piątek, 20 grudnia 2013

Rozdział 62

Dzwonił jakiś nieznany numer, więc odrzuciłem połączenie. No bo bez przesady, dochodzi północ, a ktoś się dobija… Po czwartym połączeniu wcisnąłem zieloną słuchawkę.
-Słucham-zacząłem niezbyt miłym tonem.
-Michał?
-O, pan Wojtek, dobry wieczór. Mógłby pan powiedzieć Laurze, że jej kosmetyczka tu została…
-Laura…
-Tak, pewnie się zastanawia, gdzie ją zostawiła-gadałem.
-Michał! Laura miała wypadek!
-Co!?-kolana się pode mną ugięły.
-Zabrali ją do szpitala, nie wiem, co dokładnie się stało. Jakiś idiota w nią wjechał-słychać było, że się martwi-Powinieneś wiedzieć.
-Dziękuję, że pan zadzwonił. Zaraz wsiadam w samochód i za góra trzy godziny będę na miejscu.
-Nie, Michał, jest późno, nie ma takiej potrzeby. Ja czekam aż lekarz powie, co z nią.
Pożegnałem się z nim i nie zważając na jego słowa, ubrałem się i po kilku minutach pędziłem do Łodzi. Gdy dojechałem do miasta, zatrzymałem się na jakimś parkingu i zadzwoniłem do pana Wojtka. Okazało się, że jest w domu i kazał mi tam przyjechać. Na miejscu powiedział mi, że Laurze nic nie będzie. Złamana ręka, pęknięte trzy żebra, rozcięta głowa i jest trochę poobijana. Znów powiedział, że niepotrzebnie przyjeżdżałem. Martwił się moim jutrzejszym treningiem. Ja postanowiłem zadzwonić rano do trenera. Korzystając z gościnności ojca Laury, zostałem na noc. Nie mogłem wyjechać, nie widząc się z dziewczyną. A była prawie czwarta rano.
Wstałem koło 9 i od razu zacząłem się szykować do wyjścia do szpitala. Pan Wójcik pojechał ze mną. Bez problemu trafiliśmy do odpowiedniej sali. Laura szeroko uśmiechnęła się na nasz widok. Podobno czuła się lepiej niż wyglądała. Podobno jakiś facet przysnął za kierownicą i wjechał w jej samochód, który teraz nadawał się tylko do kasacji. Jej tata zostawił nas samych.
-Nie musiałeś przyjeżdżać-dotknęła mojej dłoni.
-Musiałem. Nawet nie wiesz, jak się bałem-delikatnie przejechałem opuszkami palców po jej policzku-Mówiłem, żebyś została…
-Nie wiesz, że kobiety zawsze muszą stawiać na swoim?-zaśmiała się, ale po chwili na jej twarzy odmalował się grymas bólu-Bolą mnie żebra, chyba nie powinnam się śmiać…-spojrzała na mnie dużymi oczami-Czemu nie jesteś na treningu!?
-Bo jestem u ciebie-pocałowałem ją w policzek-Cholera, zapomniałem zadzwonić do trenera…
Po krótkiej rozmowie telefonicznej, streściłem słowa Bernardiego. Najpierw mnie opierniczył, a potem wypytywał o szczegółu wypadku i stanu zdrowia poszkodowanej.
-Chyba cię polubił-mrugnąłem do niej.
-I nie jesteś zazdrosny?
-O niego? A mam być?-zapytałem, na co ona się roześmiała-Chyba dobrze, że się o ciebie martwi.
Siedziałem z nią bardzo długo, aż wyprosił mnie lekarz. Laurę mieli jutro wypisać. Nie chciała, żebym zawalał treningi przez nią, więc pożegnałem się z panem Wojtkiem i wróciłem do Żor.

