wtorek, 20 sierpnia 2013

Rozdział 1

Gdy tylko przekroczyłam próg, rzuciła się na mnie Goldi. Jak zwykle skakała z radości, że mnie widzi. Kochałam tego psiaka, to dzięki mnie pani Sabina przygarnęła go ze schroniska. Pół roku temu ktoś wyrzucił koło mojego domu suczkę labradora. Była zima, ja nie mogłam jej zatrzymać i trafiła do schroniska. Dwa tygodnie później urodziła pięć szczeniaków. Goldi znalazła dom, a dzieci pani Sabiny dostały wymarzonego pieska. Przeszłam do kuchni. Tam z miską płatków przy stole siedział Marcin.
-Cześć, Laura-rzucił na mój widok.
-Hej, smyku. Mama poszła do pracy, co powiesz na to, żebyśmy poszli na basen?
-Super, tylko pamiętaj, że dziś mecz.
-Pamiętam-uśmiechnęłam się do chłopca- Obudzę Karolinę, jak tylko zje i się ubierze, to pójdziemy popływać.
Chłopiec był zachwycony. Udałam się do pokoju jego siostry. O dziwo nie spała, siedziała na łóżku i nad czymś myślała.
-O, Laura, może ty mi pomożesz. Wiem, że coś dziś jest, ale nie wiem co. Wiesz, co dziś jest?-spojrzała na mnie  z nadzieją.
-Hmm, pomyślmy… 9 czerwca, sobota, mecz. Nic więcej nie przychodzi mi do głowy.
Mała wyglądała na zawiedzioną. Wygramoliła się z łóżka i podeszła do kalendarza wiszącego na drzwiach.
-Skoro jest 9 czerwca to dziś jest „U L”. Tak mam w kalendarzu. Pamiętasz, co to znaczy?
-„Urodziny Laury”- uśmiechnęłam się do dziecka, miło było wiedzieć, że ktoś zapisuje sobie twoje urodziny w kalendarzu.
-Masz urodziny?-kiwnęłam twierdząco głową- Wszystkiego najlepszego-dziewczynka mocno mnie przytuliła.
-Dzięki, słońce. Co chcesz na śniadanie?
-Płatki czekoladowe.
Naszykowałam jej ubrania i kazałam zejść do kuchni, gdy tylko się przebierze. Marcin już grał na komputerze. Zagrzałam mleko i nasypałam płatki do miski. Po śniadaniu spakowałam dzieciom kostiumy kąpielowe i ręczniki. Pojechaliśmy moim autem, bo najpierw musiałam zabrać swój kostium z domu. Koło 10.30 byliśmy już na basenie. Dzieci świetnie się bawiły. Najbardziej podobały im się zjeżdżalnie. Pod moim czujnym okiem mogły się wyszaleć. Po dwóch godzinach wszyscy byliśmy padnięci. Wróciliśmy do domu przed 13. Szybko zrobiłam spaghetti. Dzieciaki były zachwycone, uwielbiały to danie. Zabrałam się za zmywanie i przygotowałam popcorn. Byliśmy gotowi na mecz. Wspólnie kibicowaliśmy naszym w starciu z Finlandią. Nasi siatkarze przegrali pierwszego seta. Marcin, Karola i ja zdzierałyśmy gardła przed telewizorem. Kolejny set był nasz, wygraliśmy do 17. Już do końca siatkarze grali niesamowicie, w czwartym secie dosłownie zmiażdżyli Finów. Miałam ochotę skakać ze szczęścia, ten dzień nie mógł być lepszy. Dzieciakom po długim siedzeniu przed telewizorem wróciła energia. Postanowiliśmy pójść na plac zabaw. Po drodze oczywiście musieliśmy zahaczyć o pobliską lodziarnię.
-A wiesz, ja znam Kurka- Marcin patrzył na mnie z uśmiechem.
-Nie ładnie tak kłamać-skarciłam ośmiolatka.
-Ale ja nie kłamię-oburzył się chłopiec- Mogę ci udowodnić.
-Taaa, jasne. Bartek Kurek jest zawodowym siatkarzem i to niemożliwe, żebyś go spotkał.
Doszliśmy właśnie na plac zabaw. Dzieci pobiegły się bawić. Karola huśtała się na huśtawce, a Marcin dołączył do chłopców bawiących się w berka. Nudziło mi się, więc usiadłam na huśtawce obok Karoliny. Urządziłyśmy zawody, kto wyżej będzie się huśtał. Wygrałabym bez problemu, ale nie chciałam, żeby jej było przykro. Oczywiście była bardzo szczęśliwa, a ja dodatkowo ją pochwaliłam. Po jakimś czasie podbiegł do mnie Marcin z kolegą. Pomyślałam, że znowu ktoś kogoś uderzył i trzeba będzie rozwiązać konflikt.
-Dzień dobry, nazywam się Jakub Kurek-przedstawił mi się nieznajomy chłopiec.
-Ha, mówiłem, że znam Kurka-Marcin był z siebie dumny.
-Myślałam, że mówiłeś o Bartku Kurku, a nie koledze-uśmiechnęłam się do chłopców.
-Bartek to mój brat.
Otworzyłam oczy ze zdumienia. Stał przede mną młodszy brat reprezentanta Polski w piłce siatkowej mężczyzn. Nadal nie wierzyłam własnym oczom.
-Czy Ty przypadkiem nie mieszkasz w Wałbrzychu? I co tu robisz sam?
-Przeprowadziliśmy się do Łodzi, żeby częściej widywać Bartka. I nie jestem sam, tylko z Magdą.
Dzieciaki pobiegły bawiły się dalej, a ja myślałam o tym, czy uda mi się podejść po meczu z Brazylią do brata Kuby. Przed 17 zabrałam Marcina i Karolinę do domu. Po powrocie ich matki miałam wolne. Poinformowałam ją, że za tydzień mnie nie będzie i wróciłam do siebie.
W domu było dziwnie cicho. Po chwili usłyszałam głos taty:
-Laura? To ty? Chodź do salonu, szybko.
Przestraszyłam się. A co, jeśli coś mu się stało…
Gdy weszłam do salonu byłam w szoku…
_________________________________________
Taki tam pierwszy rozdział :) I jest Kurek, tylko nie ten, którego się wszyscy spodziewali :P Jak myślicie, co Laura zastała w salonie?

