poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Rozdział 109

-Kim pani jest?-wydusiłam z siebie.
-Powinnam zadać to samo pytanie… Nie brzmisz jak Krzysiek-naskoczyła na mnie.
-Jestem przyjaciółką Bartka i chciałabym wiedzieć, gdzie on teraz jest, więc albo mi łaskawie powiesz, albo daj go do telefonu-warknęłam.
-Nie za bardzo jest w stanie rozmawiać… Jakbyś mogła go odebrać i to najlepiej niedługo, bo jestem umówiona z koleżanką…
Podniosła mi ciśnienie porządnie, ale podała adres, pod który miałam się zgłosić, żeby odebrać przyjmującego. Obudziłam Iwonkę, bo wczoraj prawie nie piła, więc była w stanie prowadzić, wzięłyśmy auto Michała i pojechałyśmy po zgubę.
Zajechałyśmy pod ładny, jednopiętrowy dom. Na powitanie wyszła jakaś dziewczyna, a zaraz za nią człapał Kuraś.
-Weronika-brunetka wyciągnęła drobną dłoń w moją stronę, a potem w kierunku Iwony.
- Miło mi, jestem Laura-uśmiechnęłam się-To z tobą rozmawiałam przez telefon?-musiałam się upewnić, bo teraz wydawała się bardzo sympatyczną osobą.
-Tak, wybrałam numer do jakiegoś Krzyśka, bo z nim ostatnim rozmawiał…
- Jesteś znajomą Bartka?
-Yyy… Można powiedzieć, że teraz już tak-zarumieniła się-Wpadliśmy na siebie i… Pewnie się o niego martwiliście…
-No tak, niby to duży facet, ale pod wpływem różnie bywa-wtrąciła się Ignaczakowa-Pilnowałyśmy swoich facetów i nam się kolega zapodział…
Bartek zasypiał na huśtawce, a my porozmawiałyśmy jeszcze chwilę. Złapałyśmy z Weroniką świetny kontakt. Dopiero gdy reszta naszej paczki zaczęła się do nas dobijać, postanowiłyśmy się zbierać.
-Bartek! Jedziemy…-potrząsnęłam siatkarzem.
-Ale czemu?-jęknął, nie otwierając oczu-Ja chcę tu zostać…
-Bartek-Weronika uniosła jego podbródek.
-Moja śliczna…-wpił się w jej usta.
Ja i Iwona byłyśmy trochę zdziwione ich zachowaniem, ale tylko wymieniłyśmy szybkie spojrzenia. Pozostała dwójka wymieniła kilka czułych słów i Bartek niechętnie ruszył w kierunku samochodu. Podziękowałyśmy Weronice i wróciłyśmy do auta.
-Przespałeś się z nieznajomą?-Iwona palnęła prosto z mostu.
-Ciszej… Głowa mnie boli-jęknął siatkarz-I nie czepiajcie się mnie, bo nic się nie stało…-wzruszył ramionami i nic więcej nie chciał powiedzieć.
Wróciliśmy do domu Ignaczaków, w którym panowała niepokojąca cisza. Przeszłyśmy cicho korytarzem i zobaczyłyśmy chłopaków. Ledwo powstrzymałam wybuch śmiechu. Siedzieli przy kuchennym stole, każdy zasypiał, a Kinga szykowała jajecznicę. Nagle od strony wejścia rozległ się huk, a za nim kolejny, tym razem z kuchni. Bartek wyrżnął orła na progu, a Michał spadł z kuchennego krzesła, bo przysnął i obudził go ten nagły hałas.
