piątek, 6 grudnia 2013

Rozdział 55

-Zapytałam, dlaczego pani mnie nie lubi. Unika mnie pani, nie rozmawia ze mną, nawet nie jadła pani mojego ciasta…
-Michaś, kochanie, zrobiłam wam naleśniki-nie zwróciła na mnie uwagi, bo na schodach pojawił się siatkarz-Jedzcie tu sobie, a ja pójdę obudzić tatę.
Michał wszedł do kuchni, a jego matka wychodziła z niej.
-I nawet wyglądasz jak Agnieszka-syknęła do mnie, kiedy mnie mijała.
Stałam jak wmurowana. Michał objął mnie i pocałował w policzek.
-Dziś też będziesz musiała dużo zjeść-zaśmiał się, ale po chwili spoważniał-Co się stało? I co to za Agnieszka?
-Moja mama miała na imię Agnieszka…-wydusiłam z siebie.
-Na pewno to nie o nią chodzi. Siadaj i jedz, bo babcia przyjdzie i cię nakarmi-wyszczerzył się, a ja nie miałam innego wyboru, niż zabrać się za naleśniki.
Po śniadaniu narzekałam, że się przejadłam i że w nic się nie zmieszczę, więc Misiek zaproponował spacer. Przystałam na to z chęcią. Cały czas zastanawiałam się, o co chodziło pani Barbarze. Poszliśmy do parku. Siedzieliśmy przytuleni na ławce i obserwowaliśmy roześmiane dzieci, które biegały, korzystając z pięknej pogody.
-Mieliśmy spacerować, a nie... Siedzimy, a dupy rosną-wstałam.
-To co robimy?
-Berek!-dotknęłam go i ruszyłam biegiem przed siebie.
Szybko poczułam jak łapie mnie w talii. Miał za długie nogi i nie miałam z nim szans.
-Już mi nie uciekniesz-szepnął mi na ucho.
-Nie mam zamiaru-pocałowałam go delikatnie.
-Chodź-pociągnął mnie.
-Ale dokąd?
-Pozwiedzasz trochę Wałcz.
Pokazywał mi swoje ulubione miejsca, swoją szkołę, jakieś boczne uliczki. W końcu wylądowaliśmy w przytulnej kawiarni, podobno najlepszej w okolicy. Zamówiliśmy cappuccino.
-Ciężko ci było wyjechać-nie pytałam, stwierdziłam.
-Tak-westchnął.
-Jak opowiadasz o tym wszystkim-machnęłam ręką-widać, że ci tego brakuje.
-Pewnie, że brakuje, ale cieszę się, że wyjechałem-uśmiechnął się-Mogę się rozwijać, spełniać swoje marzenia, poznaję cudownych ludzi-ujął moją dłoń.
Rozmawialiśmy i śmialiśmy się, nie zwracając uwagi na czas. Nagle rozdzwonił się telefon Michała.
-....
-Nic nam nie jest.
-….
-Zaraz będziemy.
-….
-Mówię, że za chwilę. Muszę się rozłączyć, jak chcesz, żebyśmy przyszli.
-….
-No, pa.
Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
-Babcia się martwi, gdzie zginęliśmy, bo nie przyszliśmy jeszcze na obiad-wyjaśnił przyjmujący-Boi się, że z głodu umrzemy-dodał ze śmiechem.
-Skoro musimy, to wracajmy.
-O 17 wyjeżdżamy?-zapytał.
Pokiwałam głową. Chłopak zapłacił za zamówienie i wyszliśmy na zewnątrz. Pogoda diametralnie się zmieniła. Było strasznie pochmurno i okropnie wiało.
-Zimno-mruknął Michał.
-Mhm…
-Dobrze, że chociaż nie pada.
