niedziela, 8 grudnia 2013

Rozdział 56

O 6 rano budzik zaczął niemiłosiernie dzwonić.
-Nie…-jęknęłam.
-Wstajemy! Przez ciebie muszę przejechać 270 kilometrów, żeby dotrzeć na trening-Misiek chyba zauważył, że mnie to nie rusza, bo zaczął mnie łaskotać.
Skończyło się krzykiem i walką na poduszki, ale ostatecznie ubraliśmy się i zeszliśmy na śniadanie. Zasypiałam na siedząco, wolno przeżuwając kanapki. Nawet nie chciałam myśleć, że muszę dziś iść na uczelnię… Pierwszy dzień pierwszego roku studiów drugiego stopnia… Na samą myśl mi się odechciewa.
-W czwartek nasz pierwszy mecz. Gramy z Effectorem-zaczął Michał.
-Misiu, ja nie dam rady przyjechać… Mam studia-zrobiłam smutną minkę.
-Jeżeli Bernardi da nam wolny piątek, to przygotuj się, bo będziesz miała gościa na kilka dni-uśmiechnął się-Dobra, ale my tu gadu gadu, a ja spóźnię się na trening, jak zaraz nie wyjadę…
Niechętnie  się z nim rozstawałam. Nie wyobrażałam sobie mieszkać tak daleko od niego. Gdy samochód Michała zniknął za zakrętem, udałam się do pokoju, by przyszykować się na spotkanie z Uniwersytetem Medycznym. Punktualnie stawiłam się na zajęciach. Już zapomniałam jak nudne bywają wykłady. Przemęczyłam się dwie i pół godziny, co chwila przeciągle ziewając. Następnym razem postanowiłam wziąć jakąś krzyżówkę lub książkę…
Między zajęciami wpadłam do domu i szybko przygotowałam spaghetti. Nie zdążyłam nawet zjeść, bo musiałam wracać i się kształcić…
Wszystkie zajęcia skończyłam o 15:30, więc zdążyłam wrócić do domu, a już trzeba było jechać z tatą na rehabilitację. Dopiero przed 19 byłam w domu i mogłam coś przekąsić. Po prostu padałam z nóg, a to pierwszy dzień… Misiek opierniczył mnie przez skype, że nie dbam o siebie i że jak nie mam czasu jeść w domu, to powinnam robić sobie jakieś kanapki, bo mu się zagłodzę. Rozmawialiśmy do późna, a potem zmęczona wykąpałam się i padłam na łóżko.
Wtorek miałam wolny, więc mogłam dłużej pospać. Na spokojnie przygotowałam obiad, trochę posprzątałam. Jak zwykle zawiozłam tatę w międzyczasie robiąc zakupy. Wieczorem rozmawiając z Michałem lepiłam pierogi na następny dzień, bo nie wiedziałam, że nie będę miała kiedy coś ugotować.
Kolejny dzień praktycznie cały spędziłam na uczelni. Od 8 rano do 20 wieczorem miałam zajęcia. A wszyscy mówili, że na magisterce jest tak pięknie… Tata na zabieg pojechał z Mają, na szczęście zgodziła się zastępować mnie w środy.
W czwartek miałam jeden wykład i to o 19, więc też się wyspałam. Z niczym nie musiałam się spieszyć… Rano (no dobra, tak koło 10) rozmawiałam z Michałem. Obiecał, że zrobi wszystko, żeby wygrali i żeby wywalczyć jutro dzień wolnego. Mecz mieli o 17, więc zawiozłam tatę na rehabilitację i wróciłam do domu, oglądać mecz. Chłopaki z Jastrzębia pięknie wygrali pierwszego seta, bo z dziesięciopunktową przewagą, zaczął się drugi, gdy tata zadzwonił z pytaniem, czy go odbiorę, czy ma wrócić taksówką. Było mi strasznie głupio, że o nim zapomniałam. Szybko po niego pojechałam. Zdążyłam zobaczyć, że wygrali drugiego seta i w trzecim im dobrze idzie, a już musiałam pędzić na uczelnię. Jakoś na początku wykładu dostałam sms.