-Chyba muszę rozmontować progi-westchnęła Iwona, patrząc na Kurka, zajmującego całą wolną przestrzeń w korytarzu.
Takie długie kończyny, do tego każda w innym kierunku, więc fala śmiechu z naszej strony była nieunikniona.
-Ciszej… Błagam…-jęknął Piotrek.
Uspokoiłyśmy się i podeszłam do narzeczonego, który dalej leżał na podłodze.
-Misiu, nic ci nie jest?-pochyliłam się nad nim-Nie uwierzycie! Śpi dalej!
Nie wiem, co było we wczorajszym szampanie, ale chyba nadal nas to trzymało, bo co chwila ktoś wybuchał śmiechem, tworząc reakcję lawinową. Pomogłam Kindze przy śniadaniu, w końcu usmażyć jajecznicę na tyle osób, to nie lada wyczyn. Musiałyśmy robić to partiami. Część już jadła, a reszta jeszcze czekała na swoją kolej.
-Misiu, wstawaj, bo nie dostaniesz śniadania-ruszyłam Michała.
Krzysiek był mniej delikatny i zaczął szturchać go czubkiem buta, a potem zaśpiewał piosenkę dla dzieci.
-Stary niedźwiedź mocno śpi. Stary niedźwiedź…-przerwały mu nasze śmiechy.
-A co tu tak wesoło?-do kuchni weszła Zośka, a zaraz za nią wpadły dzieciaki i Agnieszka.
Wyszłam do salonu, bo miałam jakieś klaustrofobiczne uczucie… Ignaczakowie mają dużą kuchnię, ale tyle ludzi na takim metrażu to zdecydowanie przesada. Usiadłam na kanapie i przysłuchiwałam się odgłosom dochodzącym z pomieszczenia obok. Po kilku minutach w progu pojawiła się Karolinka, dźwigając ogromny talerz kanapek. Postawiła go na stole i razem z Marcinem, Kubą, Sebastianem i Dominiką zaczęli się zajadać.
-Częstuj się, najwyżej jeszcze dorobię-Agnieszka weszła z dzbankiem herbaty.
-Nie, dzięki, ja na razie nie będę jadła, bo nie wiem, jak to mój żołądek przyjmie…-skrzywiłam się na samą myśl-Ale kubkiem gorącej herbaty nie pogardzę.
Po śniadaniu, które było w porze obiadu, wszyscy usiedliśmy w salonie, na kanapie, dywanie, gdzie kto mógł i razem oglądaliśmy „Shreka”. Niestety potem trzeba było się rozjechać do domów, bo chłopaki jutro wracali do treningów. Szkoda mi było dzieciaków, bo bardzo się polubiły i nie chciały się rozstawać.
-Nie martwcie się, jeszcze się spotkacie-pocieszałam ich-Są ferie, wakacje…
W końcu ruszyliśmy w drogę powrotną. Kuba Kurek jechał z nami w aucie, bo też wracał do Łodzi, a z Marcinem jeszcze się nie nagadali, więc poszliśmy im na rękę. Bartek jechał z Zośką, bo za kierownicą mógłby stanowić poważne zagrożenie na drodze…
Wieczorem byliśmy pod moim domem. Michał musiał się zbierać, bo czekała go jeszcze podróż do Żor. Odstawiliśmy Kubę do domu, a potem kolacja, kąpiel i spanie, bo musieliśmy odespać Sylwestra.