-Nie mów tak, bo będzie jak na filmach-szturchnęłam go.
-Czemu kraczesz?
-Jaa? Chyba ty!
Przekomarzaliśmy się do momentu, gdy pierwsze zimne krople zaczęły spadać z nieba.
-No bez jaj…-jęknęłam, gdy o chodnik uderzały coraz większe krople.
-Radziłbym zwiewać-Michał złapał moją dłoń i puściliśmy się biegiem w stronę domu.
-Ja już nie mogę-sapnęłam po kilku minutach biegu.
Z nieba lało się już porządnie. Byłam cała mokra.
-Chodź, już niedaleko-pociągnął mnie chłopak.
Ruszyłam powoli z miejsca. Michał westchnął i jednym szybkim ruchem, przerzucił mnie sobie przez ramię.
Po chwili staliśmy zziębnięci pod jego domem, ociekając wodą. Babcia Krysia załamywała nad nami ręce. Gorący prysznic i domowy rosołek. Potem jeszcze drugie danie…
-Przeziębicie się-mruczała pod nosem starsza kobieta, przynosząc coraz więcej koców.
-Zahartujemy się-odpowiedział jej wnuczek.
-Poszedłbyś porozmawiać z tatą. Dawno się nie widzieliście-wygoniła go-Chciałabym ci coś pokazać-spojrzała na mnie z poważną miną.
 Wyszła na chwilę i wróciła z albumem.
-Pewnie o tym nie wiesz, a chciałam wytłumaczyć zachowanie swojej córki.
Zaczęła przerzucać strony albumu, w którym były same czarno-białe zdjęcia.
-Zobacz-wyciągnęła w moim kierunku fotografię przedstawiającą dwie mniej więcej ośmioletnie dziewczynki, w jednej z nich rozpoznałam swoją mamę-To Basia i Agnieszka.
Nie wiedziałam, co powiedzieć, wpatrywałam się tępo w postacie na zdjęciu. Pani Krysia wyciągnęła inne zdjęcie, na którym były te same osoby, tylko trochę starsze, jak bawiły się na trzepaku. Potem kolejne. Moja mama była prawie taka sama jak ja na zdjęciach sprzed kilku lat. Przytulała młodziutką mamę Michała.
-Ale… Jak?-tylko tyle byłam w stanie wydusić z siebie.
-Twoja mama i Basia były kiedyś przyjaciółkami-westchnęła-Twoja mama mieszkała w Wałczu, ale jak miała 16 lat, to jej rodzina przeprowadziła się.
-Nigdy mi nie wspominała, że pochodzi z Wałcza… Mama Michała i moja były przyjaciółkami, więc czemu teraz ona mnie nie lubi?
Staruszka westchnęła przeciągle i wyciągnęła kolejne zdjęcie. Te same dziewczyny i chłopak.
-Marek. Był ich znajomym. Ogromnie zakochany w Agnieszce, a Basia za wszelką cenę chciała zwrócić na siebie jego uwagę. Zazdrosna o przyjaciółkę, nieświadomą uczucia chłopaka. W końcu moja córka powiedziała twojej mamie, co czuje do Marka i oskarżyła ją o bawienie się nim. Pokłóciły się, ich relacje nie były już takie same, a niedługo potem twoja mama wyjechała. Przestały się kontaktować, a uraza Basi pozostała, bo nawet po jej wyjeździe Marek nie zwracał na nią uwagi. Znalazł sobie dziewczynę o długich blond włosach i niebieskich oczach, zadziwiająco podobną do Agnieszki-skończyła opowieść staruszka.