„Wygraliśmy ;) Kocham Cię i do jutra :* ”

Siedziałam i uśmiechałam się do telefonu. Starszy facet z tytułem profesora okropnie nudził, najchętniej byłabym teraz w Jastrzębskim Węglu z Michałem, ale te tortury są obowiązkowe. Podpisałam listę obecności i nie zwracałam już całkiem uwagi na wykładowcę. Myślałam tylko o tym, że jutro zobaczę ukochanego…
W piątek wstałam w bardzo dobrym humorze. Po pierwsze dlatego, że przyjeżdża Michał, a po drugie-nie miałam zajęć, bo było uroczyste rozpoczęcie roku akademickiego na moim wydziale. Miałam być tylko godzinkę na uczelni i byłam wolna.
Ubrana w granatową sukienkę do kolana i szpilki dotarłam na UM. Posłuchałam przemów rektora, dziekana i mogłam iść do domu. Ciekawa byłam, kiedy przyjedzie Michał. Po przekroczeniu progu uczelni, wygrzebałam z torebki telefon i wybrałam numer przyjmującego. Ruszyłam wolnym krokiem w stronę domu.
-Cześć, Misiu.
-Cześć, ślicznotko-uśmiechnęłam się jak głupia do słuchawki-Co tam?
-A nic… Po prostu nie mogę się doczekać twojego przyjazdu i chciałam zapytać, na którą tu będziesz…
-Na 11.
-Ale jest już po…-zaczęłam.
-Odwróć się-usłyszałam w słuchawce.
Zrobiłam to i… zobaczyłam Michała opierającego się o drzewo.
-Michał!-krzyknęłam z radości i w tym samym momencie co on, zaczęłam biec, tak szybko, jak tylko pozwalały mi na to wysokie buty.
Poczułam silne ramiona, które uniosły mnie. Obrócił się ze mną, a potem złączył swe usta z moimi.
-Niespodzianka-wyszeptał i wręczył mi różę.
-Dziękuję-posłałam mu uśmiech-Tak wracać z uczelni mogę częściej.
-Chyba pani się zakochała, żeby nie zauważyć dwumetrowego faceta stojącego pod drzewem, przechodząc koło niego?-zaśmiał się.
-Rozmawiałam z miłością mojego życia-przytuliłam się mocno do niego.
-No to jesteś usprawiedliwiona-pocałował mnie w czoło i chwycił moją dłoń.
Ruszyliśmy spacerkiem do domu. Kilka osób zaczepiło Michała prosząc o autograf. Za każdym razem patrzył przepraszająco na mnie i się podpisywał.
-Przepraszam…-zaczął po chyba już czwartej takiej sytuacji.
-Misiu, to nie twoja wina, że jesteś diabelnie dobrym, zabójczo przystojnym i rozpoznawalnym siatkarzem. Przyzwyczaję się…
-Mówisz zabójczo przystojnym?-zapytał z błyskiem w oku.
Zatrzymałam się i spojrzałam na niego, przekrzywiając głowę.
-Noo, ujdzie-mruknęłam.
-Ej-złapał mnie za nadgarstek-Tylko ujdzie?
Miałam mu odpowiedzieć, ale przerwały nam trzy dziewczyny, które chciały autografy. Niechętnie się odsunęłam. Jeszcze sobie umyśliły zdjęcie z nim. Jakieś napalone gówniary prosiły mnie, żebym zrobiła im zdjęcie z Michałem! Z moim Michałem! No nie powiem, trochę mnie wkurzyły… Gdy tylko się oddaliły, uwiesiłam się chłopakowi na szyi.
-Jesteś najprzystojniejszym mężczyzną jakiego znam-uśmiechnęłam się-Hotki sikają na twój widok.
-Zazdrosna?-zapytał, gdy przestaliśmy się śmiać.
-O nie? W życiu!
-Widziałem jak zmarszczyłaś nos, gdy poprosiły o zdjęcie.
No dobra, byłam zazdrosna, ale i tak widziałam, że Michał nie zwrócił szczególnej uwagi na żadną z tych małolat. Trzymając się za ręce, wróciliśmy do domu. Na podjeździe stało, dobrze mi znane audi. Weszliśmy do środka. Michał usiadł koło mojego taty w salonie i od razu zaczęli rozmowę. Ja poszłam się przebrać w bardziej normalne ciuchy. Różę od siatkarza postanowiłam zasuszyć, więc zostawiłam ją w swoim pokoju.
-Ej! A gdzie sukienka?-zapytał Michał, gdy usiadłam na fotelu naprzeciwko niego.
-Na górze-odparłam.
-Czemu nie na tobie?
-Bo przebrałam się w normalne ciuchy?
-Jakbym miał takie nogi, to bym chodził w samych miniówkach-mruknął przyjmujący.
-Żeby banda napalonych facetów patrzyła na mój tyłek?
-Wiesz, skarbie… W tych dżinsach też jesteś mega seksowna-uśmiechnął się, wywołując mój śmiech.
-A co tu tak wesoło?-zapytał tata, wracając z łazienki.
-A nic, nic…
