piątek, 30 sierpnia 2013

Rozdział 6

-Mam pytanie, skoro na razie nie masz pracy, to może chciałabyś opiekować się Kubą? Znacie się i widać, że cię polubił, a ja i mąż pracujemy i nie możemy poświęcać mu odpowiedniej ilości czasu…
Zaskoczyła mnie jej propozycja. Dopiero mnie poznała, a już proponuje mi pracę. Ale co mi szkodzi, przynajmniej nie będę musiała długo szukać.
-Bardzo chętnie przystanę na pani propozycję. A od kiedy zaczynam?
-Skoro się zgadzasz, to może masz jutro czas? Pojechalibyśmy z Adamem odwieźć mamę, a ty zostałabyś z Kubą.
-Nie mam na jutro planów, więc żaden problem-uśmiechnęłam się do pani Iwony.
-Dobrze, to przyjdź na 12. Przepraszam, że tak z dnia na dzień, ale specjalnie moja mama musiała przyjechać, bo ostatnia opiekunka nagle zrezygnowała z pracy. Ciężko teraz o kogoś takiego jak ty. Wiele osób, które zgłaszają się do nas, chce po prostu dostać się do Bartka. Inne nie wytrzymują długo, bo gdy Kuba kogoś nie lubi, staje się okropnie nieznośny.
-Mam nadzieję, że nie będzie tak źle-spojrzałam na chłopca, który mrugnął do mnie porozumiewawczo.
-Dobrze, w takim razie do jutra.
-Do widzenia.
Nie wierzyłam w swoje szczęście. Dostałam pracę i to w dodatku u państwa Kurków. Niespiesznie wróciłam do domu.
-Gdzie ty byłaś tyle czasu. Wiesz, jak się o ciebie martwiłem? Nie odbierałaś telefonu, u Majki cię nie było…-oczywiście od progu powitał mnie zaniepokojony tata.
-Nie martw się, nic mi nie jest. Zresztą jestem dorosła. Czemu mi nie powiedziałeś, że Czajkowscy wyjeżdżają?
-Przepraszam skarbie, na śmierć zapomniałem-spojrzał na mnie z troską-I co teraz? Nie przychodzi mi do głowy nikt, kto potrzebowałby opiekunki do dzieci…
-Spokojnie tato, ja już mam nową pracę.
I opowiedziałam mu o wydarzeniach dzisiejszego dnia.
-To niesamowite, może nawet spotkasz Bartosza Kurka…
-No co ty, tato. Teraz jest Liga Światowa, więc na pewno nie przyjedzie, a nie wiadomo, jak długo będę tam pracować.
-Nie przesadzaj, przecież jesteś miła, odpowiedzialna, lubisz dzieci, więc czemu mieliby cię zwolnić. Dopiero cię zatrudnili…
-Nie wiadomo, czy się nie przeprowadzą, albo znajdą kogoś lepszego.
-Ma takie szczęście, a jest taką pesymistką…
Nie chcą kontynuować tej bezsensownej wymiany zdań, udałam się do swojego pokoju. Zabrałam piżamę i poszłam pod prysznic. Później owinęłam się szlafrokiem i zrobiłam sobie maseczkę (a co, jak szaleć, to szaleć). Wyszłam z łazienki i rzuciłam się na łóżko. Z torebki wygrzebałam telefon. 12 nieodebranych połączeń od taty i sms od nieznanego numeru:
„Cześć Laura, może spotkamy się w wolnej chwili?
Andrzej, znajomy z Finlandii”
Szybko napisałam w odpowiedzi, że chętnie się z nim spotkam i że we wtorek mam czas. Zapisałam jego numer w kontaktach. Odrzuciłam telefon i poszłam zmyć maseczkę. Zbiegłam jeszcze na dół, by powiedzieć tacie dobranoc. Nareszcie mogłam spokojnie się położyć. Jednak mój spokój przerwał sygnał przychodzącej wiadomości. Na wyświetlaczu widniało imię: Andrzej.
„Super, mi wtorek odpowiada. O 18 pod kinem Silver Screen?”
„OK”
Ustawiłam budzik na 8 i po kilku minutach zasnęłam.
Rano obudził mnie dźwięk alarmu w telefonie. Niechętnie zwlekłam się z łóżka, obmyłam twarz i zeszłam do kuchni przygotować śniadanie. Po chwili tosty z dżemem i kawa były gotowe. Przebrałam się szybko i wyszłam pobiegać. Gdy wróciłam, tata właśnie kończył jeść śniadanie.
-Dzięki, skarbie. Przepyszne.
-Smacznego-cmoknęłam go w policzek i udałam się pod prysznic.
Ubrałam się w sukienkę na ramiączkach i sandałki. Włosy związałam w kucyka. Zrobiłam sobie tosty i nalałam soku. Jeszcze mycie zębów i mogłam wychodzić.
Pod dom państwa Kurków zajechałam punktualnie. W drzwiach powitała mnie uśmiechnięta starsza pani.
-O, dobrze, że już jesteś kochanie. Wchodź.
W przedpokoju z walizką stał jakiś mężczyzna.
-Rozumiem, że pani jest nową opiekunką Kuby-to nie było pytanie, ale raczej stwierdzenie faktu.
-Tak, to ja.
-Adam Kurek. Tata Kuby.
-Laura Wójcik, bardzo mi miło-uścisnęłam wyciągniętą w moim kierunku dłoń.
-My zaraz będziemy jechać. Kuba jest w salonie, ogląda telewizję. Numery do mnie i do mojej małżonki przyczepione są magnesem na lodówce. Mam nadzieję, że nie będzie sprawiał kłopotów.
Kiedy pojechali, ja postanowiłam przyrządzić młodemu coś do jedzenia. W lodówce znalazłam kotlety, więc tylko ugotowałam ziemniaki i zrobiłam surówkę. Po obiedzie Kuba poszedł do swojego pokoju, żeby grać na konsoli. Pozmywałam i wyciągnęłam z biblioteczki w salonie jedną z książek. Po jakimś czasie do pokoju wpadł Kuba.
-Co się stało?
-Nic, tylko zjadłbym coś dobrego-uśmiechnął się do mnie.
-To może upiekę muffinki czekoladowe z budyniem?
-Super.
Wrócił do siebie, a ja poszłam do kuchni. Znalazłam wszystkie potrzebne składniki. Ugotowałam budyń i wzięłam się za przygotowywanie ciasta.