Od samego rana Karola opowiadała mi, w co bawili się z panią Stefanią. Na szczęście te dwa dni miałam wolne, więc nie musiałam się martwić jak pogodzić opiekę nad Marcinem i Karoliną z zajęciami na uczelni. Michał obiecał, że przyjedzie jutro wieczorem.
Po południu zadzwoniła do mnie pani Sabina Czajkowska. Pytała jak dzieci i czy moglibyśmy je do niej odwieźć, czy to nie byłby dla nas problem. Zgodziłam się i ustaliłyśmy, że przyjedziemy w niedzielę po południu. Oznajmiła mi też, że razem z mężem postanowili się rozwieźć, bo „tak będzie lepiej”. Ciekawe dla kogo… Na pewno nie dla ich dzieci…
W sobotę Michał wpadł na genialny pomysł, żeby wybrać się do Aqua Parku. Kupiliśmy naszym podopiecznym stroje i w wyśmienitych nastrojach pluskaliśmy się w ciepłej wodzie, moczyliśmy w jacuzzi i zjeżdżaliśmy z każdej możliwej zjeżdżalni. Gdy skóra na palcach nam już strasznie odmokła i dzieci padały ze zmęczenia wyszliśmy i pojechaliśmy na obiad do McDonalda. Raz na jakiś czas można zaszaleć i zjeść coś niezdrowego, ważne, że mali Czajkowscy byli zadowoleni.
-No to co teraz?-zapytał Michał.
-Spaaać-jęknęłam, bo już byłam padnięta.
-Zwariowałaś?-Karola spojrzała na mnie oburzona-Jeszcze nie ma piętnastej… Co proponujesz?-zwróciła się do siatkarza.
-Widzisz? Ucz się od niej, a nie narzekasz-wystawił mi język-Może lodowisko?
-Ekstra!-krzyknęli jednocześnie.
Zostałam przegłosowana, więc nie miałam wyboru, tylko poszłam z nimi. Zabrałam aparat i kiedy reszta ścigała się na lodzie, ja stałam i robiłam zdjęcia.
-Dobry pretekst, żeby się nie ruszać-zaśmiał się Misiek-A teraz schowaj to i jedziemy-pociągnął mnie za rękę.
-Ale ja nieee…-walnęłam na lód-umiem-dokończyłam.
-Weź nie żartuj-pomógł mi wstać-Serio?-pokiwałam głową-To cię nauczymy-uśmiechnął się.
Marcin wziął aparat, a mój narzeczony z Karolinką uczyli mnie jeździć. Na szczęście ramiona siatkarza ratowały mnie w ostatnim momencie przed zetknięciem z zimną taflą lodu, ale nie za każdym razem. Kilka razy się wywaliłam i tylko błysk flesza uświadamiał mi, jak beznadziejnie mi idzie.
-Jest dobrze, nie poddawaj się-dopingowała mnie siedmiolatka.
Jak zaczęło mi wreszcie wychodzić, to każdy był już zmęczony i trzeba było się zbierać. W domu dopilnowałam, żeby każdy zjadł kolację, wykąpał się i umył zęby. Michał przeczytał Karolince bajkę na dobranoc, bo takie miała życzenie przed snem. Chwilę po niej położył się Marcin, a ja wzięłam gorącą kąpiel.
-Nie wstanę jutro z łóżka-szepnęłam, wtulając się w narzeczonego.
-Czemu?
-Wszystkie mięśnie mnie bolą po tych łyżwach… Nogi to mi chyba odpadną…
Jeszcze zanim skończyłam, Misiek zanurkował pod kołdrą i zaczął masować moje nogi.
-Dzieci śpią, więc…-zamiast dokończyć myśl, poruszył charakterystycznie brwiami-Chyba, że nie masz na to siły…
Już moja piżama leżała w kącie, a ręce chłopaka przyciągnęły zaborczo moje ciało, gdy na korytarzu rozległ się huk. Z prędkością światła wyskoczyłam z łóżka, założyłam na siebie koszulkę siatkarza i wybiegłam z pokoju. Zaświeciłam światło i zobaczyłam Karolę siedzącą ze spuszczoną głową na środku podłogi. Płakała.
-Co się stało, kochanie?-od razu znalazłam się przy niej, a za mną kroczył Michał.
-Bo ja się obudziłam i… I chciałam do ciebie iść…-szlochała-Ale Koksik wyszedł, a było ciemno i się przewróciłam o niego.
-Nic ci nie jest?-zapytał Michał.
-Boli mnie ręka…-odwróciła się w naszym kierunku i zobaczyłam krew, płynącą z jej noska.
Krew otarliśmy, a z ręką pojechaliśmy do szpitala. Na szczęście była tylko skręcona. Gorzej było z Koksem, bo Karola przez przypadek złamała mu przednią łapkę. Kulał, więc w środku nocy Michał jeździł z nim po weterynarzach i wrócili z gipsem.
Po takiej dawce wrażeń ciężko nam było usnąć. Położyłam się z Karoliną i czekając, aż zaśnie, sama odpłynęłam do krainy Morfeusza.
____________________________________________
Doba jest zdecydowanie za krótka... :/