Razem z Michałem zrobiliśmy obiad, a potem zawieźliśmy mojego ojca na zabieg. Nie nudziłam się czekając na niego. W towarzystwie tego wielkoluda każda chwila była ciekawa. Przed 19 byliśmy w domu, więc czekała nas kolacja, oglądnie jakiegoś filmu, kąpiel i spanie. Znów Michał spał w moim pokoju. Trochę mi głupio było z tego powodu, mimo że nic nie robiliśmy. Chyba, że przytulanie się i jakiś całus od czasu do czasu, wykracza poza granice moralne. Szybko odlecieliśmy do krainy Morfeusza.
-Śpiochu, wstawaj-poczułam dotyk miękkich warg Michała na policzku.
-Jeszcze 5 minut-jęknęłam i przekręciłam się na drugi bok.
-Ja do ciebie przyjeżdżam, a ty masz zamiar spać cały dzień?
-Która jest?-zapytałam otwierając jedno oko.
-Dochodzi 13.
-Która!?-podniosłam się gwałtownie, przez przypadek uderzając głową w czaszkę Michała.
-Ała!-jęknęliśmy oboje.
Wygramoliłam się z pościeli i zaczęłam szukać ubrań, jednocześnie robiąc chłopakowi wyrzuty, że mnie nie obudził wcześniej. Tłumaczył, że tak słodko spałam, że serce się krajało na myśl o obudzeniu mnie.
-Nawet nie dostałem buzi na dzień dobry-mruknął.
Odwróciłam się do niego z zamiarem pocałowania, ale zamiast tego parsknęłam śmiechem.
-Co ty masz na sobie?
-No jak to co? Fartuszek-posłał mi rozbrajający uśmiech wywołując kolejną salwę śmiechu.
-Czerwony fartuszek w białe groszki… Tylko ty mogłeś się tak wystroić… A po co ci on?
-Tylko taki znalazł twój tata… No jak to po co?-oburzyło go moje pytanie-Gotuję dla mojej uroczej studentki obiadek, bo jak ma zajęcia, to nie ma czasu zjeść nawet…
Michał zszedł na dół pilnować „obiadku”, a ja się ubrałam i uczesałam. Gdy wkroczyłam do kuchni, siatkarz nakładał obiad na talerze.
-Pyszne i pożywne kotleciki mielone z ziemniaczkami i surówka, bo jest bardzo zdrowa-oznajmił stawiając przede mną talerz.
Nie powiem, byłam pod wrażeniem. A mój tata w ogóle nie mógł wyjść z podziwu, w końcu on sam nie umie gotować. Bał się, że jak wpuści Michała do kuchni, to trzeba będzie remont robić, a tu taka niespodzianka.
Po obiedzie zajęliśmy się pracą na dworze. Misiek zabrał się za koszenie trawy, a ja wykopywałam warzywka.
-Może ci pomóc, skarbie?-zapytał nie po raz pierwszy.
-Nie trzeba-sapnęłam wbijając mocniej łopatę-Już i tak mi głupio, że przyjechałeś i gotujesz, kosisz trawę…
W mgnieniu oka znalazł się przy mnie i odebrał mi łopatę. Bez problemu uporał się z marchewką i pietruszką.
-Drobiazg-uśmiechnął się i wrócił do przerwanej czynności.
Trochę nam zeszło, do domu weszliśmy zmęczeni, ale w bardzo dobrych nastrojach.
-Nie wiem, Michał, jak ci się odwdzięczę-mojemu tacie było głupio, że przyjmujący wykonuje jego obowiązki.
-To dla mnie żaden problem-machnął ręką, ale mój tata nie ustępował-Wystarczy, że zgodzi się pan, żebym zabrał teraz Laurę na kolację.
-Pewnie-uśmiechnął się.
Szybko się wykąpałam i ubrałam, Michał tak samo. Przeszliśmy się do pobliskiej restauracji, w której jeszcze nigdy nie miałam okazji jeść, bo delikatnie mówiąc, ceny nie nadawały się na kieszeń biednej studentki. Zmówiliśmy jedzenie i wino. Cały czas rozmawialiśmy zapatrzeni w swoje oczy, często śmialiśmy się, popijając czerwony trunek.
-Dziękuję-Michał objął mnie, gdy wyszliśmy już z lokalu.
-Za co?-moje brwi powędrowały ku górze.
-Za to, że jesteś-zwieńczył słowa delikatnym pocałunkiem.
Staliśmy przez chwilę wtuleni w siebie. Wpadłam na pewien pomysł. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam po taksówkę. Michał nie wiedział, co chcę zrobić, a ja na razie mu nie mówiłam. Nasza podwózka pojawiła się po kilku minutach.
-Poproszę na Stary Cmentarz-zwróciłam się do kierowcy.
-Jest już późno, a ty ciągniesz mnie na cmentarz… Mam się bać?-zapytał siatkarz.
-Ty przedstawiłeś mi swoich rodziców i ja też chciałabym to zrobić do końca-szepnęłam.
Wysiedliśmy pod cmentarzem. Chwyciłam ciepłą dłoń chłopaka i ruszyłam przez dobrze mi znany labirynt nagrobków…
_________________________________________
No, hej ;)
Co tam? Jak tam?

