O 6 rano budzik zaczął niemiłosiernie dzwonić.
-Nie…-jęknęłam.
-Wstajemy! Przez ciebie muszę przejechać 270
kilometrów, żeby dotrzeć na trening-Misiek chyba zauważył, że mnie to nie
rusza, bo zaczął mnie łaskotać.
Skończyło się krzykiem i walką na poduszki, ale
ostatecznie ubraliśmy się i zeszliśmy na śniadanie. Zasypiałam na siedząco,
wolno przeżuwając kanapki. Nawet nie chciałam myśleć, że muszę dziś iść na
uczelnię… Pierwszy dzień pierwszego roku studiów drugiego stopnia… Na samą myśl
mi się odechciewa.
-W czwartek nasz pierwszy mecz. Gramy z
Effectorem-zaczął Michał.
-Misiu, ja nie dam rady przyjechać… Mam studia-zrobiłam
smutną minkę.
-Jeżeli Bernardi da nam wolny piątek, to
przygotuj się, bo będziesz miała gościa na kilka dni-uśmiechnął się-Dobra, ale
my tu gadu gadu, a ja spóźnię się na trening, jak zaraz nie wyjadę…
Niechętnie
się z nim rozstawałam. Nie wyobrażałam sobie mieszkać tak daleko od
niego. Gdy samochód Michała zniknął za zakrętem, udałam się do pokoju, by
przyszykować się na spotkanie z Uniwersytetem Medycznym. Punktualnie stawiłam
się na zajęciach. Już zapomniałam jak nudne bywają wykłady. Przemęczyłam się
dwie i pół godziny, co chwila przeciągle ziewając. Następnym razem postanowiłam
wziąć jakąś krzyżówkę lub książkę…
Między zajęciami wpadłam do domu i szybko
przygotowałam spaghetti. Nie zdążyłam nawet zjeść, bo musiałam wracać i się
kształcić…
Wszystkie zajęcia skończyłam o 15:30, więc
zdążyłam wrócić do domu, a już trzeba było jechać z tatą na rehabilitację.
Dopiero przed 19 byłam w domu i mogłam coś przekąsić. Po prostu padałam z nóg,
a to pierwszy dzień… Misiek opierniczył mnie przez skype, że nie dbam o siebie
i że jak nie mam czasu jeść w domu, to powinnam robić sobie jakieś kanapki, bo
mu się zagłodzę. Rozmawialiśmy do późna, a potem zmęczona wykąpałam się i
padłam na łóżko.
Wtorek miałam wolny, więc mogłam dłużej pospać.
Na spokojnie przygotowałam obiad, trochę posprzątałam. Jak zwykle zawiozłam
tatę w międzyczasie robiąc zakupy. Wieczorem rozmawiając z Michałem lepiłam
pierogi na następny dzień, bo nie wiedziałam, że nie będę miała kiedy coś
ugotować.
Kolejny dzień praktycznie cały spędziłam na
uczelni. Od 8 rano do 20 wieczorem miałam zajęcia. A wszyscy mówili, że na
magisterce jest tak pięknie… Tata na zabieg pojechał z Mają, na szczęście
zgodziła się zastępować mnie w środy.
W czwartek miałam jeden wykład i to o 19, więc
też się wyspałam. Z niczym nie musiałam się spieszyć… Rano (no dobra, tak koło
10) rozmawiałam z Michałem. Obiecał, że zrobi wszystko, żeby wygrali i żeby
wywalczyć jutro dzień wolnego. Mecz mieli o 17, więc zawiozłam tatę na
rehabilitację i wróciłam do domu, oglądać mecz. Chłopaki z Jastrzębia pięknie
wygrali pierwszego seta, bo z dziesięciopunktową przewagą, zaczął się drugi,
gdy tata zadzwonił z pytaniem, czy go odbiorę, czy ma wrócić taksówką. Było mi
strasznie głupio, że o nim zapomniałam. Szybko po niego pojechałam. Zdążyłam
zobaczyć, że wygrali drugiego seta i w trzecim im dobrze idzie, a już musiałam
pędzić na uczelnię. Jakoś na początku wykładu dostałam sms.
