Rano z wielkim trudem zmusiłam się do wstania z
łóżka. Ale nie ma się co dziwić, jak się śpi trzy godziny. Przy śniadaniu
myślałam o Michale. Doszłam do wniosku, że był mną zafascynowany tak samo, jak
większość siatkarzy. Jego zachowanie było całkowicie normalne. Przecież to
facet, a ja stałam przed nim w samej koszulce. Zresztą on jest siatkarzem i
takich jak ja może mieć pełno. Często wyjeżdżałby na mecze, nie miałby dla mnie
czasu, a hotki by mnie znienawidziły… Wmówiłam sama sobie, że nie warto
zawracać sobie nim głowy, bo nic dobrego z tego nie wyniknie. Z takim
przekonaniem ruszyłam do pracy.
Pani Iwona przed wyjściem do pracy zdążyła mnie
jeszcze poinformować, że dziś przyjedzie Bartek z kilkoma kolegami. Już
rozumiem, o co im chodziło z tym, że wcześniej się zobaczymy.
Kuba jeszcze spał, więc włączyłam telewizor i
skakałam po kanałach. Nie było nic ciekawego, jak to zwykle bywa z naszą
telewizją. Wyłączyłam plazmę i ruszyłam w kierunku biblioteczki. Wyciągnęłam
spomiędzy książek jakiegoś harlequina i rozsiadłam się w fotelu. Chwilę po 9
obudził się Kuba. Na śniadanie zrobiłam mu omlety. Chyba mu smakowały, bo
pochłonął je w zastraszającym tempie. Pobiegł grać na konsoli, a ja wróciłam do
książki. Była bardzo nudna, więc moje myśli odbiegły daleko od Jessiki
zakochanej w Richardzie. Może to te praktyki skierowały mnie na zastanowienie
się nad moją dorywczą pracą. Zdarzało mi się zajmować dziećmi od dwóch do
dziewięciu lat. Lubiłam opiekować się większymi dziećmi, bo są samodzielne i
nie trzeba chodzić za nimi krok w krok. Ale małe dzieci są takie kochane,
zawsze zadają dużo pytań i ciepło się robi na sercu, kiedy taki dzieciak
podejdzie i cię przytuli. Lubiłam zostawać z dziećmi, bo one nie oszukują, są
szczere do bólu. Chciałabym mieć kiedyś własne dzieci. Najlepiej trójkę.
Doświadczenie już mam, co prawda nie zmieniam pieluch, ale wszystkiego można
się nauczyć.
Moje rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi.
Wpuściłam do środka Bartka, Pita, Łukasza, Winiara, Grześka i Igłę. Przywitałam
się z chłopakami. Kuba bardzo ucieszył się na widok brata.
-Bartek, co się stało, że użyłeś dzwonka?
Nauczyli cię?-zwróciłam się do chłopaka.
-Nie chciało mi się znów sprzątać.
Ja i przyjmujący zaczęliśmy się śmiać. Reszta nie
wiedziała o co chodzi. Bartek opowiedział im, jak się poznaliśmy, a ja
przyniosłam chłopakom soku. Gadaliśmy i
wygłupialiśmy się, ale w końcu przyszedł czas na obowiązki. Stałam w kuchni i
zastanawiałam się, co można zrobić na obiad dla tylu wielkoludów. Poczułam
czyjeś ramiona na swojej talii. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Bartka.
-Nad czym tak myślisz?
-Zastanawiam się, co można ugotować dla tylu
wygłodniałych facetów.
Bartek odwrócił się w stronę drzwi do salonu.
-Chłopaki, idziemy na pizzę!?-zapytał
podniesionym głosem.
-Ja chcę z szynką i podwójnym serem.
-Ja wezmę bez oliwek.
-Wiejska jest dobra.
Chłopaki przekrzykiwali się, jaką kto zamówi
pizzę. Spojrzałam na Bartka zdziwiona.
-I jak? Zadowolona?-siatkarz puścił mi oczko
-Jak ty to zrobiłeś?
-Trochę ich już znam…-ruszył w kierunku drzwi-A i
jeszcze jedno… jakbyś mogła nie wspominać o tym przy Anastasim…
-Jasne, chodźmy już na tą pizzę.
-Pizza? Gdzie?-ze swojego pokoju wybiegł Kuba.
-Chodź, dzisiaj będzie na obiad-młody wydawał się
zdziwiony, ale nie miał nic przeciwko.
Siatkarze pochłonęli jej ogromną ilość. Każdy
wybrał ulubioną. Kuba był w raju. Normalnie nie odstępował Bartka na krok. Po
jedzeniu poszliśmy do parku. Igła wpadł na genialny pomysł, a konkretnie
zdjęcia. Wiedzieli, że jestem fanką siatkówki, więc słit focie z nimi były
wskazane. Z chłopakami nie da się nigdzie wyjść. Rozdawali autografy, albo
zachowywali się, jak dzieci. Mimo to świetnie się razem bawiliśmy. Wygłupiałam
się jak nigdy. Winiar wziął mnie na barana, a ludzie na nas patrzyli jak na
kosmitów. W parku był plac zabaw. Nie do opisania jest to, jak ponad dwumetrowy
facet (czyt. Pituś) wygląda w małym kolorowym domku dla dzieci. Ziomek i Kosa
zajęli koniki Bartek i Kuba próbowali się bujać na równoważni. Igła latał
dookoła nas wszystkich z aparatem. Ale i tak wszystkim najbardziej podobała się
karuzela. Żygadło z Nowakowskim nas kręcili, Krzysiek dalej robił za
fotoreportera. Kręciliśmy się tak szybko, Kuba musiał zejść. Śmiechu i radości
było co nie miara.
