Zatrzymałam się przed skromnym granitowym
nagrobkiem.
-To tu-szepnęłam.
Staliśmy chwilę w milczeniu. Myślałam o tym, jak
by to wszystko wyglądało, gdyby mama żyła. Gdyby nie ten cholerny wypadek. Gdyby
nie konie, burza, praca taty… Gdybym nie pozwoliła jej wtedy wyjść z domu…
-Na pewno by cię polubiła…-poczułam łzy
napływające do oczu i ścisnęłam mocniej jego dłoń.
-Naprawdę jesteś do niej strasznie
podobna-wskazał na zdjęcie.
-Każdy tak mówi-mruknęłam-Ale nie wygląd jest
najważniejszy. Obiecałam sobie, że będę taka jak moja mama. Ona jest moim
autorytetem. Zawsze wszystkim pomagała, każdy ją lubił… Dużo się uśmiechała,
nie narzekała, nie było dla niej rzeczy niemożliwych… Potrafiła zrobić wszystko,
przynajmniej tak jako dziecko myślałam…
-Podziwiam ciebie i twojego tatę, że daliście
sobie radę-Michał przytulił mnie mocno.
-Nie było łatwo…-starłam słoną ciecz z twarzy.
Opowiedziałam mu o tym, jak w wieku 16 lat
przesiadywałam całymi dniami na cmentarzu. Jak przechodziłam okres buntu,
gorsze dni, pokłóciłam się z tatą lub po prostu coś mi nie wyszło.
Przychodziłam tutaj i całymi dniami mogłam opowiadać mamie, co się stało,
płakać za nią, prosić o radę… Zazwyczaj tata przyjeżdżał wieczorem i zabierał
mnie do domu. Wiedział, gdzie znikam i widział, że tylko tak mogę poradzić
sobie z tym wszystkim. Pewnie ciężko było mu samemu wychować nastolatkę, ale
starałam się nie sprawiać problemów. Zdarzały się chwile, że robiłam coś
głupiego, nieodpowiedzialnego, ale mimo wszystko chciałam być taka jak Ona.
Moja Mama.
-Myślę, że byłaby z ciebie dumna-uśmiechnął się
nikle-Jesteś najwspanialszą osobą, jaką w życiu spotkałem.
Płakałam jeszcze trochę, a Michał po prostu był.
Nic już nie mówił, po prostu gładził mnie po plecach. Ulżyło mi, gdy
powiedziałam mu to wszystko.
-Już północ minęła-chłopak wyrwał mnie z
zamyślenia.
-Tak się bałeś, a tu widzisz… Nawet o północ
duchy nie przyszły-uśmiechnęłam się.
Powoli ruszyliśmy do domu. Postanowiliśmy się
przejść. Wracaliśmy prawie dwie godziny, ale z nim mogłabym tak iść i na koniec
świata… Padnięci, padliśmy na łóżko, nawet się nie przebierając.
-Dziękuję, że mnie tam zabrałaś i że
opowiedziałaś mi wszystko-szepnął siatkarz i pocałował mnie na dobranoc.
Rano obudziliśmy się po 10. Albo raczej Michał
został obudzony po tym, jak rozwalił się na całe łóżko, aż nie miałam miejsca i
spadłam. Rzucił się mi na pomoc, pomógł wstać z podłogi i co chwila mnie
przepraszał. Bardziej wkurzało mnie to jego ciągłe przepraszanie niż to, że
zepchnął mnie z łóżka. Nawet tata przyszedł zobaczyć, co się stało. Na
szczęście skończyło się na stłuczonym łokciu i obolałej kości ogonowej…
Dzień zleciał nadzwyczaj szybko. Nie zdążyłam
nacieszyć się przyjmującym, a już musiał wracać do Żor… Umówiliśmy się, że
zobaczymy się w niedzielę na meczu wyjazdowym, bo chłopaki mieli grać z
Politechniką Warszawską. Nie mogłam się doczekać naszego kolejnego spotkania.
Ale co to za spotkanie, jak będę patrzeć na niego na meczu i porozmawiam z nim
chwilę po?