„Wygraliśmy
;) Kocham Cię i do jutra :* ”
Siedziałam i uśmiechałam się do telefonu. Starszy
facet z tytułem profesora okropnie nudził, najchętniej byłabym teraz w
Jastrzębskim Węglu z Michałem, ale te tortury są obowiązkowe. Podpisałam listę
obecności i nie zwracałam już całkiem uwagi na wykładowcę. Myślałam tylko o
tym, że jutro zobaczę ukochanego…
W piątek wstałam w bardzo dobrym humorze. Po
pierwsze dlatego, że przyjeżdża Michał, a po drugie-nie miałam zajęć, bo było uroczyste
rozpoczęcie roku akademickiego na moim wydziale. Miałam być tylko godzinkę na
uczelni i byłam wolna.
Ubrana w granatową sukienkę do kolana i szpilki
dotarłam na UM. Posłuchałam przemów rektora, dziekana i mogłam iść do domu.
Ciekawa byłam, kiedy przyjedzie Michał. Po przekroczeniu progu uczelni,
wygrzebałam z torebki telefon i wybrałam numer przyjmującego. Ruszyłam wolnym
krokiem w stronę domu.
-Cześć, Misiu.
-Cześć, ślicznotko-uśmiechnęłam się jak głupia do
słuchawki-Co tam?
-A nic… Po prostu nie mogę się doczekać twojego
przyjazdu i chciałam zapytać, na którą tu będziesz…
-Na 11.
-Ale jest już po…-zaczęłam.
-Odwróć się-usłyszałam w słuchawce.
Zrobiłam to i… zobaczyłam Michała opierającego
się o drzewo.
-Michał!-krzyknęłam z radości i w tym samym
momencie co on, zaczęłam biec, tak szybko, jak tylko pozwalały mi na to wysokie
buty.
Poczułam silne ramiona, które uniosły mnie.
Obrócił się ze mną, a potem złączył swe usta z moimi.
-Niespodzianka-wyszeptał i wręczył mi różę.
-Dziękuję-posłałam mu uśmiech-Tak wracać z
uczelni mogę częściej.
-Chyba pani się zakochała, żeby nie zauważyć
dwumetrowego faceta stojącego pod drzewem, przechodząc koło niego?-zaśmiał się.
-Rozmawiałam z miłością mojego życia-przytuliłam
się mocno do niego.
-No to jesteś usprawiedliwiona-pocałował mnie w
czoło i chwycił moją dłoń.
Ruszyliśmy spacerkiem do domu. Kilka osób
zaczepiło Michała prosząc o autograf. Za każdym razem patrzył przepraszająco na
mnie i się podpisywał.
-Przepraszam…-zaczął po chyba już czwartej takiej
sytuacji.
-Misiu, to nie twoja wina, że jesteś diabelnie
dobrym, zabójczo przystojnym i rozpoznawalnym siatkarzem. Przyzwyczaję się…
-Mówisz zabójczo przystojnym?-zapytał z błyskiem
w oku.
Zatrzymałam się i spojrzałam na niego,
przekrzywiając głowę.
-Noo, ujdzie-mruknęłam.
-Ej-złapał mnie za nadgarstek-Tylko ujdzie?
Miałam mu odpowiedzieć, ale przerwały nam trzy
dziewczyny, które chciały autografy. Niechętnie się odsunęłam. Jeszcze sobie
umyśliły zdjęcie z nim. Jakieś napalone gówniary prosiły mnie, żebym zrobiła im
zdjęcie z Michałem! Z moim Michałem! No nie powiem, trochę mnie wkurzyły… Gdy
tylko się oddaliły, uwiesiłam się chłopakowi na szyi.
-Jesteś najprzystojniejszym mężczyzną jakiego
znam-uśmiechnęłam się-Hotki sikają na twój widok.
-Zazdrosna?-zapytał, gdy przestaliśmy się śmiać.
-O nie? W życiu!
-Widziałem jak zmarszczyłaś nos, gdy poprosiły o
zdjęcie.
No dobra, byłam zazdrosna, ale i tak widziałam,
że Michał nie zwrócił szczególnej uwagi na żadną z tych małolat. Trzymając się
za ręce, wróciliśmy do domu. Na podjeździe stało, dobrze mi znane audi.
Weszliśmy do środka. Michał usiadł koło mojego taty w salonie i od razu zaczęli
rozmowę. Ja poszłam się przebrać w bardziej normalne ciuchy. Różę od siatkarza
postanowiłam zasuszyć, więc zostawiłam ją w swoim pokoju.
