niedziela, 15 września 2013

Rozdział 14

-Wiesz Laura, ładnie dziś wyglądasz… Blondynka w niebieskim, po prostu jak smerfetka-Michał Winiarski uśmiechnął się do mnie.
-Ooo, to jest niezłe. Wszyscy jesteśmy jak smerfy-podchwycił Krzysiek-Laura to smerfetka, a Anastasi jest papą smerfem.
Chłopakom bardzo spodobał się ten pomysł i zaczęli tak na mnie mówić.
W samolocie siedziałam między oknem a Zbyszkiem, miejsce po jego drugiej stronie zajmował Bartek. Od momentu wejścia na pokład Kurek był jakiś nieobecny, a jak zajął swoje miejsce, zrobił się blady jak ściana.
-Bartek, dobrze się czujesz?
-Zostaw go, nic mu nie będzie, po prostu boi się latać-Zibi wyjaśnił mi zachowanie siatkarza.
Rozumiałam go, bo sama nie lubię latać. Chociaż w porównaniu do Bartka, ja byłam zrelaksowana. Chłopak uspokoił się trochę, gdy znaleźliśmy się w powietrzu. A ja sama nie wiem, kiedy odpłynęłam. Obudził mnie czyjś głos obwieszczający, że mamy zachować spokój i że przy lądowaniu wystąpią nieznaczne turbulencje. Zaniepokoiła mnie ta informacja. Nagle samolotem zaczęło trząść. Bartek jęczał, że zaraz zginiemy, wcale mi tym nie pomagając. Byłam przerażona. Złapałam Bartmana za rękę.
-Spokojnie, nic się nie dzieje. To się często zdarza i nic w tym nadzwyczajnego-atakujący próbował mnie trochę uspokoić.
-Dajcie już spokój. Nic złego się nie dzieje, a wy niepotrzebnie siejecie panikę. Jak tak dalej pójdzie, to wracacie na piechotę-nie wytrzymał Rucek.
Wtuliłam się w ramię Zbyszka i zaczęłam szlochać.
-Cii, zaraz będziemy na miejscu-chłopak gładził mnie po włosach, żeby mnie uspokoić.
Po jego drugiej stronie Bartek rozpaczał, że się nie pożegnał z rodziną.
Po jakimś czasie, który dla mnie był wiecznością, wszystko ustało. Wylądowaliśmy i nadal żyjemy. Zibi podał mi chusteczkę i objął ramieniem, bo cała się trzęsłam. Z ulgą przyjęłam to, że dotarliśmy, ale już przerażał mnie powrót do domu.
-Przepraszam.
-Za co? Za to, że boisz się latać?
-Że musiałeś ze mną wytrzymywać…
-Nie było tak źle. Dobrze, że nie reagujesz tak, jak Kuraś, bo bym zwariował siedząc między wami.
 Hotelu szybko przydzielono nam pokoje, a Andrea oświadczył, że mamy dwie godziny do treningu, albo raczej chłopaki mają. Mamy zagwarantowane posiłki, ale dopiero od kolacji, więc kazał coś zjeść we własnym zakresie. Wszyscy ruszyli w poszukiwaniu swoich pokoi. Mi trafił się ładny pokój na trzecim piętrze. Właściwie drużyna i sztab zajmowali całe piętro. Od razu wskoczyłam pod prysznic, żeby odświeżyć się po podróży. Ledwo się ubrałam, a już ktoś pukał do moich drzwi.
-Ooo, Laura. To twój pokój?-otworzyłam zdziwionemu Kurasiowi .
-Mój. Jak nie wiesz czyj, to czemu się dobijasz?
-Bo zbieram chłopaków i idziemy szukać pożywienia-mrugnął do mnie, no tak, faceci i jedzenie…-Idziesz z nami?
-Mogę zaszczycić was moją obecnością. I tak miałam iść do jakiegoś spożywczaka.
-A co robisz wieczorem?
-Pewnie nic, chyba że Bielecki mi coś wynajdzie. A czemu cię to tak ciekawi?
-Może wybierzemy się pozwiedzać miasto?
-Możemy iść, tylko nie jestem pewna, czy po treningu będziesz miał jeszcze siły i chęci…
-Spokojnie, damy radę. Przyjdę po ciebie o 20-uśmiechnął się i ruszył, żeby dobijać się dalej.
Dałam się wyciągnąć bandzie dwumetrowych facetów na miasto. Ale nie narzekam,  bo fajnie było. Najedzeni wróciliśmy do hotelu. Siatkarze poszli przygotować się do treningu. Ja jeszcze nie dostałam stroju „służbowego”, więc postanowiłam się nie przebierać. Posiedziałam chwilę, ale trzeba było się zbierać. Otworzyłam drzwi, a przed nimi stał Michał Kubiak z uniesioną ręką.
-Cześć, właśnie miałem pukać…
-No hej, wchodź. Co się stało, że postanowiłeś mnie odwiedzić?
Zza pleców wyjął wieszak z moją sukienką.
-Przyszedłem oddać. Wyprana, wyprasowana i nie ma śladu plamy-z uśmiechem podał mi wieszak.
-Dzięki. A, zapomniałabym, ja też muszę ci coś oddać.
Odwiesiłam kieckę i z walizki wyjęłam koszulkę z numerem 13.
-Twoja koszulka. Dzięki za wypożyczenie-wyciągam ją w jego kierunku.
-Zatrzymaj ją.  Do twarzy ci w niej-uśmiecha się-Może wyskoczymy gdzieś wieczorem?
-Obiecałam już Bartkowi, że pójdziemy zwiedzać miasto.
-Szkoda-blask w jego oczach jakby trochę przygasł.
-Może innym razem-rzucam, bo nie chcę, żeby był smutny.
-Będzie fajnie. Teraz lepiej chodźmy na trening, bo Andrea mnie zamorduje.
Na szczęście się nie spóźniliśmy. Ja siedziałam bezczynnie przez większość treningu, a później zajęłam się podawaniem piłek. Chłopaki mieli niezły wycisk i wymęczeni powlekli się do szatni. Olek wyjaśnił mi, że teraz będziemy musieli doprowadzić ich do stanu używalności. Na biednym Winiarze pokazywał mi, co mam im robić. Nasz kozioł ofiarny jęczał z bólu, jak Bielecki mi wszystko demonstrował. Jak przyszła moja kolej, Michał się rozluźnił, a mnie opierniczono, że jestem za delikatna. Starałam się, jak mogłam. Poznęcałam się jeszcze nad Piotrkiem, Łukaszem i Ruckiem. Resztą zajął się Olek. Byłam padnięta. Ręce okropnie mnie bolały. Niby nie robiłam nic ciężkiego, ale jutro pewnie będę mieć zakwasy. Dobrze, że chłopakom się poprawiło. Ledwo doszłam do pokoju. Trochę się ogarnęłam, bo przecież to jeszcze nie koniec wrażeń na dziś. Punkt 20 rozległo się pukanie.
-Otwarte!
Nikt nie wszedł. Ponowne pukanie. Z niechęcią zwlekłam się z łóżka i otworzyłam drzwi, ale za nimi nikogo nie było. Na podłodze leżał bukiet tulipanów. Podniosłam kwiaty i weszłam z nimi do pokoju. Wśród nich wypatrzyłam liścik.

