-Kim pani jest?-wydusiłam z siebie.
-Powinnam
zadać to samo pytanie… Nie brzmisz jak Krzysiek-naskoczyła na mnie.
-Jestem
przyjaciółką Bartka i chciałabym wiedzieć, gdzie on teraz jest, więc albo mi
łaskawie powiesz, albo daj go do telefonu-warknęłam.
-Nie za
bardzo jest w stanie rozmawiać… Jakbyś mogła go odebrać i to najlepiej
niedługo, bo jestem umówiona z koleżanką…
Podniosła
mi ciśnienie porządnie, ale podała adres, pod który miałam się zgłosić, żeby
odebrać przyjmującego. Obudziłam Iwonkę, bo wczoraj prawie nie piła, więc była
w stanie prowadzić, wzięłyśmy auto Michała i pojechałyśmy po zgubę.
Zajechałyśmy
pod ładny, jednopiętrowy dom. Na powitanie wyszła jakaś dziewczyna, a zaraz za
nią człapał Kuraś.
-Weronika-brunetka
wyciągnęła drobną dłoń w moją stronę, a potem w kierunku Iwony.
- Miło mi, jestem
Laura-uśmiechnęłam się-To z tobą rozmawiałam przez telefon?-musiałam się
upewnić, bo teraz wydawała się bardzo sympatyczną osobą.
-Tak, wybrałam
numer do jakiegoś Krzyśka, bo z nim ostatnim rozmawiał…
- Jesteś
znajomą Bartka?
-Yyy… Można
powiedzieć, że teraz już tak-zarumieniła się-Wpadliśmy na siebie i… Pewnie się
o niego martwiliście…
-No tak,
niby to duży facet, ale pod wpływem różnie bywa-wtrąciła się
Ignaczakowa-Pilnowałyśmy swoich facetów i nam się kolega zapodział…
Bartek
zasypiał na huśtawce, a my porozmawiałyśmy jeszcze chwilę. Złapałyśmy z
Weroniką świetny kontakt. Dopiero gdy reszta naszej paczki zaczęła się do nas
dobijać, postanowiłyśmy się zbierać.
-Bartek!
Jedziemy…-potrząsnęłam siatkarzem.
-Ale czemu?-jęknął,
nie otwierając oczu-Ja chcę tu zostać…
-Bartek-Weronika
uniosła jego podbródek.
-Moja
śliczna…-wpił się w jej usta.
Ja i Iwona
byłyśmy trochę zdziwione ich zachowaniem, ale tylko wymieniłyśmy szybkie
spojrzenia. Pozostała dwójka wymieniła kilka czułych słów i Bartek niechętnie
ruszył w kierunku samochodu. Podziękowałyśmy Weronice i wróciłyśmy do auta.
-Przespałeś
się z nieznajomą?-Iwona palnęła prosto z mostu.
-Ciszej… Głowa
mnie boli-jęknął siatkarz-I nie czepiajcie się mnie, bo nic się nie stało…-wzruszył
ramionami i nic więcej nie chciał powiedzieć.
Wróciliśmy
do domu Ignaczaków, w którym panowała niepokojąca cisza. Przeszłyśmy cicho
korytarzem i zobaczyłyśmy chłopaków. Ledwo powstrzymałam wybuch śmiechu.
Siedzieli przy kuchennym stole, każdy zasypiał, a Kinga szykowała jajecznicę.
Nagle od strony wejścia rozległ się huk, a za nim kolejny, tym razem z kuchni.
Bartek wyrżnął orła na progu, a Michał spadł z kuchennego krzesła, bo przysnął
i obudził go ten nagły hałas.
-Chyba
muszę rozmontować progi-westchnęła Iwona, patrząc na Kurka, zajmującego całą
wolną przestrzeń w korytarzu.
Takie
długie kończyny, do tego każda w innym kierunku, więc fala śmiechu z naszej strony
była nieunikniona.
-Ciszej…
Błagam…-jęknął Piotrek.
Uspokoiłyśmy
się i podeszłam do narzeczonego, który dalej leżał na podłodze.
-Misiu, nic
ci nie jest?-pochyliłam się nad nim-Nie uwierzycie! Śpi dalej!
