laptopem na kolanach i sprawdzałam swoje konta na portalach społecznościowych. Zdążyłam zalogować się na facebooka, gdy znowu usłyszałam pukanie. Ja chyba nigdy nie będę mieć chwili spokoju. Na pewno nie w takim „sąsiedztwie”. Odstawiłam urządzenie i otworzyłam drzwi.
-Laura, może masz ochotę na gofry? Albo herbatkę?-zapytał z zawadiackim uśmiechem.
-Teraz?-nawet nie ukrywałam zaskoczenia.
-Teraz, zaraz, za godzinę… Za ile ci pasuje…-odpowiedział.
-Daj mi pół godziny.
-Za pół godziny przy recepcji.
Odwrócił się i odszedł.
_______________________________________
Spacer po Sofii z Bartkiem Kurkiem... ^^
Laura nie ma chwili wytchnienia, znów jej przeszkadzają :D
Dziękuję za ponad 100 komentarzy!!! :*

W tym rozdziale było dużo Bartka, więc macie jego zdjęcie ;)
Buziaki ;*

5 komentarzy:

  1. spacer po Sofii - lubię to :)
    a ja jednak bym chciała żeby coś było pomiędzy nimi, ale cóż.. :) może kiedyś :)
    zastanawia mnie to kto teraz przyszedł, mogłaś nie przerywać! :P
    pozdrawiam cieplutko i dziękuję za informowanie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogłam nie przerywać, ale chciałam, żebyście czekały na następny ;)
      Ściskam ;*

      Usuń
  2. Hej nadrobiłam wszystkie rozdziały więc będę komentować już na bieżąco :D Rozdział super ! Tylko nie wiem (nie ma tego w tekście lub muszę odwiedzić okulistę :P) z kim Laura rozmawiała pod koniec rozdziału?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wizyta u okulisty będzie zbędna ;) Szczerze to z premedytacją nie napisałam, kto ją odwiedził :P
      Pozdrawiam ;*

      Usuń
    2. No to teraz wstawiaj szybciutko kolejny rozdział ,bo zżera mnie ciekawość kto to jest :P

      Usuń