Było trochę
wujków i ciotek, których nie widziałam od lat, przyjechała ciocia Agata i wujek
Hubert z synami Bartkiem i malutkim Antosiem, był pan Darek z Karolą i Marcinem,
dziadek Jan z babcią Różą… Do tego rodzina Małgorzaty. Pełno ludzi, a każdemu
wypadało poświęcić chociaż chwilę.
Tata wniósł
swoją żonę przez próg, wszyscy zaśpiewali „Sto lat”, a potem wznieśliśmy za
nich toast. Kucharka podała obiad. Para młoda zatańczyła pierwszy taniec. Potem
polała się wódka i goście zrobili się bardziej chętni do zabawy i salon
wypełniły wirujące pary. Po wyniesieniu mebli, zrobiło się nawet sporo miejsca,
ale gdy pojawili się weselnicy, bałam się, że będzie za ciasno. Kilka osób po
obiedzie jechało od razu do domu, starsze osoby raczej nie pchały się, żeby
wyginać się w rytm muzyki, więc moje obawy się nie sprawdziły. Ja przetańczyłam
z Michałem jedną piosenkę, a potem co chwila ktoś porywał mnie lub jego.
Zostałam zasypana masą pytań przez wujków. Mojego narzeczonego dręczyła żeńska
część rodziny, ale nie tylko, bo jak poznali w nim siatkarza, to nie miał
już w ogóle spokoju. A mi gratulowali, że trafił mi się taki facet. Tylko babcia Róża go
nie wychwalała, bo mimo zaproszenia na nasz ślub, dalej nie pałała do niego
zbytnią sympatią…
Dawid z
zespołem świetnie się spisywali, jedzenie smakowało, alkohol lał się
strumieniami, więc nawet humory mojej babci nie mogły zepsuć mojego świetnego
nastroju.
-Dziękuję-tata
uśmiechnął się do mnie ciepło, gdy tańczyliśmy.
-Za
co?-zdziwiłam się.
-Za
wszystko. Za to, że zorganizowałaś to przyjęcie, że zawsze mnie wspierałaś,
nawet gdy było nam bardzo ciężko, że zaakceptowałaś Gosię…
-Tato…-przytuliłam
go mocno-Nie masz za co dziękować... Chcę, żebyś był szczęśliwy. Ty chcesz tego
samego dla mnie, więc…-gula rosnąca w moim gardle i wzruszenie nie pozwoliły mi
kontynuować-Tak strasznie cię kocham-szepnęłam.
-Ja ciebie
też, skarbie. Teraz leć do niego, bo przecież oszaleje…-zaśmiał się.
Spojrzałam
w tym samym kierunku co on. Michał otoczony przez wianuszek starszych pań,
które chciały go zagadać na śmierć, spoglądał błagalnie w naszym kierunku.
Pokręciłam głową z uśmiechem, ale zaraz do nich podeszłam.
-Kochanie,
mogłabym cię prosić?-zapytałam słodko.
-Wybaczą
panie? Kobieta wzywa…
Odeszliśmy
kawałek i chłopak odnalazł moje usta.
-Dziękuję.
Uratowałaś mi życie…
-Nie
przesadzaj-szturchnęłam go w ramię i zostałam uciszona kolejnym pocałunkiem.
-Narzeczeństwo
to nie to samo co ślub! A takie sceny nie powinny się odbywać przy ludziach… Tu
są dzieci!-przerwał nam nie kto inny, jak babcia Róża.
-Nie
przesadzaj, to przecież nic takiego…-wtrąciła się jej córka.
-Czy już
nie ma dla was żadnych świętości? Najpierw ślub, potem dzieci…
-Ale od
całowania nikt jeszcze w ciążę nie zaszedł-przerwał jej mój ojciec.
-Ja was pod
sercem nosiłam, a wy mi wnuczkę do grzechu namawiacie?-starsza pani była
oburzona-Może i jestem niedzisiejsza, ale niektóre zachowania przekraczają
granice moralności, już nie mówiąc o kulturze…
-Bardzo
kulturalne jest robienie scen na weselu własnego syna-wypaliłam.
-Młoda
damo! Czy ty…-nie dowiedziałam się, co ja, bo przerwała jej Karolinka.