Oczami trochę obolałej Laury…

Co najmniej trzy tygodnie będę musiała mieć gips… Dobrze, że to lewa ręka, ale i tak nie mogłam prowadzić auta. Ba! Ja nie miałam auta. Nie miałam jak jeździć na mecze… Dobrze, że tata był już w stanie sam jeździć na zabiegi. Michał dzwonił lub pisał w każdej wolnej chwili. Piątkowy mecz chłopaków w Kędzierzynie oglądałam w telewizji. Niestety nie poszło po naszej myśli. Totalna porażka… ZAKSA nie oddała nam nawet jednego seta. Żałowałam, że muszę siedzieć w domu i nie mogę przytulić teraz Michała.
Dni mijały mi strasznie wolno. Miłe było to, że Andrzej często mnie odwiedzał. Przynajmniej nie nudziłam się sama. Humor poprawiali mi też chłopaki z reprezentacji, którzy wydzwaniali do mnie. 11 listopada nawet mnie odwiedziło kilku z nich. Michała pominę, bo to oczywiste, że przyjechał, skoro miał wolne. Wpadli też do mnie Ignaczakowie, Piter, Grzesiu Kosok, a nawet Zatorski. Nie wiem skąd on się tu wziął, skoro jest z innego klubu, ale mi to nie przeszkadzało. Chłopaki malunkami na poziomie dzieci z przedszkola, ozdobili mój gips. Zaczęli też tłumaczyć mi, jaki samochód powinnam sobie kupić. Było dużo śmiechu i przekomarzanek. Nie wiedziałam nawet, że jestem dla nich tak ważna. Mój tata dobrze się z nimi dogadywał. Takie dni mogłyby zdarzać się częściej…
W środę odwiedziła mnie Majka. Albo raczej przyszła i nawrzeszczała na mnie, że nagadałam coś Sebastianowi o zdradzie i z nią zerwał. Nie widziałam go już ze trzy tygodnie, a ona bez żadnych dowodów, przychodzi i mnie oskarża… Maja zawsze była dla mnie jak siostra, ale teraz przesadziła. Zamknęłam się w pokoju i płakałam tak długo, aż zasnęłam. Wstałam dopiero następnego dnia rano. Byłam wykończona. Chciałam się z nią pogodzić, ale skoro ona nie chce, to nic na to nie poradzę.
W sobotę chłopaki grali u siebie z Indykpolem. Drużyna z Olsztyna nie dostarczyła jakichś specjalnych emocji. JW spokojnie wygrał 3:0. Drugi set z dziesięciopunktową przewagą. Byle więcej takich spotkań. Nagroda MVP powędrowała do Tischera.
Oni sobie jeżdżą, grają, a ja chodzę na uczelnię, gotuję i się nudzę… A do tego ten gips… Jeszcze tydzień i prawdopodobnie mi go zdejmą.
Niestety mecz z Transferem Bydgoszcz musiałam sobie jeszcze darować. Po ciężkim boju na swojej hali, Jastrzębski Węgiel wygrał w tie-break’u. Mogłabym się założyć, że symboliczne piwo po meczu stawiał Czarnowski. W końcu to on został zawodnikiem meczu. Oglądanie transmisji meczu nawet w małym stopniu nie dorównywało kibicowaniu na hali. We wtorek szłam na zdjęcie gipsu, więc niedługo mój „szlaban” na mecze się skończy. Pozostawała kwestia samochodu. Tata pewnie mi pożyczy swojego opla. Kolejny mecz rozgrywali już w środę w Częstochowie. Niestety nie mogłam na niego jechać przez zajęcia. Piękne 3:0 i Simon Tischer MVP.
W sobotę do Kielc postanowiłam się wybrać, choćby nie wiem co. Wzięłam od taty samochód i w sobotę o 14 czekałam na hali. Chłopaki rozgrzewali się, a potem podeszli się ze mną przywitać. Życzyłam im powodzenia, Michała obdarzyłam namiętnym pocałunkiem i zajęłam swoje miejsce na trybunach. Dużo osób nie docenia Effectora, ale dziś ta kielecka drużyna pokazała bardzo dobrą siatkówkę. W czwartym secie walkę na przewagi przegraliśmy. Na szczęście JW wygrał całe spotkanie w tie-break'u. Statuetka powędrowała zasłużenie do rąk kapitana.
Po meczu, rozciąganiu, wywiadach i autografach, Michałowi udało się ubłagać trenera, żeby mógł jechać ze mną. Dzięki temu zyskaliśmy trochę czasu dla siebie. Wieczorem byliśmy u mnie w domu. Tata pojechał na kilka dni do babci, więc ja i przyjmujący mieliśmy wolną chatę. Brakowało mi jego bliskości, ciepła jego ciała i gorących pocałunków. Ostatnio nie mieliśmy chwil sam na sam. Do późna nie spaliśmy, aż w końcu zmęczeni zasnęliśmy w swoich ramionach.
__________________________________________
Taki krótki i o niczym... :(
W opowiadaniu jest już początek grudnia. Więcej się będzie działo w święta, Sylwestra...
Musimy się jakoś przemęczyć :/

Pisałam, pisałam, a tego rozdziału jakoś nie chciało przybywać...

Dziękuję za wyświetlenia i komentarze ;)
W niedzielę rozdział się pojawi, a co dalej, to jeszcze nie wiem...

Miłej lektury, udanego weekendu i owocnych przygotowań do świąt ;)
Pozdrawiam ;*
 
To zdjęcie mnie rozwaliło totalnie :D

6 komentarzy:

  1. Wiedziałam że coś się stanie Laurze! No ale dobrze, że tylko tyle.
    Zrozumiem jeśli przez święta nie będzie nowych rozdziałów ale będzie mi tak jakoś pusto i będę niecierpliwie czekać na kolejny:) Bardzo polubiłam Twoje opowiadanie :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Domyślałam się, że Laurze coś się stanie. Myślałam nawet o wypadku... Dobrze, że skończyło się tylko na niegroźnych uszkodzeniach. Aż nie mogę doczekać się, co będzie działo się w święta :D Fajnie, że siatkarze lubią Laurę i nawet Bernardi się o nią martwi :P
    Całuski :***

    OdpowiedzUsuń
  3. Całe szczęście, że nic się jaj nie stało. Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  4. No to mnie zaskoczyłaś tym wypadkiem :) Dobrze, że Laurze nic się nie stało :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Również sie domyslilam, ze Laura bedzie mieć wypadek. Na cale szczescie nic powaznego sie nie stalo
    Michal nieoceniony chlopak.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. O Bożeno! Co to tutaj się dzieje? Chwilowe zaległości a tu już katastrofa! ;( Jak dobrze, że Laurze nic nie jest ;( Ale dobrze, że Misiek rzucił wszystko i od razu do niej pojechał <3
    Zapraszam w między czasie do siebie i liczę na chociaż mały komentarzyk ;*
    http://jedyniecomogeciobiecac.blogspot.com/
    Wesołych Świąt !

    OdpowiedzUsuń