Oczyma wysokiego, przystojnego szatyna…

Wszedłem do domu. Panowała w nim niepokojąca cisza. Nagle z kuchni dobiegł mnie jakiś hałas. Poszedłem w tamtym kierunku. Tyłem do mnie stała jakaś dziewczyna. Chyba coś gotowała.
-Co pani tu robi?-zapytałem podniesionym głosem.
Podskoczyła zaskoczona, a torebka, którą trzymała, wypadła jej z rąk i pół kuchni pokryła mąka. Ona odwróciła się do mnie z wymalowanym zdumieniem na twarzy…

Z powrotem główna bohaterka ;)

-Co pani tu robi?-rozległ się donośny męski głos za moimi plecami.
Upuściłam mąkę, którą właśnie miałam dodać do ciasta. Odwróciłam się, a moim oczom ukazał się...
_____________________________________
No cześć :*
To że Laura będzie opiekować się małym Kurkiem było do przewidzenia ;)
A teraz demoluje kuchnię jego rodziców... Musiał ją nieźle przestraszyć ten przystojniak :P
Jak zwykle zachęcam do komentowania :)
Buziaki :]

środa, 28 sierpnia 2013

Rozdział 5

Marcin był zachwycony, że przyprowadziłam ze sobą Kubę. Karolcia nie zwróciła na niego większej uwagi. Rzuciła mi się na szyję i przez całe popołudnie nie odstępowała mnie na krok. Bardzo podobały im się prezenty. Chłopcy od razu pobiegli do pokoju Marcina, żeby przetestować samochód. Ja posiedziałam z panią Sabiną przy herbacie, a potem byłam zmuszona bawić się z Karoliną. Ja byłam jedną lalką, która miała chorego kota, a ona robiła mu operację, jako Barbie-weterynarz. Koło 18 powiedziałam Kubie, żeby powoli kończył zabawę. Trochę zawiedziony zaczął żegnać się z Marcinem.
-Laura, bardzo miło, że nas odwiedziłaś. Nie spodziewałam się, że przyprowadzisz kolegę Marcina. Ale jak widać obaj są zachwyceni.
-Spotkałam Kubę na placu zabaw i on też chciał się pożegnać, więc wzięłam go ze sobą.
-To bardzo miłe z twojej strony. Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy.
-Też mam taką nadzieję. A co z zakończeniem roku u Marcina?
-Wszystko załatwiłam z jego wychowawczynią. Przez ostatni tydzień nie będzie chodził do szkoły, tylko w piątek przywieziemy go na odebranie świadectw.
-To może i ja wpadnę zobaczyć, jak go wyczytują i jak wychodzi na środek przed całą szkołą.
-Chcesz to przyjdź. Naprawdę będzie nam ciebie brakować. I dziękuję, że zawsze tak dobrze się nimi opiekowałaś.
-Są dla mnie jak rodzina. Jak będą państwo w Łodzi, to proszę dać znać, może się spotkamy.
Pożegnałam się z panią Czajkowską, ale teraz czekało mnie najgorsze. Teraz musiałam pożegnać się z dziećmi.
-Marcin…
Chłopiec rzucił mi się w ramiona.
-Szkoda, że już nie będziesz z nami zostawać. Jesteś spoko.
-Będzie mi was strasznie brakować. Pamiętaj o meczach. Też będę wszystkie oglądać. A i nie zapomnij, że zawsze możesz do mnie dzwonić, gdybyś czegoś potrzebował. Postaram się kiedyś was odwiedzić.
Poczułam, że zaraz zacznę płakać. Nie chciałam, żeby dzieci widziały, że płaczę. Chciałam pożegnać się szybko, bez sprawiania im powodu do większej ilości smutku. Rozejrzałam się, ale nigdzie nie widziałam Karoliny. Skierowałam kroki do jej pokoju. Prawie wszystko zostało już wyniesione. Dziewczynka siedziała na łóżku i patrzyła w okno. Zbliżyłam się i dostrzegłam łzy spływające po jej policzkach.
-Karolinko, proszę nie płacz.
Przetarła oczy i spojrzała w moim kierunku.
-Myślałam, że jak się z tobą nie pożegnam, to nas nie zostawisz…
Serce mi się ścisnęło.
-Kochanie, ja wcale nie chcę was zostawiać. Będę was odwiedzać i mam nadzieję, że wy mnie też. Po prostu wyjeżdżacie, a ja tu mam szkołę, dom i nie mogę tego zostawić.
-Będę tęsknić.
-Ja też, skarbie-po moim policzku spłynęła łza. Przytuliłam ją mocno i wyszeptałam-Jesteś bardzo miłą, mądrą i sympatyczną dziewczynką. Na pewno dasz sobie radę. I musisz mi obiecać, że będziesz opiekować się Marcinem.
-Ale przecież on jest starszy.
-Wiem, kotku. Ale to rozrabiaka i musisz pilnować, żeby nie zrobił nic głupiego.
-Dobrze.
-Ja muszę już iść odprowadzić Kubę do domu.
-Bardzo cię kocham, jesteś najlepsza na świecie.
-Też cię kocham. Na pewno wszystko się ułoży. Do zobaczenia.
-Pa pa.
Wstałam z łóżka, ucałowałam dziewczynkę w czoło i wyszłam z pokoju. Wzięłam Kubę, życzyłam rodzinie Czajkowskich miłej podróży i wyszłam na zewnątrz.
-Nie płacz, na pewno będą cię odwiedzać-Kuba starał się mnie pocieszyć.
-Wiem, ale będę tęsknić-wyciągnęłam kartkę od babci Kuby-To teraz jedziemy cię odwieźć.
Udaliśmy się pod wskazany adres. Staliśmy pod ładnym domkiem jednorodzinnym. Zapukałam do drzwi. Otworzyła babcia chłopca.
-Dobrze, że już jesteście. Właśnie skończyłam robić naleśniki. Wchodź kochanie, na pewno Kuba cię wymęczył.
Kobieta zaprowadziła mnie do przytulnego salonu. Tam siedziała mama Kuby. Gdy weszłam wstała, żeby się przywitać.
-Dzień dobry, ty pewnie jesteś tą słynną Laurą. Ja jestem Iwona Kurek, mama Kuby.
-Bardzo miło mi panią poznać.
-Zastanawiałam się z kim moja matka zostawiła moje dziecko. Nigdy nie zdarzyło się, żeby oddała Kubę pod opiekę komuś obcemu. Powiedziała, że jesteś wyjątkowa. Podobno ujęła ją twoja szczerość, dlatego ci zaufała.
-Poznałam Kubę na placu zabaw, gdy byłam tam ostatnio z dzieciakami, którymi się zajmowałam.
-Jest pani opiekunką do dzieci?
-Tak. Studiuję, ale w weekendy i wakacje opiekuję się dzieciakami.
Pani Kurek zaprosiła mnie do jadalni, gdzie Kuba już zajadał naleśniki. Zaczął opowiadać mamie, co robił przez cały dzień. Nie wiedziałam, że aż tyle radości sprawiło mu popołudnie spędzone ze mną. Pani Iwona słuchała go uważnie, a jego babcia bacznie mi się przyglądała. Po skończonym posiłku postanowiłam wracać do domu.
-Dziękuję za wszystko. Naleśniki były przepyszne.
-To ja dziękuję, że zaopiekowałaś się moim synem-pani Iwona była naprawdę bardzo miła.
-Nie ma sprawy. Kuba jest bardzo grzeczny-mama i babcia chłopca wymieniły spojrzenia-To ja już pójdę.
-Poczekaj, Laura-pani Iwona zwróciła się do mnie-Mam pytanie…
_________________________________________
No i na razie nie pojawił się Bartek... :P
Pożegnania bywają trudne, ale często są nieuniknione...
Rodzina państwa Kurków sprawia wrażenie miłej, ale co mama siatkarza chce od Laury...?
Czekam na Wasze pomysły ;)
Dziękuję za wszystkie komentarze i wyświetlenia :*
Pozdrawiam :]