W końcu padnięci wróciliśmy do domu państwa
Kurków. Po odprowadzeniu Kuby mogłam już iść do domu.
-Laura, masz czas, czy robiłaś jakieś plany na
dzisiejszy wieczór?
-Nic nie planowałam. A co znowu
wykombinowaliście?
-My? Nic. A może wyskoczymy do kina?
Spojrzeniu Winiarskiego nie da się oprzeć, więc
musiałam się zgodzić. Mieliśmy się spotkać pod kinem o 19.30. Pojechałam do
domu i trochę się ogarnęłam. Przebrałam się w krótką sukienkę bez ramiączek i
pociągnęłam rzęsy tuszem, a usta błyszczykiem. Powiedziałam tacie, że nie wiem
o której wrócę i poszłam na spotkanie z siatkarzami. Już na mnie czekali.
-Wow, Laura… Świetnie wyglądasz-Winiarowi oczy
zaświeciły się na mój widok.
-Ekstra-powiedzieli jednocześnie Łukasz i
Grzesiek.
-To dla nas się tak ubrałaś?
-Nie… Wiesz Piotrek, umówiłam się tu z takim
jednym, zaraz powinien przyjść…
-Ślicznie-Bartek szepnął mi na ucho i ruszyliśmy
w kierunku kasy biletowej.
Chłopaki, mimo moich protestów wybrali jakiś
horror. Kupiliśmy popcorn, który co jakiś czas leciał w moim kierunku. Przez
większość filmu siedziałam z zamkniętymi oczami. Mieli ze mnie niezły ubaw.
Tylko Pit nie nabijał się ze mnie, ale podejrzewam, że on też nie przepada za
takimi filmami. Odetchnęłam z ulgą, gdy na ekranie wyświetliły się napisy
końcowe. Siatkarze chcieli wyciągnąć mnie jeszcze na spacer.
-Nie dzisiaj, może innym razem. Jest już późno, a
ja dzięki wam boję się, że coś mnie zaatakuje.
-To my cię odprowadzimy-zaoferował Ziomek.
I tak ruszyliśmy przez miasto w kierunku mojego
domu. Gdy dotarliśmy na miejsce, chłopaki rozsiedli się w altance przed domem i
nie mieli zamiaru iść do siebie. Siedzieliśmy tam i opowiadaliśmy sobie kawały.
Gdy zaczęłam zasypiać na siedząco Bartek stwierdził, że muszą już iść.
Podziękowałam mu w duchu i pożegnałam się z nimi. Kolejny dzień pełen wrażeń.
Poszłam do łóżka i zasnęłam tak jak stałam.
_____________________________________
Kolejny rozdział pozostawiam Waszej ocenie ;)
Chłopaki odwiedzili Laurę i spędzili z nią cały dzień, taka mała integracja przed wspólną pracą... :D
Co tu dużo pisać... Rozdział, jaki jest, każdy widzi :P
Jak zwykle zachęcam do komentowania ;)
Pozdrawiam :*
Świetny rozdział, bardzo mi się podoba;)
OdpowiedzUsuńSuper. Bardzo wciągająco piszesz, chce się czytać dalej a tu koniec rozdziału :(
OdpowiedzUsuńJuż czekam na następny;)
Pozdrawiam serdecznie;)
Cieszę się, że moje opowiadanie komuś się podoba :]
UsuńRównież pozdrawiam ;*
Tylu wielkoludów na placu zabaw? ;D No cóż zapewne widok bardzo interesujące ;p Czekam na ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuńMmm... pizza... marzenie;)
OdpowiedzUsuńNie wiem jak Ty to robisz ale ogólnie nie mam chęci i czasu na czytanie a na kolejne Twoje rozdziały to czekam niecierpliwie i czas się znajdzie zawsze:o)
Wrodzony talent ;) Żartuję... :P Piszę, bo sprawia mi to przyjemność, więc może dlatego rozdziały wychodzą takie ciekawe :]
Usuńfajny :) czekam na kolejny :D K.
OdpowiedzUsuńBoże więcej, więcej boże. Jeść mi się chce. Idę jeść, ale co PIZZE. <3
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam na NAIWNOŚĆ DRUGĄ- Tę dwójkę przyciąga do siebie dziwna siła. Czyżby okazała się ona kiedyś miłością ? A może to strach przed samotnością stawia ich na swojej drodze? Drugie spotkanie i pierwsze wyznania przeczytasz w rozdziale.
heroicznanaiwnosc.blogspot.com
Pozdrawiam Annie.
Nie mogę po prostu...kiedy wyobraziłam sobie Pita w domku dla dzieci i dwóch kolejnych siatkarzy na konikach to dosłownie padłam ze śmiechu :D Wyobraźnia działa. :)
OdpowiedzUsuńBartkowi widać chyba także podoba się dziewczyna,bo takie gesty w jej stronę lecą od niego....wpierw rączki na talii,potem puścił jej oczko. To mi pachnie czym więcej niż przyjaźnią z Bartka strony :)
No ciekawe co będzie dalej.
Całuję ;*