Oglądaliście dotychczasowe mecze półfinałowe?
Jak podobają się wyniki?
Resovia... ;(
I jeszcze ta kontuzja Alka :(

Chcę, żeby ten tydzień się już skończył... Chcę mieć to już za sobą...

Do piątku powinno się coś pojawić, chociaż ciężko będzie z czasem na pisanie.
Ale jakoś damy radę... "Bo jak nie my to kto?" ;]

U Was też mam masę zaległości... Nadrobię, wszystko nadrobię...
Życzę wszystkim udanego tygodnia, oby był lepszy od tego, jak się mój zapowiada :P
Buziaki ;*
Winiarrr <3
Poświęcenie i walka do końca...

16 komentarzy:

  1. Milo, ze krotki to swietny ;)
    Ostatnie mecze: Alek :( wynik :(
    mam nadzieje, ze nastepne beda lepsze :)
    Moj tydzien to jedna wielka szkola,
    codziennie cos mam.
    Jeszcze ten tydzien, weekend, trzy dni i .... SWIETA!!!
    Juz nie moge sie doczekac nastepnego :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedny Koksik : c Chcialabym zobaczyc glebe Kurka i Miska spadajacego z krzesla :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha coś czuję, ze ten nasz Kuraś to wpadł po uszy z Weroniką :D
    Laura na tym lodowisku musiała wyglądać przekomicznie :)
    Pozdrawiam :*
    P.S Zapraszam na nowy boobojeczujemytosamo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurek rozwalil system ;d
    Szkoda lapku Koksika i raczki Karolinki ;c
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Biedny Koksik :) Szkoda, że ich rodzice się rozwodzą może to i lepiej :) Laura na lodowisku musiała wyglądać przekomicznie :d

    OdpowiedzUsuń
  6. Właśnie sluchalam tej piosenki hhaahah bo wróciłam z biegania i dalej słucham . Zapraszam domnie na spodziewajsieniespodzieanego.blogspot.com jest rozdział 1

    OdpowiedzUsuń
  7. świetny rozdział :) zapraszam do mnie na odpierwszegospotkania.blogspot.com dopiero zaczynam więc bd mi miło

    OdpowiedzUsuń
  8. Kurek był świetny,wyobrażam sobie jak oni wszyscy wyglądali po tej imprezie :) Czekam na kolejny z niecierpliwością :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. zapraszam na 1 rozdział u mnie http://odpierwszegospotkania.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Zostałaś nominowana do Liebster Award. Więcej informacji na http://nawiedzona-deskorolka.blogspot.com/

    Pozdrawiam, no_princess :*

    OdpowiedzUsuń
  11. zapraszam na spodziewajsieniespodziewanego.blogspot.
    com

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozwaliłaś mnie Kubiakiem jak spadł z krzesła i nadal spał:D Dopiero tam musiał u wszystkich panować kac:) Szkoda mi Karolinki i Koksika:(
    Pozdrawiam:*
    Zapraszam do mnie: http://marzenia-spelniaja.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. rozdizły miały pojawiać sie co 3 dni, tak w kwestii przypomnienia ;]

    OdpowiedzUsuń
  14. Biedny Koksik ;c
    Kocham twojego bloga!
    Do następnego i zapraszam do siebie na nowy rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  15. zapraszam na 2 rozdział http://odpierwszegospotkania.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. Moim zdaniem ten rozdział jest trochę za długi i powinien być krótszy.

    OdpowiedzUsuń