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Rozdział 4

Gdy dotarłam do Polski, czekała mnie miła niespodzianka. Na lotnisku czekał na mnie tata, ale nie był sam. Towarzyszyła mu Majka. Ciężko było mi powrócić do zwykłej, szarej rzeczywistości po wydarzeniach z ostatnich dni, ale rozmowa z przyjaciółką mi to wynagrodziła. Myślałam, że mnie udusi z radości, gdy wręczyłam jej autograf Zbyszka. Opowiedziałam jej moją rozmowę z siatkarzem. Najpierw nie wierzyła, myślała, że zmyślam, ale pokazałam jej zdjęcie i drugi autograf-„Dla słodkiej Laury-Zbyszek” i narysowane serduszko. Widziałam, że mi zazdrości, ale starała się tego nie okazywać.
-Chyba wpadłaś mu w oko-zaśmiała się Maja.
-Eee tam, to tylko potwierdza plotki, że Bartman to straszny kobieciarz. Zresztą na pewno ma dziewczynę.
-Gdybym ja podobała się siatkarzowi, nie udawałabym, że nic się nie dzieje.
-Przesadzasz, pewnie po każdym meczu rozmawia z fankami. Zresztą rozdawanie autografów i robienie zdjęć to dla niego codzienność, można powiedzieć, że to część jego pracy.
-Ciekawa jestem, ile jego fanek ma z nim samojebkę, albo autograf z serduszkiem.
Pozostawiłam jej wypowiedź bez komentarza. Jej argumenty dały mi do myślenia. Czyżbym naprawdę podobała się jednemu z najlepszych siatkarzy w Polsce? Nie, to niemożliwe. Chyba za bardzo ponosi mnie wyobraźnia…
Nie mam jeszcze żadnych planów na wakacje, a tylko niecałe dwa tygodnie do koniec roku akademickiego. Będę musiała załatwić sobie jakieś praktyki, ale nie mam pojęcia gdzie. Mam czas do października, więc jeszcze się coś wymyśli. Majka ma dobrze, bo ona będzie pomagać ojcu. Ja niestety nie mam znajomości i będę musiała wszystko załatwiać sama. To tylko miesiąc. Przez resztę wolnego czasu pewnie będę opiekować się dziećmi. A może uda mi się wyjechać do Spały na kilka dni. Muszę sprawdzić kiedy siatkarze mają tam zgrupowania. Chciałabym móc z nimi pogadać. Może wszyscy są tak sympatyczni jak Zbyszek.
Następne dni minęły mi na rozmyślaniu nad wakacjami i siatkarzami. Nim się obejrzałam była sobota, a ja musiałam jechać do państwa Czajkowskich, żeby zostać z Karoliną i Marcinem. Stałam pod drzwiami i zastanawiałam się, czemu pani Sabina tak długo nie otwiera. W końcu wyszła. Była ubrana w szlafrok i wydawała się bardzo zdziwiona moją wizytą.
-Laura? Co ty tu robisz?
-Jest sobota, więc przyjechałam zająć się dzieciakami. A pani nie idzie dziś do pracy?
-Dzwoniłam do ciebie do domu i twój tata miał ci przekazać, że już nie będziesz dla nas pracować…
-Czemu?-przerwałam jej i otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia.
-To nie twoja wina, jesteś świetna, dzieciaki cię uwielbiają… Po prostu dostałam propozycję pracy… w Warszawie i jutro wyjeżdżamy.
-Och, nie wiedziałam…
-Pieniądze za ostatni weekend już przelałam ci na konto, więc nie musisz się niczym martwić. Możesz przyjechać po południu pożegnać się z Karolą i Marcinem.
-Bardzo chętnie się z nimi zobaczę.
-W takim razie do zobaczenia-pani Sabina uśmiechnęła się do mnie i wróciła do mieszkania.
Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Nieświadomie szłam przed siebie. Właśnie straciłam pracę i nie wiem, co będę robić w wakacje. A nie, jednak wiem, będę szukać nowej. Przykro mi było z powodu ich wyjazdu. Od dwóch lat pilnowałam Karoliny i Marcina i bardzo się z nimi zżyłam. Będzie mi ich brakować. Doszłam na plac zabaw, na którym dwa tygodnie temu byłam z nimi. I raczej nici z mojego wyjazdu do Spały. Usiadłam na huśtawce i zaczęłam się bujać. Nie wiem, ile czasu minęło. Nagle ktoś podbiegł krzycząc: „cześć”. Odwróciłam się. Za mną stał Kuba Kurek.
-O, cześć Kuba-uśmiechnęłam się do chłopca.
-Gdzie Marcin? I czemu jesteś taka smutna?
-Marcin i Karolina wyprowadzają się, dlatego ich nie ma i dlatego jestem taka smutna.
Uśmiech na twarzy Kuby przygasł. Nie zdążył nic odpowiedzieć, bo podeszła do nas starsza pani.
-Kubuś, mówiłam ci, że masz nie zaczepiać ludzi-zwróciła się do chłopca-A panią bardzo za niego przepraszam.
-Ale babciu, to jest niania Marcina i my się znamy-oburzył się chłopiec.
-Kuba w ogóle mi nie przeszkadza, chciał tylko porozmawiać-puściłam dzieciakowi oczko.
-To przepraszam, mój błąd. Jestem jego babcią, przyjechałam się nim zająć przez kilka dni-kobieta sprawiała wrażenie bardzo miłej i ciepło się do mnie uśmiechała.
-Ja jestem Laura. Bardzo mi miło.
-Babciu, wiesz, że Marcin wyjeżdża?
-Marcin? Ten twój kolega?
-Tak, Laura mówi, że się wyprowadza. A ja się z nim nie pożegnałem…
-Dziś idę do niego, żeby się pożegnać. Może chcesz iść ze mną, jeśli babcia ci pozwoli?
-Super! Prawda, że mogę?-wpatrywał się w staruszkę z błaganiem w oczach.
-Jeżeli pani Laura odprowadzi cię później do domu i obiecasz, że będziesz jej słuchał, to chyba mogę się zgodzić.
-Hura! Jesteś najlepszą babcią na świecie!-Kuba skakał z radości u boku swojej babci.
-To ja odstawię go do domu przed 19. Tylko będzie musiał powiedzieć mi, jak tam trafić.
Kobieta wyciągnęła z torebki kartkę i długopis.
-Proszę, kochanie. Zapisałam ci adres. I mam nadzieję, że będziesz dobrze opiekować się moim wnusiem.
-Oczywiście.
-To ja już pójdę. Do widzenia-zwróciła się do mnie i ku mojemu najszczerszemu zdumieniu, uściskała mnie-A ty bądź grzeczny, to na kolację zrobimy ucztę naleśnikową.
-Pa babciu-chłopiec ucałował ją w policzek i podbiegł do mnie-To dokąd idziemy?-zapytał, łapiąc mnie za rękę.
Jego babcia powoli się oddalała. A on z wielkim uśmiechem wpatrywał się we mnie.
-To może najpierw pójdziemy coś kupić Marcinowi i Karolinie na pożegnanie?
Chłopiec przytaknął i ruszyliśmy w kierunku mojego samochodu, żeby jechać do galerii. Na miejscu zdecydowaliśmy się na samochód ze zdalnym sterowaniem (Kuba wybierał) i lalkę Barbie-weterynarz ze zwierzątkami. Do tego dokupiliśmy po dużej czekoladzie, truskawkową dla Karoliny i z orzechami Marcinowi.
-To chyba już najwyższa pora ich odwiedzić.
-To chodźmy.
Trzymając w jednej ręce zakupy, a drugą ręką ściskając dłoń Kuby, powoli udaliśmy się do auta.
_____________________________________

No i mamy następny :) Trochę nudny, ale w ostatecznym rozrachunku (no dobra, może nie takim ostatecznym :D ) ważny.
„Pani babcia” okazała się bardzo sympatyczną osobą :]
Zachęcam do zostawiania po sobie komentarzy :) Wasze opinie wiele dla mnie znaczą  ;)
Buziaki :*