Na niedzielny wieczór taki rozdział mi się napisał...
Co sądzicie?
(Komentujcie, to nie boli) xD

Resovia wciąż pozostaje liderem. Pierwsze miejsce w tabeli, ale wszystko może się zmienić. Do końca jeszcze trochę meczy zostało, więc nic nie jest przesądzone...

Dziękuję Miśce, łasicy i Ani S za nominacje :*
A Wam wszystkim za to, że jesteście, czytacie i komentujecie (to już może nie wszyscy, ale to szczegół) <3

Życzę udanego tygodnia ;)
Całuję,
Wasza Niezapominajka ;*
Łapcie naszych obecnych Mistrzów (do kibiców innych klubów, np. Skry ( <3 ), nie miejcie do mnie urazy za to zdjątko na końcu) :D

10 komentarzy:

  1. Oj jak mi się podoba. Tak słodko romantycznie ;* Ale nie dziwię się, że im tak głupio wykorzystywać Miśka ;* Szczęśliwe gołąbki, że aż im tego wszystkiego zazdroszczę ;*
    Buziaczki ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Michał ma wielkie serducho i zawsze chętnie pomaga, ale mi też byłoby głupio, żeby przyjeżdżał w odwiedziny sobie popracować...
      Jest za szczęśliwie, prawda?
      Całuję ;*

      Usuń
  2. Jakoś wybacze to zdjecie...:p żartuje! Skra wróci na swoje miejsce!
    Padlam ze śmiechu jak przeczytałam ze zderzyli się głowami ;)
    Michał hero :)
    Dobrze ze ja mam dobrowolne chodzenie na wykłady :)

    Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja na jeden wykład muszę chodzić, bo mam z dziekanem i zawsze każe wpisywać się na listę :/
      Ja jestem fanką Skry i Resovii, mi przyświeca hasło "Niech wygra najlepszy" ;) Chociaż teraz mogłaby wygrać Skra dla odmiany :D
      Nowy dzisiaj późno, bo do 20 na uczelni siedzę, a rozdzial nie napisany :(

      Usuń
  3. Już widzę tego wielkoluda w fartuszku w białe groszki :D padłam :D
    Super rozdział:o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musiał nieźle wyglądać :D Sama chciałabym to zobaczyć xD
      Buziaki ;*

      Usuń
  4. Jacy oni są zakochani;* Aż miło się czyta;)
    Pozdrawiam serdecznie;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejku jacy oni cudowni:) Uwielbiam ich.

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialny rozdział. Świetnie mi się czytało :P
    Pozdrawiam:****

    OdpowiedzUsuń