Spotkania z Michałem nauczyły mnie, że jak się
jest w związku ze sportowcem, to każda chwila jest na wagę złota. Dzięki niemu
bardziej zaczęłam doceniać drobne rzeczy…
Kolejne dni minęły mi na jeżdżeniu pomiędzy
domem, uczelnią a ośrodkiem rehabilitacyjnym… Zaczęły się studia, więc miałam
mniej czasu na narzekanie, że Michał jest daleko. Codziennie rozmawialiśmy
wieczorami, ale to była kropla w morzu potrzeb…
Rzadziej widywałam się też z Mają, bo jej plan
zajęć był ułożony tak, że gdy ja miałam wolne, ona musiała siedzieć na
ćwiczeniach i na odwrót. Raz był u mnie Andrzej i oglądaliśmy film, innym razem
wyszłam z dziewczynami z grupy do galerii… Cały czas w biegu i nawet się nie
spostrzegłam, kiedy nadszedł sobotni wieczór. Michał był już w Warszawie. Jak dzwonił,
to poprosił, żebym przyjechała wcześniej, to zobaczymy się jeszcze przed
rozgrzewką. Nie musiał dwa razy powtarzać.
W niedzielę od rana biegałam podekscytowana po
domu. Koszulka z numerem trzynastym leżała naszykowana na łóżku i czekała, żeby
ją założyć. Wzięłam wszystkie rzeczy, poprawiłam makijaż i ruszyłam w kierunku
stolicy.
Mecz miał się zacząć o 17, ale ja już godzinę
wcześniej czekałam przed halą. Ledwo zobaczyłam Kubiaka, a już wisiałam mu na
szyi. Chłopaki z drużyny śmiali się ze mnie. Gdy już względnie nacieszyłam się
Michałem, przywitałam się z resztą. Pogadałam z nimi, pośmialiśmy się, aż w
końcu Bernardi delikatnie mówiąc poprosił mnie, żebym zajęła miejsce, żeby jego
drużyna mogła trenować. Nie było to zbyt miłe, ale nie dziwiło mnie to.
Grzecznie zajęłam swoje miejsce i przez kolejne dwie godziny zdzierałam gardło.
Niestety bezskutecznie… Jastrzębianie przegrali z Politechniką 1:3.
Gdy już część kibiców wyszła, dopchałam się
wreszcie do Michała. Mocno go przytuliłam.
-Nic się nie stało, dla mnie i tak jesteś
najlepszy-wychrypiałam.
Na te słowa, chłopak pocałował mnie.
-Dziękuję-uśmiechnął się.
-Ale za co?-uniosłam pytająco brew.
-Za to, że przyjechałaś i zdarłaś sobie dla mnie
gardło.
Staliśmy na środku nie zwracając uwagi na
otaczających nas ludzi. Do Jastrzębia Zdroju wracali dopiero jutro, więc po
rozciąganiu pojechałam z nimi do hotelu. Żeby nie tracić czasu, zafundowałam
Michałowi osobisty masaż, a potem wyszliśmy do małej kawiarni tuż przy hotelu.
Nie rozmawialiśmy o meczu. To dopiero druga kolejka, więc wszystko może się
zdarzyć. Następny mecz grali u siebie i to w sobotę, więc zapewniłam
przyjmującego, że przyjadę.
Czas gonił nieubłaganie. Siedzieliśmy tam do 22,
aż zamknęli lokal. Postaliśmy jeszcze przed hotelem, nie mogąc się rozstać.
Musiałam jechać, bo od rana miałam zajęcia. Ja-studia, Michał-treningi, jednym
słowem obowiązki…
W domu byłam przed pierwszą w nocy. Wystukałam
sms, że dojechałam i od razu poszłam się położyć.
Kolejny nudny tydzień, jeśli nie liczyć rolek z
Mają. Cieszyło mnie to, że rehabilitacja taty dawała znaczne efekty. Na
szczęście wszystko wskazywało na to, że wróci do pełnej sprawności. Zaczęły się
pierwsze kolokwia, pierwsze projekty… Chcąc nie chcąc, coraz więcej czasu siedziałam
nad książkami. Byłam zmęczona wszystkimi obowiązkami. Chyba przez te wakacje
odzwyczaiłam się od tego… A może to na magisterce dają bardziej w kość? Dzięki
temu, że tyle miałam do zrobienia, czas mijał mi zdecydowanie szybciej. W
piątek nie mogłam niestety wyjechać do Michała, bo musiałam zawieźć tatę na
zabieg, a potem wpadła do mnie Zośka po jakieś notatki, bo chciała pouczyć się
przez weekend. Trochę się zasiedziała, więc napisałam Michałowi, żeby się nie
martwił, bo przyjadę jutro. Wszystko miałam spakowane, więc wystarczyło wsiąść
w samochód i jechać.
W sobotę rano po uprzednim pożegnaniu się z tatą,
pojechałam do Żor. Michał ogromnie się ucieszył na mój widok. Moja obecność
trochę go rozkojarzyła i musiałam pilnować, żeby niczego nie zapomniał.
