sobota, 12 kwietnia 2014

Rozdział 110

Wstaliśmy wszyscy dopiero koło południa. Ciężko nam się było zebrać, ale po śniadaniu, które było również naszym obiadem i sprawdzeniu, czy oby mali Czajkowscy oby na pewno wszystko spakowali,  wyjechaliśmy do Warszawy. Widziałam, że Karolinka od razu przycichła i patrzyła ze smutną miną przez szybę.
Zatrzymaliśmy się na stacji paliw, żeby zatankować. Przy okazji kupiliśmy jakieś ciastka, żeby chrupać po drodze.
-My zaraz wrócimy!-Misiek chwycił drobną dłoń dziewczynki i poszli gdzieś.
Wymieniłam z Marcinem zdziwione spojrzenia. Czekaliśmy na nich koło auta. Nie było ich przez jakieś 10 minut, a gdy wrócili, oboje byli uśmiechnięci i bez żadnych wyjaśnień wsiedli do samochodu.
-Jedziecie, czy mamy ruszać bez was?-Michał spojrzał na mnie z miejsca kierowcy.
Po chwili już jechaliśmy dalej. Siatkarz zaczął podśpiewywać jedną z lecących w radiu piosenek, co skończyło się grupowym zdzieraniem gardeł. Nastroje znacznie się poprawiły, śmiejąc się i wygłupiając, zajechaliśmy pod dom państwa Czajkowskich. Pani Sabina wyszła nas powitać oraz zaprosiła do środka.
Skarciła dzieci za ucieczkę, nie zwracając uwagi na to, że ja i Michał ich bronimy. Pytała, co się stało jej córce w rękę. Potem patrzyła na mnie oskarżycielskim wzrokiem, jakbym to ja coś zrobiła Karoli, ale przecież to nie moja wina… Musiałam przyznać, że moja była pracodawczyni bardzo zmieniła się od naszego ostatniego spotkania. Niegdyś miła, uśmiechnięta, teraz oschła i spięta. Pytała, co u nas, zaproponowała coś do picia, starała się być dobrą panią domu, ale średnio jej to wychodziło. Jej mąż dołączył do nas po jakiejś godzinie. Dzieci od razu rzuciły mu się na szyję. To od razu rozładowało dość napiętą atmosferę. Karolina nie odstępowała ojca na krok, cały czas opowiadając, jak fajnie było u mnie.
-Będę mogła jeszcze jechać do Laury?-zrobiła słodkie oczka.
-Kochanie, Laura ma masę własnych zajęć…-zaczął tłumaczyć.
-Dla Karolinki zawsze znajdę czas-mrugnęłam do dziecka.
-W takim razie nie pozostaje mi nic innego, jak się zgodzić-uśmiechnął się.
-Ja chyba też mam w tej kwestii coś do powiedzenia-wtrąciła się matka dziewczynki.
I się zaczęło. Zaczęli się kłócić o taką drobnostkę… Wzięłam Karolę na górę, żeby pokazała mi swój pokój. Michał to samo zrobił z Marcinem.
-Mama i tata znowu się kłócą…-dziewczynka położyła się na różowej pościeli i zakryła głowę poduszką.
-Zaraz na pewno się pogodzą-usiadłam obok.
-Mama cały czas krzyczy. Codziennie… Już lepiej by było jakby poszła do tego pana…
-Jakiego pana?
-Tego, z którym idzie, jak taty nie ma-spojrzała na mnie dużymi oczami, mokrymi od łez.
No pięknie, na dodatek ich matka go zdradza… Wątpiłam, by cokolwiek uratowało ten związek.
-A mówiłaś tacie?
-Tak i potem tata płakał przez mamę. Ja nie chcę, żeby on płakał…
Dziewczynka wtuliła się we mnie. Dopiero po dłuższej chwili zorientowałam się, że w progu stoi pan Dariusz i się nam przygląda. Widząc moje spojrzenie, podszedł do nas i wziął córkę na kolana.
-Moja księżniczka-pocałował ją w czubek głowy.
-Chyba będziemy się zbierać-ten słodki obrazek zakłócił Michał.
Przyznałam mu rację i po pożegnaniu z dzieciakami, zeszliśmy na dół. Pani Sabiny nigdzie nie było.
-Pojechała do kochanka-oznajmił pan Darek, widząc, że się rozglądam-Przepraszam, że musieliście by świadkami tego… Już od jakiegoś czasu mnie zdradza, a od przeprowadzki nie układa się tak, jak dawniej. Rozwód był tylko kwestią czasu.
-A co z dziećmi?-zadałam nurtujące mnie pytanie.
-Mam nadzieję, że zostaną ze mną-westchnął i przetarł zmęczoną twarz-Sabina nie raz już zostawiła je same i jak gdyby nigdy nic zniknęła na cały dzień. Nie jest dobrą matką. Z resztą nigdy nie była. Już ty im bardziej matkowałaś-posłał mi uśmiech.
-Chętnie ich wezmę do siebie na jakiś weekend, czy ferie…
-Weźmiemy-poprawił mnie narzeczony.
Wymieniliśmy jeszcze uprzejmości i trzeba było jechać, bo Michał miał być rano w Jastrzębiu na treningu. Podrzucił mnie do domu, wziął swoje rzeczy i musiał jechać. A ja zostałam sama z moją biedną psinką. Tata siedział u sąsiadki, a ja z moim wiernym towarzyszem rozsiadłam się przed telewizorem.