Siedziałam z otwartą buzią. Milczałyśmy przez chwilę.
-Nie wiedziałam. Strasznie smutna historia… Nie dziwię się już, że mnie nie lubi.
-To nie twoja wina-poklepała mnie po dłoni starsza pani-W dodatku jesteś do niej bardzo podobna.
-Dziękuję, że pani mi to opowiedziała-uśmiechnęłam się, a ona mnie uściskała.
Posiedziałyśmy jeszcze chwilę i przeszłyśmy do salonu, do pozostałych.
-To jak? Zbieramy się?-zapytał Michał, gdy tylko weszłam.
-Jasne-uśmiechnęłam się do niego.
-Poczekajcie chwilkę to ja wam zapakuję co nieco-babcia Krysia wróciła do kuchni.
-Naprawdę nie trzeba-mruknęłam-Umiem gotować…
Zabraliśmy swoje rzeczy i zanieśliśmy do auta. Jedzenia dostaliśmy, jak dla całej armii, ale nie dało się odmówić (chociaż próbowaliśmy). Podziękowałam za gościnę, pożegnaliśmy się i już mieliśmy wychodzić, gdy odezwała się Barbara.
-Powiedz Agnieszce, że wypada przeprosić.
Odwróciłam się i spojrzałam na mamę mojego chłopaka.
-To pani nie wie?-zdziwiłam się-Moja mama nie żyje.
Wytrzeszczyła oczy i podparła się o ścianę.
-Jak to? To przecież niemożliwe…-wydukała.
-Myślałam, że pani o tym wie, to było ponad 12 lat temu…-poczułam, że oczy mi wilgotnieją.
Jej mąż i syn przyglądali jej się ze zdumieniem, a po policzku pani Krysi spłynęła pojedyncza łza.
-Agnieszka? Moja Aga? Ale jak to się mogło stać?
-Miała wypadek, przepraszam, ale nie chciałabym, o tym mówić…
Pani Basia zaczęła płakać. Musieliśmy wrócić do środka. Po wielu prośbach opowiedziałam, co się stało. Mama Michała przepraszała mnie. Razem z babcią Krysią mówiły, że to straszne, że mi współczują. Nie spodziewałam się tego. Pani Basia po tylu latach, mimo skrywanej urazy, nadal ją lubiła. Sama powiedziała, że moja mama była dla niej jak siostra. Obie płakałyśmy.
W końcu musieliśmy jechać, bo było już po 18.Uściskałam wszystkich, podziękowałam jeszcze raz.
-A, Laura, szarlotki nie lubię, nie bałam się, że nas otrujesz-uśmiechnęła się dobrodusznie pani Basia.
Wsiedliśmy z Michałem do samochodu, żegnani przez machającą rodzinę siatkarza.
-Nie spodziewałam się, że dowiem się tu tyle…
-Zaskoczyłyście mnie… Jaki ten świat mały-westchnął.
Dopiero o 22 podjechaliśmy pod mój dom. Byłam okropnie zmęczona.
-Może prześpisz się u nas, jutro wstaniemy rano i pojedziesz na trening-zaproponowałam.
-Nie chciałbym się narzucać…
-Nie żartuj nawet, jesteś zmęczony, nie będziesz jeździł po nocy-pocałowałam go.
-No dobra, przekonałaś mnie-uśmiechnął się szeroko.
Przywitaliśmy się z moim tatą i od razu swe kroki skierowaliśmy na górę do ciepłego łóżka…
___________________________________________
No i się wyjaśniło!
Spodziewaliście się tego?