sobota, 24 sierpnia 2013

Rozdział 3

Podróż minęła spokojnie. Prawie cały lot przespałam. Całe szczęście, bo nie mam zaufania do tego środka transportu. Na miejscu miałam małe problemy ze znalezieniem hotelu, ale zapytałam kilku osób o drogę i jakoś trafiłam. Szybko się rozpakowałam, odświeżyłam po podróży i poszłam pozwiedzać miasto. Na szczęście hala była niedaleko, w drodze powrotnej wstąpiłam na pizzę i spotkałam kilku Polaków. Okazało się, że oni też przyjechali na mecz. Jeden z nich, Andrzej, poprosił mnie nawet o numer telefonu. Przystojniak i do tego bardzo sympatyczny, więc nie musiał mnie długo namawiać. Po krótkiej rozmowie okazało się, że on też mieszka w Łodzi. Obiecał, że niedługo się odezwie.
Niedzielne popołudnie. Nadszedł czas długo wyczekiwanego meczu. Założyłam reprezentacyjną koszulkę z numerem i nazwiskiem Winiarskiego. Dzięki tacie miałam świetne miejsce. Na mecz przybyło wielu Polaków. Wraz z rodakami głośno wspierałam naszych siatkarzy, w końcu Brazylia jest trudnym przeciwnikiem. Mecz był bardzo wyrównany. W pierwszym secie mieliśmy dwupunktową przewagę, ale w końcówce Brazylia wygrywała 18:16. Na boisku pojawili się Jarosz i Zagumny i to dzięki nim wygraliśmy tego seta 25:22. Drugi set od początku szedł nam dobrze. Znów nerwowa końcówka z pozytywnym wynikiem dla nas. Wygraliśmy do 23. Trzeci set nie poszedł po naszej myśli. Na początku mieliśmy pięciopunktową przewagę, ale seria Brazylijczyków dała im prowadzenie i dodała im skrzydeł. Polacy nie byli w stanie ich zatrzymać. Brazylia wygrała 25:21. Czwartym set był bardzo wyrównany. Nasza drużyna nie chciała doprowadzić do tie-break’a. Obie drużyny grały świetnie, jednak w tym secie to my byliśmy górą. Kibice na trybunach szaleli. Zawodnicy na boisku skakali z radości. Wyszliśmy z grupy. Przeszliśmy do kolejnego etapu rozgrywek. Wszyscy kibice zdzierali gardła. MVP został Bartosz Kurek.
Udało mi się dopchać po autograf do Możdżonka i Jarosza, niestety nie udało mi się złapać Zibiego. Majka mnie zamorduje. Jedynym wyjściem było czekanie przed halą, aż zawodnicy wyjdą.
Po pewnym czasie zauważyłam kilku siatkarzy, ale nie było wśród nich Bartmana. Byli bardzo zadowoleni ze zwycięstwa. Nie ma się, co dziwić, w końcu ciężko na to zapracowali. Minęło kolejne kilkanaście minut, a jego jak nie było, tak nie ma. Już zaczynałam wątpić, czy w ogóle wyjdzie, gdy nagle się pojawił.
-Panie Zbyszku!
Odwrócił się zaskoczony, ale po chwili szeroko się uśmiechnął.
-Hej, w czym mogę pomóc?
-Mogłabym prosić o autograf?
-Mogłabyś, czemu nie-posłał mi zabójczy uśmiech.
Trochę zbił mnie z pantałyku swoją odpowiedzią. Stał tylko i patrzył na mnie. Poczułam, że się czerwienię.
-To proszę o autograf.
-Jasne-mrugnął do mnie-dla kogo ma być?
-Dla Laury… znaczy Majki.
-To nie wiesz, jak masz na imię?-roześmiał się, a ja byłam przekonana, że już bardziej czerwona chyba nie mogę być.
-Wiem, ale to dla przyjaciółki…
-A ty nie chcesz?
-Chcę, ale gdybym nie miała dla niej, to nie pożyłabym zbyt długo…
Oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
-To jak ma na imię przyjaciółka?
-Majka.
Po chwili wręczył mi autograf i spojrzał na mnie.
-Skoro chcesz podpis, to może powiesz mi, jak masz na imię?
-Laura.
-Zbyszek, miło mi-z uśmiechem wyciągnął w moim kierunku rękę. Uścisnęłam ją. Po chwili siatkarz dał mi swój podpis.
-To skoro autograf masz, brakuje ci tylko zdjęcia do kompletu.
Zaskoczona wyciągnęłam telefon. Zbyszek mi go zabrał, znalazł aparat i objął mnie ramieniem.
-To teraz uśmiech proszę.
Zrobiłam, jak mi kazał i po chwili Zibi wręczył mi mój telefon z naszym zdjęciem na tapecie. Uśmiechnęłam się do ekranu i podniosłam wzrok na autora fotki.
-Mam nadzieję, że się podoba. Ja muszę już lecieć, ale miło mi było cię poznać, Laura.
-Bardzo dziękuję za zdjęcie i podpisy.
-Nie ma za co. Do zobaczenia.
-Pa-ostatnie słowo rzuciłam za już oddalającym się siatkarzem.
Zanim zniknął za rogiem, jeszcze się odwrócił. Uśmiechnęłam się pod nosem na myśl o reakcji Majki, gdy jej opowiem o wyjeździe.
W drodze do hotelu mijałam kilka grupek Polaków świętujących zwycięstwo. Wróciłam do pokoju hotelowego i napisałam Majce wiadomość na fejsie: „Mam dla Ciebie autograf Bartmana, szczegóły jak wrócę”. Reszta pobytu w Finlandii minęła bez żadnych niespodzianek. Obudziłam się rano i jeszcze sprawdziłam wiadomości na portalach społecznościowych. Majka pisała, że już nie może się doczekać. Wspomniała też, że oglądając mecz widziała mnie na trybunach. Cieszyłam się, że za kilka godzin ją zobaczę. Tymczasem poszłam się pakować.
__________________________________________
A jednak udało się zdobyć autograf Zbyszka... i nie tylko ;)
Laura wróci do domu, do szarej rzeczywistości. A może nie?
Niedługo wakacje, może dziewczyna gdzieś wyjedzie? Albo pozna wakacyjną miłość?
Zachęcam do wyrażania opinii i Wasze pomysły na to, co może być dalej :]
Pozdrawiam :*