9 komentarzy:

  1. Świetny <3 Ale żeby w takim momencie przerywać? No wiesz co! ;P Czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam, że z premedytacją tak przerwałam ;) Nie będę trzymać Cię długo w niepewności, bo tylko do czwartku :P

      Usuń
  2. I co dalej...no co....i TERAZ zła kobieto każesz mi czekać na ciąg dalszy???? W takim momencie?
    Bardzo wciągające opowiadanie, dla mnie super. Może powinnaś zacząć pisać książki? Kupiłabym i od razu od deski do deski przeczytała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam, chyba nie jestem aż taka zła... W końcu to tylko dwa dni :P A książki wolę raczej czytać, chociaż może kiedyś pomyślę o napisaniu jakiejś ^.^

      Usuń
  3. Jestem i witam :)
    Nie wiem jak mogłaś skończyć w takim momencie?! Ale nieco wiem o takim kończeniu ;) Na początku też sądziłam,że Marcin może żartować,ale potem jak przedstawił jej brata Kurasia to nieco zszokowana byłam. Ale widać,że nie kłamał :)
    To głupie,ale nie wiem czemu myślę,że w salonie zastanie Bartka....No ni. Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Nadrobiłam wszystko, super piszesz;)
    Przerywasz w takim momencie;d
    W sumie to ja domyśliłam się, że Marcin mówi o bracie Kurka.
    Ja mam pomysł kto może być w salonie(uwaga teraz uruchamiam moją zwariowaną wyobraźnię) Myślę, że to będzie Kurek z prośbą, żeby dziewczyna zaopiekowała się jego bratem, ale ona odmówi. Potem oni spotkają się ponownie na meczu, umówią się na kawę i będą żyli długo i szczęśliwie;d hahaha tak to moja wersja;)
    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie zsiatkowkacalezycie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie było wiele do nadrabiania :) U Ciebie mam więcej do przeczytania ;) Świetna wersja i masz super wyobraźnię :]

      Usuń
  5. Świetny ;) Ciekawe kto będzie w salonie... Moim zdaniem ciekawie piszesz :) Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :D

    OdpowiedzUsuń
  6. To okrutne tak przerywać. Nie masz litości... Świetne opowiadanie:) Czekam na ciąg dalszy:)

    OdpowiedzUsuń