Dziś tak Mikołajkowo, więc trochę dłuższy, z normalnym zakończeniem i trochę wcześniej... :]

Byliście grzeczni? Przyszedł do Was Mikołaj? ;)
U mnie prezenty są zazwyczaj pod choinkę, a dziś nic... :(

W Krakowie zaczęła się zamieć :( Wcześniej tylko wiało, a teraz już w ogóle strach wychodzić z domu...

Trzymajcie się cieplutko, żeby wiatr Was nie porwał i śnieg nie zasypał ;]
Buziaki ;*

Mikołajowy Michał Łasko :] Jastrzębie wygrały dziś z Effectorem 3:1! Kubiak MVP! <3

13 komentarzy:

  1. zaskok! :D
    nie spodziewałam się tego za nic, że taka była sytuacja..
    dobrze, że wyjaśniło się:)
    buziaki. :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Rety... jeszcze zbieram szczękę z podłogi... Taka historia! Zaskoczyłaś mnie totalnie! Świetny rozdział :o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to zaskoczenie mi właśnie chodziło ;)
      Dziękuję i pozdrawiam serdecznie ;*

      Usuń
  3. Zaprosiłaś mnie, więc jestem.
    Na początku myślałam, że jesteś blogerką z małym stażem, ale widzę, że chyba dużo większym ode mnie. Zaskoczyło mnie również to, że mimo tego, że piszesz [praktycznie same dialogi, to czyta się je bardzo dobrze.
    I dziś, po przeczytaniu tego mikołajkowego rozdziału, z pewnością stwierdzam, że żałuję, że trafiłam tu tak późno, a teraz nie będę już w stanie wszystkiego nadrobić :((
    Przepraszam, ale nie dam rady... Jednak o następnych rozdziałach z chęcią chciałabym być informowana na bieżąco :D (może gg? 15696793)
    A przy okazji zapraszam cię na nowy wpis na pozorach.http://wasze-malzenskie-pozory.blogspot.com/
    Pozdrawiam serdecznie,
    Dzuzeppe :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest moje pierwsze opowiadanie, więc jestem świadoma, że jeszcze długa droga przede mną, żeby dobrze pisać ;)
      Dziękuję za tak miłe słowa :)
      Oczywiście będę Cię informować :]
      Całuję ;*

      Usuń
  4. No tego to się nie spodziewałam....serio mega zaskoczenie.
    Przynajmniej fajnie, że się wszystko wyjaśniło, bez żadnej spiny ;d
    Pozdrawiam serdecznie;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nominowałam cię do Liebster Award szczegóły znajdziesz tutaj http://zsiatkowkacalezycie.blogspot.com/p/liebster-award_22.html

    OdpowiedzUsuń
  6. O tego to ja się nie spodziewałam;)

    OdpowiedzUsuń
  7. O rety! Nigdy by mi przez myśl nie przeszło, ze taka historia może się za tym kryć!
    rewelacyjny rozdział:)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi kilka dni temu też by to przez myśl nie przeszło :D
      Cieszę się, że Ci się podoba ;)
      Ściskam ;*

      Usuń
  8. Nominuję Cię do Liebster Award:)

    Moje pytania:
    1. Od kiedy Siatkówka?
    2. Jaki jest Twój ulubiony Siatkarz? I dlaczego?
    3. Jaki mecz zapadł Ci w pamięć?
    4. Co sądzisz o Nowym Trenerze Reprezentacji Polski w Piłce Siatkowej Mężczyzn?
    5. jakiej drużynie kibicujesz?
    6. Skąd wziął się Twój pomysł o blogu?
    7. Kim chcesz być w przyszłości?
    8. Jesteś jakąś adminką na fb? Jakiego fp?
    9. Jaki sport jest w Twoim życiu oprócz Siatkówki?
    10. Grasz w siatkówkę w jakimś klubie?
    11. Lubisz Zbyszka Bartmana?

    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zaskoczenie całkowite- tego się nie spodziewałam. Fantastyczny rozdzial, dużo się wyjaśniło.Pozdrowionka :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Zabijesz mnie? Błagam? Czemu ja dopiero teraz czytam ten rozdział ? Przepraszam, jestem taka durna.

    Bożę ale się dzieje, dobrze że wszystko się wyjaśniła. Zaskoczyłąś mnie przeokropnie.

    ' Sen. Bardzo go lubisz. Lubisz również śnić, hasać z ze znajomym Morfeuszem po bezdrożach, po polach pełnych żółtych kwiatów, Twoim katem i utrapieniem jest dzwoniący jak co rano żelaznymi obręczami Mefisto- czyli innymi słowy mówiąc budzik. '

    Zapraszam na rozdział drugi : http://blekitneoczy1.blogspot.com/2013/12/two.html

    Pozdrawiam Anka

    OdpowiedzUsuń