-Pani jest
stara. Powinna pani iść do muzeum, bo tu pani psuje humor wszystkim. A Laura i
Michał to zakochana para, więc muszą się całować!
Wśród
zgromadzonych rozległy się chichoty, a babcia wyglądała, jakby miała za chwilę
eksplodować.
-Co?
Widzicie, co narobiliście? Dziecku się w głowie pomieszało od patrzenia na was…
-Powinna
pani zjeść snickersa, bo strasznie pani gwiazdorzy…-siedmiolatka po raz kolejny
wywołała radość ogółu i konsternację mojej babki.
-Janek! Wychodzimy!
Dziadek nie
miał najmniejszego zamiaru ruszać się z miejsca, ale na szczęście Różę udało
się przekonać, żeby poczekała chociaż do podania tortu. Siedziała naburmuszona
w kącie i narzekała do każdego, kto przechodził, ale nikt się nią nie
przejmował.
-Karolino,
czy mógłbym prosić?-Michał ukłonił się przed dziewczynką.
-Z
przyjemnością-uśmiechnęła się i już po chwili wariowali w rytm muzyki.
Mnie porwał
mój szesnastoletni brat cioteczny. Rzadko się widujemy, więc musiałam
dowiedzieć się, jak przed egzaminem gimnazjalnym, co robił w ferie, czy ma
dziewczynę… Przy ostatnim trochę się speszył, ale zaczął opowiadać o jakiejś
Dominice, która jest jego wielką miłością.
Potem ucięłam
sobie pogawędkę z panem Darkiem. Jego żona zgodziła się na rozwód i odpuściła
sobie walkę o prawa do opieki nad dziećmi, a teraz siedziała na jakiejś
tropikalnej wyspie z kochankiem. Ciężko się tego słuchało, bo pani Sabina
zawsze wydawała się w porządku.
-Uśmiechnij
się i nie martw się o moje małżeństwo-z rozmyślań wyrwał mnie pan
Czajkowski-Mam dwójkę cudownych dzieci, a za nią nie mam zamiaru
płakać-uśmiechnął się-Więc ty się nie przejmuj za mnie.
Jego pozytywne
nastawienie było cudowne. Potem patrzyłam, jak tańczy z córką, rozmawia z synem
i zastanawiałam się, czemu takiemu fajnemu facetowi trafiła się taka żona.
Z wybiciem północy
wniesiono tort, znów „po raz pierwszy” odśpiewaliśmy „Sto lat” młodej parze.
Pokroili wypiek i rozdali gościom. Nie chcieli żadnych zabaw, ale Michał z
Dawidem się zmówili i nasz muzykant odczytał opowiadanie o karecie. Śmiechu było co nie miara, ale bynajmniej nie
mi, bo miałam najgorsze miejsce i cały czas musiałam biegać w kółko. Wszystko
zostało uwiecznione, nawet to, jak wujek Hubert zbierał się z podłogi po zbyt
ostrym zakręcie.
Nikt nie
narzekał, wszyscy zachwalali organizację, jedzenie, muzykę, ale i tak wszystko
przebiła ciocia Agata, zapraszając nas na chrzest małego Antosia.
Ostatnie
osoby pożegnaliśmy koło 4 nad ranem.
-Tyle
przygotowań, a po kilku godzinach zostaje tylko masa sprzątania…
-I cudowne
wspomnienia-Michał włączył jakąś wolną piosenkę i zbliżył się do
mnie-Pozwolisz?
Zarzuciłam
mu ręce na szyję o zaczęliśmy się delikatnie poruszać w rytm muzyki.
-Skoro twój
tata jest w domu małżonki i świętują noc poślubną…-poruszył zabawnie brwiami.
-Facetom to
tylko jedno w głowie-przewróciłam oczami.
-Ja cię do
niczego nie zmuszam-wzruszył ramionami.
-Czy ja
mówię, że zmuszasz?-uniemożliwiłam mu odpowiedź, wpijając swoje wargi w jego.