Nie wiem,
co było we wczorajszym szampanie, ale chyba nadal nas to trzymało, bo co chwila
ktoś wybuchał śmiechem, tworząc reakcję lawinową. Pomogłam Kindze przy śniadaniu,
w końcu usmażyć jajecznicę na tyle osób, to nie lada wyczyn. Musiałyśmy robić
to partiami. Część już jadła, a reszta jeszcze czekała na swoją kolej.
-Misiu,
wstawaj, bo nie dostaniesz śniadania-ruszyłam Michała.
Krzysiek
był mniej delikatny i zaczął szturchać go czubkiem buta, a potem zaśpiewał
piosenkę dla dzieci.
-Stary
niedźwiedź mocno śpi. Stary niedźwiedź…-przerwały mu nasze śmiechy.
-A co tu
tak wesoło?-do kuchni weszła Zośka, a zaraz za nią wpadły dzieciaki i
Agnieszka.
Wyszłam do
salonu, bo miałam jakieś klaustrofobiczne uczucie… Ignaczakowie mają dużą
kuchnię, ale tyle ludzi na takim metrażu to zdecydowanie przesada. Usiadłam na kanapie
i przysłuchiwałam się odgłosom dochodzącym z pomieszczenia obok. Po kilku
minutach w progu pojawiła się Karolinka, dźwigając ogromny talerz kanapek.
Postawiła go na stole i razem z Marcinem, Kubą, Sebastianem i Dominiką zaczęli
się zajadać.
-Częstuj
się, najwyżej jeszcze dorobię-Agnieszka weszła z dzbankiem herbaty.
-Nie,
dzięki, ja na razie nie będę jadła, bo nie wiem, jak to mój żołądek przyjmie…-skrzywiłam
się na samą myśl-Ale kubkiem gorącej herbaty nie pogardzę.
Po
śniadaniu, które było w porze obiadu, wszyscy usiedliśmy w salonie, na kanapie,
dywanie, gdzie kto mógł i razem oglądaliśmy „Shreka”. Niestety potem trzeba
było się rozjechać do domów, bo chłopaki jutro wracali do treningów. Szkoda mi
było dzieciaków, bo bardzo się polubiły i nie chciały się rozstawać.
-Nie
martwcie się, jeszcze się spotkacie-pocieszałam ich-Są ferie, wakacje…
W końcu
ruszyliśmy w drogę powrotną. Kuba Kurek jechał z nami w aucie, bo też wracał do
Łodzi, a z Marcinem jeszcze się nie nagadali, więc poszliśmy im na rękę. Bartek
jechał z Zośką, bo za kierownicą mógłby stanowić poważne zagrożenie na drodze…
Wieczorem
byliśmy pod moim domem. Michał musiał się zbierać, bo czekała go jeszcze podróż
do Żor. Odstawiliśmy Kubę do domu, a potem kolacja, kąpiel i spanie, bo
musieliśmy odespać Sylwestra.
Od samego
rana Karola opowiadała mi, w co bawili się z panią Stefanią. Na szczęście te
dwa dni miałam wolne, więc nie musiałam się martwić jak pogodzić opiekę nad Marcinem
i Karoliną z zajęciami na uczelni. Michał obiecał, że przyjedzie jutro
wieczorem.
Po południu
zadzwoniła do mnie pani Sabina Czajkowska. Pytała jak dzieci i czy moglibyśmy
je do niej odwieźć, czy to nie byłby dla nas problem. Zgodziłam się i
ustaliłyśmy, że przyjedziemy w niedzielę po południu. Oznajmiła mi też, że
razem z mężem postanowili się rozwieźć, bo „tak będzie lepiej”. Ciekawe dla
kogo… Na pewno nie dla ich dzieci…
W sobotę
Michał wpadł na genialny pomysł, żeby wybrać się do Aqua Parku. Kupiliśmy
naszym podopiecznym stroje i w wyśmienitych nastrojach pluskaliśmy się w ciepłej
wodzie, moczyliśmy w jacuzzi i zjeżdżaliśmy z każdej możliwej zjeżdżalni. Gdy
skóra na palcach nam już strasznie odmokła i dzieci padały ze zmęczenia
wyszliśmy i pojechaliśmy na obiad do McDonalda. Raz na jakiś czas można zaszaleć
i zjeść coś niezdrowego, ważne, że mali Czajkowscy byli zadowoleni.