-Ej! A gdzie sukienka?-zapytał Michał, gdy usiadłam
na fotelu naprzeciwko niego.
-Na górze-odparłam.
-Czemu nie na tobie?
-Bo przebrałam się w normalne ciuchy?
-Jakbym miał takie nogi, to bym chodził w samych
miniówkach-mruknął przyjmujący.
-Żeby banda napalonych facetów patrzyła na mój
tyłek?
-Wiesz, skarbie… W tych dżinsach też jesteś mega
seksowna-uśmiechnął się, wywołując mój śmiech.
-A co tu tak wesoło?-zapytał tata, wracając z
łazienki.
-A nic, nic…
Razem z Michałem zrobiliśmy obiad, a potem
zawieźliśmy mojego ojca na zabieg. Nie nudziłam się czekając na niego. W
towarzystwie tego wielkoluda każda chwila była ciekawa. Przed 19 byliśmy w
domu, więc czekała nas kolacja, oglądnie jakiegoś filmu, kąpiel i spanie. Znów
Michał spał w moim pokoju. Trochę mi głupio było z tego powodu, mimo że nic nie
robiliśmy. Chyba, że przytulanie się i jakiś całus od czasu do czasu, wykracza
poza granice moralne. Szybko odlecieliśmy do krainy Morfeusza.
-Śpiochu, wstawaj-poczułam dotyk miękkich warg
Michała na policzku.
-Jeszcze 5 minut-jęknęłam i przekręciłam się na
drugi bok.
-Ja do ciebie przyjeżdżam, a ty masz zamiar spać
cały dzień?
-Która jest?-zapytałam otwierając jedno oko.
-Dochodzi 13.
-Która!?-podniosłam się gwałtownie, przez
przypadek uderzając głową w czaszkę Michała.
-Ała!-jęknęliśmy oboje.
Wygramoliłam się z pościeli i zaczęłam szukać
ubrań, jednocześnie robiąc chłopakowi wyrzuty, że mnie nie obudził wcześniej.
Tłumaczył, że tak słodko spałam, że serce się krajało na myśl o obudzeniu mnie.
-Nawet nie dostałem buzi na dzień dobry-mruknął.
Odwróciłam się do niego z zamiarem pocałowania,
ale zamiast tego parsknęłam śmiechem.
-Co ty masz na sobie?
-No jak to co? Fartuszek-posłał mi rozbrajający
uśmiech wywołując kolejną salwę śmiechu.
-Czerwony fartuszek w białe groszki… Tylko ty
mogłeś się tak wystroić… A po co ci on?
-Tylko taki znalazł twój tata… No jak to po
co?-oburzyło go moje pytanie-Gotuję dla mojej uroczej studentki obiadek, bo jak
ma zajęcia, to nie ma czasu zjeść nawet…
Michał zszedł na dół pilnować „obiadku”, a ja się
ubrałam i uczesałam. Gdy wkroczyłam do kuchni, siatkarz nakładał obiad na
talerze.
-Pyszne i pożywne kotleciki mielone z ziemniaczkami
i surówka, bo jest bardzo zdrowa-oznajmił stawiając przede mną talerz.
Nie powiem, byłam pod wrażeniem. A mój tata w
ogóle nie mógł wyjść z podziwu, w końcu on sam nie umie gotować. Bał się, że
jak wpuści Michała do kuchni, to trzeba będzie remont robić, a tu taka
niespodzianka.
Po obiedzie zajęliśmy się pracą na dworze. Misiek
zabrał się za koszenie trawy, a ja wykopywałam warzywka.
-Może ci pomóc, skarbie?-zapytał nie po raz
pierwszy.
-Nie trzeba-sapnęłam wbijając mocniej łopatę-Już
i tak mi głupio, że przyjechałeś i gotujesz, kosisz trawę…
W mgnieniu oka znalazł się przy mnie i odebrał mi
łopatę. Bez problemu uporał się z marchewką i pietruszką.
-Drobiazg-uśmiechnął się i wrócił do przerwanej
czynności.
Trochę nam zeszło, do domu weszliśmy zmęczeni,
ale w bardzo dobrych nastrojach.
-Nie wiem, Michał, jak ci się odwdzięczę-mojemu
tacie było głupio, że przyjmujący wykonuje jego obowiązki.
-To dla mnie żaden problem-machnął ręką, ale mój
tata nie ustępował-Wystarczy, że zgodzi się pan, żebym zabrał teraz Laurę na
kolację.