Wylądowaliśmy
w sypialni… Po wszystkim Michał pytał, czy już wiadomo, co z ostatnim
wypadkiem, ale nadal nie wiedziałam. Umówiliśmy się, że sprawdzę, jak będę za
tydzień u niego na półfinale z Halbankiem. Słońce już dawno rozpoczęło swoją
wędrówkę po niebie, a my dopiero zasnęliśmy…
Wstaliśmy w
porze obiadowej, ale tylko dlatego że Koksik skamlał pod drzwiami.
-Ja z nim
wyjdę-Misiek wstał, założył na siebie koszulkę i spodenki-Hej, futrzaku, sorry,
że zajęliśmy ci łóżko, ale wiesz… Prawa natury…
-Głupku,
miałeś z nim wyjść, a nie uświadamiać-rzuciłam w niego poduszką.
-Ale ta
twoja pani jest nerwowa…
Siatkarz
wziął yorka na dwór, a ja zwlekłam się z łóżka, żeby odgrzać coś na obiad.
Schabowe z pieczarkami, a do tego ryż, bo nie chciało mi się ziemniaków
gotować, ale to wystarczyło, żeby Michał od razu wkroczył do kuchni.
-Jak zimno
na tym dworze… A niby słońce świeci… Co tak ładnie pachnie? To dla mnie? Jesteś
aniołem-gadał jak najęty.
-Jak na
połowę marca, to jest bardzo ciepło. Smacznego-pocałowałam go w policzek i
podałam talerz.
Wsypałam
trochę karmy zwierzakowi i zajęłam miejsce naprzeciwko narzeczonego. Michał
zjadł w mgnieniu oka.
-Ten twój
kotlet to jakiś większy był od mojego…-zaczął podjadać moją porcję.
-Chcesz to
mogę ci odgrzać jeszcze jednego…
-No co ty!
Muszę dbać o linię-wystawił mi język-Z resztą i tak nie jestem głodny…
-To co robi
twój widelec w moim talerzu?
-No nie
wiem właśnie… Może zabłądził?
Nie było mu
do śmiechu, kiedy zarządziłam, że trzeba zacząć sprzątać po imprezie. Masa
naczyń do umycia, stoły i krzesła do wyniesienia, obrusy do prania, worki
śmieci… Tata z Małgosią dołączyli do nas i powoli nasz dom wracał do stanu
używalności.
Wieczorem
Michał musiał wracać do Żor, bo jutro rano miał trening. Jak zwykle nie
mogliśmy się rozstać, ale jak mus, to mus. Byle do soboty i do meczu.
Najbliższe
dni minęły bardzo szybko, bo cały czas znajdywało się coś, co trzeba było
jeszcze odłożyć na miejsce, wyrzucić, oddać, schować… Do tego kolokwium, więc
pouczyć się też musiałam.
-Tato, a ty
nie w pracy?-zdziwiłam się, wchodząc do kuchni.
-Kochanie,
jest sobota.
Wzięłam z
blatu telefon i sprawdziłam. Gdzieś mi zginął jeden dzień, bo byłam przekonana,
że dopiero piątek, a zanim się obejrzałam, nastał sobotni poranek.
-Małgosia jeszcze
śpi?
-Już nie-od
strony drzwi dobiegł mnie kobiecy głos-To dziś jedziesz do Michała?
-Tak, lecę
się pakować i się zbieram-cmoknęłam ojca w policzek, przytuliłam macochę i
pobiegłam do siebie.
Szybko się
spakowałam, pożegnałam się, wzięłam Koksika i pędziłam do Żor.
Otworzyłam
drzwi do mieszkania przyjmującego, bo były zamknięte na klucz, a na pukanie nie
reagował.
-Nie ma go,
czy jak?-zadałam pytanie retoryczne psu.
W salonie
pusto, w kuchni nic, cisza wszędzie. No, prawie… Z sypialni rozlegało się ciche
pochrapywanie. Najciszej jak umiałam, weszłam na brzeg łóżka i położyłam się
obok niego.
-Ileż można
spać?-zapytałam, a on od razu otworzył oczy.
-Laura? Co
ty tu robisz?-przetarł zaspane oczy.
-Idę spać?
-Zwariowałaś?
Wstawaj, ile można spać?
Zaśmiałam
się tylko i skierowałam swe kroki do kuchni, by zrobić mu jakieś śniadanko.