-Tak to się nie będziemy bawić! Skup się, bo
przestanę przyjeżdżać na mecze, bo boję się, że przeze mnie przegrywacie…
-Dziś wygram dla ciebie-przelotnie mnie
pocałował.
-Wariat… A ja będę krzyczeć najgłośniej ze
wszystkich!-krzyknęłam za nim, gdy zniknął za drzwiami szatni.
Siedziałam z dziewczynami innych siatkarzy. Do
rozpoczęcia się meczu rozmawiałam z Mileną. Bardzo wychwalała chłopaków, bo
wykończyli już dom. Zapraszała, żebym w wolnej chwili przyjechała i zobaczyła
efekt naszej wspólnej pracy.
Gospodarze i siatkarze Lotosu skończyli się
rozgrzewać. Rozpoczął się mecz. Tak jak obiecałam, skakałam, krzyczałam,
śpiewałam… Byłam na pewno najgłośniejsza z dziewczyn siatkarzy. Siatkarze
Lotosu wrócili do Gdańska bez punktów, bo chłopaki rozwalili ich 3:0. Cała hala
szalała z radości. MVP został Russell Holmes. Wbiegłam na boisko i
pogratulowałam im zwycięstwa. Siatkarze rozdali trochę autografów, rozciągnęli się.
Razem z dziewczynami czekałam na nich przed halą. Wyszli w świetnych humorach.
-Co powiecie na imprezkę u mnie?-zapytał
kapitan-Symboliczne piwko za wygraną? Oczywiście, jeśli tylko Milena się zgodzi…-dodał
po chwili.
-Ja nie mam nic przeciwko-wzruszyła ramionami
narzeczona siatkarza.
-To jak będzie?
-Wbijamy do ciebie!-odpowiedział Czarny, a reszta
potwierdziła to radosnymi okrzykami i śmiechem.
__________________________________________
Przepraszam, znów zawaliłam...
Wróciłam późno, a potem zagadałam się jeszcze ze współlokatorką...
Rozdział taki nudnawy, nic się nie dzieje...
Były rozdziały, że jeden dzień trwał dwa rozdziały, a tu w jednym są aż dwa tygodnie...
Wszyscy zachwycają się, jacy oni są zakochani, szczęśliwi... Za dobrze się zrobiło... Trzeba coś zepsuć... :P
Postaram się o trochę więcej akcji, ale na razie nadal będę opisywać głównie weekendy.
Postaram się o trochę więcej akcji, ale na razie nadal będę opisywać głównie weekendy.
Widać, że dla Laury mama była (i nadal jest) bardzo ważna.
Ja uważam, że rodzice są najważniejszymi osobami na świecie i nie wyobrażam sobie nazywania ich "stary", "stara".
Rodziców trzeba szanować. Choćby nie wiem, co się działo (czasami czegoś zabraniają, karają nas, zdarza się, że też popełniają błędy...), to i tak trzeba ich kochać, bo to ludzie, którzy dali nam życie i poświęcają czas, energię, pieniądze i nerwy na nasze wychowanie...
Chyba jestem zmęczona, skoro mnie na taką rozkminę wzięło...
A Wy, co sądzicie o rodzicach?
Zgadzacie się ze mną, czy macie inne zdanie w tej sprawie?
To idę na imprezę do Łasko... Tzn. idę spać... :D
Do czwartku ;)
Do czwartku ;)
Pozdrawiam ;*
Krzysia tu dawno nie było...
Żadnego psucia !!!!!!! :) jest dobrze tak jak jest.
OdpowiedzUsuńMusza być i takie rozdziały 'o niczym' :)
Czekam na następny
No i kolejna impreza się zapowiada;) Czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńRozdział wspaniały :)
OdpowiedzUsuńNie psuj nic :*
______
A co co Twojego pytania,to uważam tak samo jak Ty ! Rodzice są najważniejszymi osobami w naszym życiu i należy im się ogromny szacunek !
Ja na swoich nigdy nie powiedziałam i nie powiem 'stara czy stary ' te określenia są dla mnie chore -.- . Alw juz sie nie rozwijam z tematem :).
Buziaki :*.
Ej jakie psucie! Noł :D
OdpowiedzUsuńRodzice i ogólnie rodzina są najważniejsi!!!!!
Pozdrawiam;)
To urocze, że Laura zabrała go do swojej mamy, bo w końcu to także bliska jej osoba. I masz mi tutaj nic nie psuć bo zobaczysz oberwie ci się ode mnie. Sielanka musi być bo oni są tacy słodcy <3
OdpowiedzUsuńŚwięte słowa o tych rodzicach :)
OdpowiedzUsuń