czwartek, 22 sierpnia 2013

Rozdział 2

-Niespodzianka!
W salonie było ze 20 osób. Krzyknęli na mój widok, oślepił mnie błysk flesza i każdy rzucił się w moją stronę z życzeniami. Cały czas byłam zdezorientowana i niewiele do mnie docierało. Moi znajomi nie zwracali na to uwagi. Ściskali mnie, dawali prezenty i życzyli wszystkiego, co najlepsze. Od koleżanek z roku dostałam koszulkę Bartka Kurka z autografem. Normalnie nie wiem, jak udało im się ją zdobyć. Dziewczyny są świetne, nie mam pojęcia jak się im odwdzięczę. Hm… koszulka Bartka, a pomyśleć, że dopiero co spotkałam jego młodszego brata…
W końcu podeszła do mnie Majka.
-Sto lat, sto lat, solenizantko. Jak ci się podoba niespodzianka?-zapytała z wielkim uśmiechem
-Jest świetna, tylko czy ja nie jestem na takie rzeczy za stara? I nadal nie wiem, jak udało ci się to przede mną ukryć. I jak wciągnęłaś w to mojego tatę?
-Ty? Stara? No proszę cię, 22 lata to bardzo młody wiek i możesz robić to, na co masz ochotę-mrugnęła do mnie-Pamiętasz, jak ostatnio Baśka wyciągnęła cię do kina? Ja wtedy zabrałam się za organizację. Nie było łatwo ukryć to przed tobą, ale warto dla twojej miny-zaśmiała się- Zośka zrobiła zdjęcie. A z twoim tatą nie było problemu, przekonałam go. Wiesz przecież, że ma do mnie słabość.
-Jesteś niesamowita, naprawdę bardzo ci dziękuję-wiedziałam, że przyjaciółka musiała się nieźle natrudzić, żeby to przede mną ukryć. Mocno ją uściskałam.
-Ale to jeszcze nie wszystko. Mam coś dla ciebie.
Majka wyciągnęła w moją stronę małe pudełeczko. Otworzyłam je, a moim oczom ukazał się śliczny wisiorek w kształcie Mikasy.
-Jest cudowny. Dziękuję, ale naprawdę nie musiałaś-przyjaciółka tylko wzruszyła ramionami i cmoknęła mnie w policzek.
-Idź zabawiać gości, nie zatrzymuję dłużej-uśmiechnęła się i ruszyła w stronę kuchni.
Podeszłam do taty, bo siedział zamyślony w kącie. Nie widział, jak podchodziłam. Z zaskoczenia rzuciłam mu się na szyję.
-Wiesz, że jesteś najlepszym tatą na świecie?
-Ile razy będziesz mi to jeszcze dziś powtarzać?-uśmiechnął się do mnie-To przyjęcie nie jest moją zasługą, tylko twoich przyjaciół.
-Ale ty się zgodziłeś.
-Jakby ciebie Majka tak dręczyła, to też byś się zgodziła dla świętego spokoju-zaczął się śmiać.
Dawno nie widziałam go tak wesołego. To było dla mnie najlepszym prezentem. Na drugim miejscu był bilet na mecz, za który jeszcze raz mu podziękowałam.
-To jeszcze nie koniec niespodzianek na dzisiaj skarbie-mrugnął do mnie, ale nie chciał nic więcej zdradzić.
Postanowiłam trochę poszaleć ze znajomymi. Zośka pokazała zdjęcie, które mi zrobiła, gdy weszłam do pokoju. Miałyśmy z niego niezły ubaw. Kilka osób tańczyło, bo Dawid, mój sąsiad postarał się o muzykę. Śmialiśmy się i żartowaliśmy. Tańczyłam z kilkoma osobami. Udało mi się wyciągnąć na parkiet nawet mojego ojczulka, ale gdy tylko zaczęliśmy tańczyć, ktoś wyłączył muzykę. Do pokoju weszli Majka i Dawid z wielkim tortem w kształcie koszulki siatkarskiej z moim nazwiskiem. Niby sama nie grałam, ale wszyscy wiedzieli, jak bardzo kocham tan sport. Nigdy nie widziałam ładniejszego tortu. Znajomi zaczęli śpiewać mi sto lat. Kilku kumpli z uczelni zajęło się otwieraniem i podawaniem szampana. Wznieśliśmy toast za mnie. To były chyba najlepsze urodziny w moim życiu.
Wieczór minął szybko. Majka została dłużej, żeby pomóc w sprzątaniu. Miałam świetną okazję, żeby pochwalić się najnowszą rewelacją.
-Majka muszę ci coś powiedzieć. Padniesz z wrażenia. Zgadnij, kto wybiera się na mecz Ligi Światowej? I to nie byle jaki, tylko Polska-Brazylia-uśmiechnęłam się do przyjaciółki. Chciałam zobaczyć jej reakcję.
-No co ty, nie żartuj. To fantastycznie, ale musisz mi obiecać autograf Zbyszka Bartmana.
-Nie ma sprawy-zaczęłyśmy się śmiać. Cała Majka, teraz muszę zrobić wszystko, żeby zdobyć ten autograf, bo inaczej nie da mi żyć. Właśnie za to ją kochałam. Zawsze wiedziała czego chce, pomagała mi w każdej trudnej sytuacji, po prostu była. Traktowałyśmy się jak siostry, więc obiecałam jej autografy, kogo tylko będzie chciała.
Powiedziałam jej też o koledze Marcina, który okazał się bratem jednego z naszych orzełków. Majka była zachwycona i święcie przekonana, że Kuba na pewno przychodzi czasem na plac zabaw ze starszym bratem i na pewno go poznam. Wiedziałam, że to mało prawdopodobne, ale Maja zawsze była optymistką.
Dokończyłyśmy sprzątanie i Majka została u mnie na noc. Nie chciałam jej pozwolić, żeby sama wracała w nocy do domu. Z resztą i tak miała u mnie trochę swoich ciuchów, a ja u niej, bo często nam się zdarzało u siebie nocować. Położyłyśmy się, ale jak zwykle nie mogłyśmy się nagadać i zasnęłyśmy nad ranem.
Przez następne dni nie mogłam się na niczym skupić. Cały czas myślałam, co powinnam spakować na wyjazd do Finlandii. Torbę z rzeczami przepakowywałam kilkanaście razy. Gdyby nie Maja całkiem zapomniałabym o projekcie, który miałam zrobić na studia. Na zajęciach byłam tylko ciałem. W duchu już wyobrażałam sobie niesamowitą atmosferę na hali w Tampere i naszych cudownych siatkarzy w akcji. W piątek po prostu nie mogłam usiedzieć na miejscu. Tata nie mógł wytrzymać i zadzwonił po Majkę. Ona wyciągnęła mnie do kina. Nie wiem, o czym był film. Całą drogę powrotną moja najlepsza przyjaciółka nawijała o jakimś super przystojnym Marku. Przytakiwałam od czasu do czasu, ale wiedziałam, że wie, że jej nie słucham. W końcu się poddała. Życzyła mi udanej podróży i oczywiście przypomniała o podpisie Bartmana, który mam dla niej zdobyć. Wieczorem nie mogłam usnąć, w skutek czego rano zasypiałam żywcem. Tata odwiózł mnie na lotnisko. Jeszcze raz mu podziękowałam, obiecałam, że będę na siebie uważać i wsiadłam do samolotu.
_________________________________
Niestety nie pojawił się Bartek, tylko jego koszulka :P
Laura wsiadła do samolotu i leci na wymarzony mecz... Czy uda jej się porozmawiać z którymś z siatkarzy? A może nie zwrócą na nią uwagi i dziewczyna zwątpi w swoich idoli?
Zapraszam do odwiedzenia zakładki, która dopiero się pojawiła => Bohaterowie
Dziękuję za komentarze ;) Dzięki Wam wiem, że ktoś to czyta :* 