Odświeżony i ubrany wszedł akurat, gdy stawiałam tosty i jajecznicę na talerzu.
-Moja
kochana…
-Z tobą
jest jak ze studentem, wystarczy dać ci trochę jedzenia, a ty jesteś zachwycony-pocałowałam
go i patrzyłam jak wcina.
Testy
ciążowe postanowiliśmy zrobić po meczu, a przed nim mieliśmy jeszcze trochę
czasu, więc leniuchowaliśmy przed telewizorem. Potem trzeba było się zbierać na
halę.
O 17
rozpoczął się mecz. Niestety gospodarze nie dali rady tureckiej drużynie. Przegraliśmy
w trzech setach. Cała drużyna z Jastrzębia i hala pełna ubranych na
pomarańczowo kibiców była niepocieszona, ale niestety taki jest sport.
Michał miał
kiepski nastrój, ale gdy wróciliśmy do domu i wyciągnęłam z torby trzy testy,
od razu się ożywił. Wykonałam je i w ramionach narzeczonego w napięciu czekałam
te kilka minut dłużących się w nieskończoność…
________________________________________________
Nie zapomniałam o Was!
Kompletny brak czasu na początku tygodnia, a potem świąteczne zamieszanie...
Chyba każdy wie, jak to jest ze świętami. Masa rzeczy do zrobienia, żeby przez dwa dni siedzieć w wysprzątanym na błysk domu i jeść potrawy, na które zazwyczaj nie ma czasu...
Dziś (no w sumie to już wczoraj) wszystko było ugotowane, upieczone, sprzątnięte (Tak, wiem, Mamo, że mogłoby być lepiej...), więc miałam czas, żeby włączyć laptopa, otworzyć Worda i usiąść przed pustą stroną z migającym kursorem. Chyba wyszłam z wprawy jeśli chodzi o pisanie, bo już dawno nie poświęciłam tylu godzin na napisanie rozdziału, a powstało takie coś :/
No, ale nic...
Jestem wredna i dalej będę Was trzymać w niepewności :P
Kompletny brak czasu na początku tygodnia, a potem świąteczne zamieszanie...
Chyba każdy wie, jak to jest ze świętami. Masa rzeczy do zrobienia, żeby przez dwa dni siedzieć w wysprzątanym na błysk domu i jeść potrawy, na które zazwyczaj nie ma czasu...
Dziś (no w sumie to już wczoraj) wszystko było ugotowane, upieczone, sprzątnięte (Tak, wiem, Mamo, że mogłoby być lepiej...), więc miałam czas, żeby włączyć laptopa, otworzyć Worda i usiąść przed pustą stroną z migającym kursorem. Chyba wyszłam z wprawy jeśli chodzi o pisanie, bo już dawno nie poświęciłam tylu godzin na napisanie rozdziału, a powstało takie coś :/
No, ale nic...
Jestem wredna i dalej będę Was trzymać w niepewności :P
![]() |
Czy Andrea będzie bawił małe Kubiątka? :P |
Dobra, to by było na tyle... Postaram się poprawić, bo w końcu sama zapomnę, o czym jest to opowiadanie... A do Was zajrzę na pewno i wszyściutko nadrobię ;]
A tymczasem...
W te piękne Święta, gdy Pan Zmartwychwstanie, życzę smacznych jajek na śniadanie, żółtego kurczaczka, białego zająca i oby te święta trwały bez końca, tęczowych pisanek, na stole pyszności, mokrego Dyngusa i wspaniałych gości, niech to będzie czas uroczy, życzę miłej Wielkiej Nocy!!!
A tymczasem...
W te piękne Święta, gdy Pan Zmartwychwstanie, życzę smacznych jajek na śniadanie, żółtego kurczaczka, białego zająca i oby te święta trwały bez końca, tęczowych pisanek, na stole pyszności, mokrego Dyngusa i wspaniałych gości, niech to będzie czas uroczy, życzę miłej Wielkiej Nocy!!!
Wesołych Świąt! :*
Ps. Zapomniałabym!
Resovia w finale!!! Łiiiiiiiiiii!!! <3
Resovia w finale!!! Łiiiiiiiiiii!!! <3