Znów w moje dni wkradła się monotonia. Starałam się jeździć na mecze, ale nie zawsze było to możliwe. Na mecz z Resovią nie pojechałam, bo był w środę, a ja miałam spotkanie z promotorem. Na Zaksę udało mi się pojechać, ale to  był już drugi w tym roku mecz przegrany w tie-break ’u. Dzień po meczu z zawodnikami z Kędzierzyna, razem z Michałem wybieraliśmy zaproszenia, które postanowiliśmy wreszcie zamówić. Zaczęliśmy myśleć nad menu na nasze wesele. Niby jeszcze dużo czasu zostało, ale nie chcieliśmy zostawiać wszystkiego na ostatnią chwilę, bo obowiązki w sezonie reprezentacyjnym mogłyby nam znacznie utrudnić planowanie tego ważnego dnia.

Dni mijały, ja powoli kończyłam pracę magisterską, a Michał szalał na boisku. Nie było chyba takiej osoby, która nie pochwaliła znakomitej formy mojego narzeczonego.
-Mogę się założyć, że to Laury wina-stwierdził Zati, po przegranym dla Skry meczu z drużyną Michała.
-Czy masz na myśli, to co ja myślę, że ty masz na myśli?-zapytał Włodi, wywołując nasz śmiech.
-To zależy o czym myślisz…
-Michał! Jak nie wygrasz, śpisz na kanapie!-Wojtek z powodzeniem udawał mój głos.
-Wielkie umysły myślą tak samo-zaśmiał się Zatorski.
-Albo „ślubu nie będzie!”-dorzucił swoje trzy grosze Kłos.
-Chodź, kochanie-Misiek mnie pociągnął, co wywołało falę śmiechu ze strony Skrzatów-Ja nie wiem, co oni im w tej Skrze dają…
-Boisz się, że nauczymy ją, żeby cię krótko trzymała? Laura nie jest taka…
Pożartowaliśmy trochę, ale gdy tylko zostaliśmy sami, Michał zajął się za udowadnianie mi, że to dla mnie wygrywa. Było nam cudownie razem. Jego rozpalone ciało, silne ramiona, gorące usta… Zatraciłam się w nim, aż do momentu, gdy zdarzył się nieoczekiwany wypadek.
-O cholera…-Misiek patrzył raz na mnie, a raz na powód przerwania naszych miłosnych uniesień.
-Nic się nie stało…-wzięłam głęboki wdech-Poczekamy trochę i zobaczymy, co z tego wyjdzie. Nie jednej parze się to zdarzyło, a nic się nie stało-próbowałam to sobie wmówić.
-Ale wiesz, że nie będę miał nic przeciwko?-uśmiechnął się.
-Wiem-pocałowałam go.
-Chyba, że twoja babcia będzie chciała mnie zamordować za tą plamę na honorze…-roześmiał się, pokazując tym, że cieszy się z tego, co się stało.
Siatkarz poszedł wyrzucić pękniętą prezerwatywę, a ja wskoczyłam pod prysznic z natłokiem myśli w głowie. Do ślubu pozostało pięć miesięcy, więc nawet gdybyśmy teraz wpadli, świat by się nie zawalił. Oboje kochamy dzieci i byłam pewna, że jakoś byśmy sobie poradzili.
Poczułam dłonie narzeczonego na mojej talii. Zaczął całować mnie po ramionach, szyi.
-Nie jesteś zła?-zapytał, gdy wpiłam się w jego usta.
-Jeżeli mam mieć dziecko, to tylko z tobą… A teraz… Czy umyjesz mi plecki?-zapytałam z niewinnym uśmiechem, wywołując jego donośny śmiech.
Jak byłam z Michałem, czas okrutnie przyspieszał, za to samotne wieczory przy pianinie z Koksem u boku, dłużyły się niemiłosiernie.