-Pewnie-uśmiechnął się.
Szybko się wykąpałam i ubrałam, Michał tak samo.
Przeszliśmy się do pobliskiej restauracji, w której jeszcze nigdy nie miałam
okazji jeść, bo delikatnie mówiąc, ceny nie nadawały się na kieszeń biednej
studentki. Zmówiliśmy jedzenie i wino. Cały czas rozmawialiśmy zapatrzeni w
swoje oczy, często śmialiśmy się, popijając czerwony trunek.
-Dziękuję-Michał objął mnie, gdy wyszliśmy już z
lokalu.
-Za co?-moje brwi powędrowały ku górze.
-Za to, że jesteś-zwieńczył słowa delikatnym
pocałunkiem.
Staliśmy przez chwilę wtuleni w siebie. Wpadłam
na pewien pomysł. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam po taksówkę. Michał nie
wiedział, co chcę zrobić, a ja na razie mu nie mówiłam. Nasza podwózka pojawiła
się po kilku minutach.
-Poproszę na Stary Cmentarz-zwróciłam się do
kierowcy.
-Jest już późno, a ty ciągniesz mnie na cmentarz…
Mam się bać?-zapytał siatkarz.
-Ty przedstawiłeś mi swoich rodziców i ja też
chciałabym to zrobić do końca-szepnęłam.
Wysiedliśmy pod cmentarzem. Chwyciłam ciepłą dłoń
chłopaka i ruszyłam przez dobrze mi znany labirynt nagrobków…
_________________________________________
No, hej ;)
Co tam? Jak tam?
Co tam? Jak tam?
Na niedzielny wieczór taki rozdział mi się napisał...
Co sądzicie?
(Komentujcie, to nie boli) xD
Resovia wciąż pozostaje liderem. Pierwsze miejsce w tabeli, ale wszystko może się zmienić. Do końca jeszcze trochę meczy zostało, więc nic nie jest przesądzone...
Dziękuję Miśce, łasicy i Ani S za nominacje :*
A Wam wszystkim za to, że jesteście, czytacie i komentujecie (to już może nie wszyscy, ale to szczegół) <3
A Wam wszystkim za to, że jesteście, czytacie i komentujecie (to już może nie wszyscy, ale to szczegół) <3
Życzę udanego tygodnia ;)
Całuję,
Całuję,
Wasza Niezapominajka ;*
Łapcie naszych obecnych Mistrzów (do kibiców innych klubów, np. Skry ( <3 ), nie miejcie do mnie urazy za to zdjątko na końcu) :D
Oj jak mi się podoba. Tak słodko romantycznie ;* Ale nie dziwię się, że im tak głupio wykorzystywać Miśka ;* Szczęśliwe gołąbki, że aż im tego wszystkiego zazdroszczę ;*
OdpowiedzUsuńBuziaczki ;*
Hihi ; * Pierwsza ;D:*
UsuńMichał ma wielkie serducho i zawsze chętnie pomaga, ale mi też byłoby głupio, żeby przyjeżdżał w odwiedziny sobie popracować...
UsuńJest za szczęśliwie, prawda?
Całuję ;*
Jakoś wybacze to zdjecie...:p żartuje! Skra wróci na swoje miejsce!
OdpowiedzUsuńPadlam ze śmiechu jak przeczytałam ze zderzyli się głowami ;)
Michał hero :)
Dobrze ze ja mam dobrowolne chodzenie na wykłady :)
Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału
Pozdrawiam
Ja na jeden wykład muszę chodzić, bo mam z dziekanem i zawsze każe wpisywać się na listę :/
UsuńJa jestem fanką Skry i Resovii, mi przyświeca hasło "Niech wygra najlepszy" ;) Chociaż teraz mogłaby wygrać Skra dla odmiany :D
Nowy dzisiaj późno, bo do 20 na uczelni siedzę, a rozdzial nie napisany :(
Już widzę tego wielkoluda w fartuszku w białe groszki :D padłam :D
OdpowiedzUsuńSuper rozdział:o)
Musiał nieźle wyglądać :D Sama chciałabym to zobaczyć xD
UsuńBuziaki ;*
Jacy oni są zakochani;* Aż miło się czyta;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie;)
Jejku jacy oni cudowni:) Uwielbiam ich.
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział. Świetnie mi się czytało :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:****