-No to co
teraz?-zapytał Michał.
-Spaaać-jęknęłam,
bo już byłam padnięta.
-Zwariowałaś?-Karola
spojrzała na mnie oburzona-Jeszcze nie ma piętnastej… Co proponujesz?-zwróciła
się do siatkarza.
-Widzisz?
Ucz się od niej, a nie narzekasz-wystawił mi język-Może lodowisko?
-Ekstra!-krzyknęli
jednocześnie.
Zostałam
przegłosowana, więc nie miałam wyboru, tylko poszłam z nimi. Zabrałam aparat i
kiedy reszta ścigała się na lodzie, ja stałam i robiłam zdjęcia.
-Dobry
pretekst, żeby się nie ruszać-zaśmiał się Misiek-A teraz schowaj to i
jedziemy-pociągnął mnie za rękę.
-Ale ja
nieee…-walnęłam na lód-umiem-dokończyłam.
-Weź nie
żartuj-pomógł mi wstać-Serio?-pokiwałam głową-To cię nauczymy-uśmiechnął się.
Marcin
wziął aparat, a mój narzeczony z Karolinką uczyli mnie jeździć. Na szczęście
ramiona siatkarza ratowały mnie w ostatnim momencie przed zetknięciem z zimną
taflą lodu, ale nie za każdym razem. Kilka razy się wywaliłam i tylko błysk
flesza uświadamiał mi, jak beznadziejnie mi idzie.
-Jest
dobrze, nie poddawaj się-dopingowała mnie siedmiolatka.
Jak zaczęło
mi wreszcie wychodzić, to każdy był już zmęczony i trzeba było się zbierać. W
domu dopilnowałam, żeby każdy zjadł kolację, wykąpał się i umył zęby. Michał
przeczytał Karolince bajkę na dobranoc, bo takie miała życzenie przed snem.
Chwilę po niej położył się Marcin, a ja wzięłam gorącą kąpiel.
-Nie wstanę
jutro z łóżka-szepnęłam, wtulając się w narzeczonego.
-Czemu?
-Wszystkie
mięśnie mnie bolą po tych łyżwach… Nogi to mi chyba odpadną…
Jeszcze zanim
skończyłam, Misiek zanurkował pod kołdrą i zaczął masować moje nogi.
-Dzieci
śpią, więc…-zamiast dokończyć myśl, poruszył charakterystycznie brwiami-Chyba,
że nie masz na to siły…
Już moja
piżama leżała w kącie, a ręce chłopaka przyciągnęły zaborczo moje ciało, gdy na
korytarzu rozległ się huk. Z prędkością światła wyskoczyłam z łóżka, założyłam
na siebie koszulkę siatkarza i wybiegłam z pokoju. Zaświeciłam światło i
zobaczyłam Karolę siedzącą ze spuszczoną głową na środku podłogi. Płakała.
-Co się
stało, kochanie?-od razu znalazłam się przy niej, a za mną kroczył Michał.
-Bo ja się
obudziłam i… I chciałam do ciebie iść…-szlochała-Ale Koksik wyszedł, a było
ciemno i się przewróciłam o niego.
-Nic ci nie
jest?-zapytał Michał.
-Boli mnie
ręka…-odwróciła się w naszym kierunku i zobaczyłam krew, płynącą z jej noska.
Krew
otarliśmy, a z ręką pojechaliśmy do szpitala. Na szczęście była tylko skręcona.
Gorzej było z Koksem, bo Karola przez przypadek złamała mu przednią łapkę.
Kulał, więc w środku nocy Michał jeździł z nim po weterynarzach i wrócili z
gipsem.
Po takiej
dawce wrażeń ciężko nam było usnąć. Położyłam się z Karoliną i czekając, aż
zaśnie, sama odpłynęłam do krainy Morfeusza.