Ferii nie udało mi się niestety spędzić z Karoliną i Marcinem, bo ich mama uparła się, że pojadą razem do Zakopanego na narty. Ona i jej kochaś zabrali dzieciaki na całe dwa tygodnie. Pan Darek uważał, że zrobiła to specjalnie, jemu na złość, ja i tak nie mogłam się wypowiadać, bo nie łączyło mnie z nimi żadne pokrewieństwo…
W lutym moja ulubiona drużyna nie przegrała żadnego meczu. Michał dawał z siebie wszystko. Dwa wygrane mecze z Resovią w Lidze Mistrzów oraz świetna seria w końcówce fazy zasadniczej PlusLigi. Byłam dumna z tego mojego wielkoluda.
Sezon się rozkręcał, na uczelni nie odpuszczali, a ja pomagałam w organizacji przyjęcia z okazji ślubu mojego taty, który zbliżał się wielkimi krokami. To miało być kameralne przyjęcie dla najbliższej rodziny, ale tata zgodził się na zaproszenie pana Darka z dziećmi, z którym kiedyś często się widywał i można powiedzieć przyjaźnił. Ja i Michał zostaliśmy poproszeni o bycie ich świadkami. Od naszego wypadku w jego sypialni w Żorach często zastanawiałam się, czy w tym roku będzie jeszcze jedna uroczystość, a mianowicie chrzciny. Było za wcześnie, żeby sprawdzić.
Połowa marca zbliżała się nieubłaganie, a ja starałam się pamiętać o wszystkim. Garniturze dla taty i Michała, wystroju naszego domu, w którym miał odbyć się uroczysty obiad, muzykę, którą zgodził się zapewnić Dawid, mój sąsiad, grający w zespole. Do tego kwiaty, kokardy, stoły, krzesła, talerze… Starając się wszystko ogarnąć, cieszyłam się, że ślub mój i Michała odbędzie się w lokalu, bo będziemy chociaż po części zwolnieni z przygotowań. Znajoma pani Małgosi zajęła się gotowaniem. Wszystko wydawało się być dopięte na ostatni guzik.
I nadszedł 15 marca. Wstałam wcześnie rano i chodziłam po całym domu sprawdzając, czy oby niczego nie zapomniałam.
-Już się boję tego, jak będziesz się zachowywać przed naszym ślubem-przyjmujący mnie objął.
-Chcę po prostu, żeby wszystko się udało…
-Spokojnie-pocałował mnie-Strasznie mnie kręci twoje planowanie ślubów…
Poprawiłam kwiaty rozstawione w domu i postanowiłam się odświeżyć, bo trzeba będzie zacząć się szykować. Paznokcie dzień wcześniej zrobiła mi Zosia, więc to miałam z głowy. Właśnie się malowałam, gdy przyszła, żeby ogarnąć moje włosy. Potem się ubrałam i gotowa zeszłam na dół.
-Kochanie…-Michałowi głos uwiązł w gardle-Obawiam się, że ślub się nie uda…
-Co się stało?-przestraszyłam się, że o czymś istotnym zapomnieliśmy.
-Przyćmisz młodą parę… Jesteś najpiękniejszą kobietą na ziemi… Jesteś nieziemska…
-Nie przesadzaj-zaśmiałam się perliście.
Pomogłam mu z krawatem. Potem Koksikowi zawiązałam białą kokardę przy obroży. Potem zapukałam do pokoju taty.
-Mogę?-zapytałam, delikatnie uchylając drzwi.
-Wchodź.
-Ale mam przystojnego tatę-uśmiechnęłam się do niego.
-To ja mam śliczną córkę-przytulił mnie-Tylko nie mogę sobie poradzić z tym…-podniósł do góry rękę, w której trzymał muszkę.
Pomogłam mu, a następnie cofnęłam się o krok, żeby obejrzeć go od góry do dołu. Nie stawał się coraz młodszy, ale nadal był bardzo przystojnym facetem. I ten błysk w oku, który pojawił się wraz z Małgorzatą…
-Jestem szczęśliwa, że wreszcie wszystko się układa…
-Ja też, nawet nie wiesz jak bardzo.
-Chyba już czas-przerwałam naszą chwilę zadumy.
Tata wziął mnie pod rękę i zeszliśmy na dół. Wszystko było na swoim miejscu, więc we trójkę wyszliśmy przed dom. Przed posesją sąsiadki już stał samochód z kierowcą. Mój ojciec poszedł po nią i ruszyliśmy do kościoła, przed którym zebrali się wszyscy zaproszeni goście. Wojciech z Małgorzatą wkroczyli do budynku, a ja z Michałem za nimi.
-I pomyśleć, że niedługo to my będziemy w pierwszej parze-szepnął, a ja tylko się uśmiechnęłam, bo ksiądz już zaczynał ceremonię.
Nie potrafiłam powstrzymać wzruszenia, patrząc na mojego szczęśliwego tatę. Wiedziałam, że Małgorzata nie zastąpi mi mamy, ani jemu żony, ale przy niej on wyglądał na młodszego, mniej zmęczonego życiem…  Ślubowali przed Bogiem, założyli obrączki… Ryż, życzenia, prezenty…
Po mszy pojechali na cmentarz, by uczcić pamięć zmarłych współmałżonków. Stojąc przy grobie mamy, całkiem się rozkleiłam. Nawet Michał nie powstrzymał jednej, zagubionej łzy. Niestety życie toczy się dalej, a my nie możemy stać w miejscu.
Pojechaliśmy do domu, by w rodzinnym gronie celebrować ten radosny dzień.
_____________________________________________
Nie wiem, co mogę napisać...
Przepraszam za moją długą nieobecność...
Niby banalne, ale nic lepszego nie przychodzi do głowy :/
Wszystko przez ten czwarty wymiar... CZAS
Ehh... Niby pojęcie względne, ale jego brak ma ogromny wpływ na wszystko, co robimy...