wtorek, 20 sierpnia 2013

Rozdział 1

Gdy tylko przekroczyłam próg, rzuciła się na mnie Goldi. Jak zwykle skakała z radości, że mnie widzi. Kochałam tego psiaka, to dzięki mnie pani Sabina przygarnęła go ze schroniska. Pół roku temu ktoś wyrzucił koło mojego domu suczkę labradora. Była zima, ja nie mogłam jej zatrzymać i trafiła do schroniska. Dwa tygodnie później urodziła pięć szczeniaków. Goldi znalazła dom, a dzieci pani Sabiny dostały wymarzonego pieska. Przeszłam do kuchni. Tam z miską płatków przy stole siedział Marcin.
-Cześć, Laura-rzucił na mój widok.
-Hej, smyku. Mama poszła do pracy, co powiesz na to, żebyśmy poszli na basen?
-Super, tylko pamiętaj, że dziś mecz.
-Pamiętam-uśmiechnęłam się do chłopca- Obudzę Karolinę, jak tylko zje i się ubierze, to pójdziemy popływać.
Chłopiec był zachwycony. Udałam się do pokoju jego siostry. O dziwo nie spała, siedziała na łóżku i nad czymś myślała.
-O, Laura, może ty mi pomożesz. Wiem, że coś dziś jest, ale nie wiem co. Wiesz, co dziś jest?-spojrzała na mnie  z nadzieją.
-Hmm, pomyślmy… 9 czerwca, sobota, mecz. Nic więcej nie przychodzi mi do głowy.
Mała wyglądała na zawiedzioną. Wygramoliła się z łóżka i podeszła do kalendarza wiszącego na drzwiach.
-Skoro jest 9 czerwca to dziś jest „U L”. Tak mam w kalendarzu. Pamiętasz, co to znaczy?
-„Urodziny Laury”- uśmiechnęłam się do dziecka, miło było wiedzieć, że ktoś zapisuje sobie twoje urodziny w kalendarzu.
-Masz urodziny?-kiwnęłam twierdząco głową- Wszystkiego najlepszego-dziewczynka mocno mnie przytuliła.
-Dzięki, słońce. Co chcesz na śniadanie?
-Płatki czekoladowe.
Naszykowałam jej ubrania i kazałam zejść do kuchni, gdy tylko się przebierze. Marcin już grał na komputerze. Zagrzałam mleko i nasypałam płatki do miski. Po śniadaniu spakowałam dzieciom kostiumy kąpielowe i ręczniki. Pojechaliśmy moim autem, bo najpierw musiałam zabrać swój kostium z domu. Koło 10.30 byliśmy już na basenie. Dzieci świetnie się bawiły. Najbardziej podobały im się zjeżdżalnie. Pod moim czujnym okiem mogły się wyszaleć. Po dwóch godzinach wszyscy byliśmy padnięci. Wróciliśmy do domu przed 13. Szybko zrobiłam spaghetti. Dzieciaki były zachwycone, uwielbiały to danie. Zabrałam się za zmywanie i przygotowałam popcorn. Byliśmy gotowi na mecz. Wspólnie kibicowaliśmy naszym w starciu z Finlandią. Nasi siatkarze przegrali pierwszego seta. Marcin, Karola i ja zdzierałyśmy gardła przed telewizorem. Kolejny set był nasz, wygraliśmy do 17. Już do końca siatkarze grali niesamowicie, w czwartym secie dosłownie zmiażdżyli Finów. Miałam ochotę skakać ze szczęścia, ten dzień nie mógł być lepszy. Dzieciakom po długim siedzeniu przed telewizorem wróciła energia. Postanowiliśmy pójść na plac zabaw. Po drodze oczywiście musieliśmy zahaczyć o pobliską lodziarnię.
-A wiesz, ja znam Kurka- Marcin patrzył na mnie z uśmiechem.
-Nie ładnie tak kłamać-skarciłam ośmiolatka.
-Ale ja nie kłamię-oburzył się chłopiec- Mogę ci udowodnić.
-Taaa, jasne. Bartek Kurek jest zawodowym siatkarzem i to niemożliwe, żebyś go spotkał.
Doszliśmy właśnie na plac zabaw. Dzieci pobiegły się bawić. Karola huśtała się na huśtawce, a Marcin dołączył do chłopców bawiących się w berka. Nudziło mi się, więc usiadłam na huśtawce obok Karoliny. Urządziłyśmy zawody, kto wyżej będzie się huśtał. Wygrałabym bez problemu, ale nie chciałam, żeby jej było przykro. Oczywiście była bardzo szczęśliwa, a ja dodatkowo ją pochwaliłam. Po jakimś czasie podbiegł do mnie Marcin z kolegą. Pomyślałam, że znowu ktoś kogoś uderzył i trzeba będzie rozwiązać konflikt.
-Dzień dobry, nazywam się Jakub Kurek-przedstawił mi się nieznajomy chłopiec.
-Ha, mówiłem, że znam Kurka-Marcin był z siebie dumny.
-Myślałam, że mówiłeś o Bartku Kurku, a nie koledze-uśmiechnęłam się do chłopców.
-Bartek to mój brat.
Otworzyłam oczy ze zdumienia. Stał przede mną młodszy brat reprezentanta Polski w piłce siatkowej mężczyzn. Nadal nie wierzyłam własnym oczom.
-Czy Ty przypadkiem nie mieszkasz w Wałbrzychu? I co tu robisz sam?
-Przeprowadziliśmy się do Łodzi, żeby częściej widywać Bartka. I nie jestem sam, tylko z Magdą.
Dzieciaki pobiegły bawiły się dalej, a ja myślałam o tym, czy uda mi się podejść po meczu z Brazylią do brata Kuby. Przed 17 zabrałam Marcina i Karolinę do domu. Po powrocie ich matki miałam wolne. Poinformowałam ją, że za tydzień mnie nie będzie i wróciłam do siebie.
W domu było dziwnie cicho. Po chwili usłyszałam głos taty:
-Laura? To ty? Chodź do salonu, szybko.
Przestraszyłam się. A co, jeśli coś mu się stało…
Gdy weszłam do salonu byłam w szoku…
_________________________________________
Taki tam pierwszy rozdział :) I jest Kurek, tylko nie ten, którego się wszyscy spodziewali :P Jak myślicie, co Laura zastała w salonie?