____________________________________________
Doba jest zdecydowanie za krótka... :/
Oglądaliście dotychczasowe mecze półfinałowe?
Jak podobają się wyniki?
Resovia... ;(
I jeszcze ta kontuzja Alka :(
Chcę, żeby ten tydzień się już skończył... Chcę mieć to już za sobą...
Do piątku powinno się coś pojawić, chociaż ciężko będzie z czasem na pisanie.
Ale jakoś damy radę... "Bo jak nie my to kto?" ;]
U Was też mam masę zaległości... Nadrobię, wszystko nadrobię...
Życzę wszystkim udanego tygodnia, oby był lepszy od tego, jak się mój zapowiada :P
Buziaki ;*
Oglądaliście dotychczasowe mecze półfinałowe?
Jak podobają się wyniki?
Resovia... ;(
I jeszcze ta kontuzja Alka :(
Chcę, żeby ten tydzień się już skończył... Chcę mieć to już za sobą...
Do piątku powinno się coś pojawić, chociaż ciężko będzie z czasem na pisanie.
Ale jakoś damy radę... "Bo jak nie my to kto?" ;]
U Was też mam masę zaległości... Nadrobię, wszystko nadrobię...
Życzę wszystkim udanego tygodnia, oby był lepszy od tego, jak się mój zapowiada :P
Buziaki ;*
![]() |
Winiarrr <3 |
Poświęcenie i walka do końca...
Milo, ze krotki to swietny ;)
OdpowiedzUsuńOstatnie mecze: Alek :( wynik :(
mam nadzieje, ze nastepne beda lepsze :)
Moj tydzien to jedna wielka szkola,
codziennie cos mam.
Jeszcze ten tydzien, weekend, trzy dni i .... SWIETA!!!
Juz nie moge sie doczekac nastepnego :)
Pozdrawiam :*
Biedny Koksik : c Chcialabym zobaczyc glebe Kurka i Miska spadajacego z krzesla :D
OdpowiedzUsuńHaha coś czuję, ze ten nasz Kuraś to wpadł po uszy z Weroniką :D
OdpowiedzUsuńLaura na tym lodowisku musiała wyglądać przekomicznie :)
Pozdrawiam :*
P.S Zapraszam na nowy boobojeczujemytosamo.blogspot.com
Kurek rozwalil system ;d
OdpowiedzUsuńSzkoda lapku Koksika i raczki Karolinki ;c
Pozdrawiam ;*
Biedny Koksik :) Szkoda, że ich rodzice się rozwodzą może to i lepiej :) Laura na lodowisku musiała wyglądać przekomicznie :d
OdpowiedzUsuńWłaśnie sluchalam tej piosenki hhaahah bo wróciłam z biegania i dalej słucham . Zapraszam domnie na spodziewajsieniespodzieanego.blogspot.com jest rozdział 1
OdpowiedzUsuńświetny rozdział :) zapraszam do mnie na odpierwszegospotkania.blogspot.com dopiero zaczynam więc bd mi miło
OdpowiedzUsuńKurek był świetny,wyobrażam sobie jak oni wszyscy wyglądali po tej imprezie :) Czekam na kolejny z niecierpliwością :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
zapraszam na 1 rozdział u mnie http://odpierwszegospotkania.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebster Award. Więcej informacji na http://nawiedzona-deskorolka.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, no_princess :*
zapraszam na spodziewajsieniespodziewanego.blogspot.
OdpowiedzUsuńcom
Rozwaliłaś mnie Kubiakiem jak spadł z krzesła i nadal spał:D Dopiero tam musiał u wszystkich panować kac:) Szkoda mi Karolinki i Koksika:(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:*
Zapraszam do mnie: http://marzenia-spelniaja.blogspot.com/
rozdizły miały pojawiać sie co 3 dni, tak w kwestii przypomnienia ;]
OdpowiedzUsuńBiedny Koksik ;c
OdpowiedzUsuńKocham twojego bloga!
Do następnego i zapraszam do siebie na nowy rozdział :*
zapraszam na 2 rozdział http://odpierwszegospotkania.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem ten rozdział jest trochę za długi i powinien być krótszy.
OdpowiedzUsuń