Mam nadzieję, że się nie obraziliście i nadal będziecie czytać...
Dziś rozdział starałam się trochę dłuższy napisać, żeby w minimalnym stopniu wynagrodzić Wam moją nieobecność...

Był Sylwester, a tu już połowa marca. Ten ciekawszy ślub zbliża się wielkimi krokami :]
Mam nadzieję, że ten rozdział Was nie zanudzi za bardzo ;)

Taka ślubna atmosfera, a ja dziś się przypadkiem natknęłam na wyjątkowy występ księdza na ślubie ;)
Pięknie śpiewa, posłuchajcie <3


Oglądacie półfinały?
Resovia dogoniła Zaksę w drodze do finału <3 Brawo Asseco! :]

Jutro Skra-Jastrzębski... Nie mam swojego faworyta... Oba te kluby bardzo lubię, więc niech wygra lepszy ^^

Poza tym... Co tu się jeszcze ostatnio działo...
Jesteście zadowoleni z powołanej kadry?
Kogo Wam brakuje? A kto Waszym zdaniem nie powinien reprezentować kraju?

Następny rozdział jakoś po weekendzie... Pewnie poniedziałek/wtorek, bo w środę jadę do domu i nie będę miała kiedy tu zajrzeć...
Jeszcze moje projekty z grafiki inżynierskiej na mnie czekają ;(

Nie przedłużam, bo i nie ma po co...
Przepraszam za wszystko...
Pozdrawiam ;*


Bartek :D
Powinien dostać Oskara za najlepszą rolę drugoplanową :P
Krzysiek mistrz! :D

10 komentarzy:

  1. No świetny :) Szkoda mi Karoliny i Marcina ich matka nie zwraca na ich uczucia zabrania spędzić im czas z Laurą i Miśkiem :) Oby ich tata dostał prawa opieki gdy rozwiedzie się z ich mamą.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super
    Resovia... to tak jakby powiedziec ze gra pge i jastrzebski

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział cudowny. *.*
    Mam nadzieje, że ułoży się Karoli i Marcinowi, że zostaną z ojcem, który jak widać bardzo ich kocha. Ślub taaty Laury i pani Małgosi.. ciekawe jak to się rozwinie. :)) I jeszcze ta pęknięta prezerwatywa.. czyżby juz pora na dzieci? :)
    Czekam na kolejny. :*
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku jak tutaj ten czas strasznie szybko leci. Masakra jakaś. . Bardzo sir cieszę, ze ojcu Laury się udało. I jeszcze ta wpadka mała. Jestem ciekawą co z niej wyniknie. :) nie mogę się.foczejść ich ślubu. Genialnie !

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział super! :D Wybaczam nieobecność, w końcu obowiązki są ważniejsze. Mam nadzieję, że w następnym rozdziale wyjaśni się czy będzie mały Kubiaczek :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział !!! Samej chciało mi się płakać jak był wątek z cmentarzem,to był piękny gest :) Twój blog jest genialny,mam nadzieje że dzieci zostaną z ojcem a nie z matką która nie dba o nie i do tego zdradza,a Laura i Michał wpadka? Może najwyższy czas :) Czekam na kolejny.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział świetny! Uwielbiam czytać twojego bloga :) Mam nadzieję, że w kolejnym rozdziale wyjaśni się czy Laura i Michał będą mieli dziecko :) Pozdrawiam i czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej!:) Znalazłam twój blog gdzieś 3 dni temu... I dziś właśnie to nadrobiłam! Zajęło mi to 3 dni ale było warte!! Daję kom. tylko tu bo jestem zbyt leniwa;/ Ciekawe czy wypadek z pękniętą prezerwatywą przyniesie,że sobą pewnie skutek... Ale nawet jeśli to oni bd się cieszyć!!:)
    Do nastepnego buziaki Lolkaa:**

    OdpowiedzUsuń