niedziela, 18 sierpnia 2013

Prolog

Obudził mnie zapach spalenizny. Zbiegłam szybko po schodach szukając źródła zapachu.
-Nie martw się skarbie, ja tylko robię naleśniki-powiedział z rozbrajającym uśmiechem.
Tata znowu chciał być miły i próbował zrobić śniadanie.
-A i wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.
-Dzięki, tato, ale nie musiałeś trudzić się z tym śniadaniem-cmoknęłam go w policzek i zabrałam się za doprowadzanie kuchni do stanu używalności.
Resztki spalonych naleśników wyrzuciłam, umyłam patelnię i zabrałam się za robienie nowego ciasta.
-Mam coś dla ciebie, ale prezent dostaniesz dopiero wieczorem, bo nie mogłabyś skupić się na pilnowaniu Karoliny i Marcina.
-Oj tato, przecież mnie znasz...-spojrzałam na niego błagalnie znad talerza naleśników.
-Właśnie, znam cię aż za dobrze, żeby wiedzieć jaka będzie twoja reakcja. No dobrze, idź po dżem do piwnicy, a ja już przynoszę twój prezent-mrugnął do mnie i wyszedł do salonu.
Pobiegłam do piwnicy. Wzięłam z półki nasz  ulubiony dżem jabłkowy i szybko wbiegłam po schodach do kuchni. Tata już siedział przy stole. Wbiłam wzrok w kopertę, którą trzymał w ręku.
-Mam nadzieję, że będziesz dobrze naszych wspierać-z uśmiecham podał mi kopertę.
Z bijącym sercem otworzyłam kopertę. W środku był bilet na mecz siatkówki.
-Wiesz, że jesteś najlepszym tatą na świecie?-rzuciłam mu się na szyję-To najlepsze urodziny w moim życiu.
Dzięki mojemu ojcu będę mogła na żywo obejrzeć mecz Polska-Brazylia.
-Kupiłem ci bilet na samolot i zarezerwowałem pokój. Wszystko załatwione, w sobotę szesnastego wylatujesz. Bilet powrotny masz na poniedziałek. Musisz się tylko spakować i obiecać, że będziesz na siebie uważać.
Dosłownie skakałam z radości. Wzięłam z pokoju ciuchy i udałam się do łazienki. Szybki prysznic, mycie zębów, ubranie się. Jeszcze tylko ułożyć włosy w wysoki kucyk i umalować rzęsy. Zabrałam z szafki klucze i telefon i wybiegłam z domu. Wsiadłam do samochodu i pojechałam do państwa Czajkowskich. Po 15 minutach byłam już na miejscu. Całą drogę nie mogłam przestać myśleć o zbliżającym się meczu. Tata musiał wydać dużo kasy na prezent dla mnie. Został tydzień do mojego wyjazdu. Muszę pochwalić się Majce, będzie mnie męczyć o autografy, w końcu jest taką samą fanką siatkówki jak ja.
Przerwałam rozmyślania i zapukałam do drzwi. Jak zwykle otworzyła pani Czajkowska.
-Dobrze, że już jesteś, Marcin już je śniadanie, a Karolina jeszcze śpi. Możesz ich zabrać na basen, bo bardzo gorąco dzisiaj.
-Spokojnie, poradzimy sobie, niech pani się nie martwi-uśmiechnęłam się do pracodawczyni i weszłam do mieszkania.
___________________________________
Hej Wam :)
No to prolog już mamy, mam nadzieję, że będziecie zadowoleni. Pierwszy rozdział we wtorek :) Obiecuję, że akcja szybko się rozkręci ;)
Życzę miłej lektury i czekam na komentarze.
Pozdrawiam
niezapominajka

Witam ;)

To opowiadanie będzie o młodej dziewczynie i naszych kochanych siatkarzach.
To mój pierwszy blog, więc przepraszam za wszelkiego rodzaju błędy.
Opowiadanie jest wytworem mojej wybujałej wyobraźni ;) Zbieżność osób i nazwisk jest przypadkowa
Mile widziane komentarze. Czekam na Wasze opinie, rady, ewentualnie hejty :P (mam nadzieję, że tych ostatnich będzie niewiele).
Na początku posty pojawiać będą się, co drugi dzień. Później zobaczymy, jak czas mi pozwoli ;)
Życzę miłej lektury :)
Pozdrawiam
niezapominajka
PS. Mój piesiak też chciał Was przywitać ;)