„Szkoda, że tylko miesiąc będziesz z nami. Postaram się w tym czasie sprawić, żeby Ci się miło z nami pracowało…
Ładne kwiatki dla ładnej dziewczyny. Od zaufanej osoby wiem, że lubisz tulipany…
Miłego wieczoru i do zobaczenia
                                                                        Twój Wielbiciel”

-Przepraszam, że się spóźniłem, ale Piotrek mnie zagadał…-do pokoju wpadł Bartek.
-Piotrek cię zagadał? Serio?
-No tak, wiesz… on bywa bardzo rozmowny…
-Dzięki za kwiaty-uściskałam go.
-Kwiaty? Jakie kwiaty?
Zdezorientowanie na jego twarzy mówiło samo za siebie. To na pewno nie od niego. Ale skoro nie od Bartka, to od kogo?
_________________________________________
Witam znowu :)
Pojawił się tajemniczy Ktoś... Jak myślicie, kto to może być? ;]
W wiosce Smerfów robi się ciekawie :P
Nie mielibyście nic przeciwko zmianie wyglądu bloga na bardziej siatkarski?

I taki smutniejszy akcent na koniec...
Jutro ósma rocznica śmierci Arkadiusza Gołasia-wspaniałego człowieka, siatkarza i przyjaciela...
Skoczył tak wysoko, że dotknął nieba...

6 komentarzy:

  1. zaczęłam czytać, przeczytałam wszystko na raz, i jestem na tak! :D zostaję tutaj, fajnie się czyta, jest ciekawie! a co do bloga, to myślę że tajemniczym wielbicielem jest albo Kubiak albo Winiar :) czekam już na nowy, jakbyś mogła, proszę o informowanie mnie na splataneserca.blogspot.com gdzie też serdecznie zapraszam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się podoba :]
      Już zajrzałam i obiecuję, że zaglądać będę częściej ;)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Hah xD Anastasi jako Papa Smerf? ;P Ciekawie ;D No i jeszcze tajemniczy wielbiciel Laury...hymm może to Kubiak? ;) Czekam na kolejny! ;* Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak mi się jakoś Smerfy skojarzyły :D
      Co do wielbiciela... Nic nie potwierdzam, nie zaprzeczam ;)
      Również pozdrawiam ;*

      Usuń
  3. Ale gniłam z tego porównania do smerfów. :D Nie wiem czemu,ale wyobraziłam sobie Igłe przydzielącego każdemu imię danego smerfa :)
    Ta akcja w samolocie też była komiczna. Lamentujący Kuraś najlepszy :D
    Tajemniczy wielbiciel....hmmmm :) Ja wciąż obstawiam Kubiaka,bo załóżmy,że Bartek mówi prawdę w takim razie odpada nam jeden z podejrzanych. Został Kubi, Winiar i Zibi. Ja trzymam się najbardziej Michała,ale z drugiej strony myślę,że nas zaskoczysz i może dasz Winiara?
    Pozdrawiam ciepło :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział;) Super, czekam na kolejne;)
    Arek pamiętam [*]

    OdpowiedzUsuń